Nowy tor, szybka i widowiskowa jazda. Licznie zgromadzona publiczność miała na co popatrzeć na Supermoto w Radomiu Zmagania tym razem zabrały nas do Radomia, gdzie na tamtejszym kartodromie rozegrana została siódma runda Pucharu PZM oraz szósta runda Mistrzostw Polski Supermoto. Połowę sezonu wyścigowego mamy już za sobą. Zawodnicy oprócz szybkiej jazdy muszą wykazywać się także zmysłem taktycznym jako, że każdy wyścig prowadzi do zmian w tabelach klasyfikacji ogólnej.
Tor w Radomiu doczekał się w końcu generalnego remontu. Dziury, „tarki" oraz inne nierówności zostały zamienione na świeżutki i bardzo przyczepny asfalt. Dowodem jakości nowej nawierzchni są dużo lepsze czasy uzyskiwane przez zawodników. Jedynym, aczkolwiek dosyć poważnym, felerem nowej konfiguracji toru okazały się być grube, białe pasy wymalowane na całej długości prostej startowej. Podczas zawodów stały się one przyczyną kilku dosyć groźnie wyglądających upadków. Jako, że niedziela była jedynym dniem walki o punkty, zawodników czekał bardzo napięty harmonogram rozgrywek. Kwalifikacji nie przewidziano w ogóle. Kolejność startowa była ustalana na podstawie średnich czasów przejazdów w treningach. Sprawiedliwość oraz poziom profesjonalizmu tego rozwiązania pozostawiamy do oceny czytelników. Kolejną niedogodnością był fakt, iż organizatorzy, którzy widać za nic mają sobie popularność tego sportu, odmówili wstępu na tor prasie, fotografom oraz operatorom kamer. Wszyscy musieli się zadowolić zdjęciami z trybun oraz okolic paddocku. Były to na szczęście jedne z nielicznych punktów zawodów gdzie organizacja była tak mało dopracowana. Same wyścigi jak zwykle zostały podzielone na 2 biegi w każdej z 4 klas. Klasy to jak zwykle Puchar PZM 250 i Open oraz dwie klasy mistrzowskie S2 i S1 (do 450ccm w konfiguracji 4T oraz powyżej). Frekwencja, aczkolwiek nie tak wysoka jak w Gostyniu, była całkiem przyzwoita. Cieszy natomiast liczba widzów, która pojawiła się tego ładnego niedzielnego popołudnia. W S2 tempo narzucali Karol Mochocki oraz Grzegorz Chochół. Ich tempo był w stanie utrzymać jedynie Kamil Osóbka. Niedziela była natomiast niewątpliwie pechowym dniem dla Jarka Majchrzaka. Upadek w pierwszym wyścigu klasy S2 oraz dziurawa opona w drugim wyścigu nie pozwoliły Jarkowi na równorzędna walkę w stawce. Na koniec dnia najszybszym zawodnikiem klasy S2 okazał się Grzegorz Chochół, drugim był Karol Mochocki z Kamilem Osóbką na pozycji trzeciej. Klasa S1 (czyli motocykle bez limitu pojemności skokowej) także obfitowała w emocje. Pierwszy wyścig to dominacja Karola Mochockiego, który nie oddał objętego tuż po starcie prowadzenia aż do samego końca. Za nim w bezpiecznej odległości dojechał Kamil Osóbka. Walczący o trzecią pozycję Jarosław Majchrzak oraz Grzegorz Chochół kilkukrotnie zamieniali się miejscami. Bezpośrednia walka pomiędzy tymi zawodnikami zakończyła się dla Jarka upadkiem. Pomimo szybkiego włączenia się do wyścigu Jarek stracił sporo czasu do czołówki i dojechał do mety na 5 pozycji. Drugi wyścig okazał się ponownym triumfem Karola na dobrze sobie znanym torze. Grzegorz Chochół pewnie dojeżdża na drugim miejscu. Kilkanaście sekund za nimi dojeżdżają Jarek Majchrzak oraz Kamil Osóbka (obaj należący do BDSM). Wspomniane wcześniej białe pasy okazują się być przyczyną upadku Tomka Serafina, który po wyjściu na prostą i trafieniu tylnym kołem na farbę opuszcza swój motocykl przy dużej prędkości. Jednakże jak już kilkukrotnie udowodniono zawodnicy Supermoto nie poddają się tak łatwo, Tomaszowi udaje się ukończyć wyścig pomimo bliskiego spotkania z nową nawierzchnią toru. W rozgrywkach o Puchar PZM uczestniczyło jeszcze więcej zawodników, niż w klasie mistrzowskiej, co naturalnie powodowało więcej niebezpiecznych, lecz także bardzo ekscytujących sytuacji na torze. W klasie 250 triumfował Jakub Wróblewski, broniąc pierwszą pozycję zarówno w pierwszym jak i drugim wyścigu. Tuż za nim uplasował się Darek Rosik, konsekwentnie wykorzystując umiejętności zdobyte na treningu odbytym na radomskim obiekcie kilka dni wcześniej. Walka o dalsze miejsca rozgrywała się pomiędzy Michałem Krasińskim, Dominikiem Tatarczuchem oraz Bartkiem Cemplem. Ostatecznie trzecie miejsce w klasie 250 przypadło Michałowi Krasińskiemu. Warto wspomnieć o dużej ilości roszad i zderzeń pomiędzy zawodnikami, świadczącej o ogromnym zaangażowaniu i pasji wkładanej w ten sport. Mimo tego, jak na prawdziwych sportowców przystało, wszelka rywalizacja i agresywne nastawienie istniało tylko i wyłącznie na torze. Po wyjeździe na paddock konkurenci wspólnie i bez jakichkolwiek animozji referowali subiektywny przebieg wyścigu sobie nawzajem. Filmy |
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze