Puchar PZM, a Mistrzostwa Polski, ró¿nice okiem zawodnika
Wyścigi motocyklowe w Pucharze PZM i Mistrzostwach Polski wyglądają tak samo. Do 40 zawodników na starcie, do pokonania kilkanaście okrążeń Toru Poznań (lub innego obiektu), a najważniejsze jest kto pierwszy przekroczy linię mety. Jednak do uczestnictwa w każdych z nich wymagana jest inna licencja. Jakie są pozostałe różnice i podobieństwa pomiędzy tymi dyscyplinami, zapytaliśmy Pawła Isańskiego, który w sezonie 2006 ścigał się jeszcze w Pucharze PZM a już w sezonie 2007 jest na półmetku Mistrzostw Polski.
Ścigacz.pl - Znane nam początki Twoich startów w WMMP sięgają 2005 roku. Co sprawiło, że zacząłeś swoją przygodę ze sportem.
Paweł Isański - Uwielbiałem szybką jazdę w zakrętach. W okolicy Wałbrzycha jest ich pełno. Za namową Stanisława Radwańskiego byłego zawodnika z czasów Polonii i Sławińskiego, pojechałem Hondą XX 1100 na wtorkowy trening na tor do Poznania. Tak się składałem w zakrętach, że przytarłem owiewki i wydechy. Wykręciłem tym ciężkim motocyklem czas 2,02 i wtedy zdecydowanie każdy mi uświadamiał, że muszę zmienić motocykl na sportowy i spróbować swoich sił w wyścigach. Posłuchałem tych rad i tak się to zaczęło.
Ścigacz.pl - Rok 2005 i 2006 to starty w klasach Pucharu PZM. Jak wspominasz ten okres?
P. I. - Oj to dwa różne sezony. W 2005 starowałem praktycznie bez żadnego budżetu, w klasie pretendent jechałem w pełni drogową R6 2003. To był sezon, w którym uczyłem się torowej jazdy. Pamiętam, że stałem pod płotem pod gołym niebem. Pod koniec sezonu wpadłem na pomysł założenia teamu wyścigowego, żeby było łatwiej znaleźć sponsorów. Wbrew pozorom to jest sport drużynowy i liczą się teamy. Wtedy jest większa siła przebicia i większy efekt marketingowy. Na efekty nie trzeba było długo czekać. W sezon 2006 wjechałem z umową sponsorską podpisaną z firmą GNIOTPOL z Odrowąża, dzięki czemu mogłem wystartować w klasie Rookie 600 mając zapewnione opony. To był udany sezon. Mimo dwóch wypadków udało mi się zgromadzić tyle samo punktów co inny trzeci zawodnik w klasyfikacji generalnej.
No i stałem już na betonach pod porządnym namiotem, jak i reszta teamu.
Ścigacz.pl - Obecnie widzimy Cię w klasie Mistrzostw Polski Superstock 600. Kiedy i czemu zacząłeś myśleć o startach w Mistrzostwach Polski.
P. I. - W sezonie 2006 uzyskałem czas który obligował mnie do przejścia do najbardziej prestiżowej klasy - klasy mistrzowskiej. Dążyłem do tego bardzo i to był mój cel. Od dawna marzyłem, aby jeździć z najlepszymi w Mistrzostwach Polski. Jednak ze względu na budżet rozważałem starty w klasie markowej R6 Cup. To był mój plan awaryjny. Jak się okazało nie musiałem z niego korzystać. Bardzo pomógł mi tu prezes firmy GNIOTPOL - Kazimierz Gniot, który postanowił zapewnić mi budżet umożliwiający starty w klasie Superstock 600. Przedłużyliśmy umowę na sezon 2007 i tak oto stałem się jednym z zawodników walczących o tytuł Mistrza Polski.
Ścigacz.pl - Jakie są główne różnice między Pucharem PZM, a Mistrzostwami Polski?
P. I. - Szczerze mówiąc to są same różnice. Między pucharem, a mistrzostwami jest istna przepaść. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero jak zacząłem starty w klasie mistrzowskiej. Np. przygotowanie motocykli. O ile w klasie Rookie można osiągać dobre rezultaty motocyklem seryjnym, o tyle w klasach mistrzowskich, nawet Superstock będzie się takim motocyklem przyjeżdżać na końcu stawki. Kolejną różnica jest styl jazdy. W klasach mistrzowskich, jest on bardzo agresywny, ekstremalny, nastawiony „ na wszystko, albo nic". Tu nikt nikomu nie ustąpi miejsca, nie odpuści, wręcz zajedzie drogę, zmieni tor jazdy po wyprzedzeniu, zablokuje cię, odepchnie łokciem, zderzy się owiewkami, wciśnie po ryflach pod łokieć. Tu trzeba mieć wyłączony układ nerwowy. W klasach mistrzowskich jest już prawdziwa walka, nie ma kumpli. W grę wchodzą przecież prestiż, tytuł Mistrza Polski i zainwestowane pieniądze. Liczy się tylko wynik i punkty. W klasach pucharowych jest więcej luzu, nie ma tak ostrej gry. Nie każdemu może się to spodobać. Dlatego wielu zawodników po przejściu do klas mistrzowskich po prostu rezygnuje, nie potrafią się odnaleźć w" nowym świecie".
Ścigacz.pl - Mistrzostwa Polski to ogromna przepaść technologiczna i przede wszystkim logistyczna. Jak sobie dajesz radę w takich trudnych warunkach. Nie każdemu dane jest przecież w ciągu dwóch lat zrobić taki skok.
P. I. - Przyznam się, że po I rundzie miałem chwile słabości. Miałem problemy sprzętowe i problemy z ogumieniem. Nie mogłem przyzwyczaić się to stylu jazdy, ciągle byłem „za miękki", odpuszczałem i jechałem zachowawczo. Był moment, że zacząłem żałować swojej decyzji o przejściu do Superstock 600. Zastanawiałem się, czy to nie była jednak zbyt pochopna decyzja. Czasy, jakie teraz osiągam bez problemu pozwoliłyby mi w klasie R6 Cup powalczyć o I miejsce w generalce. A tu przyjeżdżałem 12, 10. Inna sprawa, że chyba jako jedyny startowałem na totalnej serii, z oryginalnym układem wydechowymi, zawieszeniami i na beznadziejnych przełożeniach. Czekałem kilka miesięcy na części, które otrzymałem dopiero teraz. Przełom nastąpił dopiero na II rundzie, kiedy zacząłem regularnie uzyskiwać seryjnym jeszcze motocyklem czasy 1,43. Moim celem na II rundzie była pierwsza 10-tka. Startowałem z 11 pola i po bardzo zaciętej walce przyjechałem 8-my. Cieszyłem się jak bym wygrał wyścig. Objechałem groźnych rywali, przełamałem się, zacząłem sam odpychać innych łokciami i przestałem odpuszczać. Walczyłem. Po prostu w końcu wcisnałem OFF w swoim mózgu.
Ale największą satysfakcję sprawiły mi owacje po wyścigu ze strony całego mojego teamu i mechaników. Oni widzieli to, jak wielki zrobiłem krok naprzód, jak wielka walkę stoczyłem z samym sobą. II runda była dla mnie chwilą prawdy - „być, albo nie być" . I jednak będę jeździł dalej. Już czuję bluesa. Teraz moim celem jest I-sza piątka. Mam już bardzo blisko
Ścigacz.pl - Motocykle w Twojej klasie z założenia mają być takie same, czyli fabryczne egzemplarze motocykli ulicznych. Jak to jest naprawdę?
P. I. - No właśnie z tym jest jednak całkiem inaczej. Z założenia klasa Stock, miała być „tanim i wyrównanym ściganiem". Jednak nic bardziej mylnego. Liberalny regulamin pozwala na tak wiele, że trzeba mieć niezłe zaplecze finansowe, żeby na poważnie myśleć o sukcesach. Można zmienić instalację elektryczną na tzw. „kitową" obniżając tym samym masę, pod seryjny komputer można podpiąć moduł sportowy, można wymienić cały układ wydechowy, tylni amortyzator, np. na Ohlinsa, przednie sprężyny i kartridże, uszczelkę pod głowicą, zestaw napędowy, no i jeszcze wyselekcjonować silnik za kilka tyś. euro. Są firmy w Niemczech, które się w tym specjalizują. Z seryjnych części wybierane są najlepsze pod względem jakościowym i wagowym i z nich składany jest silnik. Dalej jest seryjny, ale ma kilka koni więcej. Jak więc widać, nie dysponując odpowiednim budżetem efekt jest taki, że jadąc np. 600-tką na wyjściu z zakrętu z odkręconą na maksa manetka obserwujesz, jak gość obok najzwyczajniej odjeżdża tak, jakby jechał litrem. To wkurza. No ale cóż, profesjonalny sport wymaga nakładów. Tak jest wszędzie i w każdej dyscyplinie.
Ścigacz.pl - Co byś poradził osobom, które podobnie jak Ty, mogą myśleć o takim przejściu do Mistrzostw Polski?
P. I. - Co mogę poradzić? Ze swoich doświadczeń powiem tak: nie dysponując finansami na chociażby minimalne, ale istotne modyfikacje w motocyklu i nie mając dużego samozaparcia i „jaj" - zdecydowanie polecam tym co nie muszą przejść do klas mistrzowskich - pozostać w klasie Rookie, a tym co muszą - ścigać się w klasach markowych. Taka jest naga prawda. Zresztą wielu tak robi. Wystarczy policzyć ilu zawodników zobligowanych do przejścia do klas mistrzowskich faktycznie w nich jeździ.
Ścigacz.pl - Czy należą się jakieś specjalne podziękowania osobom wspierającym Cię?
P. I. - No oczywiście. Bez tych osób nie byłoby mnie na torze. Korzystając z okazji pozwolę sobie na mały spam. Jest to przede wszystkim mój sponsor strategiczny firma GNIOTPOL i jej prezes Kazimierz Gniot, Andrzej Białyk - właściciel firmy BM Motor, który zakupił dla naszego teamu specjalistyczną naczepę serwisową oraz odpowiada za przygotowanie techniczne motocykli, pani prezes Mitsui Motor Polska będąca importerem Yamahy, prezes firmy BP Techem - Aleksandra Kisły zaopatrująca nas we wszystko, co robi AGIP, ekipie z DIALOG Telecom, którzy również mnie wspierają no i mechanikom, którzy po moim groźnym wypadku w Brnie w ciągu kilku godzin zreanimowali mój sprzęt umożliwiając mi wzięcie udziału w kwalifikacjach. Dziękuję też wszystkim innym firmom i osobom, które mi pomagają, nie sposób tu wszystkich wymienić, ale mam nadzieję, że to nie jedyny wywiad ze mną i będę miał jeszcze ku temu okazję.
Pozdrawiam wszystkich fanów i rywali
Paweł Isański zawodnik Superstock 600
GNIOTPOL WSM RacingTeam
Komentarze 2
Poka¿ wszystkie komentarzeFazer szczera wypowiedz. Nie jest ³atwo w klasach mistrzowskich :-) Mam nadziejê ze nie zabraknie Ci sponsorów i pr±du do dalszego ¶cigania. Zdrowka.
OdpowiedzZnowu WSM? Doceniam ten zespó³ ale przecie¿ w WMMP to nie tylko oni... mo¿e tak kilka artyku³ów na temat innych zespo³ów i zawodników?
Odpowiedz