Play Off
Mamy połowę stycznia, zatem sezon wyścigowy zacznie się zbliżać coraz większymi krokami. Nie inaczej jest z sezonem MotoGP, ale tu do niedawna wiele było zagadek, pytań bez odpowiedzi i wielkich niewiadomych.
Największą niewiadomą były dalsze starty Maxa Biaggi w klasie motoGP. Po zamieszaniu, jakie wywołały jego szczere, choć nie do końca przemyślane wypowiedzi na temat zespołu fabrycznego Hondy, team Repsol Honda podziękował Maxowi za dalszą współpracę, a co za tym poszło, podziękowała mu również Honda, zapowiadając, że nie zostanie on przyjęty do żadnego z satelickich teamów Hondy. To miał być rewanż za krytykę. Ku nieszczęściu Maxa i wielu jego fanów rewanż odniósł niespotykany skutek. Żaden z teamów Hondy nie wziął Biaggiego pod swoje skrzydła. Nie chciały go również zespoły innych producentów, a przyczyn było wiele. Yamaha ma genialnego Rossiego i stabilnego Edwardsa, Suzuki stawia na młodych, podobnie sytuacja ma się w Kawasaki, a Biaggi to raczej już weteran. Do Robertsa Seniora wystawiającego Protona KR Max nawet nie startował, gdyż nie wiadomo nawet czy Proton w sezonie 2006 pojawi się na torach, poza tym dla tak utytułowanego kierowcy przesiadka na coś w typie Protona czy Blata byłoby, co najmniej ujma na honorze. Kiedy wyczerpały się możliwości pertraktacji stała się rzecz jeszcze gorsza. Wspierający od lat Maxa potentat tytoniowy Camel opuścił w wysiłkach czterokrotnego mistrza klasy 250cm. Pojawiły się pewne spekulacje na temat końca kariery lub…przejścia do serii World Superbike i to właśnie się stało. Max Biaggi w następnym sezonie będzie startował w zespole fabrycznym Corona Suzuki. Tym samym dołączył do sporej grupy emigrantów klasy motoGP. W tym gronie są już: Troy Bayliss, Ruben Xaus, Alex Barros, Franco Battaini i Roberto Rolfo.
Co w takim razie stało się z kapitałem Camela?
Z końcem sezonu 2005 w klasie motoGP doszło do sporego zamieszania związanego ze strona finansów i barw. Telefonica Movistar odeszła od Hondy, Gauloises od Yamahy. Honda wraz z postawieniem kurtyny przed Maxem Biaggi straciła również Camela, a więc żarty się skończyły, zaczęła się walka o byt dla niektórych zespołów. Najszybciej z problemem uporał się zespół wicemistrza Marco Melandriego, Gresini Racing zmieniło barwy z niebieskich na czerwone za sprawą Fortuny, która wspiera Toni Eliasa, nowego zawodnika zespołu Gresiniego. Fabryka problemu nie miała gdyż Repsol nawet nie wspomina o pożegnaniu. W totalnej kropce był Sito Pons, który chętnie by widział Maxa i kapitał Camela. Niestety prykaz odgórny zaowocował…wycofaniem się zespołu Sito Ponsa z wyścigów na sezon 2006. To spowodowało, że problem z zatrudnieniem mają zawodnicy, którzy podpisali kontrakty z zespołem Sito Ponsa. Carlos Checa i Casey Stoner, który miał zadebiutować w klasie motoGP. Młody C. Stoner ze znalezieniem pracy problemu wielkiego nie miał i w sezonie 2006 ostatecznie zobaczymy go w barwach zespołu Lucio Cecinello, oczywiście na Hondzie. Stary Lis Checa upatruje swych szans w rozmowach z Herve Poncharalem, szefem prywatnego teamu, który powiązany jest z Yamahą.
Camel w motoGP chętnie wystąpi, ale pod szyldem wspaniałej Yamahy i wielkiego Valentino. Szefostwo JT International (Japan Tobaco Inc.), właściciela marki Camel jest bardzo zadowolone z podpisania umowy z Yamahą. Mówi się nawet o zupełnie nowym rozdziale dla Camela w sportach motorowych. „Jestem pewny, ze sukces nie każe na siebie długo czekać”-tak podsumowuje ten kontrakt Roberto Zanni, prezes regionalny JTI Europe.
Trochę dziwi całkowita rezygnacja marki Gauloises, bo przecież reklama na mistrzowskim sprzęcie powinna popłacać.
Nie będziemy się jednak zagłębiać tak bardzo w annały finansowe tak wielkiego cyrku, jakim jest MotoGP. Najważniejsze, że sezon 2006 zapowiada się niezwykle ciekawie i interesująco, gdyż zawirowania personalno-finansowe często kończyły się zaskakującymi rezultatami na torze. Oby do Marca.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze