Supermoto umiera
Niniejszy tekst dedykuję wszyskim, którzy w ciągu ostatnich trzech lat rozstali się z różnych powodów z tą jedną z ciekawszych i tańszych dyscyplin sportów motocyklowych.
Śmierć dyscypliny
To już nie jest pusty slogan rodem z reklamy. Polskie supermoto umiera. Dzieje się to w coraz szybszym, obecnie już zastraszająco szybkim, tempie. Jeszcze 2 lata temu, dzięki dobremu doborowi torów: Lublin, Radom, Suwałki, Warszawa, zawody ściągały grono kibiców i zawodników. W sezonie 2005 w klasyfikacji generalnej ujętych zostało po 40 zawodników w każdej z klas i łącznie ponad 20 startujących na quadach. Trzeba pamiętać też, że w 2005 roku wyścigi supermoto nie miały jeszcze statusu Mistrzostw Polski, a jedynie odbywały sie o Puchar PZM. W 2006 roku mieliśmy już Mistrzostwa Polski, do których przeszli najmocniejsi zawodnicy z klas pucharowych i łącznie podobną liczbę zawodników, jednak zmiejszającą się wraz z upływem czasu.
Zerowe zainteresowanie
Obecnie w supermoto ściga się z wyścigu na wyścig coraz mniejsza ilość zawodników. O ile jeszcze na pierwszej rundzie, w najliczniejszej klasie S2, zawodników było dziecięciu, tak już na trzeciej, która odbyła się w Radomiu, było ich tylko siedmiu. Biorąc pod uwagę tak drastyczny spadek liczebności zawodników, nie wiadomo czy do końca rozgrywek przetrwa chociaż jeden. Jeszcze gorsza sprawa ma się w klasie Quad Open, gdzie jeszcze 4 tygodnie temu w Poznaniu mogliśmy oglądać dziesięciu zawodników, w tym także gości zza południowej granicy, teraz w całej klasie było jedynie czterech!!
Zalety
Widząc takie statystyki nie da się wyciągnąć innych wniosków, jak ten, że wkrótce możemy pożegnać się z tą dyscypliną. Co ciekawe, nie ma ku temu żadnych logicznych przesłanek, bowiem jest to niewątpliwie jeden z najtańszych sportów motocyklowych, jakie istnieją. Co więcej, jest także jednym z najbardziej widowiskowych, bowiem rozgrywa się na stosunkowo niewielkim terenie i każdy widz ma możliwość zobaczenia całego toru z jednego wybranego miejsca. A przecież szykowane są nam coraz ciekawsze niespodzianki. Już w trzecim roku uprawiania tej dyscypliny, Polska uzyskała zgodę na organizację jednej z rund Mistrzostw Europy Supermoto motocykli oraz Quadów, zatem zjadą do nas zawodnicy startujący z całej Europy.
Jak ratować?
Czy są jakiekolwiek kroki, które można podjąć celem popularyzacji tej dyscypliny? Przede wszystkim trzeba pamiętać, że atrakcyjność jej podnoszą między innymi widzowie, dlatego kluby, które zawody organizują, powinny zadbać przede wszystkim o ich nagłośnienie. Drugą, ważniejszą rzeczą jest organizacja imprez w miejscach, w których będzie obecna jak największa liczba publiczności. Utarło się, że u nas muszą być to wyznaczone tory kartingowe, bo tylko one zapewniają zawodnikom bezpieczeństwo. Niemniej supermoto jest dyscypliną, w której prędkości rozwijane są tak nieduże, że niebezpieczeństwa nie ma, niezależnie od miejsca. A może warto rozważyć organizację takich zawodów na przyległych do supermarketów parkingach? Przecież posiadają one niezbędną nawierzchnię dla takiej imprezy, a co więcej, będą idealną reklamą dla rozgrywanego miejsca, zatem nie powinno być problemu z jego pozyskaniem na kilka godzin. Taki pomysł, od wielu lat, jest z powodzeniem wykorzystywany u naszych południowych sąsiadów.
- Kiedy po raz pierwszy byłem na supermoto w Czechach - mówi Paweł Sobczyk, Mistrz Europy z 2005 oraz 2006 roku w supermoto quadów - byłem w szoku. Zawody zostały zorganizowane wokół centrum handlowego. Wszystko zostało gruntownie przygotowane, zabezpieczone snopami siana tak, że nie było możliwości, aby cokolwiek stało się przy takich prędkościach, z jakimi jeździliśmy. Dzięki wyborowi takiego miejsca, zawody oglądało kilka tysięcy osób, a nie, jak choćby w Radomiu, maksymalnie kilkadziesiąt.
Jak wiadomo, nic tak nie przyciąga zawodników i sponsorów, jak rozegranie zawodów w środku miasta. Takie umiejscowienie ma także jeszcze jedną zaletę, bowiem nagłośnienie medialne imprezy rozgrywanej w takich warunkach jest znacznie łatwiejsze, a co za tym idzie, generuje to udział potencjalnych sponsorów.
Ratowanie dyscypliny sportowej to ciężki kawałek chleba, ale wystarczy świeże spojrzenie na całość, trochę dobrych chęci władz sportów motocyklowych i z czegoś, co w obecnej chwili wygląda tragicznie, można w przeciągu jednego sezonu sportowego zrobić sprawnie działającą maszynę.
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeMysle że jednym z pierwszych sposobów na ratowanie dyscypliny powinno by utworzenie nowej klasy 125cc i danie szansy młodym zawodnikom od których bedzie zależała przyszłosć Supermoto w Polsce !!!...
OdpowiedzAż mi się łezka zakręciła.... ;( niestety to zauważalna prawda... SM zainteresowałem się w 2001, nawet jeszcze nie miałem pojęcia że coś takiego istniej... zastanawiałem się nad wpakowaniem ...
OdpowiedzDlaczego Super-Moto umiera? Jasne powiem wam mieszkam od kilkunastu lat w Niemczech ta dyscyplina zainteresowala mnie bardzo jak tylko sie o niej dowiedzialem, sam jezdze w SM ale niestety tu ...
OdpowiedzBylem w radomiu na 5 edycji Mistrzostw i pucharu supermoto. Zgadzam sie w 100% z tym Co BadYunior napisal. Widowiskowosc zawodow jest ogromna. Sam mam zamiar sprobowac swoich sil w przyszlym ...
OdpowiedzProponuje zatrudnic kolejnych nowych działaczy w PZM, jeszcze wiecej stołków i jeszcze wiecej kolesi. Wyżesz wpisowe na zawody, wieksza biurokracja i bardziej upierdliwi, bardziej bezmyslni i ...
Odpowiedz