Szybcy i w¶ciekli na naszych ulicach
Wyścigi uliczne, jak wszystko, co dobre, ale niezdrowe lub nielegalne, przybyły do Polski z Zachodu. Pierwsi kierowcy wyścigowi byli zazwyczaj związani z tzw. rum-running'iem, czyli nocnym nielegalnym rozwożeniem alkoholu do barów na północy USA w czasie prohibicji. Dzięki zyskom z takiej działalności kierowcy mogli podrasowywać swoje samochody, które stawały się coraz szybsze, bardziej sterowne i lepiej przystosowane do ucieczek krętymi drogami przed policją. Z czasem ci rozwoziciele trunków pokochali szybką jazdę. Gdy prohibicja została zniesiona, biznes właścicieli "wyścigowych aut" upadł. Jednak miłość do wrażeń związanych z prędkością przetrwała i kierowcy zaczęli ścigać się między sobą. Takie były początki bardzo popularnych w dzisiejszych czasach street racingu i tunningu samochodowego. Natomiast prawdziwy bum na wyścigi nastąpił wraz z serią filmów "Szybcy i wściekli". To wtedy amatorzy szybkiej jazdy i dużej dawki adrenaliny coraz śmielej wyjeżdżali nocą na ulice miast, aby zmierzyć się ze sobą.
Polacy nadal mogą pozazdrościć Niemcom, Francuzom i innym Europejczykom wysoce rozwiniętej infrastruktury sportowej, rzecz jasna wyścigowej. Mają oni do dyspozycji tory wyścigowe, na których po wniesieniu odpowiedniej opłaty, każdy, bez żadnych przeszkód, może wyszaleć się do woli. W Polsce profesjonalne tory znajdują się w Poznaniu czy w Kielcach, jednak nie każdy ma do nich dostęp. W takiej sytuacji najprostszą alternatywą stały się nielegalne wyścigi. Młodzi ludzie organizują je w niejednym polskim mieście. Zazwyczaj odbywają się nocą, na drogach mogących poszczycić się więcej niż jednym pasem ruchu. Podrasowane samochody i motocykle ścigają się na dystansie zbliżonym do jednej czwartej mili. Właściwie nie byłoby w tym nic złego, gdyby zachowywano bezpieczeństwo. Niestety, wyścigi odbywają się przy normalnym ruchu drogowym. W takich okolicznościach nietrudno więc o wypadek.
A wypadki zdarzają się coraz częściej. Szczególnie w okresie letnim temat ten wielokrotnie wraca na czołówki mediów. Wystarczy włączyć radio czy telewizję. Najgłośniejsze zeszłoroczne wypadki w Jaworznie i Trójmieście, odbiły się szerokim echem w mediach. Coraz więcej młodych ludzi dysponuje szybkimi samochodami i motocyklami, których zakup jest spełnieniem ich marzeń. Chcieliby sprawdzić swój sprzęt mierząc się z kolegami. Restrykcyjne reguły wejścia w świat sportów motorowych i brak odpowiedniego zaplecza, na którym mogliby trenować amatorzy sprawia, że są oni skazani na ulicę. Polskie realia nie pozostawiają wielkiego wyboru.
Pojawiła się alternatywa dla nielegalnych wyścigów, dzięki którym każdy, kto chce spróbować swoich sił legalnie, może wyjechać na start własnym samochodem. Jedną z największych tego typu imprez jest cykl Night Power Grand Prix - legalne wyścigi. Organizatorzy dbają o zapewnienie wszystkim najwyższego poziomu bezpieczeństwa. Inicjatywa ta jest partnerem programu koordynowanego przez poseł Beatę Bublewicz: Dekady Działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego w Polsce. Sezon rozpoczął się 1 czerwca w Olsztynie, kolejne rundy to: Słupsk 06.07, Łomża 10.08 oraz finał, który odbędzie się w Płocku 24.08.
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeNawet jakby w Polsce by³o 200 torów, nikt nimi by nie je¼dzi³, bo po co p³aciæ, skoro szaleæ na drodze mo¿na za darmo. Torów i starych lotnisk w Polsce jest do¶æ, tylko wjazd kosztuje.
Odpowiedz