Proximus Superbiker 2008 - relacja
22. edycja wyścigów Proximus Superbiker zgromadziła 300 motocykli, 45 quadów i ponad 10 tysięcy kibiców. Zobacz, jak na tle najlepszych zawodników z całej Europy wypadli nasi quadowcy
W ubiegły weekend, na ulicznym torze Jules Tacheny w belgijskiej miejscowości Mettet odbyły się jedne z najbardziej prestiżowych zawodów supermoto w Europie - Proximus Superbiker. Ogrom skali zawodów dało się odczuć po obecności ekip telewizyjnych z najbardziej znanych europejskich kanałów sportowych; radia transmitującego na żywo relację z toru, światowej sławy gwiazd, a także aż 10-tysięcznej widowni przybyłej specjalnie na to święto. W 22. edycji zawodów wzięło udział ok. 300 motocykli i 45 quadów. Na starcie pojazdów ATV pojawili się również nasi reprezentanci w osobach Pawła Sobczyka i Adama Zińczuka.
Treningi i pierwsze czasówki odbyły się już w piątek. Następnego dnia, po zakończeniu drugich biegów kwalifikacyjnych, ustalono kolejność pozycji startowych do wyścigów eliminacyjnych. Pierwszych dziesięciu zawodników, z dwóch grup awansowało do decydującego, niedzielnego wyścigu superquad. Paweł Sobczyk ukończył wyścig kwalifikacyjny na piątej pozycji w swojej grupie, co w sumie dało mu dziewiąta pozycję na starcie. Po raz kolejny w tym sezonie pech dopadł Adama Zińczuka, któremu na starcie zgasł quad. Przewaga, jaką uzyskali rywale była zbyt duża do nadrobienia i w rezultacie Adam linię mety przekroczył na miejscu 13. Po tym wyścigu pozostała mu ostatnia deska ratunku w postaci dogrywki. 25 quadów walczyło o promujące miejsca w pierwszej piątce. Nasz rodak wystartował dobrze, jednak jego radość nie trwała długo. Już na pierwszym zakręcie w quadzie Adama spaliło się sprzęgło, przez co z trudem dojechał do mety pierwszego okrążenia i parku maszyn.
Do niedzielnego wyścigu Paweł startował z dziewiątego pola. Tuż po starcie, na pierwszym zakręcie zawodnik jadący przed Polakiem miał wypadek, co w niewielkim stopniu opóźniło Pawła. Jednak, z każdym okrążeniem nasz rodak odrabiał straty i kręcił coraz lepsze czasy. W rezultacie ukończył wyścig na bardzo wysokim, czwartym miejscu.
"Po przyjeździe do Mettet przeżyliśmy wielki szok widząc ogrom przedsięwzięcia, jakim są zawody Proximus Superbiker." - powiedział Paweł Sobczyk. "Widok 300 motcykli i 45 quadów ścigających się ulicami miasta jest niesamowitym przeżyciem. Jeśli chodzi o mój występ to szczerze mówiąc nie jestem z siebie zadowolony. Nie trafiłem z nastawami quada. Liczyłem na większą ilość nawierzchni asfaltowych, co okazało się błędem. W terenie traciłem zbyt dużo czasu i straty były trudne do nadrobienia na asfalcie. Czwarte miejsce jest chyba najgorszym z możliwych, ale przy tym sprzęcie lepiej pojechać nie mogłem. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie lepiej."
Pomimo pecha i nie zakwalifikowania się do ścisłego finału ze swojego występu zadowolony jest drugi z naszych reprezentantów - Adam Zińczuk.
"Chociaż nie awansowałem do wyścigu finałowego, to uważam mój występ za udany. Quad, na którym startowałem znacznie odstawał osiągami od pojazdów moich rywali. Mało tego, zgasł mi na starcie, przez co ruszyłem pół okrążenia za ostatnim zawodnikiem. Byłem zaskoczony, gdy na mecie dowiedziałem się, że na 22 startujących zająłem 13. pozycję. W dogrywce miałem dobry start, ale spalone sprzęgło zmusiło mnie do przedwczesnego ukończenia wyścigu."
Na wysokim poziomie stały nie tylko wyścigi, ale także organizacja imprezy. Tak dobrze zorganizowanych zawodów, jak Proximus Superbiker w naszym kraju prawdopodobnie jeszcze długo nie zobaczymy. Sam fakt, że jakiekolwiek polskie miasto zgodziłoby się zamknąć na kilka dni część swych ulic i utworzyć na nich tor przechodzi nasze wyobrażenie. W Mettet takich problemów na szczęście nie mają. Wszystko, począwszy od toru, przez infrastrukturę, a skończywszy na zapleczu technicznym było świetnie przygotowane. Przez trzy dni zawodnikom dopingowała ponad 10-tysięczna widownia! Pomimo tak dużej ilości osób ciężko było dopatrzeć się jakichkolwiek kolejek do punktów gastronomicznych, czy też toalet. Znakomicie rozwiązano również kwestię bezpieczeństwa zarówno kibiców, jak i zawodników. Wysokie na dwa metry płoty nie pozwalały nikomu wtargnąć na tor, natomiast opony chroniły zawodników przed skutkami ewentualnych zderzeń z bandą. W przerwach między wyścigami odbywały się liczne popisy freestyle motocrossu, pokazy sprzętu, koncerty i inne tego typu atrakcje. Jednak największym zainteresowaniem cieszyli się sami zawodnicy, z którymi każdy mógł porozmawiać i zdobyć autograf.
Mamy nadzieję, że w przyszłym roku w Mettet zobaczymy większą ilość naszych utalentowanych zawodników, którzy pociągną za sobą również rzeszę biało-czerwonych kibiców.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze