Mówią po pierwszej rundzie WMMP w Poznaniu
Oto co powiedzieli nam o I rundzie WMMP jej pierwszoplanowi aktorzy
Paweł Szkopek, Superstock 600:
Weekend, który zmieniał się, co dzień. Piątek awaria i dość bolesna kontuzja. Sobota deszcz i problem z siedzeniem, przez co dojechałem drugi. Niedziela - słońce i znakomita zabawa z Kennym. Bardzo cieszę, że możemy się ścigać i obaj ze względu na doświadczenie możemy sobie pozwolić na bardzo bliską, szybką i często kontaktową jazdę. Mimo sobotniego problemu jestem z weekendu zadowolony, bo jak na seryjne zawieszenie motocykl spisywał się znakomicie i może być tylko lepiej.
Kenny Foray, Superstock 600:
To był udany weekend, mimo, że nie wygrałem drugiego wyścigu. Było sporo świetnego ścigania i emocji. Chciałbym podziękować Jackowi i całemu zespołowi za szansę ścigania się w Polsce. Z przyjemnością będę tu wracał i do końca walczył o tytuł, chociaż wiem, że nie będzie łatwo.
Daniel Bukowski, Superstock 600"
Nadal się uczę. W sobotę popełniłem błąd taktyczny, w niedziele źle dobrałem opony. Mimo to jestem w czołówce. W przyszłości nie popełnię tych samych błędów. Wierzę, że w nadchodzących rundach powalczę z Pawłem i Kennym.
Marek Szkopek, Superstock 600:
Nauka motocykla, nauka motocykla i nauka motocykla. Nie czuję się jeszcze na nim komfortowo, wobec czego ciężko powiedzieć, że jechałem na 100%. W najbliższy weekend jadę do Brna by zapoznać się z motocyklem i nowymi ustawieniami, które na wyścigu testował Paweł.
Ken Jensen, Superbike:
Czuję się bardzo szczęśliwy, mój stary motocykl i ja pokazaliśmy, na co nas stać. W następnych rundach będę jeszcze groźniejszy na nowym motocyklu.
Guillaume Dietrich, Superbike:
To był trudny weekend, ale ze szczęśliwym zakończeniem. Na początku mieliśmy problemy z ustawieniami motocykla i nie mogłem jechać tak szybko jak bym chciał, nie zrobiłem też zbyt wielu okrążeń na treningach. Na szczęście wszystko się dobrze skończyło i wygraliśmy, choć nie przyszło to łatwo.
Igor Piasecki, manager LW Bogdanka Racing Team:
Weekend uważamy za bardzo udany. LW Bogdanka Racing Team wywalczył sześć pucharów. Nasi faworyci nadal pozostają w grze, jeśli chodzi o walkę o tytuły indywidualne. Jest kilka drobiazgów, które musimy dopracować odnośnie przygotowania motocykli i doboru opon. Po ich dopracowaniu nasi zawodnicy na pewno będą walczyli o najwyższe stopnie na podium w nadchodzących rundach.
Marcin Walkowiak, Superstock 1000:
Podczas pierwszej rundy nadal szukaliśmy optymalnych ustawień mojej nowej Yamahy oraz odpowiednich mieszanek opon. Podczas samego wyścigu popełniłem wiele błędów, które uniemożliwiły mi wygraną. Myślę jednak, że nareszcie motocykl prowadzi się tak jak ja tego oczekuję. Wyciągniemy wnioski z pierwszej rundy. Myślę, że na odpowiednio zestrojonym motocyklu będę w stanie wygrać kolejne wyścigi i obronić tytuł Mistrza Polski.
Gwen Giabbani, Superstock 1000:
Jak na pierwszy raz w Polsce jestem bardzo zadowolony. Z powodu deszczu w drugiej sesji kwalifikacyjnej mało jeździliśmy po suchym i motocykl nie był jeszcze ustawiony idealnie. Konkurencja jest w Polsce naprawdę dobra i dlatego cieszę się ze zwycięstwa, w dodatku moja ręka nie była w pełni sprawna. Liczę, że w Brnie znów będą ciekawe wyścigi.
Hubert Tomaszewski, Superbike:
I runda mistrzostw Polski zaczęła się dla mnie wspaniale. Po pierwsze, zmieniłem numer w tym sezonie na 111, jest to data narodzin (11 stycznia) mojej najcudowniejszej i najukochańszej córeczki Nell. Po drugie, mając trochę problemów z przepływem paliwa udało mi się zdobyć Pole Position. Było to moje pierwsze Pole Position w klasie Superbike, więc euforia była ogromna, tym bardziej, że czas 1 okrążenia, który osiągnąłem był uzyskany na oponach wyścigowych, a nie kwalifikacyjnych. Dzięki Tomkowi i Kubie do wyścigu przystąpiłem ze sprawnym motocyklem pełen optymizmu i bojowego nastroju z zamierzeniem, aby uzyskać czasy na poziomie 1,34 i planem, by tuż po starcie zacząć wyrabiać sobie przewagę nad konkurencją. Niestety wszystkie moje zamiary zostały zweryfikowane przez mój mało dynamiczny start, spadłem na 5 miejsce. Szybko się otrząsnąłem i zacząłem odrabiać straty, bo tempo, które miał lider było wolniejsze od mojego. Naprawdę na tej rundzie byłem w wyśmienitej formie. Na początku drugiego okrążenia podjąłem ryzykowną próbę wyprzedzenia Giabbaniego po zewnętrznej na wejściu w dużą patelnię. Próba by się na pewno powiodła, gdyby nie istotny szczegół, zewnętrzna nitka toru miała sporo nawianego pisaku (o czym ja doskonale wiedziałem!!) i próba awansu skończyła się uślizgiem przedniego koła i potężną wywrotką. Sponiewierało mnie mocno, ale biorąc pod uwagę prędkość (ok. 180 km/h), przy jakiej wypadłem z toru, to wyrwany paznokieć i lekkie stłuczenia na całym ciele, to naprawdę niewiele. Jestem przekonany, iż Bozia czuwała nade mną. Szkoda straconych punktów i możliwości powalczenia o zwycięstwo w niedzielnym wyścigu, natomiast jestem zachwycony tempem, jakie mogłem uzyskać na mojej Hondzie CBR 1000RR. Jest to wręcz fenomenalny motocykl i wiem, że będę konkurencyjny i będę walczył o tytuł mistrza Polski do samego końca.
Bartek Wiczyński, Superstock 1000:
Jestem bardzo szczęśliwy z wyniku, chociaż dziś wiem, że mogłem wygrać. Niestety brak przygotowań do sezonu odbił się w wyścigu. Na początku uciekłem i jak zacząłem puchnąć tylko czekałem jak mnie wszyscy wyprzedzą. Na szczęście zrobił to tylko Gwen. Do następnych wyścigów zamierzam przygotować się już lepiej i powalczyć o zwycięstwa.
Jacek Grandys, manager Suzuki GRANDys Duo i promotor Suzuki GSX-R Cup:
Jeśli chodzi o puchar to zawodnicy z pewnością mieli dużo emocji ze względu na różne warunki pogodowe. Szkoda, że nie wszystkim udało dotrzeć się do mety, ale taki jest sport. Nasz zespół też może zaliczyć ten weekend do udanych. Wygraliśmy trzy z czterech wyścigów klas mistrzowskich, a nasi zawodnicy otwierają wszystkie klasyfikacje punktowe. Bardzo się cieszę z wyników formuły X-Treme, ponieważ całe podium należało tam do Suzuki. To tylko świadczy o sile naszej marki.
Adam Badziak, Superstock 1000:
Bardzo się cieszę z postawy Przemka Salety, który zadebiutował w miniony weekend na torze. Troszkę szkoda, że nie mógł przyjechać wcześniej na treningi, żeby potrenować, bo teraz musiał uczyć się toru od razu w warunkach bojowych. Jednak jak na debiut było naprawdę fajnie. Teraz jedziemy na treningi do Brna, żeby przed kolejną rundą Przemek poznał już tor. Jeśli chodzi o mnie miałem nadzieję na więcej, jednak na początku mieliśmy trochę problemów z nowym motocyklem. Liczyłem, że w samym wyścigu sprężę się i wynik będzie lepszy, ale się nie udało. Przed sezonem miałem poważne złamanie żebra i to też utrudniło przygotowania do sezonu. Przed Brnem jedziemy potrenować, więc liczę na lepszy rezultat.
Łukasz Bończak, promotor pucharów Honda:
Uważam, że pierwsze rundy obu pucharów dostarczyły wielu wrażeń zarówno zawodnikom, jak i kibicom. W sobotę w naszym miasteczku gościliśmy prezesa Honda Poland Toshiaki Konaka. Prezes HPL wręczył prezenty uczestnikom pucharów oraz w języku polskim złożył życzenia. Z oficjalnej inauguracji wyścigu niestety wyszły nici, gdyż figla spłatała pogoda. Mając na uwadze bezpieczeństwo hornetowców, odwołałem sobotni wyścig i na pierwsze emocje tego pucharu trzeba było poczekać do niedzieli. W niedzielę wygrał faworyt - Jakub Sudoł, który w zeszłym roku święcił triumfy w Pucharze CBR 125 wygrywając cały cykl. Nagrodą jest właśnie możliwość startów w Pucharze Horneta. Najwięcej emocji dostarczył mi niedzielny wyścig małych CBR, zacięta walka Wojtka Wróbla z Krzyśkiem Deptą, trwała od startu do mety. Następne zawody dopiero pod koniec lipca, zatem mam nadzieję, że listy startowe w obu pucharach się zapełnią.
Robert Michalczewski, Superbike:
Jadąc na pierwszą rundę nastawienie, jak co roku miałem bardzo bojowe. Niestety już pierwsze treningi wolne wykazały mocne braki w komunikacji z motocyklem. Co prawda byłem 2 tygodnie wcześniej na treningach, ale przerwa od ostatniego wyścigu była 9 miesięczna, a tego przeskoczyć się nie da. Cały piątek spędziłem na wgrywaniu nowych map paliwowych, bo nie wiedzieć, czemu motocykl nie chciał się wkręcać powyżej 10 tyś/obr. Bez hamowni to jak szukanie igły w stogu siana, po 15 albo 20 próbie udało mi się znaleźć rozwiązanie może nie do końca satysfakcjonujące, ale dużo lepsze niż poprzednie. Piątkową kwalifikację spędziłem na uczeniu się nowych opon Pirelli, muszę przyznać, że poczułem się jak uczeń który idzie do zerówki i musi wszystkiego uczyć się od początku. Nie mnie oceniać która marka jest lepsza, ale różnice są ogromne i pewnie na koniec sezonu dopiero pojmę, co się z czym je. Po wylaniu kilku litrów potu udało się stanąć w czwartej linii (w tamtym sezonie bywała już druga, a i nawet Superpole). Cóż, wyścig to wyścig i tłumaczyłem sobie, że dobrym startem nadrobię tą stratę. Mimo, że refleks na zgaśnięcie czerwonego światła był ok., to sprzęgło, które trzeba było wymienić już w tamtym roku dało o sobie znać i szarpnęło jakby było ze spieków. Jedyną walką, jaką stoczyłem była walka z Mateuszem Stokłosą, nie wiedzieć, czemu Mateusz, zawodnik 12 lat młodszy ode mnie, który startuje w Mistrzostwach Świata, jechał jak zaczarowany. Bardzo ładnie technicznie, ale też bardzo powoli. Nie mogłem uwierzyć, że to właśnie jego dogoniłem i mogę go wyprzedzić (ja wiem, dlaczego jechał tak wolno - zakochał się i ma gdzieś jazdę na motocyklu). Po wyprzedzeniu Mateusza, zobaczyłem Adama Badziaka, któremu też nie jechało się za szybko. Nawet miałem plan, żeby dogonić i jego, ale sił już brakowało. Następnym razem dam radę. Na ostatnich okrążeniach tak naprawdę walczyłem już z samym sobą o przetrwanie. W międzyczasie Kubacki, którego wcześniej wyprzedziłem, zdołał się odgryźć i odjechać na tyle bezpieczną odległość, abym nie miał już szans znowu zaatakować. Drzemie w nim potencjał, ja to wiem i cieszę się, że nie jeździ w mojej klasie. Wyścig się skończył, ledwo, co widziałem na oczy. Czasy, które zrobiłem to jakaś kpina, ale okazało się, że chłopcy z mojej klasy trochę poprzeginali i np. Sławek Grausam, którego darzę ogromnym szacunkiem walnął glebę, Tomaszewski, który chce zostać podobnie jak Szkopek Mistrzem Świata, leżał już na drugim kółku. Coś mi się wydaje, że będzie ich dużo więcej, czego mu oczywiście nie życzę. Tak, więc mimo swojej bardzo słabej jazdy dojechałem na 4 miejscu i zebrałem 13 punktów. Obok zebranych 13 punktów do radości należy dodać występ moich kompanów z teamu: Piotrek Stachowiak po rocznej przerwie znowu poczuł głód ścigania i nie odstaje od czołówki, nawet na krok, a Bartek Wiczyński powoli odzyskuje wiarę w siebie i daje z siebie wszystko! Po raz pierwszy udało mu się przełamać na poznańskim torze Marcina Walkowiaka i pokazać mu, kto tu rządzi! Wierze głęboko, że tak będzie do końca sezonu, bo patrząc na minę Marcina widziałem jakieś przyłamanie. Tak, tak, Marcinie czasy wygrywania z Bartkiem już się skończyły! Jestem mocno przekonany, iż Bartek jest na tyle silnym zawodnikiem, aby dać radę francuskim mistrzom i pokaże już niedługo Francuzom, czym kaczki w Polsce wodę piją.
Szkoda ze do następnej rundy jest tyle czasu. Mam głęboką nadzieję, że będzie dużo lepiej. Stachowiak na podium, Wiczyński nr.1, a ja 2.05.(Brno). Taki jest plan i będę się za niego codziennie modlił, bo wiara czyni cuda. Jak inaczej zinterpretować dwóch zawodników szybszych, którzy się wywracają, a trzeciemu psuje się motor?
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzewiem :) i szczerze mu zazdroszcze !
OdpowiedzPrawdziwa miłość czasu nie wybiera Panie Robercie.
Odpowiedzo już dwóch bokserów się ściga ciekawe czy Saleta ma równiej pod sufitem niż ten Michalczewski
Odpowiedz