Quadem wzdłuż granic Polski - niezwykła podróż Artura Labuddy
„Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć."
Są ludzie, dla których nie ma rzeczy niemożliwych. W ich słownikach nie ma takich pojęć jak: nie wiem, nie umiem, nie znam się, a wszelkie problemy postrzegają jako wyzwania, którym trzeba stawić czoła. Do takich osób z całą pewnością należy Artur Labudda, który pomimo tego, że od ponad 20 lat jeździ na wózku inwalidzkim dokonał rzeczy, o których większość ludzi jedynie marzy. W 2003 roku starym UAZem odbył wraz z przyjaciółmi podróż na Syberię. Na Helu, gdzie mieszka, wyremontował starą lokomotywę i buduje tory, po których wozi kolejką turystów. Od września ubiegłego roku jeździ także quadem i uczy się sztuki offroadu, by sprostać kolejnemu wyzwaniu, które chce dopisać do listy swoich osiągnięć.
Za kilkanaście dni, a dokładnie 14. czerwca pod hasłem „Granicami bez granic" Artur wyruszy na quadzie w podróż dookoła Polski. Przez półtora miesiąca samotnie pokona około 4 tysięcy kilometrów wzdłuż granicy naszego kraju. W natłoku prac związanych z ostatnimi przygotowaniami niezwykły podróżnik z Helu znalazł chwilkę, by odpowiedzieć nam na kilkach pytań.
Ścigacz.pl: Arturze na początek proszę zdradź nam skąd czerpiesz tyle energii życiowej, zapału i determinacji do stawiania sobie nowych, coraz trudniejszych wyzwań?
Artur Labudda: Zawsze starałem się coś robić. Irytowało mnie siedzenie w domu w czterech ścianach. To, że poruszam się na wózku w niczym nie przeszkadza. Przerażała mnie i w sumie dalej przeraża monotonia. Dlatego starałem się robić wszystko, aby tą monotonie życia jak najdalej od siebie odsunąć. Tak narodziła się pasja podróżowania, nurkowania i tworzenia czegoś z niczego.
Myślę, że właśnie z tych pasji i chęci poznawania czegoś nowego czerpię tą radość życia i zapał do pokonywania wszelkich barier w moim życiu. Jakiś czas temu ktoś zacytował mi słowa Paulo Coelho: „Kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć."
Ścigacz.pl: W jaki sposób zrodził się pomysł takiej wyprawy?
Artur Labudda: Ostatnio miałem dwuletni okres stagnacji spowodowany odbudową kolejki wąskotorowej w Muzeum Obrony Wybrzeża na Helu. Moje podróże ograniczały się tylko do wyjazdów związanych z poszukiwaniem taboru i materiałów torowych do odbudowania tej kolejki. Pochłaniało to bardzo dużo mojego czasu i energii. Nie miałem czasu na nic innego. Po zakończeniu sezonu letniego i przygotowywaniu kolejki do zimowania narodził się pomysł, może troszkę egoistyczny, zrobienia czegoś dla siebie i dla własnej przyjemności. Bardzo lubię poznawać nowe miejsca zarówno te znane już wszystkim jak i te mniej znane. Tak właśnie narodził się pomysł poznania tych wszystkich pięknych miejsc naszego kraju w ciągu jednej podroży. Poznania granic naszego kraju i granic własnych umiejętności, możliwości.
Ścigacz.pl: Kiedy rozpocząłeś przygotowania do wyprawy i jak one wyglądały?
Artur Labudda: Przygotowania rozpocząłem we wrześniu ubiegłego roku. Jeździłem samochodem wzdłuż granic od Helu do Kostrzyna i opisywałem trasę mojego przejazdu. Następnie zacząłem starać się o wszelkiego rodzaju pozwolenia na ten przejazd - Urząd Morski, Lasy Państwowe, Straż Graniczna, Regionalne Dyrekcje Ochrony Środowiska. Potem były bardzo intensywne starania o poszukiwanie sponsorów. Wymyślając tę wyprawę nie miałem w ogóle pojęcia o budowie quada oraz o samej jeździe nim. Tak trafiłem do salonu motocyklowego Motocykle Stefański w Gdyni, gdzie pod okiem dwóch serwisantów Bartka i Przemka uczyłem się wszystkiego, co związane jest z quadem. To właśnie oni pomagali mi przy doborze odpowiedniego wyposażenia, jak i odpowiedniego quada, który ma szansę przetrwać tak długi dystans. Tak trafiłem do firmy GMS z Tarnowskich Gór, która użyczyła mi Polarisa Sportsmana 550 X2 na czas mojej wyprawy. Tutaj kieruję wielki ukłon, szacunek i wielkie podziękowania dla władz tej firmy za zaufanie i wiarę w to, co chcę zrobić. W parze z tym wszystkim ruszyły przygotowania kondycyjne do tej wyprawy. Cztery razy w tygodniu chodziłem na siłownię, starałem się dwa razy w tygodniu spędzać po godzinie na basenie. Rano i wieczorem jeździłem po 7 km na wózku. Na dzień dzisiejszy quad jest już przygotowany i doposażony. Zostało nam jeszcze na dwa lub trzy dni przed rozpoczęciem wyprawy zrobić tylko przegląd i wymianę olejów.
Ścigacz.pl: Na koniec powiedz, czy jest coś, czego boisz się w tej wyprawie?
Artur Labudda: Nie ukrywam, że boję się troszkę tej wyprawy. Gdybym się nie bał, musiałbym się poważnie nad sobą zastanowić. Do tej pory podróżowałem zawszę z kimś, więc nie miałem obaw, czy uda nam się dojechać tam, gdzie chcieliśmy. Teraz jadę sam i muszę być zdany sam na siebie. W sytuacjach awaryjnych liczyć na swoją pomysłowość i umiejętności. Podczas przygotowań starałem się przewidzieć wszelkie ewentualności, ale zdaję sobie sprawę z tego, że życie potrafi nas zaskoczyć czymś niespodziewanym i tu zostawiam sobie pewien margines na improwizację. Obawiam się także terenów popowodziowych. Nie wiem, czy wszystkie drogi polne, przepusty wodne i mostki są przejezdne. Może to sprawić, że moja wyprawa znacznie się wydłuży.
Będziemy uważnie śledzić poczynania Artura i na bieżąco relacjonować wam przebieg jego wyprawy dookoła Polski. Po jej zakończeniu spotkamy się z naszym quadowcem, by porozmawiać na temat tej niezwykłej przygody.
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzeale w GMS nie chcą mi pożyczyć quada, sponsorrów nie mam a też chcę pojachać na taką wyprawę, tylko musze sobie nogi uciąć, bo tak to nikt mi nie pomoże !!!!
Odpowiedzto jedz na rowerze !
OdpowiedzGratuluję zawzięcia! Oby więcej tak zacnych osób promowało niecodzienne sporty!
Odpowiedzwow jestem pod wrażeniem, jak najwięcej w kraju takich bohaterów
OdpowiedzPodziwiam takich ludzi. Pomimo przeciwności losu potrafią żyć na pełnym gazie i dokonywać niezwykłych rzeczy. Brawo!
Odpowiedz