Skuter - pojazd trzeciej kategorii?
W korku skuterzyści natrafiają codziennie na dokładnie te same problemy, co motocykliści
Do zebrania moich przemyśleń w jedną całość skłoniła mnie ostatnia publikacja naszego redakcyjnego kolegi, Łukasza „Boczo" Tomanka na temat tunningu skuterów, a przede wszystkim gros komentarzy, które można pod nią znaleźć.
Zauważyłam, że coraz częściej ludzie posługują się stereotypem szalonego skuterzysty, gówniarza na stunningowanej 50-tce o nikłej świadomości przepisów. Chciałabym zatem opowiedzieć swoją historię, aby pokazać, że istnieją również inni kierowcy 50-tek, którzy tak samo jak motocykliści, nie lubią być wrzucani do jednego worka.
Na wstępie przyznam się do tego, iż początkowo również i ja nie pałałam miłością do skuterów i równie sceptycznie podchodziłam do ich właścicieli. Te dwukołowe pojazdy były dla mnie po prostu skuterami, które w przeciwieństwie do motocykli wydawały się być pozbawione duszy. Los spłatał mi jednak figla i sprawił, że stałam się posiadaczką nieco komicznie wyglądającej 50-tki, którą zakupiłam na początku swojego kursu motocyklowego. Wkrótce moje nastawienie miało ulec gruntownej zmianie.
Zapewne wielu z Was zastanawia się teraz, po co był mi kurs, skoro mając skończone 18 lat mogłam poruszać się skuterem posiadając jedynie dowód osobisty. Cóż... Po pierwsze musiałabym go zrobić prędzej czy później w związku z moim zamiłowaniem do motocykli. Po drugie fakt, że i tak i mogłam przemieszczać się swoim skuterem zgodnie z literą prawa nie zwalniał mnie w moim odczuciu z obowiązku doszkolenia swoich umiejętności tym bardziej, że wsiadając na skuter miałam świadomość, iż dwa kółka zachowują się zgoła inaczej aniżeli cztery. Praktyka pokazała, że warto było. Warto było przyjąć lekcje pokory na placu manewrowym i mieście, gdzie w „bezpiecznych warunkach" dane mi było ćwiczyć na własnej skórze hamowanie awaryjne, doświadczyć uślizgów kół, przećwiczyć przeciwskręty, nauczyć się balansu ciała....
Kiedy po raz pierwszy wyjechałam skuterem na ulicę zrozumiałam, że na skuterze jest zupełnie tak samo jak na motocyklu, a może nawet gorzej, bowiem nie dość, że ciebie nie widać to jeszcze na dodatek nie słychać (w szczególności jeżeli przemieszczasz się czterosuwem). Sprawy nie ułatwiała również prędkość maksymalna, czyli owe 45 km/h. Spróbujcie zmienić prawy pas na lewy skrajny, kiedy to na pozostałych dwóch pasach kierowcy samochodów jadą z dwu albo nawet trzykrotnie większą prędkością. Myślicie, że ktoś wam ustąpi, zwolni? Gdzie tam. Dlatego właśnie czasami nawet nie próbowałam go zmieniać, tylko szukałam nawrotki, aby nie kusić losu. Jadąc w nieco dłuższą trasę poza Warszawę zdarzały się sytuacje, w której to kierowcy samochodów dawali mi do zrozumienia, że najlepiej jakbym jechała polną drogą, bowiem tutaj utrudniam im tylko ruch. To nic, że wobec prawa jestem takim samym uczestnikiem ruchu drogowego, jak oni. Na nic zdawały się też tłumaczenia, że i tak staram się trzymać prawej krawędzi i nie raz po prostu nie mogę ustąpić im miejsca zjeżdżając na pobocze, bo moje 10-calowe kółka nie są przystosowane do jazdy terenowej po usłanych tam dziurach. Poza tym jaka byłaby to jazda? Na szczęście istnieją także kierowcy, którzy widzą, a właściwie starają się widzieć mnie na drodze, którzy z sympatią podchodzą do mojej pasji. Zazwyczaj są to ci, którzy kiedyś sami mieli do czynienia z jednośladami bądź w ich rodzinie ktoś już jeździ, jednak są i ten fakt zasługuje na uwagę w tej publikacji. Oby z roku na rok było ich coraz więcej. W korku skuterzyści natrafiają codziennie na dokładnie te same problemy, co motocykliści. Dokładnie te same, a mimo to kiedy spotykaliśmy się na światłach, na machnięcie głową z mojej strony najczęściej spotykałam się z ignorancją i spojrzeniem wbitym w sygnalizator. Dopiero kiedy nadarzała się okazja do dłuższej rozmowy okazywało się, że skuterzysta w ich mniemaniu jest niczym kierowca roweru, z którym w ich mniemaniu nie łączy ich wspólna pasja. Dziwili się, że na skuterze jeżdżę w butach motocyklowych, integralnym kasku, kurtce motocyklowej i rękawiczkach. A na moje pytanie „Czy jest jakaś różnica w konsekwencjach w sytuacji, kiedy z prędkością nawet tych 45 km/h dochodzi do wypadku na skuterze czy na motocyklu?" , ze zdziwieniem odpowiadali „W sumie racja.". Kiedy rozpoczynaliśmy rozmowy na temat motocykli, sportów motocyklowych czy też nowinek ze świata akcesoriów dostrzegali, że tak naprawdę dwa kółka to moja wielka życiowa pasja, podobnie jak i ich. Nie ma tutaj znaczenia, czy jeżdżę motocyklem czy skuterem.
W najbliższym czasie czeka mnie przesiadka na moto, a mimo to skuter pozostanie moim wiernym przyjacielem i pomocnikiem w przeciskaniu się przez warszawskie korki. Bo jest ekonomiczny, bo w związku z dużym kufrem nie muszę jeździć w plecaku, bo także się do niego przywiązałam, chociaż na początku mówiłam „to przecież tylko skuter". Niektórzy motocykliści dziwili się, że na skuterze o tak małej pojemności również można podróżować i czerpać z tego radość z jazdy, a moją ostatnią podróż do Radomia nazwali czystym szaleństwem. To wszystko dla nich było zaskakujące, takie inne od tego, co dotychczas myśleli o kierowcach skuterów, a dla mnie tak całkiem normalne. Tak, trzeba powiedzieć jasno, że my też nie jesteśmy bez winy. Nie raz zalewała mnie krew, gdy widziałam dziecko jadące w rozpiętym kasku. Irytowałam się, gdy na światłach inna 50-tka zajeżdżała mi drogę, zamiast stanąć obok mnie. Wychodziłam z siebie, gdy jechałam środkowym pasem wśród samochodów, a nagle inny kierowca skutera wyprzedzał sznur samochodów z prawej strony, przez który mogłam być rozjechana albo ja albo on. Mnie też to denerwuje tak samo, jak i Was denerwują pseudomotocykliści, którzy skutecznie psują Wasz wizerunek. Nie zmienia to jednak faktu, że nie należy generalizować i tworzyć zbędnych stereotypów. Tą publikacją nie namawiam Was, abyście pokochali skutery, abyście od dzisiaj odmachiwali wszystkim skuterzystom, ale proszę o to, byście nie wrzucali nas do jednego worka.
Komentarze 50
Pokaż wszystkie komentarzeBardzo dużo racji a w zasadzie czysta racja też jeżdzę skuterem , kończę robić prawko i będę jeździł 600'tką i prawda jest taka że tyle samo znadziemy "gnoi" na skuterach jak i na litrowych ...
OdpowiedzJa wam szczeze powiem ze nienawidze ludzi na skuterach moze przez to ze kilka razy prawie rownalem asfalt moja owiewka przez takiego co nie wie do czego sluza lusterka na jego plastikowej ...
OdpowiedzBardzo dobry artykuł :) Sam też zauważyłem, że jak jadę motocyklem, to od razu jestem zauważany przez innych motocyklistów i (co może istotniejsze!) przez kierowców w puszkach. Skutery są przez ...
OdpowiedzW mojej opinii pozdrawianie łapką czy główką to kwestia dobrego wychowania, jak ktoś jest "burak" i że go rodzice wychowali na prostaka to niech nie odpowiada. Gest głową wykonywałem na rowerze, ...
OdpowiedzBIG UP dla autorki i maniakom skuterkow, maxi skuterow i wszystkiego co ma silnik i dwa kola. Ja tam nie odmachuje... ja pierwszy macham, po tym poznac czy gosc wie o co kaman... Takie sortowanie ...
OdpowiedzPfff,kto jezdzi skuterem, skoro mozna motocyklem? Niestety, droga autorko, wiekszosc kierujacych skuterami, sa to osoby niemajace najmniejszego pojecia na temat przepisow ruchu drogowego i tym ...
Odpowiedzmam 14 lat zdałem na karte za 1 razem, zająlem 1. miejsce w konkrsie ruchu drogowego. Nie mów mi ze nie znam przepisów. A co do tego ze motoroweżysci sa niezauwazani wiem dobrze zaliczylem dzisiaj szlifa przez kolesia nie zatrzymujacym sie na ustepie. Ale sie rozmisalem :o
OdpowiedzWiesz co czytając twój komentarz poczułem niesmak. Może i wielu nie zna przepisów, ale nie wszyscy, a poza tym wątpie że ty jako motocyklista jedziesz przepisowe 50 km/h w terenie zabudowanym lub te 90km/h w niezabudowanym. Co? Jak to jest? Gaz do oporu na prostej? Tak mi się zdaje najbardziej. A kat. AM będzie dla tych co jeszcze nie mają karty motorowerowej, a ci co mają będą mogli jeździć. Ja się muszę pochwalić że jeszcze nie miałem żadnego zdarzenia choć jeżdżę od 2 lat, częściej spotkałem się z głupotą dorosłych ludzi...
Odpowiedz