Suzuki VL800K5
Upalne lato daje w kość wszystkim.
Siedzisz sobie w knajpie, wchłaniasz kolejną porcję lodów, przyglądasz się toczącym się samochodom. Na pierwszy rzut oka widać, który wyposażony jest w klimatyzację. Te bez klimy charakteryzują się specyficznym zapachem, gdy zatrzymują się na światłach.
Aż wreszcie zobaczysz faceta na motocyklu z bananem na twarzy. Braincup na głowie, skórzana kamizelka i lśniący motocykl. Długi, niski, miarowo mruczący na niskich obrotach. Motocykl, nawet stojąc wygląda jakby się powoli toczył słonecznymi ulicami.
Tak można sobie wyobrazić spotkanie z nowym wcieleniem znanego już długi czas na rynku Intrudera, zwanym przez Suzuki VL800K5. Mniejszy brat już prawie kultowego większego 1400 nabrał tłustszego wyglądu niż wersje poprzednie, bardziej podąża w kroki cruiserów, choć jego optycznie wąski tył (nie, nie, nikt nie mówi o wąskiej oponie, tego nikt 800K5 nie zarzuci) nadaje mu ładny, smukły wygląd.
Tylna opona opasująca 15’ koło należy do tych szerszego gatunku, w końcu musi przenosić dość spory jak na tą pojemność moment obrotowy 69 Nm, którym motocykl w całości dysponuje już przy 4 tysiącach obrotów. Seryjne 170/80-15 wygląda porządnie i pewnie trzyma się asfaltu.
Moc, choć w tym przypadku nie ma szczególnie wielkiego znaczenia, dzięki zamianie gaźników na wtrysk, jest łagodniej oddawana przy szerszym zakresie obrotów, a jednocześnie motocykl lepiej reaguje na dodanie gazu.
Choć pojemność 805 ccm w porównaniu do sportowych motocykli wydaje się spora, nie produkuje zbyt dużo koni, ale w tym motocyklu nie do końca o to chodzi przecież. Ten sprzęt ma budzić podziw dźwiękiem, lśniącymi powierzchniami oraz wielkością i to udaje mu się nadzwyczaj dobrze.
Chłodzony cieczą silnik przenosi energię wszystkich 53 koni mechanicznych na asfalt za pośrednictwem wału Kardana. To niezbyt znane w światku maszyn wyścigowych i pokrewnych rozwiązanie ma wielką zaletę. Jest niemal bezobsługowe. Wymaga tylko wymiany oleju co sezon – dwa.
Nie ma więc w tym motocyklu zębatek, łańcuchów, nie potrzeba wozić ze sobą smaru czy innych wynalazków do smarowania łańcucha, po prostu cruiserowa klasyka. Prosto, miło i przyjemnie, choć nie lekko. Ta maszyna waży na sucho 242 kg. To nie mało jak na tą pojemność, choć nie ma to takiego znaczenia jak w przypadku sportu.
Poza tym prędkość maksymalna ok. 160 kmph jest osiągana w niezbyt szybkim tempie. Niektórzy z Was mają ją już pewnie na dwójce. Ten ryczy już na 5. biegu.
Wśród nowinek tego modelu warto zauważyć zawieszenie upside down na widelcu pochylonym 33o. Skok zawieszenia 140 mm nie należy do największych, ale amortyzatory pracują dając nadzieję na komfortową jazdę po polskich asfaltach. Dodatkowo nad komfortem jazdy pracuje tylny amortyzator, seryjnie montowany z progresywną charakterystyką pracy. To mnie zaskoczyło! Plus dla Intruza. To jedyny model tego typu z takim zawieszeniem.
Światła LED na tyle, wieloogniskowy reflektor ciekawego kształtu zdecydowanie poprawiają widoczność w nocy jak i motocykla na drodze w dzień.
Charakterystycznego dla cruiserów wyglądu dodaje Intruzowi szeroki zbiornik, niestety z rodziny kroplowych. Pomimo szerokiego, pojemnego wyglądu ma tylko 15,5 litra pojemności. Akurat, żeby pojeździć od knajpy do knajpy i to niezbyt szybko.
Przednia tarcza radzi sobie z ciężkim motocyklem stosunkowo dobrze, a tył z hamulcem bębnowym (pamiętacie to? zdarza się jeszcze w samochodach, w motocyklach – przeżytek) niewiele może mu pomóc. Lepiej w podróż nie brać pasażerki, droga hamowania zdecydowanie się wydłuży, a i ona nie będzie zachwycona komfortem jazdy. Wąziutka kanapa pasażera zdecydowanie pomaga wywołać domowe kłótnie i awantury.
Na użytek tego artykułu stworzyłem pojęcie Single Person Motocycle, bo średniego wzrostu kierowca nie narzeka na niewygody. Wygodna kanapa, wygodna pozycja rąk sprawdzają się w mieście czy na krótkich trasach, przy niewielkich prędkościach. Niestety przy większych – oczywiście cruiserowych większych – 120-140 km/h – wiatr stale próbuje zdmuchną kierowcę z fotela, powodując wyciągnięcie rąk. Pomaga akcesoryjna szyba, ale burzy ona linię tego ładnego w końcu motocykla. Kwestia gustu oczywiście.
Podsumowując motocykl prezentuje się okazale, brzmi basowo. Jak na swoją pojemność dysponuje wystarczającą mocą i całkiem sporym momentem obrotowym. Hamuje jak każdy cruiser. Ozdoba miasta i okolic.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze