Przemek Saleta - Jestem uzależniony od adrenaliny
Zdaję sobie sprawę, że na zawodowe ściganie jest zdecydowanie za późno, ale wierzę, że jest to taki sport, gdzie każdy może ścigać się na miarę swoich możliwości
O sporcie, motocyklach i adrenalinie rozmawiamy z Przemkiem Saletą udzielającym się coraz bardziej aktywnie w wyścigach motocyklowych.
Ścigacz.pl: Skąd wzięło się twoje zainteresowanie motocyklami?
Przemek Saleta: Motocykle, powiem szczerze kręciły mnie od zawsze. Prawo jazdy na motocykl zrobiłem w 1985 roku, aczkolwiek niespecjalnie miałem okazję jeździć. Kiedy zacząłem uprawiać kickboxing, potem boks zawodowo motocykl był trochę wbrew zdrowemu rozsądkowi. Wiadomo, że zawsze różne rzeczy mogą się zdarzyć, a sport zawodowy miał pierwszeństwo.
Ścigacz.pl: Teraz zacząłeś swoją przygodę z wyścigami. Skąd ten pomysł, przecież dotychczas kojarzony byłeś z inną dyscypliną sportu?
P.S: Z zupełnie inną dyscypliną sportu, ale ściganie się daje podobną adrenalinę. Nie ma, co ukrywać, ale ja w życiu ciągle szukam wrażeń. Lubię dreszczyk emocji i gdy Adam podsunął mi pomysł to nie zastanawiałem się nawet chwili. Ja zdaję sobie sprawę, że na zawodowe ściganie jest zdecydowanie za późno, ale wierzę, że jest to taki sport, gdzie każdy może ścigać się na miarę swoich możliwości, a i tak poziom adrenaliny jest wystarczająco duży.
Ścigacz.pl: Zaliczyłeś już swojego pierwszego „dzwona". Kto cię bardziej poobijał? GSX-R 1000 czy Olivier McCall?
P.S.: Zdecydowanie najbardziej.... poobijał się sam motocykl. Jednak obie moje gleby zdecydowanie pokazują, że jazda po torze, na granicy ryzyka jest bardzo bezpieczna. Gdyby coś podobnego przydarzyłoby mi się na ulicy właściwie niemiałbym szans, żeby czegoś sobie nie uszkodzić. Tutaj wstałem, otrzepałem się i na następnym treningu znów byłem na torze.
Ścigacz.pl: A jak podoba ci się na paddocku wyścigowym?
P.S.: Jest to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie. Jeszcze wszystkiego nie ogarniam, Adaś Badziak jest tu dla mnie wyrocznią, kontroluje wszystko. Na samym paddocku jest fajna atmosfera. Trzy tygodnie temu byliśmy w Brnie na treningach, gdzie nie było ciśnienia i wtedy atmosfera zabawy, grille, gdzie ludzie całymi rodzinami uczestniczyli w tym wydarzeniu. Naprawdę super sprawa.
Ścigacz.pl: Co daje ci jazda po torze?
P.S.: Daje mi bardzo dużo, daje mi adrenalinę i ryzyko, od którego zapewne jestem uzależniony. Nie ma tego, co specjalnie ukrywać. Ale przede wszystkim uczy mnie pokory. Generalnie, jeśli ktoś, na co dzień jeździ motocyklem i wydaje mu się, że potrafi jeździć to powinien przyjechać na tor i spróbować szybko pojechać nie po prostej tylko po zakrętach. I może nie od razu szybko, ale przynajmniej płynnie. Wtedy człowiek widzi ile rzeczy ma do poprawienia, takich elementów wydawałoby się nieistotnych, natomiast, jeśli chcesz jeździć płynnie nawet w „cywilu" to jest to przydatne i potrzebne. Daje to umiejętności później przydatne. Na torze właściwie cały czas jedzie się na granicy własnych możliwości i każdy zakręt jest hamowaniem awaryjnym. Żeby jak najpóźniej było to hamowanie, jak najpóźniej. Umówmy się, że jak się jeździ tak normalnie takie rzeczy zdarzają się i wtedy dobrze wiedzieć, co robić. Powiem więcej, nie tylko wiedzieć, ale żeby to było odruchem. Na torze takie odruch można właśnie sobie wyrobić.
Ścigacz.pl: Masz zamiar zagościć w tym sporcie na dłużej?
P.S.: Na pewno. Ja zdaję sobie sprawę z własnych możliwości i czterdziestokilowej nadwagi do tego sportu. Zapewne wiele osób zastanawia się, co on tutaj robi, ale daje mi to wielką przyjemność i wciąga, co raz bardziej z każdym wyjazdem na tor. Mimo, że wcześniej wydawało się, że nie będę mógł jechać na rundę do Mostu, podekscytowany zawodami w Brnie zrobię wszystko, aby jednak stawić się na torze w Czechach (materiał przygotowany został przed III rundą WMMP - red.).
Komentarze 11
Pokaż wszystkie komentarzeMy Polacy - banda zawistnych pajaców,wystarczy że sąsiad ma lepszą fure przed blokiem i kombinujemy dlaczego on a nie my.
OdpowiedzDajcie se siana zawistniki niedorobione... "Koleś ma hajs, kasy jak lodu" itp. Zarobił to ma, Wy też sobie zaróbcie ciężką pracą to też będziecie mieli... Jak mnie wk***ia ta polska menalość.
Odpowiedz...mentalność - miało być.
Odpowiedzbrawo panie Badziak ,kobita z telewizji zobowiazuje....nigdy koleś nie miał tylu zdjęć odkąd najlepszym "kolegą" został Saleta....grunt to lans a setki młodych dzieciaków ,które życie by oddały ...
Odpowiedzmoże nie wiecie ale Przemek i Adam Badziak to koledzy, byli razem na Play Tour w stanach,. wiec można sie zaprzyjaźnić. jak by mój kumpel mial team motocyklowy, to na pewno bym spróbował swoich ...
OdpowiedzNo i brawo. Coż moge wiecej napisac, bardzo zazdroszcze... ;) powodzenia
Odpowiedzgenialne posuniecie ekipy marketingowej Suzuki Poland!kierownikow mamy kiepskich , to bierzemy podstarzalego kickbkoksera (nie nazwe go bokserem ,bo to bylaby cyniczna ironia) i niech probuje ...
OdpowiedzPrzemek Saleta jeździ w teamie Adama Badziaka POLand POSITION, a nie w teamie Jacka Grandysa (Suzuki GRANDYSduo Team) który organizuje Puchar GSX-R i w którego teamie jeżdżą szybcy francuzi. Zresztą sam o tym mówi w wywiadzie. We wcześniejszych artykułach był wyjaśniony cel jego ścigania się.
Odpowiedza polandposition to ma motocykle nie od suzuki poland?
Odpowiedza czy suzuki poland to sobie wybiera kto u nich może motocykl kupić? co oni mają tu do rzeczy? z tego co wiem to POLand POSITION to prywatny team i raczej suzuki poland nie decyduje co robią...ale nieważne
Odpowiedza saleta nie jest amdasadorem marki suzuki? więc pewnie go wspierają, ale to już ich biznes i fajnie, że lata
Odpowiedzno racja, nie wiem jak jest teraz ale na pewno był ambasadorem suzuki w polsce. ale nigdzie nie wyczytałem żeby importer suzuki wspierał jego starty.
Odpowiedzdo tego suzuki finansuje jakąś część relacji w tv, ściąga klasowych zawodników, mają w miarę tani puchar, dużo robią dla tego sportu. brawo. szkoda, że reszta śpi.
Odpowiedz