tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 Stunter13 - kto to jest? Początki, kariera, największe sukcesy
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG

Stunter13 - kto to jest? Początki, kariera, największe sukcesy

Autor: Marlena Dudek 2021.04.20, 15:47 Drukuj

Marlena: Jak to się stało, że od latania na gumie WSKą od dziadka, odkryłeś stunt, teraz wszyscy wiemy co to jest, ale jak zaczynałeś, niewiele osób znało to określenie?

Stunter13: Gdy zacząłem swoją przygodę ze stuntem było to całkowite dziwactwo i nikt w mojej okolicy tego nie rozumiał, mieszkam od zawsze w małej miejscowości Niemodlin. Pasję do motocykli zaszczepił we mnie dziadek, który kolekcjonował różne motocykle i umożliwił mi jazdę moim pierwszym jednośladem, czyli WSK 125. Miałem 6-7 lat i śmigałem nią po ściernisku za domem, próbując nieświadomie pierwszych tricków kaskaderskich. Nie sięgałem stopami do ziemi i nie chcąc przewrócić motocykla szukałem jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym go oprzeć, najczęściej było to drzewo.

NAS Analytics TAG

Marlena: Wiem z wielu udzielonych przez Ciebie wywiadów, że Twoja mama jest dla Ciebie inspiracją i pomagała Ci w początkach kariery. Czy zawsze tak było? Często rodzice boją się o swoje dzieci i uważają, że jazda na motocyklu nie jest dobrym pomysłem, a co dopiero akrobacje na motocyklu.

Stunter13: W moim przypadku było trochę prościej, bo praktycznie każdy z członków mojej rodziny jest pasjonatem motocykli i było im to łatwiej zrozumieć. Chociaż moja mama do dnia dzisiejszego się o mnie martwi i podczas każdego wyjazdu muszę zdawać "raport", że wszystko jest w porządku. Moi wujkowie są mechanikami motocyklowymi, a jeden z nich Janek Extreme zaczynał przygodę stunterską razem ze mną. Po WSK miałem jeszcze wiele innych sprzętów na których eksperymentowałem - motorynek, ogarów. Później jeździłem również na rowerze. Był rok 2000, wujek miał wtedy Hondę CBR 900RR, a mama pomogła mi kupić pierwszego japończyka - Suzuki RG 80. Obiecałem jej, chociaż tego nie wymagała, że będę go szanować, bo od dziecka byłem "niszczycielem" sprzętów przez ciągłe próby wykonywania różnych akrobacji. Trwało to tylko miesiąc, później zacząłem trenować na jednym kole, poobrywałem trochę owiewki. Wszyscy mi mówili, że Suzuki RG 80 nie nadaje się do takich treningów, ponieważ nikt nie próbował na tym motocyklu żadnych tricków. Gdy miałem około 15-16 lat zobaczyłem pierwsze filmiki stunterskie, były zza oceanu, czyli Stanów Zjednoczonych, gdzie stunt w dużym stopniu się rozwijał. Stunt riding uderzył we mnie dlatego, bo jest to połączenie pasji do motocykli i zajawek freestylowych, które również od lat uwielbiałem (skateboard, bmx flatland). Nic innego nie robiłem poza oglądaniem filmików i próbami odtworzenia ich na rowerze, marzyłem, żeby kiedykolwiek spróbować tego na większej maszynie. Nie mogłem wyjść z podziwu jak oni to robią! Co prawda wtedy tricki nie były na takim poziomie jaki reprezentują dzisiaj zawodnicy, ale i tak byłem pod ogromnym wrażeniem ich umiejętności. Wtedy internet stawiał pierwsze kroki i nie było forum, jak StuntLife skąd można by było czerpać wiedzę jak wykonywać tricki. Do wszystkiego dochodziłem metodą prób i błędów. Na przykład, nie mogłem tego pojąć jak oni zwalniają na tylnym kole! Próbowałem przez miesiąc, obdzierając codziennie kolana, do momentu, kiedy niechcący nacisnąłem tylny hamulec i zapaliła się lampka "Aha to w ten sposób!". To był mozolny progres, ale jednocześnie dający wiele satysfakcji. Byłem w swojej gminie przeganiany z parkingów, raz nawet policja goniła mnie żukiem, myślała, że przed nimi uciekam, a ja po prostu pojechałem do domu się czegoś napić. Wtedy panowie policjanci powiedzieli mi (to zapamiętam do końca życia), że jak chcę wykonywać takie rzeczy to mam jechać na tor, do Włoch, nikt nie rozumiał co ja robię, bardziej traktowali to jak racing albo wygłupy. Nie miałem w planach uprawiania stuntu profesjonalnie, po prostu fascynowałem się tym.

Marlena: Zacząłeś trenować bardzo wcześnie, jak łączyłeś obowiązki szkolne z pasją?

Stunter13: Bardzo chcę podziękować nauczycielom za wyrozumiałość (nie wszystkim, śmiech), na szczęście najwięcej mieli do powiedzenia ci, którzy byli w stanie przymknąć oko na niektóre rzeczy. Na początku spotkałem się z dużym niezrozumieniem, mam charakter obsesyjny i jak sobie coś upatrzę to jestem skoncentrowany tylko na jednym. Jak zacząłem chodzić do technikum gospodarstwa i żywienia to w pierwszym roku nie opuściłem ani jednej godziny, ani się nie spóźniłem. Potem stunt riding uderzył we mnie dużo mocniej i wygrałem

swoje pierwsze nieoficjalne Mistrzostwa Polski na Suzuki RG 80 w 2005 roku, gdzie pojechałem całkowicie spontanicznie. Usłyszałem o tej imprezie i zachęciła mnie informacja, że mają tam być stunterzy zza wielkiej wody - Chris "Teach" McNeil i Tony D Freestyle, którzy mieli być sędziami oraz wykonywać pokaz. Miał tam być również Drew Stone, amerykański reżyser, który robił filmy dokumentalne o stunt riderach w Stanach Zjednoczonych i później chciał stworzyć kolejną część "World Wide" - o tym jak wygląda stunt riding w różnych zakątkach świata. To wszystko mnie zmotywowało, żeby wystartować, ale nie myślałem nawet, żeby jakkolwiek konkurować z innymi zawodnikami. Jedynie pomyślałem, że zapiszę się jako zawodnik to może uda mi się z nimi porozmawiać, albo chociaż będę miał lepsze miejsce do oglądania pokazu. Okazało się, że wygrałem te zawody, dalszej części tego wydarzenia nie pamiętam, bo to był dla mnie ogromny szok.

Marlena: Skąd pomysł na nazwę Stunter13?

Stunter13: Podobnie jak rozpoczęcie mojej kariery zawodowej, jeśli mogę to tak określić, wzięcie udziału w zawodach, tak i nazwa była całkowicie przypadkowa. Zakładałem pierwszą skrzynkę mailową i skoro uwielbiałem stunt to stunter, a trzynastka zawsze była moją ulubioną liczbą i tak już zostało.

Marlena: Ile czasu musiałeś poświęcić od odkrycia, że stunt to jest twoja pasja do wygrania pierwszych zawodów? Jak wygląda Twój trening teraz?

Stunter13: Myślę, że trwało to około 2 lat, to nie były codziennie treningi, bo trzeba było uzbierać na paliwo, łapać każdą pracę dorywczą. Jeździłem Suzuki RG 80 z czystego funu oraz rowerem i to nawet częściej niż motocyklem. Nawet nazywali mnie "rowerek", bo każdy zazwyczaj w inny sposób spędzał swój wolny czas. Teraz moje treningi wyglądają trochę inaczej. Grudzień mam zarezerwowany na odpoczynek, regenerację dla mojego ciała, jednak od kilku lat trenuję jogę, żeby podnieść sprawność fizyczną i jak w styczniu wracam do treningów to nie odczuwam tego miesiąca przerwy. Sprawność mentalna jest również istotna, praktykuję medytację oraz świadome sny, jest to bardzo efektywne i dla ciała i dla umysłu. Nie mam do dyspozycji żadnej hali, dlatego w okresie zimowym staram się raz w tygodniu pojeździć na dużym motocyklu. Mieszkam na wsi, w Lipnie, wybudowałem się koło domu moich dziadków i mam mały motorek - Yamahę TTR 50 na którym mogę nawet po podwórku pośmigać, żeby poczuć silnik, poczuć wibracje i nie wypaść z obiegu. W sezonie staram się trenować już trzy razy w tygodniu, jeden dzień treningu, potem regeneracja ciała.

Jogę ćwiczę praktycznie codziennie, poświęcam na to około dwóch godzin, jeżdżę na rowerze stacjonarnym, wykonuję różne ćwiczenia z własnym ciałem, czyli przysiady crossfitowe dla wzmacniania mięśni, pompki, podnoszenie się na drążku. Lepiej małymi kroczkami budować i regenerować swoje ciało, niż większymi ćwiczeniami siłowymi narobić sobie większych kontuzji.

Marlena: Po pierwszym sukcesie w 2005 roku w Bielawie przesiadłeś się z Suzuki RG 80 na CBR 600 F3. Dość spory przeskok pojemności, jak sobie z poradziłeś z nowym motocyklem?

Stunter13: Wygrałem w Bielawie nagrody rzeczowe o dosyć dużej wartości jak na tamte czasy, sprzedałem je i kupiłem właśnie CBR 600 F3. Zawodnicy dobrze odebrali moją wygraną, to była śmieszna sytuacja, bo konkurowałem Suzuki RG 80 z dużymi litrami przez brak podziału na klasy. Amerykanie ocenili mnie najwyżej, bo nigdy nie widzieli tricków akrobatycznych, np. stawania na rękach tyłem do kierunku jazdy. Na małym motorku takie akrobacje są trudniejsze ze względu na jego stabilność, która jest mniejsza. Czytałem opinie na forach, że będzie mi dość trudno przesiąść się z takiego Suzuki RG 80 na dużą 600.

Przyjmowałem to z pokorą, nie miałem nigdy doświadczenia z dużym motocyklem, ale dosyć łatwo przeszła mi ta "transformacja". Kupiłem CBR 600 F3 tydzień przed zawodami, nawet nie miałem klatki ochraniającej silnik. Potem postanowiłem użyć dwóch motocykli, wtedy nie było rygorystycznych zasad, pełen freestyle. Zrobiłem show na Suzuki RG80 i CBR 600 F3, zająłem wtedy 4 czy 5 miejsce i już jakieś tricki kleiłem na większym motocyklu. Byłem zafascynowany stunterami ze Stanów Zjednoczonych, którzy robili wszystkie akrobacje na dużych motocyklach. Przy trickach akrobatycznych to było przyjemne przejście, bo CBR 600 F3 była stabilniejsza, chociaż musiałem więcej popracować na przykład z driftem, czy jazdą na kole. W 2008 przesiadłem się na wtryskową CBR 600F4i, dzięki niej zacząłem się dobrze czuć w każdej kategorii tricków, czyli drift, burnout, akrobacje, combos, jazda na przednim kole. Zawsze fascynowało mnie ich łączenie, lubiłem oglądać przejazdy takie od A do Z, nie tylko same tricki, ale też te przejścia pomiędzy nimi, aby to połączyć w jedną całość.

Marlena: Czym są dla Ciebie motocykle?

Stunter13: Jeśli mam być szczery, to są bardziej narzędziem do wykonywania freestyle’u. Mam teraz około 15 motocykli, żaden z nich nie ma homologacji i nie jeżdżę nimi po ulicach. Może jestem troszkę dziwny z perspektywy innych motocyklistów, ale takie mam podejście i traktuję to jako narzędzie artystyczne, jeśli mogę to tak nazwać. W stunt ridingu ciężko jest mieć sentyment do motocykli, za każdym razem jak je odświeżę, to ta świeżość trwa tylko 2-3 miesiące, a później znowu są poobdzieranie i poobijane.

Marlena: Wydaje mi się, że jest to zdrowe podejście, bo jakbyś był z nimi związany emocjonalnie to mógłbyś się bardzo szybko "zniszczyć".

Stunter13: Tak, to prawda. Nie będę mówił nazwisk (śmiech), ale mam dobrego przyjaciela, którego swego czasu uczyłem troszkę tricków i on jest taką właśnie osobą, która (nawet sam to przyznawał) ma bardzo duży sentyment do motocykla. Nie wychodziło mu to na dobre...

Właśnie tak jak mówisz, podkładał się niepotrzebnie, a czasami jak coś idzie nie tak i moto wymyka się spod kontroli to lepiej ratować siebie niż sprzęt.

Marlena: Można powiedzieć, że Twoja kariera to niekończące się pasmo sukcesów. Wszyscy czytamy o Twoich osiągnięciach, podziwiamy pokazy, jesteśmy dumni. Często w ekscytacji zapominamy, jak wiele pracy musiałeś włożyć w swoją pasję i nie zawsze było lekko. Co sprawiło Ci najwięcej trudności i co motywowało do dalszego działania?

Stunter13: Chyba teraz dopiero zaczyna to do mnie dochodzić, że faktycznie poświęciłem temu bardzo dużo czasu i zaangażowania. Ten cały okres dwudziestu lat minął mi bardzo szybko, ponieważ świetnie się przy tym bawiłem. Myślę, że to nie jest też tak, że wygrywa zawsze najlepszy zawodnik, ale ten, który potrafi schować tę presję do kieszeni i poradzić sobie ze stresem podczas zawodów. Nigdy się nie napalałem, że muszę wygrać i nawet jak już zacząłem wygrywać to cały czas traktowałem to jako dobrą zabawę, wizualizowałem sobie, co by było gdybym nie wygrał, co by było jakbym był na przykład ostatni, jak się zachowam. Zawsze imponowali mi sportowcy, którzy potrafili przegrać, myślę, że to jest ważniejsze nawet od wygranej, bo jak się wygra to każdemu robi się przyjemnie. Zawsze sobie powtarzałem, że najważniejsze to samemu się usatysfakcjonować. Trzeba być skromnym człowiekiem. Wiele osób mnie pyta, ile jeszcze zamierzam uprawiać stunt riding, ale ja nie mam pojęcia, czy to będzie jutro, za miesiąc czy za 10 lat, po prostu go with the flow (śmiech).

Marlena: Stany Zjednoczone to ojczyzna stuntu. USA vs. Europa czym się różnią realia, jak wyglądają zawody?

Stunter13: Myślę, że pierwsze zalążki stunt ridingu zaczęły się od Douga Domokosa, znanego jako "The Wheelie King" chociaż to jest kwestionowane, bo jeździł enduro oraz na trzykołowcu. Pierwszą osobą, która wykonywała tricki na dużym motocyklu był AC Farias, ojciec chrzestny stunt ridingu, brazylijczyk, który mieszka w Hiszpanii. Jest to dla mnie zaszczyt, że mogę powiedzieć, że jest moim przyjacielem, cały czas mamy ze sobą kontakt. W latach 90. w Stanach Zjednoczonych zrobił się bardzo duży bum i Amerykanie rozpromowali stunt riding na cały świat oraz dodali do tego świetny lifestylowy akcent, oni wtedy górowali. Później, zaczynając od Francji stunt riding zaczął rosnąć w Europie i przenosić się z zachodu na wschód, wraz ze wzrostem dostępu do motocykli japońskich.

Jakbym miał teraz porównać stunt riding to my czerpaliśmy inspiracje od Amerykanów, a oni od nas, to była taka wymiana. Nie wiem jak jest obecnie, ale jak startowałem w zawodach w Europie osiągając swoje pierwsze sukcesy i przygotowując się pod europejskie standardy byłem strasznie zdziwiony, kiedy w 2011 pojechałem pierwszy raz do Stanów Zjednoczonych. Pomimo własnego usatysfakcjonowania, mój występ nie był zadowalający dla Amerykanów. U nas był starszy, klasyczny system oceniania, a tam zaczęli go przebudowywać w coś bardziej widowiskowego i niezależnie od tego jakie tricki wykonywałeś, z jakiej kategorii, nie musiałeś nawet jeździć na jednym kole, żeby zająć pierwsze miejsce. Bardziej było brane pod uwagę jak wyrażasz siebie w swoim stylu. To było bardzo ciekawe i bardzo mi się podobało. Zdziwiłem się na przykład na XDL, gdzie robiliśmy 3 przejazdy finałowe po 2 minuty, u nas było 4 minuty w Stunt GP (półfinał i finał). Z tych 3 przejazdów wybierało się 2 najwyżej punktowane. Dwuminutowy przejazd musiał być mocno nastawiony na dynamikę, żeby było widowiskowo. Muszę powiedzieć, że te pokazy były ciekawsze dla widzów i były większym wyzwaniem dla zawodników. A jak wróciłem ze Stanów to jeździłem tamtym stylem i inni zawodnicy zaczęli mnie punktowo doganiać, później po zawodach rozmawiałem z jednym z sędziów, który powiedział, że robiłem za mało technicznych rzeczy, za to dynamika przejazdu była świetna.

Marlena: Jakie masz rady dla osób, które chcą zacząć swoją przygodę ze stuntem? Od czego zacząć? Jaki motocykl wybrać, jak go przygotować i jak przygotować siebie do takich akrobacji?

Stunter 13: Najważniejsze - nie rezygnować ze swoich marzeń, a z drugiej strony nie nastawiać się mocno na osiągniecie jakiegoś celu, tylko cieszyć się po prostu z samego procesu, jest dużo łatwiej, czas płynie inaczej, jest lepsza zabawa. Jeśli chodzi o przygotowanie siebie i motocykla, jak ktoś myśli o zaczęciu stunt ridingu to na pewno zaowocują ćwiczenia rozciągające, np joga. Przyznam się, że byłem trochę ignorantem w tej kwestii, joga kojarzyła mi się raczej ze starszymi osobami, które trochę sobie razem poćwiczą, pogadają i na tym tyle. Jak się okazuje joga zmienia sposób w jaki chodzimy, jak siadamy. Miałem swojego czasu problemy z kręgosłupem przez upadek w 2016, w Kolumbii, siedziałem na baku i nogi miałem przerzucone przez kierownicę, robiłem drifty, a opony (inne, niż te, na których jeżdżę tutaj) okazały się bardziej przyczepne. Skończyło się na tym, że ukruszyłem trzeci krąg w kręgosłupie, joga pomogła mi z tego wyjść, czuję się nawet lepiej, niż przed kontuzją. Nie polecam zaczynać od dużych motocykli, mniej boli i po kieszeni, i po zdrowiu jak zaczniemy od mniejszych pojemności, jakieś 125, 80. Albo nawet na takiej TTR 50 i wyczuć na mini motocyklu punkt balansu przy jeździe na jednym kole, jak pracować z hamulcem, bo to się przyda i potem można to wszystko bardzo łatwo oraz szybko przełożyć na większy motocykl.

Marlena: Masz na pokładzie turbodoładowaną Yamahę MT-09, Yamahę MT-07, Yamahę R6 i małą Yamahę TTR 50. Która z nich jest Twoim oczkiem w głowie?

Sunter13: Bardzo dziękuję firmie Yamaha za taką rodzinkę motocykli! Każdy wykorzystuję w inny sposób, to jest fajne, że te sprzęty się nie dublują. A jeśli chodzi o taką perełkę to Yamaha R6, ponieważ jest to w pełni stunt bike, czyli motocykl całkowicie przerobiony pod stunt. Na nim najczęściej jeżdżę i robię najwięcej tricków. Yamaha YZF R6, czterocylindrowa rzędówka, mocno wyżyłowana jak na 600, bardzo wysoko się kręci, ostatnio lubię nią wykonywać różne kombinacje driftów i to mi sprawia przyjemność. Nie ujmując nic MT-07 z dwucylindrowym niżej obrotowym silnikiem, ale z większym momentem i chociaż ma mniej mocy jest to super wheelie bike, no hand wheelie, bardzo mocno trzyma z dołu oraz pozwala na próby technicznych tricków na jednym kole. MT-09 to jest diabeł, z którym mam problem w rozwinięciu żagli, ponieważ potrzeba długiej i szerokiej miejscówki, a ta jaką obecnie dysponuję to jest po prostu droga za mostem od autostrady, która się kończy lasem więc nie ma tam żadnego ruchu publicznego. Jest dość długa, ale niestety wąska i trzeba uważać na krawędzie. W przypadku tego motocykla, żeby pobawić się burnouto-driftami to trzeba wbić czwórkę, piątkę i około dwustu zaczyna się dobra zabawa. Jeśli chodzi o Yamahę TTR 50 to jest to złoty sprzęt, który jak jest zła pogoda, jak mam kontuzję, albo nie zdążę na trening to zawsze mnie ratuje, antidotum na wszystko.

Marlena: Jesteś swego rodzaju artystą, skąd bierzesz inspiracje do swoich pokazów? Jak je planujesz?

Stunter13: Nie chcę, żeby zabrzmiało to arogancko, ale w moim odczuciu tak jest. Motocykle traktuję jako narzędzie artystyczne, to tak jakbym był malarzem i moim narzędziem do pracy byłyby farby i pędzle. Jeśli chodzi o inspirację to po części oglądając innych stunterów, analizując swoje pokazy i co ludzie lubią. Muszę powiedzieć, że współpraca z Yamahą miała ogromny wpływ na widowiskowość moich pokazów, bo obecnie robię je używając 3 motocykli, a chciałbym jeszcze zabierać MT-09, co jest często problematyczne ze względu na miejsce, które jest potrzebne. Standardowo biorę Yamahę R6, MT-07 i małą TTR 50, w taki sposób każdy może znaleźć coś dla siebie: przerobiony ze ścigacza wysokoobrotowy motocykl, można zobaczyć tę moc, ma bardzo duże przełożenia, zębatka z tyłu ma około 70 zębów. Później wskakuję na MT-07 robiąc tricki na całkowicie odwrotnej specyfikacji motocykla i jeżdżę nim w innym stylu. Dla młodszych widzów mam TTR 50. Pamiętam jak na zlocie motocyklowym robiłem pokaz, wszyscy byli już troszkę zmęczeni majówką (śmiech) i najwięcej braw otrzymałem od najmłodszych. To jest fajne, że można pokazać dzieciom, że stunt riding jest w zasięgu ich ręki.

Marlena: Który pokaz lub zawody utkwiły Ci najbardziej w pamięci i dlaczego?

Stunter13: Było troszkę takich wyjątkowych pokazów… Najciekawsze jakie miałem były w krajach egzotycznych, gdzie jest bardzo mały dostęp do dużych motocykli, czyli na przykład w Indiach. Zostałem tam potraktowany trochę jak kosmita z innej planety, który wjechał na super zaawansowanym pojeździe i jeszcze robi różnego rodzaju magiczne rzeczy. To był pokaz na południu Indii, skromnie zorganizowany przez studentów college’u, na który trafiłem przez przypadek… Miałem już zaplanowany pokaz na północy Indii, w New Delhi na Torze Formuły 1, gdzie organizowany był festiwal muzyczny MTV. Była to dosyć duża impreza, a w międzyczasie właśnie ktoś mnie skontaktował z tymi studentami pytając, czy nie chciałbym tam wystąpić. Wystawiają kilka aut, kilka motocykli, ale za bardzo to nic się nie będzie działo. Stwierdziłem, że fajnie i nie ma problemu, przebookowaliśmy bilety.

Ogłosili mój występ w internecie, ja nagrałem filmik zapraszający. Po swoich kontach w social mediach zauważyłem, że duża część fanów jest z Indii. Okazało się, że na tym eventcie mieli miejsce na maksymalnie 10 tysięcy osób, a przyjechało około 30 tysięcy…

Ludzie wchodzili na drzewa, gdzie tylko mogli… i tak naprawdę to co było magiczne na tym eventcie to fakt, że naprawdę nic się nie działo oprócz mojego pokazu, który był zaplanowany na godzinę 20:00, a jak byliśmy tego samego dnia rano koło 5-6 rano, żeby sprawdzić jak będzie się nam tam jeździć to już duża część widzów czekała, żeby mieć dobre miejsca. W tym jednym momencie czułem się prawie jak Michael Jackson, który przyjechał na koncert. Nikt się nie spodziewał takiego odzewu, ani ja, ani organizatorzy. Było bardzo gorąco, jeździłem tylko na jednym motocyklu, nie miałem całego swojego zestawu.

Zaplanowaliśmy przerwę na pytania od fanów, żeby trochę porozmawiać i żeby silnik trochę ostygł, finalnie wyszło tak, że każdy chciał sobie zrobić zdjęcie, zaczęli odsuwać barierki, musieliśmy się ewakuować do hotelu. Potem musieliśmy zmienić hotel, bo tak dużo osób chciało sobie zrobić zdjęcie. Oczywiście byli bardzo pozytywnie nastawieni, ale tłum był ogromny. Film z tego pokazu możecie znaleźć na youtubie "India Adventure", który idealnie obrazuje atmosferę tamtego miejsca, każdy trick spotykał się z takim odzewem jak gol podczas meczu piłki nożnej.

Marlena: Zdobyłeś już wszystkie mistrzowskie tytuły jakie można zdobyć. Co jest Twoim marzeniem?

Stunter13: Nie chcę osiadać na laurach i się demotywować, że wszystko już osiągnąłem. Może to zabrzmi dziwnie, ale nie jestem aż tak bardzo usatysfakcjonowany tymi wygranymi, większą satysfakcję daje mi walka z samym sobą, czyli z kontuzjami i innymi przeciwnościami, z którymi się zmagam. Może to było nieodpowiedzialne, ale jestem z tego dumny, że nigdy nie odmówiłem pokazu, nawet jak miałem uraz kręgosłupa i lekarze zdecydowanie mi odradzali występowania.

Marlena: Rok 2020 dla większości z nas nie należał do najlepszych? Jak sobie radzisz w nowych czasach, pełnych ograniczeń związanych z pandemią, jak wyglądają pokazy w tym czasie? Czy w ogóle jakieś są?

Stunter13: Niestety rozrywka ucierpiała bardzo mocno w czasie pandemii i muszę powiedzieć, że 80% moich dochodów zostało uciętych i co najsmutniejsze 2020 zapowiadał mi się lepiej, jeśli chodzi o pokazy niż 2019 r.. Miałem zaplanowanych dużo eventów na całym świecie, ale niestety wszystko zostało odwołane. Miałem dwa lokalne pokazy, odbyło się jedno wydarzenie dostosowane do powstałych ograniczeń - Master Truck, zlot ciężarówek, tam miałem pokaz oraz raz wystąpiłem na weselu, pozdrawiam Młodą Parę. Będę przygotowywał filmik z tej imprezy, plac był jak na największych pokazach na świecie. Na razie nie wiadomo kiedy to wróci do normy. Oczywiście, nie siedzę teraz z założonymi rękami i moim plusem jest to, że zawsze zajmowałem się postprodukcją czyli tworzeniem filmików, prowadzeniem moich kanałów (oczywiście oprócz samego nagrywania filmów). Mam dużo nazbieranego materiału i z pokazów, i z treningów, których nie miałem czasu zaprezentować na social  mediach. Teraz cały czas trenuję i bardziej rozwijam swoje kanały, tak, żeby być widzianym przez algorytmy, czyli po prostu muszę bardziej systematycznie wrzucać jakieś materiały. Jak sytuacja się nie poprawi to chciałbym pójść w coś takiego jak pokazy live stream.

Marlena: Jest szansa, że zobaczymy Twój pokaz w 2021 roku w Polsce?

Stunter13: Będę o tym informował na social mediach, jest taka szansa, dostałem też propozycję zrobienia pokazu w Kietrzu na jednej z rund driftingu, ale to nie jest potwierdzone, więc nie chciałbym niczego obiecywać. Myślę, że coś się uda, bo ludzie są

spragnieni rozrywek.

Marlena: Nie możemy się doczekać Twoich pokazów i mam nadzieję, że będziemy mogli je zobaczyć na żywo w Polsce. Dziękuję za rozmowę!

Stunter13: Miejmy nadzieję, że do tego dojdzie. Do zobaczenia!

NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    NAS Analytics TAG
    na górę