Superbike Two-seater po polsku
Superbike z piskiem poszedł slajdem na mecie. Zero strachu, czysty niesamowity fun!
Na ostatniej tegorocznej rundzie WMMP w Poznaniu pojawił się wreszcie, po raz pierwszy w Polsce, długo oczekiwany Two-seater Suzuki GRANDys Duo.
Pomysł, który ma przybliżyć kibicom jak wygląda tor z pozycji zawodnika od lat doskonale się sprawdza na Grand Prix. Tam Randy Mamola, co prawda jeździ motocyklem klasy MotoGP, ale w Polsce najsilniejszą klasą jest Superbike i dlatego na bazie takiej maszyny powstał pojazd Suzuki GRANDys Duo. Wśród szczęśliwców, którzy zasiedli na tylnym siedzeniu tego dwustukonnego potwora byli szczęśliwcy, którzy wygrali konkurs organizowany przez Ścigacz.pl: Ania Godlewska i Bartek Sienkiewicz. Jako redakcja chcieliśmy pozbyć się też Żmiji, ale niestety wyszła z tego eksperymentu bez szwanku.
Co to jest Two-seater? Opisując w skrócie, jest to motocykl wyścigowy z siodełkiem dla pasażera. Wynalazek, który był prowadzony przez nowego Mistrza Polski Superstock 1000 i Mistrza Świata Endurance, Gwena Giabbaniego to Suzuki GSX-R 1000 K7. Motocykl, który jeszcze rok temu regularnie startował w WMMP w klasie Superbike. Żeby przejażdżka była bezpieczna zamontowano do niego specjalny zbiornik paliwa z uchwytami na ręce dla pasażera, który zmuszał „ofiarę" do przyjęcia takiej samej pozycji jak kierowca. Oczywiście zamontowano też podnóżki pod nogi pasażera, które w normalnym motocyklu wyścigowym nie występują. Utwardzone zostało też zawieszanie, ponieważ w odróżnieniu do normalnego wyścigu musiało ono wytrzymać podwójne obciążenie. Reszta była już „standardowa" jak na motocykl Superbike. Jakieś dwieście koni mechanicznych, opony typu slick i wszystko to, czego można użyć w tej klasie.
Ze względów czasowych i bezpieczeństwa Gwen i jego pasażerowi pokonywali tylko jedno okrążenie toru Poznań. Dzień wcześniej podczas testów „mięso armatnie", Michał, który jako pierwszy w Polsce wraz z Gwenem testował możliwości motocykla po dwóch okrążeniach miał, delikatnie mówiąc, dość. W dodatku czas uzyskany na pełnym okrążeniu był na tyle szybki, że nie chcemy go podawać publicznie, ponieważ mogłoby to wpędzić w kompleksy niejednego zawodnika jeżdżącego solo, a przecież tu chodzi o dobrą zabawę.
Tuż po rozgrzewkach do niedzielnych wyścigów Two-seater Suzuki GRANDys Duo wyjechał na tor. Gwen pokonał osiem okrążeń toru i najbardziej narzekał na tych, którzy z niezrozumiałych mu powodów jakoś nie potrafili utrzymać się na własnych rękach podczas wchodzenia bokiem w Małą Patelnię. My też nie rozumiemy, ale pewnie dlatego, że nie siedzieliśmy z tyłu. Problemem Gwena w jednym przypadku była też próba „prostowania" się „pacjenta" w zakręcie, ale miało to miejsce tylko raz. Zawodnicy ubrani zostali przez zespół w kombinezony PSI oraz buty Daytona, a na głowach mieli kaski Shoei, dlatego nawet w razie upadku byli zabezpieczeni równie dobrze, jak profesjonalni zawodnicy.
Jest nadzieja, że w przyszłym roku takie przejażdżki zagoszczą już na stałe w program każdej rundy WMMP i więcej osób poczuje smak tych emocji. Trójka z tych, którzy mieli tą przyjemność jako pierwsza podzieliła się z nami swoimi wrażeniami.
Ania Godlewska:
W momencie, kiedy otworzyłam maila i dowiedziałam się o wygranej mój wrzask w środku nocy usłyszała cała miejscowość! Takiej radochy dawno nie miałam! Nie sądziłam, że na ostatni w tym roku wyjazd na rundę WMMP dostanę taką niespodziankę! Na pewno osłodzi mi czas zimowej moto posuchy odpowiednim strzałem adrenaliny. W sobotę na paddocku nasłuchałam się, że nikt by się nie odważył wsiąść, że strach, że panika, że chyba jestem nienormalna, że Gwen będzie zapieprzał na maxa. Hmmm, najpierw trochę spanikowałam od tego durnego gadania, ale w niedzielę rano żyłam już tylko przejażdżką! Zero strachu, samo podekscytowanie. Najpierw zbiórka w boksie Suzuki GRANDys Duo i strojenie się w cichy motocyklowe, a potem już tylko zniecierpliwienie w oczekiwaniu na moja kolejność na Two-seater. Ehhhh, miny ludzi zsiadających z Superbike Gwena były bardzo różne, ale żadna z nich nie zmniejszyła mojego podniecenia w oczekiwaniu na ten dziki pęd. Jest! Wreszcie! Usadowiłam się z tylu i zaczął się hardcore! Boski hardcore!!! Motocykl i Gwen zaraz na prostej startowej pokazali, na co ich stać: Gaz, guma, gaz, guma i jest! Prawy zakręt! Jak ja to kocham! Szybko i nisko i z niesamowita prędkością! Yes! Dwustukonny Superbike napędza się niesamowicie zaraz za zakrętem i znowu gaz, guma, gaz. Jest bosko! Tylko te dohamowania mnie drażnią (nie byłam w stanie utrzymać tyłka na swoim miejscu). Ale co tam. Nie to było ważne. Ważne, że dokładnie czułam każdy ruch Gwena i wiedziałam, że zaraz będziemy schodzili nisko w prawy i lewy i w prawy zakręt. Jest bosko, bosko, bosko! Oooo nie... prosta pod mostkiem, za chwilę koniec. Ale został jeszcze ten ostatni prawy zakręt! Żeby zapamiętać te uczucie jak najdłużej starałam się zejść w tym zakręcie jak najniżej to możliwe, naśladować dokładnie pochył Gwena. Ten za to nie odpuszczał gazu, jechał tak, że mogło mi się wydawać, że zapomniał o mojej obecności z tylu i napierdzielał ten gaz jak głupi. Na finisz ostateczne dohamowanie. Superbike z piskiem poszedł slajdem na mecie. Zero strachu, czysty niesamowity fun! Pęd wiatru przez otwarte wloty w kasku zalał mi oczy łzami, hehe. Zsiadłam rozemocjonowana i tak roześmiana i szczęśliwa, jak dawno siebie samej takiej nie pamiętam! I w szoku, że tak strasznie krótko to trwało. Szkoda, że nie dało rady zrobić dwóch, trzech, czterech, siedmiu okrążeń! Ale i tak wielkie dzięki za wymyślenie takiego konkursu!
Bartek Sienkiewicz:
Wrażenia? Niezapomniane! Warto było przejechać pięćset kilometrów dla tych kilku chwil. Gwen nie pieścił się z maszyną, a największe wrażenie na mnie osobiście zrobiła jazda po zakrętach i dohamowania do nich. Po przejażdżce "czułem" ręce jakbym przerzucił nimi parę ładnych kilogramów, a serce waliło jakbym miał stan przed zawałowy. Generalnie były to moje dwie najwspanialsze motoryzacyjne minuty życia i oddałbym nerkę i pół wątroby (w dobrym stanie), aby móc przeżyć to jeszcze raz. Dzięki wielkie dla Waszej ekipy za ogromną ilość frajdy, jaką dała mi ta jazda.
Żmija:
Kiedy dowiedziałam się, że istnieje możliwość przejażdżki na motocyklu przerobionym na Two-seater nie wahałam się ani chwili. Zawsze zastanawiałam się nad tym, jak wygląda tor oczami zawodnika, a takie doświadczenie dawało ku temu okazję. Największe wrażenie zrobiły na mnie przyspieszenia na krótkich odcinkach prostych oraz dohamowania przed wejściem w zakręt. Momentami miałam wrażenie, że niewiele brakuje abym zaliczyła wysiadkę na hamowaniu. Chciałabym przy okazji podziękować Gwenowi, który dzielnie znosił nas wszystkich i dzięki któremu między innymi ta przejażdżka była możliwa. Ze swojej strony nie miałabym nic przeciwko temu, aby zamiast jednego okrążenia toru wyruszyć na kolejne, bowiem wciąż pozostał pewien niedosyt.
|
Komentarze 7
Poka¿ wszystkie komentarze1:48 xD Kto robi tyle samemu to jest juz kozak a co dopiero w 2 osoby :P
Odpowiedzale ogien.. super sprawa.. chcialbym zostac tak przewieziony.. hehe.. jednak wolalbym samemu tak takie okrazonka walic..
OdpowiedzZawsze chcia³em byæ wy¿szy ni¿ jestem, a mam 190 cm. Jak przeczyta³em warunki udzia³u w konkursie, zapragn±³em byæ 5 cm ni¿szy :)
OdpowiedzNie musicie podawaæ czasu :P jednego okr±¿enia Wystarczy obejzeæ filmiki :D . Kurcze ,¿e przeoczy³em ten konkurs :(:( a tak bardzo chcia³bym siê przejechaæ:(
OdpowiedzA inni pasa¿erowie p³acili za 'przeja¿dzkê'? Ile to kosztuje? Za jedno okr±¿enie?
OdpowiedzWiêcej takich konkursów!
Odpowiedz