Prezenty dla motocyklisty - zapach choinki i palonej gumy
W święta nie zmieniają się tylko dwie rzeczy. „Kevin sam w domu” i pożądanie prezentów
Święta za pasem. Świąteczny wystrój w hipermarketach jest już od lipca, wszystkie magiczne promocje „jeszcze tylko 1 dzień” cudownie się odnawiają, miasta wydają grube miliony, a Świebodzin miliardy, na oświetlenie reprezentacyjnych choinek, czekolada przybiera najprzeróżniejsze formy, karpie dokonują tradycyjnego żywota. Boże Narodzenie zmienia się z roku na rok, ale dwie rzeczy pozostają niezmienne. „Kevin sam w domu” i prezenty. No właśnie, prezenty to genialny wynalazek, ponieważ pragnie ich każdy, bez względu na wiek. Pragną ich także motocykliści. Przypadki znalezienia pod bardzo dużą, dubajską choinką Ecosse Titanium Series za 270 tys. dolarów są w pewnym stopniu ewenementem. Przedstawiamy wam zatem parę pomysłów na prezent dla motocyklisty. Wbrew pozorom, niewielkim kosztem można zaszokować kogoś równie mocno, jak przekazując mu kluczyki do Desmosedici. Przedstawione przez nas prezenty pochodzą z różnych rynków, dlatego też dla uproszczenia podajemy przybliżone ceny w złotówkach.
Carbonowy długopis MotoGP (25 zł) Motywy wyścigowe zawsze modne. Mamy wątpliwości, czy materiał, z którego wykonano długopis to faktycznie carbon, ale wygląda całkiem nieźle. 25 zł to mało, w porównaniu do niektórych nudnych długopisów z polerowanego aluminium, których nikt nie chce dostać. Walka z czasem na kartkówce nabiera nowego znaczenia.
Parasol MotoGp (55 zł) Można nie lubić MotoGP, ale nie można nie lubić umbrella girls. Dla faceta to fizyczna niemożność. Kupienie swojej dziewczynie parasola sygnowanego logiem królewskiej klasy wyścigowej może być drogą do spełnienia pewnych fantazji. Nie wspominając już o ochronie przed deszczem.
„Schładzacze” puszek MotoGP (12 zł) Jeden z ciekawszych gadżetów MotoGP. Jak powszechnie wiadomo, trzymając w ręku puszkę z nawet najbardziej bosko schłodzonym napojem, ciepło dłoni go ogrzewa. O ile proces ten jest przydatny w przypadku trzymania kubka z kakao, to w przypadku puszki piwa już niekoniecznie. „Schładzacze” nie działają jak ręczna lodówka, ale izolują puszkę z napojem od ciepła generowanego przez dłoń. Perfekcyjne na spalone słońcem trybuny w Katarze.
Brelok-ramoneska (18 zł) Nie wiem, czy istnieje bardziej intensywny sposób na pogłębienie swojej chopperowej pasji, niż odpalenie starego Harleya kluczykiem z takim brelokiem. Bulgot V2, ramoneska na grzbiecie i jej miniaturka dyndająca ze stacyjki. Oto równanie, którego wynikiem jest szeroki banan na twarzy.
Motocyklowe kapcie (85 zł) Nie jakieś zwykłe laczki z emblematem MZ, ale sportowe obuwie domowe w kształcie ścigacza. Dobra przyczepność i łatwo „dać na koło”. Zawsze chyba lepiej mieć na nogach kapcie przypominające motocykl niż coś, czego nie ubrała by nawet Majka Jeżowska i co ma pluszowe pazury.
Motocyklowa poduszka (110 zł) Trudno w łóżku przytulić się do motocykla, choć po Internecie krąży zdjęcie przeczące tej tezie. Jeśli jednak z pewnych względów nie możesz wpakować GSX-Ra pod kołdrę, polecamy motocyklową poduszkę. Może macie pomysły, jaki motocykl jest tak milusi, aby mógł zostać poduszką?
Śpiwór dla motocyklisty (zależnie od producenta, średnio 170-200 zł) Prezent całkiem sensowny. Jadąc w trasę „na dziko” oprócz namiotu przyda się śpiwór, a każdy, kto wybierał się w dalszą podróż motocyklem wie, że miejsce w kufrach jest na wagę złota. Ten śpiwór po złożeniu ma wymiary paczki cukru więc można go upchać nawet do niektórych schowków pod kanapą. Do Suzuki GSX1400 wejdzie takich sześć. Można jechać z całą rodziną.
Kocie/tygrysie nakładki na kask (50 zł) Już pastwiłem się w tym miesiącu nad motocyklem, do którego taki wynalazek pasuje więc powiem tylko, że jest to gadżet typu stricte festyniarskiego i paradnego i mam nadzieję, że nikt nie pomyśli nawet o tym, aby używać tego codziennie.
Pojemnik na ciastka V2 (60 zł) Produkt amerykański. Z dużego pojemnika w kształcie V-ki przez głowice wyciągamy ciacha, złe słowo, ciastka. Rzecz nie posiadająca żadnej innej użytecznej funkcji, ale jakże symboliczna.
Sakwa/lodówka (250 zł) Genialne w swojej prostocie akcesorium. Krótko mówiąc, lodówka turystyczna obuta w skórę. Czego brodaty harlejowiec potrzebuje więcej do szczęścia? W skrajnych przypadkach pomocy poszkodowanym w wypadkach komunikacyjnych przyda się też do transportu śledzion.
Kubas Harley-Davidson (180 zł) Prawie dwie stówy za kubek. Sporo, powiecie. Jest jedno ale. Ten kubek sygnowany logiem HD ma 30 cm wysokości i pojemność około 7 litrów. I najlepsze, że jest sprzedawany jako kubek, nie donica. Cytując opis „Ciesz się ożywczą kawą w biurze, na konferencji i gdziekolwiek tylko będziesz”. Oni naprawdę są przekonani o tym, żeby ludzie będą z tego pili… I jeszcze jedno. Kubek jest Made in USA, kraju, w którym grilla rozpala się sekwoją.
Motocyklowy uchwyt na kubek (45 zł) Mieliśmy kubek dla Mariusza Pudzianowskiego, a teraz mamy motocyklowy uchwyt na kubek. Brak takiego patentu w samochodzie jest wręcz wstydliwy. Czemu w motocyklu miałby nie być? Trudno wyobrazić sobie powodzenie zamontowania takiego uchwytu w starym widlaku, ale jakimś topowym BMW? Czemu nie?
Myszka komputerowa w kształcie kasku (80 zł) Pasja motocyklowa: poziom hard. Zamawiać w Internecie faktyczny kask klikając na niego myszką w kształcie kasku. Czyż nie jest to na swój sposób… piękne?
Różowe chapsy dla pań (około 500 zł) Chapsy to nic innego, jak skórzane nakładki na zwykłe spodnie i owszem, w kolorze czarnym lub brązowym, ubrane przez Clinta Eastwooda lub Johna Wayne’a są całkiem w porządku. Różowe są ostatecznym stadium imidżowego hardcoru. Czy jakiś inny ubiór motocyklowy bardziej demonstruje płeć?
Toster KTM (około 200 zł) Słynny prezent wypalający logo KTM na tostach. Forma ponad treść i funkcję. Tosty KTM są inne niż wszystkie, radykalne, czasami strach je konsumować i nie da się tego robić codziennie. Dokładnie tak, jak motocykle KTM.
Kawa Ducati (60 zł za kilogram) Absolutny przerost formy nad treścią, ale wyobraź sobie, że odwiedza cię koleżanka na 1098, a ty podajesz jej małą czarną sygnowaną logiem Ducati. Feromony i kursy uwodzenia są zbędne. Do kompletu firmowe naczynia i kolacja ze śniadaniem pewna.
Motocykl na biegunach (160 zł) Alternatywnym sposobem na wcześniejszy start motocyklowy jest chyba tylko urodzenie się w kufrze Goldwinga. Motocykl zamiast konika jest nie tylko fajniejszy, ale nie zrywa z dziecięcą tradycją całkowicie. Podobno dzieci zawodników GP dostają takie zabawki z okazji chrztu.
|
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeGdzie kupię myszkę??
Odpowiedza gdzie kupić kawę ducati ? :D
Odpowiedzhttp://corsacaffe.com/index.php
OdpowiedzMotocykl na biegunach kosztuje ok 500 zl nie 160
Odpowiedzgdzie go moge dostać?
OdpowiedzToster KTM jest mega czadowy. Chcę go mieć w swojej mikrokuchni !
OdpowiedzWie ktoś moze gdzie taki kubek-doniczkę Harleya można dostać? Patrzyłem na allegro, nie było.
OdpowiedzA ja mam takie moto kapcie - dostałem od ukochanej pod choinkę rok temu. Nie dość że są naprawdę wygodne i ciepłe, to dają taką... namiastkę jeżdżenia kiedy za oknem śnieg... ;)
Odpowiedz