Szkolenie motocyklistów - absurdalne prawo
Ostatnimi czasy stosunkowo często potykamy się o temat szkolenia motocyklistów w Polsce. Przy okazji różnych dyskusji poruszane są takie zagadnienia, jak brak infrastruktury, brak kadry instruktorskiej, brak nagłośnienia potrzeby doskonalenia umiejętności wśród kierowców samochodów i motocykli. My postanowiliśmy przyjrzeć się jeszcze jednemu tematowi – prawu. To, co odkryliśmy nieco zjeżyło nam włos na głowie…
Nie chodzi o czepianie się
Powiem to, zanim znudzeni prawniczymi dyrdymałami zmienicie stronę na coś z gołymi babami. To naprawdę nie jest tak, że czepiamy się Ośrodków Doskonalenia Techniki Jazdy, że kwestionujemy kompetencje instruktorów doskonalenia techniki jazdy, czy też podważamy sens standaryzacji zasad szkolenia i prac nad poprawą jakości szkolenia motocyklistów w Polsce. Co to, to nie. Pragniemy jedynie w tym artykule zwrócić uwagę na fakt, że próby dokonywania postępu cywilizacyjnego w oparciu o prawo, jedynie przypominające słuszny ustrój, gdzie wszystko było reglamentowane, kontrolowane i nie mogło zaistnieć bez czerwonej pieczątki odpowiedniego sekretarza, po prostu skazane jest na porażkę. Porażkę której z całego serca chcielibyśmy uniknąć.
Tu nie chodzi o to, że nowe prawo dotyczące szkolenia i doszkalania kierowców to po prostu gniot. Chodzi bardziej o to, że wiele zapisów jakie pojawiało się w np. ustawie prawo o ruchu drogowym, to zapisy świadczące o całkowitej bezmyślności osób to prawo stanowiących. Część zapisów nie tylko jest kuriozalnych, ale także budzących podejrzenie o złą wolę i działania niekonstytucyjne. W rozporządzeniach Ministra Infrastruktury regulujących np. kryteria egzaminowania przyszłych instruktorów doskonalenia techniki jazdy, są błędy merytoryczne i stylistyczne. Wszystko to składa się na smutny obraz bardzo słabego prawa, do którego będziemy musieli się wszyscy stosować. Nie wierzycie? Oto przykłady.
eLka w której nie można się uczyć
Osoba posiadająca prawo jazdy nie ma prawa jeździć jako kursant, tudzież osoba szkolona w pojazdach oznaczonych szkolną eLką. To dopiero bezsens. Zacytujemy najpierw ustawę, aby nikt nie posądził nas, że coś pomieszaliśmy porażeni ostatnimi upałami:
Ustawa prawo o ruchu drogowym – tekst jednolity. (…)
Art. 55.
1. Pojazd do nauki jazdy lub przeprowadzania egzaminu państwowego oznacza się tablicą kwadratową barwy niebieskiej z białą literą "L", umieszczoną na pojeździe. W warunkach niedostatecznej widoczności tablica umieszczona na pojeździe, z wyłączeniem tablicy na motocyklu, powinna być oświetlona. Tablica, którą oznaczony jest motocykl, powinna być wykonana z materiału odblaskowego.
2. Podczas kierowania pojazdem do nauki jazdy przez osobę inną niż osoba ubiegająca się o uprawnienie do kierowania pojazdem tablica, o której mowa w ust. 1, powinna być zasłonięta lub złożona.
3. Kierujący pojazdem, przejeżdżając obok pojazdu, o którym mowa w ust. 1, lub jadąc za nim, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność.
Ustęp 2 mówi wyraźnie, że jeśli prowadzący pojazd nie jest kursantem, to oznaczenie „L” ma być zasłonięte lub zdjęte. Jest to logiczne, gdy pojazdem jedzie instruktor po pracy, żeby – zgodnie z ustępem trzecim – nie zawracać głowy innym uczestnikom ruchu. Ale pociąga to za sobą zakaz używania „eLki”, gdy szkolimy osobę posiadająca już prawo jazdy. Nawet, gdy kompletnie nie radzi sobie z pojazdem. Osoba, która np. w trakcie studiów lub szkoły średniej zdobyła prawo jazdy i dopiero po kilku latach zdobyła kolejne środki na zakup auta, nie ma prawa odświeżyć sobie umiejętności w szkole jazdy!
Doskonalenie techniki golenia frajerów
W rozumieniu polskiego prawa taka osoba jest już kierowcą i aby uzupełnić swoje umiejętności winna jest udać się do ośrodka doskonalenia techniki jazdy, czyli zastosować się do poniższego przepisu, zawartego w art. 115f. I tutaj dopiero zaczynają się prawdziwe schody…
Art. 115f.
1. Doskonalenie umiejętności osób posiadających uprawnienie do kierowania pojazdem silnikowym jest prowadzone w ośrodku doskonalenia techniki jazdy.
2. Ośrodek doskonalenia techniki jazdy może być prowadzony przez:
- przedsiębiorcę;
- jednostkę wojskową lub jednostkę organizacyjną resortu spraw wewnętrznych – w zakresie szkolenia kierowców na potrzeby jednostek organizacyjnych tych resortów.
Art. 115g.
1. Działalność gospodarcza w zakresie prowadzenia ośrodka doskonalenia techniki jazdy stanowi działalność regulowaną w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 2 lipca 2004 r. o swobodzie działalności gospodarczej (Dz. U. Nr 173, poz. prowadzących ośrodek doskonalenia techniki jazdy).
2. Ośrodek doskonalenia techniki jazdy może prowadzić przedsiębiorca, który:
- posiada:
- infrastrukturę techniczną,
- pojazdy odpowiednie do prowadzenia zajęć,
- warunki lokalowe i wyposażenie dydaktyczne
– pozwalające na bezpieczne i zgodne z programem wykonywanie ćwiczeń praktycznych;
- zapewnia prowadzenie ćwiczeń praktycznych przez instruktorów techniki jazdy;
- nie był, jako osoba fizyczna lub członek organu osoby prawnej, prawomocnie skazany za przestępstwo popełnione w celu osiągnięcia korzyści majątkowych lub przestępstwo przeciwko wiarygodności dokumentów.
Wystarczy rzut oka w wymagania, jakie ministerstwo stawia ODTJom, aby postawić kolejne pytania. Dodam, że do zapisów w tym rozporządzeniu będziemy jeszcze wracali w tym tekście. A zatem:
ROZPORZĄDZENIEMINISTRA INFRASTRUKTURYz dnia 10 kwietnia 2008 r.
w sprawie wymagań dotyczących prowadzenia ośrodka doskonalenia techniki jazdy, egzaminowania kandydatów na instruktorów techniki jazdy, postępowania z dokumentacją związaną z prowadzeniem szkoleń oraz wzorów stosowanych dokumentów
(Dz. U. z dnia 5 maja 2008 r.)
Na podstawie art. 115l ust. 1 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. - Prawo o ruchu drogowym (Dz. U. z 2005 r. Nr 108, poz. 908, z późn. zm.2)) zarządza się, co następuje: (…)
WYMAGANIA DLA OBIEKTU SZKOLENIOWEGO OŚRODKA DOSKONALENIA TECHNIKI JAZDY
1. Obiekt szkoleniowy ośrodka doskonalenia techniki jazdy powinien składać się z:
1) miejsca przeznaczonego do przeprowadzania zajęć teoretycznych, w tym:
a) co najmniej jednej oświetlonej, ogrzewanej i przewietrzanej sali przeznaczonej do prowadzenia zajęć dla co najmniej 14 osób, odizolowanej od innych pomieszczeń, o powierzchni nie mniejszej niż 20 m2, wyposażonej w stoliki i miejsca siedzące dla każdej osoby biorącej udział w szkoleniu,
b) zaplecza socjalnego dla instruktorów i uczestników kursu zlokalizowanego w bezpośrednim sąsiedztwie sali, o której mowa w lit. a, składającego się z węzła sanitarnego oraz pomieszczenia przeznaczonego do oczekiwania na kolejne ćwiczenia w zakresie doskonalenia techniki jazdy;
2) miejsca przeznaczonego do przeprowadzania zajęć praktycznych, w tym:
a) placu manewrowego,
b) płyty poślizgowej stanowiącej co najmniej wycinek pierścienia o kącie rozwarcia nie mniejszym niż 120 stopni,
c) co najmniej jednej płyty poślizgowej prostokątnej,
d) toru szkoleniowego.
Moje pytanie brzmi - czy aby szkolić ludzi w jeździe trialowej, crossowej tudzież enduro, naprawdę potrzeba zaplecza socjalnego, wentylowanej sali, płyty poślizgowej i betonowego toru szkoleniowego? To kolejny absurd, będący wynikiem wrzucenia szkolenia motocyklowego do jednego worka z samochodami, ciężarówkami, traktorami i Bóg wiem czym jeszcze. Nikt, z braku wiedzy lub z powodu złej woli, nie zastanowił się ani przez chwilę, że szkolenie techniki jazdy motocyklem wygląda nieco inaczej, niż nauka panowania nad ciągnikiem siodłowym i 13-metrową naczepą.
W praktyce
Co z tego wynika? Kilka prostych faktów. Zajęcia doszkalające muszą być prowadzone w Ośrodkach Doskonalenia Techniki Jazdy (ODTJ). Odpowiednio wyposażonych rzecz jasna. Nie będę czepiał się, że takich ośrodków praktycznie w Polsce nie ma, bo z czasem się pojawią. Problem w największym stopniu dotyczy jednak szkolenia motocyklistów. Bo jak przeprowadzić doskonalenie jazdy enduro w ODTJ? Podjazdy, zjazdy, jazda po rumowisku, jazda w lesie i w strumieniach? Konia z rzędem temu, kto postawi ośrodek tak wyposażony. W świetle nowych przepisów, nie wolno będzie także prowadzić szkoleń np. na torze w Poznaniu. Przecież to nie jest ośrodek doskonalenia techniki jazdy. Szkolenia będą także bezprawne na torach motocrossowych. Jeśli pojawi się ktoś, kto będzie chciał prowadzić kursy np. jazdy po mieście, albo po górach… niestety będzie musiał zamienić taki Wrocław albo Przełęcz Salmopolską w ODTJ. Oczywiście będzie można urządzać na tych obiektach treningi, ale pojawienie się tam jakiegokolwiek instruktora może dla organizatora oznaczać zagrożenie interwencją odpowiednich czynników państwowych czuwających nad ładem i porządkiem Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.
Tak skonstruowane zapisy oznaczają także inne bzdurne sytuacje. Uniemożliwiają bowiem w praktyce szkolenie kierowców przez renomowane szkoły spoza Polski. Załóżmy, że np. importer motocykli w trosce o swoich klientów chciałby sprowadzić do Polski instruktorów z ADAC, instytucji o ugruntowanej renomie jeśli chodzi o szkolenie motocyklistów i szkolić ich np. na torze w Poznaniu… Nie mógłby zrobić tego w pełni legalnie w świetle nowych przepisów. Przede wszystkim nie wolno szkolić poza ośrodkami (którym przecież nie jest Tor Poznań), a po drugie… instruktorzy ADAC nie posiadają odpowiednich uprawnień wymaganych ustawą i nie są wpisani do rejestru instruktorów Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Choćby nawet przyjechał do Polski sam Rossi, to i tak nie ma prawa nikogo szkolić, tudzież uczyć. Bo nie ma do tego prawa bez papierów wydawanych przez naszych biurokratów i nie jest na liście wojewody wielkopolskiego...
Co tam zresztą zagranica? Shell Suzuki Moto Szkoła to też samowolka. Szkolenia na imprezach BMW GS Challenge także pachną sprawą dla organów ścigania. Na upartego chore zapisy ustawy dają smutnym urzędnikom kij, którym można skutecznie przyłożyć także Hondzie za Ghymkanę oraz Fun and Safety, a także importerowi Yamahy za Yamaha Offroad Experience oraz Yamaha Street Experience. Policjanci szkolący motocyklistów w Centrum Szkolenia Policji to także temat dla organów ścigania. Przecież jest tam mowa o technice jazdy, przecież ludzie podnoszą na tych imprezach swoje umiejętności jeździeckie.
Instruktorzy widmo
To kolejny problem. Przyjrzyjmy się najpierw zapisowi w rozporządzeniu Ministerstwa Infrastruktury regulującemu tą kwestię:
1. Ćwiczenia praktyczne w zakresie doskonalenia techniki jazdy są prowadzone przez instruktora techniki jazdy.
2. Instruktorem techniki jazdy może być osoba, która:
- ma co najmniej wykształcenie średnie;
- posiada uprawnienia instruktora, o których mowa w art. 106 ust. 1, w zakresie rodzaju pojazdu objętego szkoleniem;
- zdała egzamin z wiedzy teoretycznej i umiejętności praktycznych przed komisją egzaminacyjną powołaną przez wojewodę;
- została wpisana do ewidencji instruktorów techniki jazdy prowadzonej przez wojewodę.
(…)
Z pozoru wszystko wydaje się być logiczne. Punkt 2 oznacza, że aby uzyskać papiery instruktora doskonalenia techniki jazdy, należy wcześniej być instruktorem na kategorię prawa jazdy wymaganą dla danego pojazdu. Problem polega jednak na tym, że wielu instruktorów uczących techniki jazdy, szczególnie dotyczy to motocrossu, enduro i trialu, nigdy nie posiadało i nie będzie posiadało uprawnień instruktorskich wymaganych przez ustawę. Bo czy zdobycie tych uprawnień, przejechanie regulaminowej trasy bez przewrotki, uczyni z tych ludzi lepszych instruktorów?
Co więcej, i co zresztą jest absolutnie niewiarygodne, brak jest jakichkolwiek wytycznych i wymogów co do szkolenia samych instruktorów. Jedyne co zapisał ustawodawca w prawie, to wymagania stawiane na egzaminie. A te porażają. Przed przyszłym instruktorem stawia się zadania przejechania toru terenowego, który w opinii osób obeznanych z tematem – jest bardzo łatwy. Jedyne kryterium zaliczenia – to nie przewrócenie się. Kolejne zadanie – jazda między pachołkami. Jedyne kryterium to nie potrącenie żadnego z nich. Hamowanie na zakręcie – kryterium oceny to utrzymanie się na kołach. Kolejny punkt to nagłe hamowanie przy niebotycznej prędkości 50 km/h. Rozporządzenie określa wyraźnie w punkcie 8:
„Podczas wykonywania zadania motocykl powinien się zatrzymać, a osoba egzaminowana nie spowodować swoim zachowaniem.”
No właśnie. Czego nie spowodować? To jest kopia zapisu w rozporządzeniu. Wyobrażacie sobie, że prawo generowane w naszym kraju nawet nie wpisuje się w kanony poprawnej polszczyzny?
Jedziemy dalej. Kolejny punkt egzaminu, to sprawdzenie umiejętności jazdy szosowej i polega na przejechaniu toru szkolnego i zastosowaniu tak skomplikowanych elementów techniki jazdy jak przeciwskręt, użycie przynajmniej trzech biegów i nie zabicie się. Jest też rodzynek. Rozporządzenie wymaga od osoby egzaminowanej zaprezentowanie umiejętności, i tutaj cytat: „wymijania przeszkód na zakręcie”. Twórca tego zapisu zapewne nie wie, że prawo o ruchu drogowym wyraźnie określa czym jest wymijanie, a czym omijanie. Wymija się pojazdy lub osoby będące w ruchu, będące uczestnikami ruchu. Omija się przeszkody i pojazdy które się nie poruszają i takie właśnie sformułowanie powinno być użyte w rozporządzeniu. A zatem minister wymaga od egzaminowanych wykonywania na egzaminie fikcyjnych manewrów!
Właściwie, odpowiednio, bezpiecznie – czyli jak?
Jeśli jeszcze nie usnęliście od brnięcia przez te prawnicze meandry, tudzież jeśli jeszcze nie zaczęliście oglądania na innych stronach gołych bab, możecie sprawdzić to sami. W kryteriach oceny przyszłych instruktorów techniki jazdy nie ma żadnych, powtarzam – żadnych konkretów. Cały czas powtarzają się ogólniki typu „właściwie, należycie, odpowiednio, bezpiecznie”. Czyli jak? Wystarczy, że egzaminowany się nie przewróci? Z tych zapisów bije jedno – ich twórca nie ma bladego pojęcia ani o technice jazdy motocyklem, ani o szkoleniu, a tym bardziej egzaminowaniu przyszłych instruktorów techniki jazdy. Idę o zakład, że miażdżąca większość czynnych motocyklistów po krótkim przygotowaniu na placyku spokojnie by go zdała. Nawet moja matka za czasów swojej jazdy jednośladami dojeżdżała spokojnie do celu i się nie przewracała, czyli łapie się w kryteria instruktora doskonalenia techniki jazdy. Przecież o to chodzi, prawda?
Teraz mam pytanie. Czy to jest etyczne i moralne, a przede wszystkim zgodne z konstytucją aby siłą przymuszać motocyklistów, do rozwijania swoich umiejętności wyłącznie pod okiem specjalistów poddanych tak fachowemu procesowi tworzenia instruktorów? Ja rozumiem, że 5% ludzi kończących jakikolwiek kurs może wciąż nie nadawać się do pracy, do której ten kurs ich przygotowywał. Ale tutaj boję się, że tego typu kurs oraz „egzamin” może przygotować zaledwie 5% do pracy, a i to w przypadku gdy kandydat na instruktora przyniósł ze sobą wiedzę i doświadczenie wyniesione z dotychczasowej pracy i jazdy na motocyklu.
A gdyby tak to wszystko olać?
Kusząca myśl, prawda? Niestety nie jest to takie proste. Z trzech zasadniczych powodów. Przede wszystkim taki jest stan prawny na chwilę obecną i możemy jedynie podziękować naszym reprezentantom w parlamencie i MI, że go ustanowili w tak beznadziejnej formie. Kreatywnie tłumacząc pojęcie „Dura lex sed lex”, można by to skomentować – durne prawo, ale prawo.
Wynika z tego kolejna komplikacja, czyli drugi powód, dla którego omijanie tego durnego prawa nie jest proste. Teoretycznie można się wypiąć na ministerstwo i jego rozporządzenia. Prywatny teren, prywatna impreza, nikomu nic do tego. Ponadto można imprezę nazwać pojeżdżawką, treningiem, jazdą rekreacyjną itd, tak by nigdzie nie padło hasło „szkolenie”. Prawda jest jednak taka, że jeśli, odpukać w niemalowane, ktoś dozna poważnego uszczerbku na zdrowiu w trakcie takiej prywatnej imprezy lub co gorsza dojdzie do szkody całkowitej – pojawi się tam prokurator. A on nie będzie wnikał w nazewnictwo imprezy, tylko sprawdzi czy miejsce nadawało się do organizacji „pojeżdżawki” i czy ludzie ją organizujący mieli odpowiednie uprawnienia. Posiłkując się opiniami PZM i lokalnego automobilklubu, będzie musiał dojść do wniosku, że taka np. impreza na byłym lotnisku, gdzie prowadzone są treningi, gdzie mierzony jest czas i rozdawane są nagrody za „biegi” – jest w gruncie rzeczy imprezą o charakterze szkoleniowym. Zresztą każda impreza gdzie ludzie jeżdżą, a skutkiem tego jeżdżenia jest podnoszenie umiejętności - to imprezy które można zakwalifikować jako szkolenie. A na szkolenie monopol mają ośrodki doskonalenia techniki jazdy i doskonali instruktorzy doskonalenia techniki jazdy. To oznacza, że organizator takiej pojeżdżawki stanie przed sądem jako osoba odpowiedzialna za zorganizowanie imprezy niezgodnie z obowiązującymi wymaganiami. Co więcej rodzina osoby zabitej na takim szkoleniu będzie miała wtedy prawo ubiegać się od organizatora odszkodowania. I nie pomogą wtedy żadne oświadczenia o zrzeczeniu się roszczeń podpisane wcześniej przez nieboszczyka, bo skoro impreza odbywa się niezgodnie z prawem, to i oświadczenia z nią związane nie będą wiążące…
Trzeci problematyczny punkt już zaanonsowałem. Chodzi o lobby ODTJtów, które w tej chwili się tworzy. Jest ono silnie osadzone w naszych automobilklubowych realiach i będzie ono pilnowało tego, aby temat szkoleń „przechodził” przez certyfikowane ośrodki szkolenia kierowców. W grę wchodzą oczywiście pieniądze, które w przypadku motocyklistów są co prawda na razie symboliczne, ale z czasem będzie to coraz większy rynek.
Powiecie, że to fikcja literacka. Że kto to będzie sprawdzał? Niestety już teraz docierają do nas informacje o próbach straszenia przez ludzi związanych z ODTJotami małych szkół, prowadzących we własnym zakresie doskonalenie techniki jazdy. Straszenia rzecz jasna doniesieniem do władz o prowadzeniu działalności niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Gdzieś miedzy wierszami padają sugestie, że interes dałoby się dalej prowadzić, ale… przez właściwy ODTJ, który rzecz jasna rozliczałby kasę.
Dziki kraj
Tak jak wspomniałem na wstępie, naszym celem nie jest szukanie dziury w całym. Niemniej jednak z przytoczonych przepisów wnioskujemy iż:
- obecny system szkolenia zbyt nonszalancko rozdziela kwestię szkolenia kierowców i ich doszkalania,
- doszkalanie motocyklistów bezmyślnie upchnięto w ODTJotach, tworzonych głównie z myślą o samochodach osobowych i ciężarówkach, nie wnikając w specyfikę szkolenia jazdy na motocyklach,
- zupełnie zapomniano o szkoleniu sportowym, czyniąc je w gruncie rzeczy nielegalnym w tym kraju,
- system szkolenia i egzaminowania instruktorów doskonalenia techniki jazdy nie dają żadnej, powtarzam – żadnej gwarancji, że instruktorzy będący jego produktem potrafią cokolwiek więcej od osób szkolonych,
- stworzono warunki budowania monopolu, gdzie ODTJoty będą mogły gnębić osoby zajmujące się specjalistycznymi szkoleniami motocyklowymi (np. offroadowymi).
Skupiamy się tutaj na motocyklach, ale kwiatków w nowych przepisach o szkoleniu i doszkalaniu kierowców jest więcej. W prasie jeszcze nie tak dawno przetoczyła się głośna dyskusja, gdzie wielu ludzi z branży podważało sens i konstytucyjność licznych zapisów dotyczących OSK i ODTJ. Chodzi o wielkie pieniądze, a w takim przypadku sentymenty i górnolotne hasła odchodzą na bok. O jakości naszego prawa niech świadczy opinia konstytucjonalisty, profesora Andrzeja Bałabana, który wypunktował w jak wielu miejscach nowa ustawa o szkoleniu kierowców łamie konstytucję RP. Zainteresowanych odsyłamy do sieci.
Jest tylko jeden sposób aby naprawić tą porażkę. Konieczne jest dotarcie do odpowiednich parlamentarzystów i postawienie sprawy na forum publicznym, a potem mozolne przepychanie poprawek przez komisje, Sejm i Ministerstwo Infrastruktury. Jak sądzicie, jakie są szanse powodzenia?
Komentarze 29
Pokaż wszystkie komentarzeJa w Stanach zrobilem prawko na motor w jeden dzien i zaplacilem 10 dolcow.. Jak polece do Polski to je tylko pzetlumacze..
Odpowiedz10 zielonych to nawet w egipcie trzeba zapłacić więcej, poza tym prawo jazdy z USA to możesz sobie przetłumaczyć w google i tyle ;) więc nie opowiadaj bzdur. Niestety nie jest możliwa wymiana ani europejskiego na licencje USA ani odwrotnie, trzeba zdawać egzaminy jeszcze raz. Wymienić można jedynie w obrębie Uni Eu. Ja robiłem prawojazdy A w UK, kosztowało mnie ok 200 funtów bo nie chodziłem na żadne kursy tylko poszedłem na egzaminy i zdałem. Koszt kursu to od 500 do 800 funtów, zależy ile dni / godzin wykupisz sobie
Odpowiedzmój błąd, Oplata za egzamin wynosi kilka $. Za samochod osobowe $5 za teorie i $9 za jazde. Nalezy pamietac ze prawko moze zrobic tylko legalny rezydent lub US Citizen. Zreszta na stronie DMV sa wszystkie informacje. Ci bez legalnego pobytu maja jeszcze szanse bodaj w dwoch stanach: New Mexico i Washington. Co ciekawe, na motocykl nie ma opłat! Jest za free. A reszty jestem pewien. Prawo jazdy z USA jest nieważne w europie, owszem można na nim jeździć (potrzebna dodatkowa karta, wkładka) do puki nie zostaniesz mieszkańcem krajów europejskich. Nie da się go wymienić.
Odpowiedzopowiem wam dowcip...."polskie prawo" buehehehhahaha xDD
OdpowiedzSzanse powodzenia, zmian o których mowa, biorąc pod uwagę mozliwości intelektualne parlamentarzystów, są żadne.
OdpowiedzCzepiasz się prawa a tymczasem wszystkie(99,9%) ośrodków szkolenia zlewa kursantów i liczy tylko na ogromny zysk. Ja po 4 godz szkolenia usłyszałem że starczy, już wszysko umiem i nie ma sensu ...
OdpowiedzPrzeczytałem artykuł i widzę, że nasza sytuacja staje się coraz gorsza, jeśli chodzi o prawo. Ja akurat jestem w takiej sytuacji, że zrobiłem prawko jako nastolatek, dawno nie jeździłem i na pewno ...
Odpowiedzgłosujmy na kongres nowej prawicy w nadchodzących wyborach jesli nie chcemy miec takich absurdów prawnych, po co to jest tworzone kazy w temacie wie - dzięki temu male osrodki poupadają zostana ...
Odpowiedz