Roman Eliasz - nieugięty, nieustraszony, niedościgniony
„Jeśli się nie rozbije to wygra”
Postać Romana Eliasza to bez wątpienia ikona polskich wyścigów quadów z napędem na obie osie. To, co wyczynia na torze za sterami ważącego ponad ćwierć tony quada budzi podziw nie tylko widzów, ale również starających się mu dorównać konkurentów. Jest bardzo szybki, odważny, ma znakomitą technikę i zna się na mechanice, jak mało kto. Zapraszamy do lektury wywiadu, którego Roman Eliasz udzielił specjalnie dla czytelników Ścigacz.pl.
Ścigacz.pl: Przede wszystkim gratuluję już drugiego podwójnego tytułu Mistrza Polski Enduro i Cross Country w klasie 4K. Półki z tymi wszystkimi pucharami, które zdobyłeś w swojej sportowej karierze, trwającej już chyba 7 lat, wytrzymują jeszcze ich ciężar? Znajdzie się na nich miejsce na kolejne odznaczenia?
Roman Eliasz: Dziękuje bardzo za gratulacje. Tak, startuję nie przerywając od 7 lat, więc już się trochę garnków uzbierało. Na pewno znajdzie się jeszcze miejsce na kolejne. Będę dokładał wszelkich starań, by tak się stało.
Ścigacz.pl: Jakbyś podsumował ubiegły sezon?
Roman Eliasz: Nie ukrywam, iż sezon 2010 przebiegał po mojej myśli. Większość wyścigów wygrałem, z czego się bardzo cieszę. Uważam ten sezon za bardzo udany.
Ścigacz.pl: Co uważasz za swój największy sportowy sukces i największą sportową porażkę?
Roman Eliasz: Myślę, że cała moja kariera jest jednym wielkim sukcesem. W zawodach startuje wielu młodych zawodników, którzy jeżdżą bardzo dobrze, a mimo latek, których ciągle przybywa, udaję mi się jeszcze wygrywać. Żadnych przegranych zawodów nie uważam za porażkę, wręcz przeciwnie, motywują mnie do jeszcze większej walki.
Ścigacz.pl: Mówią o Tobie „jeśli się nie rozbije, to wygra”. Słyniesz z bardzo szybkiej, agresywnej jazdy, ważącym blisko 300 kg quadem skaczesz hopy, których wielu bałoby się pokonać na dużo lżejszej ośce. Gdy zaliczysz dzwona podnosisz się i jedziesz dalej, nie bacząc na swoje zdrowie i stan maszyny, nawet gdy robi cztery ślady. Mając połamaną szczękę po uderzeniu w kierownicę quada podczas jednej z rund nie poddałeś się, wystartowałeś w drugim biegu i zająłeś drugie miejsce. Czy dla nieugiętego Eliasza istnieją takie pojęcia, jak strach i ból?
Roman Eliasz: Oczywiście strach towarzyszy mi na każdych zawodach, ale w takich sytuacjach moja adrenalina sięga granic i przysłania ból. Jeśli jest możliwość dalszej walki, to siadam i jadę dalej.
Ścigacz.pl: Wielu kierowców, uczestników wszelkiego rodzaju wyścigów tuż przed startem stara się wewnętrznie wyciszyć, uspokoić, by być maksymalnie skupionym podczas jazdy. Ty chodzisz wyluzowany i uśmiechnięty po parku maszyn, sprawiający wrażenie nieprzejmującego się niczym. To Twój sposób na psychiczne przygotowanie się do wyścigu, czy też skrzętnie ukrywasz to, co dzieje się w Twojej głowie?
Roman Eliasz: Zawody dla mnie są odskocznią od codzienności. Staram się wyluzować i zapomnieć o wszystkich problemach. Absolutnie nic nie ukrywam, po prostu siadam i jadę.
Ścigacz.pl: Twój syn Łukasz w ubiegłym roku zdobył tytuł Mistrza Polski Enduro Quadów i Wicemistrza Polski Cross Country Quadów w kategoriach 2K. W tym sezonie wywalczył odpowiednio drugie i trzecie miejsce. Zdaje się, że jesteś też znakomitym trenerem lub quady, wyścigi i wygrywanie macie we krwi. A może jedno i drugie?
Roman Eliasz: Na początku kariery Łukasza bardzo mu pomagałem. Zdradziłem mu wiele tajników, które dobrze wykorzystał i później zaowocowały. Teraz trenujemy razem i nawzajem się dopingujemy. A tak naprawdę to mamy to chyba we krwi.
Ścigacz.pl: Skoro mowa o trenowaniu, nie myślałeś o przyszłości trenera młodych zawodników, stworzeniu profesjonalnego teamu i uczestnictwie w międzynarodowych zawodach?
Roman Eliasz: Nigdy się nie zastanawiałem nad tak poważnym krokiem, ze względu na brak czasu i funduszy. Gdy przejdę na emeryturę będę się nad tym zastanawiał.
Ścigacz.pl: Tuż przed zakończeniem sezonu, podczas rundy cross country w Romanówce wspomniałeś o zakończeniu udziału w krajowych zawodach i przyszłorocznych startach poza granicami Polski. Możesz coś więcej powiedzieć o tych planach?
Roman Eliasz: W przyszłym sezonie mam zamiar startować w Mistrzostwach Polski w rajdach Enduro oraz wybrać się na Cross Country w Niemczech. Myślimy również nad startem w PDV (Pont de Vaux - przyp. red).
Ścigacz.pl: Jest jakieś szczególne marzenie, które chciałbyś aby się spełniło?
Roman Eliasz: Myślę, że moje największe marzenia, jeśli chodzi o sporty motorowe spełniły się, ponieważ od dziecka marzyłem o wyścigach na motorze. Teraz moim marzeniem jest start w rajdzie Dakar.
Ścigacz.pl: W takim razie życzymy Ci, abyś jak najszybciej – najlepiej już w najbliższej edycji – dołączył do tego nielicznego grona Polaków, którzy mogą się pochwalić udziałem w tym rajdzie.
Foto: materiały zawodnika, archiwum
|
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzetak skraca zakręty ;) wpisuje sobie kody i lata co nie. Chyba że ty uważasz za skracanie dobra jazdę w winklach
OdpowiedzJak się wali w ch*** na każdych zawodach (np. skraca trase) to się wygrywa. Niech nie robi z siebie takiego gwiazdora bo gdyby w każdej rundzie startował Sławek Ulan to by mu już tak wesoło nie ...
Odpowiedztypowy zawistny frajer z ciebie. nie masz umiejetnosci? zazdroscisz, że Roman pojawił się w mediach? nie masz kasy? NO JASNE, NATURALNĄ REAKCJĄ BĘDZIE NAPINANIE SIĘ PRZEZ INTERNET
OdpowiedzRoman wariat z ciebie:P
OdpowiedzPonad czterdziecha na karku a mimo to mlodziaki nie daja mu rady. szacun
Odpowiedz