Szosa vs. Offroad - wybierz swoją drogę
Ilu z Was stoi teraz na rozdrożu? Jaką drogę motocyklowej kariery wybrać? Tę bardziej dziurawą, agresywną i brudną, czy tą krętą i szybką? Z racji tego, że obydwa opisy można podpiąć do losowo wybranej „krajówki", uściślijmy, że chodzi o jazdę szosową i jazdę terenową. W tym artykule skupimy się na bardziej sportowej stronie obu powyższych.
Nie oszukujmy się - jeśli coś jest „do wszystkiego", to w rzeczy samej jest do „niczego". Wyczynowym enduro do sklepu po bułki? To jakby kupić sobie psa i nosić go na szyi zamiast szalika. Przecież też jest ciepły i włochaty, a szczeka tylko czasami. Turystyka sportowym motocyklem? No tak, większość właścicieli „litrów" nie wjeżdża nimi na tor, a jakoś użytkować je trzeba. Ustalmy raz i na zawsze, poprawnie użytkowany motocykl to motocykl użytkowany zgodnie z przeznaczeniem. W przypadku offroadu jednoślady hard enduro (o nazewnictwie możecie poczytać na naszym forum oraz sprzęty crossowe przeznaczone są do rywalizacji.
Tor Poznań, 20 sierpnia
Siedzę za sterami szalenie mocnego Suzuki SV 650. Ledwie 72. konie mocy, brak jakichkolwiek owiewek i zerowe doświadczenie. Wyjeżdżamy z pit lane, powoli w pierwszy zakręt. W grupie jest ponad dwudziestu motocyklistów. Zakręty wydają się szerokie, asfalt idealnie gładki. Opony powili się rozgrzewają. W drugim okrążeniu zakręty robią się coraz ciaśniejsze. Po piątym brakuje miejsca na torze. Jadę całe 130 km/h w jednym z prawych łuków. Czuje się rewelacyjnie i wydaje mi się, że to kres możliwości fizycznych człowieka. Po zewnętrznej wyprzedza mnie złożony na kolanie szofer Aprili RSV. Przemyka z taką prędkością, że na chwilę tracę panowanie nad motocyklem. Jeszcze dużo muszę się nauczyć.
W drugiej sesji idzie lepiej. Dohamowanie w punkcie, przeciwskręt, patrzenie na wyjście z zakrętu, siedzenie w odpowiednim miejscu. Wszystkie te technicznie zagwozdki pozwalają zejść do lepszych czasów - oczywiście słabych w porównaniu do reszty, lecz wystarczających, by zawstydzić kilku starszych panów na R-jedynkach, w strojach za kila tysięcy złotych.
Schodzę z rozgrzanej SVki. Ściągam kask i lekko przecieram pot z czoła. Zerowe zmęczenie. Cofam się w czasie o kilka dni.
Tor Olszyna Lubańska, kilka dni wcześniej
Dwusuwowy silnik brzęczy pod zadkiem, gdy zakładam lekko zakurzone gogle. Wjeżdżam powoli na szczyt największej hopki i na prostej za nią odkręcam manetkę. Kolejne biegi wbijam bez odpuszczania gazu, lekkie dohamowanie na dziurach, przejście w lewy zakręt ze skokiem. Wybicie z tylnego zawieszenia, lądowanie i już dwa zakręty za mną. Czuję lekkie twardnienie w przedramionach. Masywny podwójny skok do góry, lekko nie doleciałem. Motocykl staje bokiem na lądowaniu, ale przytrzymany gaz wyciąga mnie z opresji.
Po trzech okrążeniach jestem martwy ze zmęczenia. Brak kondycji doskwiera nie tylko mi. Siedząca w cieniu drzewa ekipa, mimo pełnych stroi i motocykli opartych kilka metrów dalej, od rana przejechała łącznie zaledwie kila zakrętów. Pot leje się ze mnie strugami, skóra powoli schodzi z dłoni, a obite kolana aż pulsują z bólu. Kolejne w miarę szybkie okrążenia. Agresywnie wyprzedzam jakiegoś marudera, sypiąc mu piaskiem w twarz. W końcu nie wytrzymuję fizycznie i w jednej z band zaliczam piękne lądowanie z telemarkiem na twarzy.
Precyzja przede wszystkim
Największą różnicą w śmiganiu między offroadem, a wyścigami szosowymi jest przygotowanie fizyczne. Fakt, duże przeciążenia na torze asfaltowym, obciążenie nadgarstków (najczęściej spowodowane słabą techniką) i upadki przy ogromnych prędkościach sprawiają, że bez odpowiedniej kondycji nie ma mowy o ściganiu. Mocno dostają też nogi przejmujące znaczne obciążenia w czasie hamowań i jazdy po zakrętach. Mimo to, jest to nieporównywalnie mniejszy wysiłek niż w przypadku offroadu. Wystarczy dobre odżywanie się i basen raz na jakiś czas. Na torze motocrossowym to za mało.
Podczas, jakby nie patrzeć, mocno amatorskiej przejażdżki po torze Poznań zaobserwowałem, że precyzja i płynność jest kluczem do sukcesu. Konsekwentne hamowanie w odpowiednim punkcie, dobór najlepszej linii i płynne przechodzenie z zakrętu w zakręt. Tyle wystarczy, by na początku przygody z torem zrobić przyzwoity czas. Dołożyć do tego doświadczenie, sprzęt i można naprawdę dobrze sobie radzić. Prędkość zawsze w końcu przychodzi.
W offroadzie to nie wystarczy. Z racji ciągle zmieniającego się podłoża dużo ważniejsza jest umiejętność kombinowania. Wymyślania „w biegu" lepszych, mniej dziurawych czy twardszych linii. Szybkość w wielu przypadkach przychodzi przed techniką. Mimo mniejszych prędkości czas na reakcję jest dużo mniejszy. Hamuje, zmiana pozycji, wyjście z zakrętu, hamowanie. Na torze asfaltowym na wszystko jest dużo więcej czasu. Nie znaczy to, że płynność schodzi na dalsze miejsce. Najszybsi na świecie potrafią łączyć płynność z agresją.
Choć mało kto o tym wie jazda po szosie to jedynie 30% całej techniki jazdy. Dopiero jazda w terenie to 100% tego co trzeba umieć, aby pojechać technicznie motocyklem. Dlatego właśnie wielu najlepszych kierowców w wyścigach drogowych zaczynało od offroadu, a praktycznie wszyscy jeżdżą w terenie treningowo. Motocross i Enduro to nie tylko przygotowanie kondycyjne. To także przygotowanie umiejętności. Nie ma lepszego sposobu na trenowanie jazdy na granicy poślizgu, niż łojenie maszyną offroadową.
Moc doznań
Kilka czynników sprawia, że wrażenia z jazdy są kompletnie rozbieżne. No, może nie kompletnie. To trochę jak podrywanie dziewczyny w klubie, która przyszła z chłopakiem. W jednym przypadku chłopak jest spory i łysy, w drugim mały i niepozorny - ostatecznie i tak dostaniesz w twarz. Podczas utwardzonego śmigania doznania związane z prędkością, nawet na słabym motocyklu, są niesamowite. Hamowanie z 200 km/h do niecałych 100 na krótkich odcinkach robi piorunujące wrażenie. I ta rewelacyjna przyczepność - nieporównywalna z tym, czego doświadczamy na naszych pięknie dziurawych polskich drogach.
Na torze w Poznaniu, z racji ograniczonych treningów w ciągu roku jest dużo osób. Podczas treningu nie tylko powyprzedzacie, ale także zostaniecie wyprzedzeni. Motocrossowe śmiganie często daje możliwość pojeżdżenia w gronie zaledwie kilku szoferów, z których większość siedzi z papierosem w ręku.
Są jednak spore plusy. Hopki, dziury, koleiny - tor offroadowy daje dużo możliwości. Dużo możliwości na wywalanie się, ale i na wykazanie się kreatywnością. Mimo mniejszych prędkości i małej przyczepności, z czasem emocji jest coraz więcej. Kiedy w końcu nauczysz się skakać przez wszystkie przeszkody i odkręcać na każdej prostej, okaże się, że czasami te relatywnie małe prędkości stają się przerażająco duże.
Koszta
To chyba najważniejsza sprawa w naszej rzeczywistości. Niestety, koszty amatorskiego bawienia się na torze asfaltowym są przytłaczające. Dużo droższy motocykl to tylko początek. Opony, owiewki, strój - tutaj sumy idą w dziesiątkach tysięcy, o czym zresztą pisał ostatnio Łowca. Należy pamiętać także o ograniczonych terminach treningów na torze Poznań i ich cenie, która sięga 500 zł za dzień.
Offroad to inna bajka. Sprawny motocykl można kupić nawet do 10.000 zł, opony są dużo tańsze i uparcie można je zajeżdżać, aż do dętki. Użytkowanie toru? Od 20 do 50 zł za dzień. I najważniejsze - na crossówce można wywalać się do woli, sprzęt nawet tego nie poczuje. Przy glebie najdroższe okazuje się leczenie poprzez NFZ i zmagania z wiecznymi strajkami.
To w końcu jaki sport wybrać?
Jeżeli przymierzacie się do sportu motocyklowego, to musicie zdać sobie sprawę, że najważniejsze to przygotować się psychicznie do wyrzeczeń. Wyrzeczeń sprzętowych, ponieważ nie ma opcji, by używać wyczynowy motocykli na co dzień. Wyrzeczeń czasowych, gdyż tylko długie godziny spędzone na torze dają efekty. I wyrzeczeń finansowych. Te ostatnie są bez wątpienia największą barierą. Rozsądniejszą opcją nadal jest offroad. Eksploatacja jest dużo tańsza, dostępność torów nieporównywalnie większa, a koszty treningu niższe. I można się wywalać, a to jedyny sposób, żeby poznawać swoje granice. Czy jest możliwy rozwój, jeśli jadąc boisz się o motocykl?
Emocje za sterami maszyn offroadowych i szosowych są skrajnie inne. Z jednej strony znajdziemy agresję, block passy, piasek między zębami i kilkunastometrowe skoki. Z drugiej precyzję, przeciążenia, prędkość i ogrom trudnej do opisania przyczepności. Wspólną cechą jest coś bardzo ważnego - przystąpienie do ekskluzywnego grona. Grona ludzi z pasją, chętnych poszerzać swoją wiedzę, doszlifowywać umiejętności i starających się być najlepszymi.
Na koniec należy sobie zdać pytanie: ile jesteśmy w stanie przeznaczyć pieniędzy, żeby do tego grona się dostać?
Foto: Archiwum, D.Borowicz, M. Petkowicz, Husaberg
Komentarze 11
Pokaż wszystkie komentarzepopieram zdanie kolegi o supermoto.
OdpowiedzNajlepsze moto to supermoto! :D Mozna na torze kartingowym śmigać, czasami wpaść poszaleć do lasu i wszystko jednym motocyklem.
OdpowiedzPo pierwsze świetny tekst prosty i do rzeczy. Niedawno zdałem prawko ale jeździłem i takimi i takimi. mam 194 cm wzrostu i powiem szczerze... cross był wygodniejszy bo jednak ścigałki wymagają ...
OdpowiedzSłuszna uwaga co do tego, że wysokiemu wygodniej jest na crosie czy hard enduro, niż na "normalnych" motocyklach, nie mówiąc już o "plastikach". Ja sam mam 195cm wzrostu i w tym sezonie zamierzam kupić sobie używany motocykl. Miałem kiedyś okazję pojeździć na motocyklu sportowo-turystycznym kolegi, ale nawet na takim nie czułem się komfortowo (a była to VFR 800 ABS). Głównie chodziło właśnie o zbyt duże ugięcie kolan, które na dłuższą metę było męczące. Z kolei kiedy przejechałem zaledwie 3 pętle amatorskiego toru crosowego na 10-letnim crosie (Hondzie 250 2T), to moje odczucia były podobne jak u autora artykułu - totalne zmęczenie - choć jechałem jak ostatni emeryt. Istotne, że było to zmęczenie fizyczne (wysiłek) a nie zmęczenie poprzez niewygodną pozycję. To była radocha! Lubię się tak zmęczyć do spodu. Powiem szczerze, że jak teraz czytam dane techniczne motocykli, to przy moim wzroście, zwracam uwagę na wysokośc siodła motocykla i szukam tych które mają więcej niż 90 cm. Zatem zachwalana czasami w różnych testach nieduża wysokość kanapy danego motocykla powoduje, że taki sprzęt po prostu już mnie nie interesuje. Ale wiadomo - każdy szuka czegoś dla siebie. Pozdrawiam wszystkich wysokich jeźdźców i zapraszam do opisywania swoich motocykli, które sprawdzają się dla trochę wyższych dżokejów :) Interesują mnie zwłaszcza Wasze odczucia i porównania konkretnych maszyn pod kątem ludzi o wzroście ponad 190cm. Pozdrawiam.
OdpowiedzJa powiem tylko tyle latałem na ścigach 12 lat i w tym sezonie przesiadłem sie na offroad...i co Wam powiem moje zadowolenie sięga zenitu...odkryłem motocykl na nowo...Takiego funu z jazdy nie ...
OdpowiedzJa mam problem bo kręci mnie tak samo offroad jak i smiganie po asfalcie sportowym pociskiem. Jednak zacząłem od enduro bo lepiej wyrabia technikę i sprawia niesamowitą frajde z jazdy w terenie. ...
OdpowiedzJa wybieram off road, a supermoto to super zabawa. Jest kilka filmów w necie które udowadniają, że na krętym torze taka 450 potrafi być szybsza od sportowego litra. Jest jeszcze jedna prawda, nic ...
Odpowiedz