Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 68
Pokaż wszystkie komentarzeNie ukrywam, że nie czytam wszystkich już wypisanych komentarzy. Ale moje zdanie jest takie, że znowu o pierdołe robi się nie wiadomo jaki szum i znowu nasz wspaniały naród Polski będzie płakał i narzekał. Mieszkałem kiedyś w USA. Wiecie jak tam jest? Idziesz do ośrodka, mówisz, że chcesz zdać prawo jazdy. Pani od Ciebie kasuje 19$ (tak, dziewiętnaście dolarów), podaje arkusz z pytaniami i ołówek, siadasz przy stoliku, rozwiązujesz i oddajesz. Pani od razu według szablonu sprawdza, jak zdałeś to możesz iść na jazdy, na które SAM MUSISZ DOSTARCZYĆ AUTO na którym chcesz zdawać. Jak zdasz, to na miejscu robią Ci zdjęcie i wyrabiają prawo jazdy. Oszczędność pieniędzy obywateli, nerwów i w pewnym sensie zabezpieczenie przed wyłudzaniem pieniędzy. Mówicie, że będzie więcej wypadków. JJJJJJJasne.... Żaden z Was, jeżdżących x lat samochodem, nie pamięta połowy znaków. To nie teoria jest potrzebna do bezwypadkowej jazdy, tylko umiejętności manualne, umiejętności przewidywania i przede wszystkim, łeb na karku. Bo niektórym się wydaje, że jak umie wcisnąć gaz do dechy na prostej to od razu jest rajdowcem. Żadna szkoła jazdy nie jest winna jakiemukolwiek wypadkowi, tylko brak skupienia kierowcy, brawurowa jazda czy też alkohol (oczywiście to tylko kilka przykładów). To nie ma znaczenia ile spędzimy czasu nad książką czy też kursem przy komputerze. Jeździ się po drogach wśród ludzi, a to nie jest teoria, tylko praktyka i życie. Trzeba umieć pohamować swoje ewentualne pasje. I zaznaczam, że nie jestem dziadkiem dla którego młodzi to wariaci. Nie, mam 26 lat, sam jeździłem sporotwymi autami a obecnie na motocyklu sportowym. Też lubię szybką jazdę i skłamałbym gdybym powiedział, że nigdy nie łamię przepisów. Ale wypadku jakoś na razie nie miałem. I nie dzięki temu, że wiem jaki znak to C-11, tylko dzięki refleksowi w wymagających sytuacjach i opanowaniu. Naprawdę, unikajcie głupoty, myślcie trochę, a wypadków będzie mniej, a nie że źle że teorii nie będzie. Już dawno nie powinno być obowiązkowego kursu. Tym bardziej że to lanie wody. Przykład: "Znak ostrzegawczy niebezpieczny zakręt w prawo informuje nas o zbliżającym się niebezpiecznym zakręcie w prawo". Spotkałem się z takim czymś na slajdzie na kursie e-learningowym. Sorry, ale mój pies nawet by do tego doszedł, a oni nam to próbują tłumaczyć jak byśmy byli z jakiegoś ciemnogrodu. Bez przesady. WON z teorią. A i nawet praktyka ma swoje wady. Napewno nie raz przeszkadzała Wam gdzieś "L-ka" na drodze. Dlaczego? Bo są uczeni jeździć niby zgodnie z przepisami. Ale jeżeli przepisy są durne i społeczeństwo sobie doskonale radzi w mieście jadąc szybciej, to "L-ka" powinna dostosować swoją prędkość do prędkości ruchu, a nie blokować przejazd dla innych. Każdy ma swoje nawyki za kierownicą, jedni lepsze inni gorsze, ale tak naprawdę uczymy się jeździć z każdym kilometrem przejechanym autem samemu, a nie pod okiem instruktora, w nerwach, patrząc częściej na licznik żeby nie przekroczył 50km/h niż na drogę. Pozdrawiam.
OdpowiedzZgadzam się z panem .... egzamin który nie sprawdza czy umiesz jeździć...
Odpowiedz