Rodeo-X z Linz - relacja
Mnóstwo dobrej zabawy, ostrej jazdy po głazach i balach w ciasnych zakrętach i całej masy zwariowanych tricków! 7000 gardeł dopingu dla 100 zawodników Indoor Enduro i 10 freestylerów.
RodeoX, zorganizowane przez tego samego człowieka, który tworzy osławioną, najtrudniejszą, europejską imprezę enduro - Erzberg Rodeo, było w efekcie zbudowane z trzech odrębnych imprez. Pierwsza miała miejsce w piątek 11 stycznia, a druga i trzecia w sobotę 12 stycznia. Występy około południowe były oddzielone od występów nocnych kilkugodzinną przerwą. Na zawodach w Linz nie mogło zabraknąć Tadeusza Błażusiaka, fabrycznego zawodnika KTM (współpracującego przy powstaniu eventu).
Tadek, mimo osłabienia wywołanego stanem wczesno-pochorobowym, bez większych problemów wygrał wszystkie trzy starty, zostawiając w tyle czołówkę zawodników niemieckich i austriackich. Jego głównym przeciwnikiem był jadący na BMW Niemiec Andreas Lettenbichler. Ponad to rywalizował również z Gerhardem Forsterem i Christianem Leitnerem. Jednak Tadek udowodnił, że prócz świetnej techniki, operuje również bezkonkurencyjną prędkością, która w połączeniu z umiejętnościami jazdy, zapewniła mu bezapelacyjne 1 miejsce.
Tor początkowo był znacznie trudniejszy, jednak podczas treningów więcej, niż 60 % zawodników miała problem z przejechaniem trasy, w związku z czym zrezygnowano z pewnych przeszkód, inne zmodyfikowano. Zarówno w jednej, jak i w drugiej wersji, patrząc na arenę z perspektywy Tadka, wszystko wydawało się śmiesznie proste. On sam jednak komentując przejazd zaznacza, że tor był wbrew wszelkim pozorom wymagający. Dla potwierdzenia można dodać, iż na treningach zdążył zepsuć jeden motocykl. Dużo trudności sprawiały zawodnikom opony oraz piramida z drewnianych bali.
Hala swym rozmiarem przypomina warszawski Torwar, więc wyobraźcie sobie również ciasne zakręty. Podłoże było dość sypkie, hopki nieco zbyt miękkie... Wystarczyło, by utknęło na jednej dwóch-trzech zawodników i pozostawiali głębokie wyżłobienia. Na szczęście imprezę zorganizowano profesjonalnie i na miejscu była obecna ekipa, która na bieżąco wszystko sprawnie poprawiała, modyfikowała, odnawiała.
RodeoX okazało się być wbrew pozorom, bardzo ciekawą i gorącą imprezą sportową, pełną rozentuzjazmowanego tłumu kibiców. Zdecydowanie trzymała wysoki poziom. Ekipa KTM'a jednogłośnie stwierdziła, iż Rodeo-X w Linz okazało się być nawet lepszymi zawodami, niż SupercrossOver w Monachium.
„Pierwszą rzeczą, jaką pomyślałem po dotarciu do Intersportarena, było lekkie rozczarowanie. Widok malutkiej hali, toru dopiero w budowie, puste siedzenia... Nic nie zapowiadało fajnej imprezy. Byłem przygotowany na kiepską zabawę. Widać, pomyliłem się o 180 stopni!" - skomentował Alvaro Dal Farra, najlepszy, włoski Freestylowiec. Alvaro zwyciężył w obu dniach, zarówno Wheep Contest, jak i ogólną rozgrywkę FMX, pokonując dziewięciu rywali. Wszyscy jechali na KTMach, prócz Martina Schenka, dosiadającego Yamahy. Dla Alvara, Linz wyznaczał koniec sezonu 2007. Prosto z Austrii udał się na krótkie wakacje, z deska snowboardową pod ręką, a raczej pod nogami. W ramach ciekawostki warto wspomnieć, że gościnnie w jednym z wyścigów, u boku Tadka startowało dwóch Freestyle-riderów. Niestety dla Jimmiego Verburgha, przeszkoda z bali okazała się być w pewnym momencie ostatnią, jaką pokonywał.
Niewielki rozmiar hali w Linz, pozostawia nadzieję, że skoro tam udało się zorganizować tak udaną imprezę, na tak kameralnej powierzchni, to jak najbardziej jest to możliwe również w Polsce. Nie musimy czekać na wybudowanie hali z prawdziwego zdarzenia... i to jest bardzo dobra wiadomość! Zawody okazały się być pierwszorzędne, bez wahania warto je polecać. Następne Rodeo-X już na jesień tego roku!
Relacja: Zuzanna Błasiak, MotoX.com.pl
Foto: Zuzanna Błasiak
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze