Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeSwego czasu (jakieś 20 lat temu) sporo czasu spędzałem na jednośladach rodem z rometu (kto z nas nie jeździł komarem, motorynką ogarem?) ćwicząc naprawdę głupie i zwariowane czasem ewolucje, ślizgi , jazdę po grząskim, sypkim, lodzie czy co tam było jeszcze na drodze, szybkie wolne slalomy etc. No sami znacie szczeniackie wariactwo przy szybkościach w okolicy 45km/h... Potem była dłuuuga przerwa -prawo jazdy kat B i 20 lat odstawki od jednośladów z silnikiem by wrócić w końcu do motocykli i zdobywając kat A. Już pierwszego dnia po nabyciu moto, kobieta w 4oo zajeżdza mi drogę skręcając w lewo. Szybki ruch balansowania ciałem, przeciwskręt i ominąłem ją na centymetry. Nawet nie myślałem, to siedziało we mnie, na kursie tego mnie nie uczyli, kręciłem te ósemki, szlifowałem trasy egzaminacyjne..... Po czasie doszedłem do wniosku że to ten trening za gówniarza uratował mnie wtedy od dzwona. Manewry ćwiczone po kilkaset razy na mniejszych prędkościach, od tak, wtedy dla popisu,zaowocowały tym że daję sobie radę. Ciało, umysł reaguje automatycznie (to się nazywa fachowo pamięcią ruchową) jeśli wcześniej się to przetrenuje, bez analizy bo ona już się odbyła gdzieś wcześniej a bazuje się na wynikach, szacunkach z szkolenia z przeszłości. Czyli wniosek jeden, trening czyni mistza.
Odpowiedztrue story, bro
Odpowiedz