U naszych zachodnich sąsiadów trwa walka o autostrady bez limitów prędkości. Wciąż jeszcze zwolennicy wprowadzenia ograniczeń przegrywają kolejne batalie, ale to się wkrótce może zmienić. Co się stało?

Niemieckie autostrady to Święty Graal fanów dwóch i czterech kółek z całego świata. Ale przyciągają jak magnes nie ze względu na swoją doskonałą jakość i wzorowe utrzymanie, a za sprawą braku limitu prędkości. Wydawałoby się, że Niemcy nie muszą dyskutować o tym rozwiązaniu, które przecież doskonale się sprawdza. Ale tak nie jest.

W rzeczywistości trwa wojna, w której jedną stroną są Wolni Demokraci (FDP), konserwatyści z CDU/CSU i prawica skupiona wokół AfD, a blokiem zwolenników limitów na autostradach, który reprezentuje lewica, znajdujące się bliżej centrum SPD i ekolodzy skupieni w Partii Zielonych.

Przeciwnicy możliwości jazdy bez patrzenia na prędkościomierz wytaczali przez lata wiele dział, ale statystyki wypadków wciąż dowodzą, że niemieckie autostrady są równie bezpieczne lub bezpieczniejsze od szybkich tras w innych krajach, gdzie ograniczenia zostały narzucone przez władze.

Jeden z najnowszych akordów w tej wojnie zagrał Institut der deutschen Wirtschaft, którego badanie wykazało, iż większość Niemców, dokładnie 77 proc., jeździ z na odcinkach bez ograniczeń z prędkością poniżej 130 km/h!

Wydawało się, ze ten argument zakończ wreszcie batalie, bo skoro Niemcy sami doskonale panują nas swoimi pojazdami i chęcią podkręcenia obrotów, nie potrzebują przecież wędzidła w postaci ograniczeń prędkości. Nic z tego.

Dla frakcji popierających zakaz wynik badania ujawniający, że Niemcy jeżdżą po autostradzie stosunkowo wolno, jest argumentem za tym, żeby ograniczenie wprowadzić! Bo przecież i tak zasadniczo ukonstytuuje jedynie obecną sytuację.

Przepychanka trwa, ale bliższa centrum i prawej strony sceny politycznej grupa przeciwna wprowadzeniu limitów prędkości, dostała ostatnio mocny cios.

Do tej pory jednym z filarów oporu było stowarzyszenie ADAC. To potężna siła. Niemiecki automobilklub zrzesza 17 milionów członków, w tym ponad 1,5 mln motocyklistów. ADAC jest największym stowarzyszeniem motocyklistów na świecie i drugim automobilklubem na naszym globie, zaraz za amerykańskim gigantem AAA.

ADAC był i jest forpocztą sił opierających się gmeraniu przy przepisach dotyczących jazdy po niemieckich autostradach, ale niedawno okazało się, że aż 50 proc. członków organizacji jest za wprowadzeniem limitów na autostradach!

Przeciwników wciąż pozostało 45 proc., oraz 5 proc. niezdecydowanych, ale powyższa zmiana w nastawieniu członków ADAC może oznaczać, że siły przeciwne limitom tracą poparcie.  

Powodów może być wiele, ale bez wątpienia za ten stan odpowiada co raz powszechniejsza, przyspieszająca w Niemczech elektryfikacja pojazdów. W elektrycznych samochodach i hybrydach prąd umyka znacznie szybciej, jeśli kierowca lubi prędkość, a to oznacza, że jazda powyżej 130 km/h wymusza częstsze i wciąż długotrwałe postoje na stacjach ładowania.

Czy na niemieckich autostradach pojawi się powszechnie obowiązujący limit prędkości? To niestety możliwe, chociaż trudno obecne mówiąc o jakieś konkretnej dacie lub terminie.

Finalnie może okazać się, że za kilka lat jedynym miejsce w Europie, gdzie nie będzie trzeba przejmować się ograniczeniem prędkości poza terenem zabudowanym, jest niewielka wyspa Man, gdzie od 1907 roku odbywają się najsłynniejsze wyścigi szosowe na świecie. Trochę to smutne.