Rajd Brazylii - czarne chmury nad Sonikiem
Jak przystało na "Mały Dakar", Rajd Brazylii nie może obejść się bez ogromnego wyzwania, jakim jest tzw. maraton. Kierowcy w przeciągu dwóch dni pokonują ponad 900 km, a w przerwie pomiędzy oesami nie mogą dokonywać jakichkolwiek napraw. Rafał Sonik tę arcytrudną część rywalizacji rozpoczął z wysokiego "c", wygrywając czwarty z rzędu odcinek specjalny i umacniając się na pozycji lidera klasyfikacji Dos Sertoes. Pech sprawił jednak, że wędrówkę na czoło stawki będzie musiał prawdopodobnie zacząć od nowa.
Od pierwszego etapu zmagań na bezdrożach kraju kawy, kapitan Poland National Team wiódł prym, dystansując wszystkich swoich rywali. Wygrał kolejne trzy odcinki specjalne, a w poniedziałek do kolekcji dorzucił również i czwarty, liczący 295 km, które pokonał z czasem 4:41.56. Co więcej Sonik ostatnie 130 km jechał z rozerwaną oponą.
"Jako pierwszy zawodnik na trasie zakładałem ślad, jadąc między innymi ledwie widoczną drogą, na której środku rosły wysokie trawy i krzaki. Mój quad pełnił rolę kosiarki, przez co przegrzewał się silnik, a ja musiałem zatrzymywać się, żeby usuwać trawy i gałęzie z wentylatorów i zawieszenia. Dodatkowo pod tymi zaroślami był nierówny grunt, pełen rynien po powodziach, w które miejscowi wrzucali wielkie głazy i duże kawałki drewna, by wyrównać drogę. Jechałem bardzo, bardzo ostrożnie, ale mimo to nagle poczułem mocne uderzenie. Nie wiem co to było, ale rozerwało mi oponę w taki sposób, że jej naprawa na trasie była niemożliwa. Do mety było jeszcze 130 km. Wygrałem etap kończąc go na niemal na gołej feldze i wciąż miałem przed sobą ponad 100 km dojazdówki" - mówił "SuperSonik", który ostatecznie dotarł na biwak z niewielkim spóźnieniem, za które zostało mu doliczone dodatkowe 15 minut.
Kara nie miała żadnego wpływu na sytuację w klasyfikacji rajdu, ale była zapowiedzią czarnych chmur, które zawisły nad liderem Pucharu Świata. Pokonanie kolejnego etapu na niemal gołej feldze było niemożliwe, a dokonanie naprawy na etapie maratońskim oznacza poddanie się dość dużej karze czasowej.
"Rano udamy się do parku maszyn, gdzie zamknięte są wszystkie pojazdy i pod okiem sędziów wymienimy oponę. Odnośnie kary będę oczywiście pisać protest, ale prawdopodobnie zablokują go inni zawodnicy. To oznacza, że zostaną mi doliczone około 3 godziny" - przyznał Sonik.
Mimo niezbyt optymistycznej wizji tuż przed półmetkiem rajdu, kapitan rajdowej reprezentacji Polski nie traci wiary w sukces.
"Tu się jeszcze wiele może zdarzyć. Jeden z zawodników powiedział mi nawet, że mimo straty i tak jeszcze wygram ten rajd, bo wszystko się odwróci. Może się tak stać, ale póki co muszę przyjąć to na klatę i walczyć dalej." - dodał.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze