Tym razem nie tak licznie, jak na I rundzie w Olsztynie, ale równie walecznie pokazali się zawodnicy w czasie II rundy Pucharu Polski w Ornecie. 70 zawodników stawiło się na byłym terenie wojska, aby walczyć na trudnym torze znajdującym się częściowo w lesie. Jednak a’la holenderskie piachy zostały porządnie nawodnione deszczami zarówno przed, jak i podczas zawodów, a twardsze odcinki przypominały elementy rodem z imprez enduro. Mimo deszczu lejącego przez cały dzień, zawody odwiedziło sporo kibiców, dla których zorganizowane zostały konkursy z atrakcyjnymi upominkami. Również dla najlepszych zawodników tego dnia były przewidziane nagrody rzeczowe.

Film z rundy autorstwa Dariusza Lewko:

15. maja widzowie byli świadkami walki zawodników nie tylko ze swoimi rywalami, ale również, a może przede wszystkim z trasą. Było ślisko i dziurawo. Ci, którzy nie mieli dobrze dobranych opon i dostrojonego zawieszenia do panujących warunków, mogli zapomnieć o szybkiej i pewnej jeździe. Chyba nie było tego dnia nikogo, kto chociaż raz nie musiałby podnosić swojej maszyny z ziemi. Najtrudniejszym miejscem dla wielu zawodników okazał się zakręt przed samą metą. W wewnętrznej koleinie, sięgającej spokojnie do podnóżków zawieszały się duże motocykle i z czasem wszyscy zaczęli z niej rezygnować podczas swoich przejazdów.

Najciężej mieli najmłodsi. Na swoich małych motocyklach można powiedzieć bardziej walczyli o przetrwanie niż się ścigali. Co chwilę musieli odklejać swoje 65-tki od błota, albo odkopywać je z piachu. W pierwszym biegu w tych warunkach najlepiej poradził sobie Filip Maleńczuk, który zdublował wszystkich swoich rywali. Za nim na mecie zameldował się Filip Bukowicz, przed Markiem Świerczem. Pechowo skończył się ten wyścig dla Wiktora Jasińskiego. Jechał bardzo równo na początku na 1, później na 3 pozycji, ale niestety posłuszeństwa odmówił mu jego motocykl i Wiktor stracił szanse na podium. W drugim biegu miał więcej szczęścia, linię mety przekroczył jako 3. Przed nim był tylko Filip Bukowicz, który został zwycięzcą w klasyfikacji zawodów oraz Jakub Baranowski, aktualny lider w generalce.

Wśród zawodników w klasie osiemdziesiątekpiątek panowało bojowe nastawienie. Zawodnicy, którzy stawili się w Ornecie, z większym lub mniejszym powodzeniem startują również w Mistrzostwach Polski, więc zawody pucharowe to zawsze najlepszy sprawdzian przed najważniejszą imprezą w kraju, a także okazja do zdobycia kilku „garnków”. W pierwszym biegu najlepiej poradził sobie Krystian Lonka, za nim przez cały wyścig jechał Dominik Małecki, ale pod koniec wyścigu wyprzedził go Karol Kruszyński. Ta kolejność nie do końca odpowiadała Karolowi, który w drugim biegu zrewanżował się i prowadząc przez cały wyścig, wygrał zawody. Krystian musiał zadowolić się drugą pozycją. Trzeci przyjechał Michał Krech, ale nie dostał on żadnych punktów, ponieważ nie jest klasyfikowany w Pucharze Polski.

Klasa MX2 to popis Luisa Carstensa. Mimo, że nie przepada on za piachami, a do błota nie jest przyzwyczajony, gdyż przywykł raczej do twardych i wyschniętych torów, to w Ornecie pokazał, że jest w formie. Po holeshotcie w pierwszym biegu, zwiększał tylko swoją przewagę i prowadzenia nie oddał do samego końca. Ostro gonili go Jakub Majchrzak i Tomasz Pacyga. Nie udało im się jednak utrzymać szybkiego tempa Luisa i musieli zadowolić się kolejno 2 i 3 miejscem. W drugim wyścigu mieliśmy bardzo podobną sytuację. Tym razem Carstens na prowadzenie wyszedł na trzecim kole, jednak od razu rozpoczął ucieczkę przed Majchrzakiem. O trzecie i czwarte miejsce toczyła się niezwykle zacięta walka. Co chwilę na tych pozycjach jechał inni zawodnik. Michał Jońca, Patryk Szyszko oraz Filip Łubisz wymieniali się miejscami. Ostatecznie jednak zwycięsko z tej trójki wyszedł Filip, wyprzedzając na ostatnim okrążeniu Michała. Patryk będąc dwukrotnie czwartym tego dnia, w klasyfikacji generalnej zawodów również znalazł się tuż za podium.

Najciekawsza okazała się jednak królewska MX1. W strugach deszczu zawodnicy wyrzucali gogle, aby móc walczyć o każdy punkt. W tym momencie nie ważne stawało się błoto, czy opady. Liczyło się tylko, aby dojechać na jak najlepszej pozycji. W pierwszym biegu już na starcie mieliśmy dwa upadki. Najpierw upadł Piotr Zalewski, pociągając ze sobą kilku kolegów, a sekundę później w poślizg wpadł pierwszy w zakręcie Oskar Wojciechowicz. Prosto w niego wjechał Mateusz Ognisty i obaj musieli gonić z samego końca stawki. Mateuszowi udało się szybko ruszyć, jednak Oskarowi zajęło więcej czasu pozbieranie się po upadku. Ognisty dogonił Józefa Sawickiego i do ostatniego zakrętu prowadził z nim walkę. Na dziewiątym okrążeniu wyszedł na prowadzenie i utrzymał je do końca. Sekundę za nim szachownicę minął Sawicki. Po szaleńczej pogoni trzeci na mecie zameldował się Oskar Wojciechowicz. W drugim wyścigu ponownie byliśmy świadkami ostrej rywalizacji. Zawodnicy jeszcze bardziej chcieli pokazać, że wiedzą jak się wygrywa. Główne role odegrali teraz Józef Sawicki i Wojciechowicz. Na ostatnich okrążeniach, Oskar mając wypracowaną kilkunastosekundową przewagę, popełnia błąd i przewraca się przy depo. Od razu na koło wsiada mu Sawicki i jesteśmy świadkami ostrej walki. Na ostatnim okrążeniu włączył się nawet do niej dublowany Jacek Olszewski, który tego występu nie zaliczy do udanych. Na wcześniej wspominanym zakręcie przed metą, swoją ostatnią szansę ma Józef, próbuje zaatakować. Jednak Wojciechowicz wchodzi w wiraż praktycznie bez hamulców i nie daje się wyprzedzić. Za nimi przyjeżdża Wojciech Kuształa.

Zawody w Ornecie pokazały, że motocross to ciężka rywalizacja w każdych warunkach. Nie ważne czy jest zimno i pada deszcz, czy z nieba leje się żar i ciężko wytrzymać w upale. Walczyć i dawać z siebie wszystko trzeba zawsze. Często do sukcesu potrzebn jeszcze odrobiny szczęścia. 22. maja widzimy się we Wschowej na kolejnej rundzie Pucharu Polski.