„Stunt" (w tłum. z j. angielskiego wyczyn kaskaderski ) jest to dosyć szeroko rozumiane. Można sprecyzować jako wyczyn kaskaderski służący przede wszystkim rozrywki publiczności. Mowa tu głównie o przemyśle filmowym oraz różnego rodzaju zorganizowanych pokazach. Ta zabawa polega na wykonywaniu ryzykownych popisów, nie zawsze w kontrolowanych i bezpiecznych warunkach. Do dziedziny „stuntu" zalicza się każdy rodzaj niecodziennej i ryzykownej ewolucji wykonywanej przez samego człowieka czy też człowieka na jakiejkolwiek maszynie. Są to głównie różnego rodzaju skoki z wysokości, przejazdy przez płonące ściany ognia i inne wymyślne popisy, a ostatnimi czasy także pokazowa jazda na motocyklu.
Skąd to się wzięło ?
Kaskaderka swoje początki datuje na wiele lat wstecz - już w starych produkcjach filmowych mogliśmy zaobserwować na filmie dachowanie auta czy wypadek motocykla. Właśnie zapotrzebowanie przemysłu filmowego na tego rodzaju usługi zapoczątkowało powstanie tej dziedziny. Tuż obok produkcji z Hollywood, pierwsze kroki zaczęli stawiać ludzie jeżdżący na motocyklach (głównie sportowych, ale nie tylko). Zaczęła się jazda na ulicach...
Przypuśćmy, że mamy rok 1986, właśnie kupiłeś sobie sportowy motocykl spod znaku Suzuki, wsiadasz na swojego GSX-R 750 i wyjeżdżasz na ulicę. Po pierwszym, szczęśliwie wyjeżdżonym sezonie czujesz niedosyt - brak mocy i niedobór mocnych wrażeń, więc szukasz czegoś nowego. Podrywasz swoją maszynę na tylne koło i od razu lądujesz... zaczynasz trenować tę ewolucję i w przyszłym sezonie zapinasz już na tylnym kole do końca pierwszego biegu. Z biegiem czasu jesteś coraz lepszy i robisz coraz dłuższe wheelie (czyli jazda na tylnym kole). Spotykasz się ze znajomymi którzy także jeżdżą ścigaczami i mają takie same upodobania. W miarę upływu czasu wszyscy doskonalicie swoje umiejętności, zmieniacie maszyny na nowsze i poszerzacie gamę różnorodnych tricków, którymi będziecie terroryzować okoliczną ludność na ulicach. Generalnie rozwój ulicznego „stuntu" motocyklowego na poważnie datowany jest na połowę lat 90tych.
Ewolucja tricków
Rozwój różnego gatunku tricków nie był prosty. Gdy jazda na tylnym (Wheelie) i na przednim kole (Stoppie/Endo) stała się już zbyt banalna rozpoczęło się kombinowanie - przenoszono jedną nogę nad siodło dla pasażera, innym razem ktoś wpadł na pomysł aby obydwoma nogami stanąć na siodle, a jeszcze później ktoś jako pierwszy usiadł na zbiorniku paliwa zarzucając nogi na kierownicę i w tej pozycji podniósł przednie koło do góry, a potem tylne. Dzisiaj znanych jest już bardzo dużo różnych ewolucji. Większość polega na wykonywaniu wheelie oraz stoppie w niecodzienny sposób - czyli w różnych (często ekstremalnie niebezpiecznych) pozycjach. Z wykonywaniem tego typu numerów jak jazda na przednim czy też na tylnym kole, wiąże się spore ryzyko. Jadąc na przednim kole narażeni jesteśmy na to, że polecimy przez kierownicę na asfalt gdy przednie koło zacznie nam wężykować lub kiedy przesadzimy z hamulcem (za pomocą którego stawia się motocykl na przednim kole). Należy wziąć pod uwagę to, że dzisiaj jazda z prędkością 150 km/h na przednim kole dla wytrawnego kierowcy to nie problem, a upadek może okaleczyć lub zabić. Gdy jedziemy na tylnym kole ryzykujemy nakrycie się motocyklem lub upadek w innej postaci - np. gdy przy lądowaniu z wheelie nie wyprostujemy kierownicy... Trzeba mieć na uwadze trzymanie steru prosto podczas opuszczania przedniego koła na jezdnię, gdy wyląduje ono na asfalt skręcone w bok możemy być pewni że złapiemy tzw. "shimmę" - czyli niekontrolowane drgania kierownicy, które bardzo często doprowadzają do upadku. Do najryzykowniejszych popisów należą tzw. szybkie gumy (czyli szybka jazda na tylnym kole), głównie te, podczas których nie kontrolujemy tylnego hamulca (stanowiącego asekurację), oraz szybkie „stoppie", gdzie także można się popisać odrywając lewą rękę od kierownicy itp Ewolucji jest bardzo dużo - na dzień dzisiejszy można by je długo wymieniać. Są to różnego rodzaju popisy, gdy motocykl jedzie na dwóch kołach - jazda na butach za lub obok maszyny (skitchin), jazda tyłem do kierunku jazdy (switch back) czy też popularne stawanie na siodle lub zbiorniku paliwa (christ), dochodzi także popisowe palenie gumy (burnouts). Na tylnym kole można jeździć na wiele sposobów. Pomijając już tradycyjne wheelie, popularne jest stawanie na siodle czy też siadanie na zbiorniku paliwa z nogami rozpostartymi na boki (money spreader) lub spoczywającymi na owiewce (high chair wheelie). Gdy unosimy tylne koło ku górze, mamy nieco mniejsze pole do popisu, ale także niemałe. Poziom wykonywanych ewolucji jest już taki , że zawodowcy płynnie (lub mniej płynnie) przechodzą z jednego tricku do drugiego - jest to tzw. Combo (czyli kombinacja kilku tricków). Na przykład Darius Khashabi, odpowiedzialny za serię filmów motocyklowych „Servin it up", potrafi wykonać naprawdę zdumiewające kombinacje. Jedno ze swoich popisowych Combo rozpoczyna od postawienia motocykla na tylnym kole (regular sit down wheelie), po czym nie opuszczając przedniego koła na ziemię wskakuje na siodło (Seat stander wheele), następnie unosi jedną nogę do góry (Flamingo) zaraz potem wskakuje na zbiornik paliwa rozkładając nogi na bok (money spreader), aż w końcu wraca z powrotem do pozycji siedzącej na siodle i przy około 200 km/h ląduje przednim kołem na jezdni. W ten sposób wykonuje ewolucję złożoną z 4 różnych tricków - czyli wspomniane Combo. Tricki w dalszym ciągu ewoluują, a ostatnim krzykiem mody jest tzw. Face Skitching - czyli klatka piersiowa spoczywa na przedniej części owiewki (reflektor, szyba), a nogi suną po asfalcie - czyli jedziemy tyłem do kierunku jazdy. Innym niezwykłym i najnowszym trickiem jest robienie salta do tyłu stojąc na siodle lub zbiorniku paliwa - po czym pod koniec robienia salta klatką piersiową kierowca opada na zadupek, a nogi lądują na asfalcie - w ten sposób z christa saltem do tyłu przechodzi się do skitching - niezwykła ewolucja...
Liczy się styl !!!
Gdy już nasz styl jazdy jest dobry i mamy do zaprezentowania naprawdę ciekawe popisy, dochodzi się do wniosku, że warto by jakoś nazwać tę grupę ludzi na "szlifierach". Po wymyśleniu oryginalnej nazwy nareszcie powstaje "squad" (ekipa). Tuż obok powstają inne grupy pod coraz bardziej wymyślnymi nazwami preferujące podobny styl jazdy.
Tutaj mamy do czynienia z tworzeniem własnego squadu, a co za tym idzie - stylu - każda ekipa chce pozostać niepowtarzalną i jedyną w swoim rodzaju. Obecnie na całym świecie jest całe mnóstwo różnego rodzaju ekip motocyklowych o charakterze ekstremalnym - są to ludzie jeżdżący głównie na ścigaczach, ale nie tylko - za przykład może posłużyć ekipa „Psychomoto" - tam kolesie dają piękne pokazy na maszynach typu supermoto. Jedną z najbardziej zapadających w pamięć ekip (na ścigaczach) jest „Zoo Crew" z Miami. Członkowie tej grupy doszli do wniosku, że ich maszyny będą przypominać zwierzęta, a oni sami jeżdżą w perukach i zabawnych portkach - nie zmieniając diametralnie maszyn - ograniczyli się głównie do zmiany wyglądu plastików. Tak oto znajdziemy tam m.in. węża, krowę czy też tygrysa. - Tylko wyobraź sobie, idziesz ulicą i nagle środkiem zasuwa na tylnym kółku R1 w łatki!!! Styl ubioru ekip motocyklowych jest bardzo różny, są ekipy których członkowie preferują jazdę w kombinezonach. Istnieje spora grupa teamów gdzie motocykliści jeżdżą w identycznych kurtkach skórzanych, na których widnieje nazwa ekipy (np. Team X-Treem, Vertical Outlaws z Portland, ME). Wiele osób zmienia wygląd kasków poprzez malowanie lub też montowanie na nim uszu, grzywy itp. Dla wielu jednak styl ubioru pozostaje na drugim planie - stawiają głównie na poziom swojej jazdy. Oprócz wypasionego wdzianka liczy się wygląd naszej maszyny. W wielu grupach zauważymy, że każde moto jest streefighterem czyli typowym motocyklem specjalnie przystosowanym do jazdy ekstremalnej, a to dzięki crash padom, stelażom na zadupkach, dzięki którym można trzaskać piony (12 o clock), podniesionym kierownicom czy też specjalnie zaprojektowanym klatkom mającym chronić silnik przed zniszczeniem w razie upadku. Z kolei inne ekipy preferują plastiki -ich maszyny pozostają w owiewkach i mają ewentualnie zamocowane crash pady czy też stelaże. Są oczywiście teamy gdzie spotkamy się z mieszanką - czyli obok streetfightera zobaczymy plastika. Ważnym elementem każdego squadu jest ich znak rozpoznawczy - czyli logo, prawie każdy squad posiada coś takiego w postaci naklejek - koszulek i innych gadżetów (np. Kamikaze Lublin Squad - logo to okrąg, na którego obwodzie widnieje nazwa squadu a wewnątrz zauważymy motocykl jadący na tylnym kole, Motodawcy natomiast postawili na skojarzenie - ich napis przypomina logo Moto GP - wraz ze zręcznie usytuowanymi kwadracikami tworzy motocykl). Logo jest często widoczne na samym motocyklu w postaci aerografu lub naklejki. Pomysłowość to ważny element przy tworzeniu własnego stylu...
Także muzyka odgrywa ważną rolę w tworzeniu wizerunku ekipy - sporo ekip preferuje muzykę spod znaku Hardcore, ale nie mniej jest takich dla których hip hop to podstawa - szczególnie w USA. Tamtejsze ekipy utożsamiają się wręcz z HH - najwyrazistszą jest „Underground Riders" której członkowie swoim stylem ubioru oraz zachowania prezentują upodobanie do HH. Podobnie jest z ekipą BadBoyz Białystok, wystarczy odwiedzić ich witrynę (www.badboyz.pl), na której podkład dźwiękowy od razu rozwieje wątpliwości jaki styl panuje w tym squadzie.
To wszystko o czym wspomniałem odnośnie stylu jest razem zbierane i prezentowane na witrynach internetowych poszczególnych teamów, gdyż niemalże każdy posiada stronę w sieci. Obok witryny w necie ważnym elementem są filmy tworzone przez grupy ekstremalne. W Polsce można już nabyć takie produkcje - jest to Street Terror Crew DVD od Ordiego i Erniego z Biłgoraja, oraz Stunt Days vol.II zrealizowane przez Fiodorra (pozdro ziom).
Niemalże od początku istnienia ekip ekstremalnych istnieją maskotki - pocket bike (czy jak kto woli minibike). Na maszynkach o pojemności 50 ccm czy też nawet 80 ccm można się powygłupiać i co więcej nadać prestiżu własnej ekipie - na takim motorku można z powodzeniem trzaskać długie gumy czy też efektowne stoppie. Minibike jest dziś obecny prawie w każdym squadzie.
W związku z tworzeniem stylu dokonały się podziały w gronie motocyklistów ekstremalnych - te podziały są najbardziej zauważalne w USA. Chodzi o to, że są grupy które nazywają się streetfighters czyli wojownicy ulicy i jeżdżą głównie po ulicach w normalnym ruchu miejskim. Są natomiast ekipy które powoli rezygnują z jazdy po ulicach i poruszają się na zamkniętych terenach, gdzie skupiają się na treningu i dawaniu pokazów. Także w tym przypadku są mieszanki ponieważ ekipy preferują zarówno jazdę uliczną jak i na terenie zamkniętym.
|
|
Komentarze 25
Pokaż wszystkie komentarzeSiema, mam dopiero 16 lat, ale za plecami rodziców trenuje stunt. Myślę, że wychodzi mi to bardzo dobrze. Ta ekstrymalna jazda daje mi tyle radości ... nie jestem w stanie tego opisać. Najbardziej ...
OdpowiedzA potem się obudziłeś i poszedłeś zjeść śniadanie...
OdpowiedzNie no zajebistee ja dzis szalałem KTM 250cc ;]
OdpowiedzJa zaczynam do pero STUNT jestem młody i przede mna czeka duzo nowych sztuczek
Odpowiedzdopiero zaczynam przygode ze stuntem, jeżdziłem juz sporadycznie na specjalnych maszynach 100Km i więcej, do tej pory jeździlem na motorkach poniżej 50KM. Myśle nad zakupem swojej, mam do wydania ...
Odpowiedztrzeba miec glowe na karku.i na scigaczu i na komarku:)
OdpowiedzTak ten artykuły napisałem w formie podstawowej na scigacz.pl aczkolwiek udostępniłem zmodyfikowaną wersję dla witryny motodawców, która juz nie istnieje. Wersja na scigacz.pl jest kulturalna , ...
Odpowiedz