Przez Warszawê po rekord Guinessa!
Wczoraj w warszawskim salonie Liberty Motors spotkaliśmy się z Rhysem Lawreyem z Anglii, który jest w trakcie bicia rekordu Guinessa na motocyklu Triumph Tiger 800. Rhys ma 22 lata i jako najmłodszy dotychczas człowiek zamierza odwiedzić rekordową liczbę stolic państw. Rhys jest w trasie od 406 dni i odwiedził dotychczas 56 państw. Oprócz pobicia rekordu Guinessa, Brytyjczyk podczas swojej podróży zachęca do wsparcia fundacji wyrównującej szanse brytyjskiej młodzieży.
Korzystając z okazji postanowiliśmy podpytać go jak wygląda życie w trasie i co jest największą bolączką w tak długich wyjazdach.
Ścigacz.pl: Jak sprawuje się współczesny i nowoczesny motocykl na takiej wyprawie?
Rhys Lawrey: Zupełnie bezproblemowo. Na dystansie 52 000 mil (ponad 83 000 km - przyp. red.) nie doświadczyłem żadnych awarii. Motocykl kilkukrotnie leżał, dwa razy zahaczyłem o samochody, ale nic nie uległo uszkodzeniu. Motocykl jest regularnie serwisowany, z ważniejszych rzeczy wymieniałem zestawy napędowe i opony.
Ścigacz.pl: Najfajniejsze miejsce w którym byłeś?
Rhys Lawrey: Zdecydowanie Chiny. Kombinacja widoków, jedzenia, przyjazności ludzi jest nie do przebicia.
Ścigacz.pl: Najmniej przyjazne miejsce, które odwiedziłeś?
Rhys Lawrey: Chyba poradzieckie kraje z południowo wschodniej Azji, szczególnie takie gdzie jest napięta sytuacja społeczno-polityczna. Okropna biurokracja, sztywni, mało przyjaźni celnicy i funkcjonariusze na granicach. Każdemu musisz tłumaczyć że nie jesteś szpiegiem.
Ścigacz.pl: Najciekawsza obserwacja z trasy?
Rhys Lawrey: Taka, że zawsze gdzieś w okolicy znajdzie się jedzenie i woda. Jeśli tylko w okolicy żyją ludzie, z pewnością można znaleźć posiłek i odpoczynek. Podobnie jest z paliwem. Kilkukrotnie kończyła mi się benzyna i zawsze znajdował się ktoś uprzejmy, kto dowoził mi kilka litrów i wskazywał najbliższe miejsce, gdzie mogę zatankować.
Ścigacz.pl: Co w takich wyjazdach jest najtrudniejsze?
Rhys Lawrey: Logistyka motocykla, gdy trzeba przewieźć go np. przez morze. Transport lotniczy jest co prawda szybki, ale koszmarnie drogi. Podróż statkiem jaką odbyłem z Nowej Zelandii do Stanów była natomiast bardzo długa. A poza tym nie ma się czego obawiać, wszędzie bowiem można spotkać przyjaznych i pomocnych ludzi.
Ścigacz.pl: Gdzie teraz?
Rhys Lawrey: Powoli zbliżam się do końca wyprawy. Jutro ruszam na Ukrainę, potem Białoruś, kraje nadbałtyckie, Skandynawia i powrót do Londynu.
Ścigacz.pl: Trzymamy kciuki za szczęśliwe zakończenie wyprawy!
Rhys Lawrey: Dzięki!
Więcej na ten temat wyprawy Brytyjczyka znajdziecie na http://www.2mororider.com/ oraz www.facebook.com/2moroRider
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze