Policja spamowa³a Waze. Stró¿e prawa oznaczali miejsca kontroli, w których nie byli?
Policjanci z angielskiego Surrey narazili się na krytykę po ujawnieniu, jak wykorzystują aplikację Waze do spowolnienia kierowców. Teraz muszą się gęsto tłumaczyć.
Waze to aplikacja przypominająca nawigację, która poza wieloma zaletami pozwala użytkownikom zgłaszać obecność policji na drogach, co przypomina funkcjonalność Janosika i innych zbliżonych programów używanych przez kierowców w Polsce. Kiedy pojawia się znacznik, jednocześnie staje się widoczny dla wszystkich innych kierowców w pobliżu, ostrzegając ich przed policją. W praktyce oznacza to, że kierowcy zwiększają czujność i… zwalniają.
Ta skłonność kierowców do wolniejszej jazdy nie uszła uwadze stróżów prawa z Surrey, którzy postanowili wykorzystać ten fakt. Sposób jest prosty. Podczas patrolu mundurowi otwierają Waze i co jakiś czas zgłaszają swoją obecność, umieszczając znaczniki na mapie. Kierowcy oczywiście widzą lokalizację i zwalniają chcąc uniknąć mandatu.
Kłopot w tym, że policja zakłada tego typu "pułapki" wszędzie, gdzie przyjdzie im na to ochota, i w dowolnym czasie, podczas gdy w rzeczywistości mogą siedzieć w piekarni i zajadać pączki albo odpoczywać. Mówiąc krótko, spamują aplikację i wprowadzają użytkowników Waze w błąd.
Sprawa może nie ujrzałaby światła dziennego, gdyby nie to, że policjanci sami pochwalili się swoją nową taktyką na Twitterze. Po prostu zamieścili na oficjalnym koncie policji drogowej hrabstwa Surrey podziękowania dla Waze za możliwość łatwego oszukiwania kierowców, o pardon - przekonania zmotoryzowanych do tego, aby zwolnili. Dodali przy tym, że każdy znacznik działa na kierowców przez około 20 minut od zaznaczenia lokalizacji.
Ale policjanci chyba nie spodziewali się, że zamiast komentarzy popierających ich fortel, większość ludzi będzie zwyczajnie wkurzona, a niektórzy zaczną oskarżać stróżów prawa o dewaluacji narzędzia i naruszenie warunków użytkowania Waze, a także dostarczanie fałszywych informacji, które w skrajnym przypadku mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji na drodze.
Ciężar oskarżeń rósł, więc policja chcąc nie chcąc musiała ugrzęznąć w próbach obrony. Mundurowi napisali m.in.: "Technicznie rzecz biorąc, nie są to fałszywe informacje. Jesteśmy w każdym zaznaczonych punktów, ale w bardzo konkretnym momencie". Czyli mogli na przykład przejeżdżać obok cukierni i postanowili uwiecznić ten fakt w Waze. Czy doszło zatem do oszustwa?
Warunki korzystania z usługi Waze nie zawierają żadnej konkretnej wzmianki o potrzebie zgłaszania policji w trybie stacjonarnym, a zatem policjanci z Surrey nie naruszają polityki Waze. Tyle pod względem formalnym. Pozostaje jeszcze kwestia moralna i tutaj możemy się diametralnie różnić w ocenach, bo mamy przecież różne poglądy i doświadczenia.
Osobiście uważam, że to nie w porządku, ale przyjmuję argumentację zwolenników policji, którzy uznają, że stróże prawa realizują swój nadrzędny cel, którym jest przekonanie kierowców do przestrzegania przepisów drogowych. Szkoda tylko, że wybrali nieco wątpliwy sposób działania.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze