Motocykli¶ci dzieciom z domu dziecka
Termometr pokazywał -3 stopnie Celcjusza. Co z tego!? Radość, uśmiech i rozbrajająca szczerość maluchów rozgrzewała nas jak sierpniowe słońce.
W tym roku, w sobotę 15 grudnia motocykliści, a raczej użytkownicy wielorakich sprzętów, dla których motocykl może być wspólnym mianownikiem, wybrali się w inauguracyjnąpodróż do domu dziecka przy ul. Wałuszewskiej 44 na warszawskiej Białołęce. Cieszy mnie bardzo, że udało nam się zebrać większość możliwych konfiguracji sprzętowych. Starsi wychowankowiedomu dziecka, na pewno mogli docenić dywersyfikację sprzętu i poznać wiele aspektów naszego wspólnego zamiłowania.
Mieliśmy ścigacze, choppery, crossy, enduro, supermoto i quady. No ale dosyć o maszynach. Teraz coś o reakcjach tych dla których tam byliśmy.
Około godziny 13.50 wyruszyliśmy tą zwariowaną bandą aby przejechać ostatni kawałek dzielący nas od domu dziecka. Dzieciaki o niczym nie wiedziały, co tylko spotęgowało ich... euforię (każde inne słowo byłoby tutaj nieadekwatne) na nasz widok.
Ryk, szum i widok naszej kawalkady wjeżdżającej na boisko mieszczące się przy kompleksie wywarł wrażenie nawet na wychowawcach, gościach i...siostrach zakonnych.
Po ustawieniu maszyn, nasze pierwotne plany co do przebiegu spotkania szybko poszły w odstawkę, gdy zobaczyłem gromadkę dzieci biegnących w nasza stronę. Każdy, dosłownie każdy motocykl był dokładnie studiowany, podziwiany, oceniany. Właściciele mieli okazję pospiesznego wyedukowania maluchów (oraz tych trochę starszych) o przewadze ich maszyn nad tymi innymi stojącymi obok. No a potem się zaczęło...
Jeden silniczek odpalony, drugi, trzeci..."Zobacz tu się odkręca...". Mimo, że niektóre maluchy miały dopiero po 4-5 lat ochoczo odkręcały rollgaz do oporu. Nasze zmartwienia, że będzie głośno i że małe dzieci będą się bały hałasu były mocno chybione.
Przechodząc koło rzędu maszyn widziałem 4 letnie dzieciaki, które same zapały silnik starterem i odkręcały manetkę, niepoinstruowane...ku zdziwieniu kierowcy owej maszyny, który czuwał obok.
Jednak to wszystko było mało dla zaaferowanych urwisów. Naturalną konsekwencją musiały być przejażdżki. Po szybkim wytyczeniu trasy zaczęliśmy jeździć. Przed przyjazdem obawiałem się tego punktu i prosiłem zgromadzonych motonitów o rozwagę i ostrożność. Na samej imprezie przekonałem się, że moje obawy były płonne i wszystko przebiegło w należytym porządku. Roześmiane dzieciaki mogły poczuć pęd powietrza. Założę się, że dla 99% z nich była to pierwsza przejażdżka na motocyklu/quadzie i to taka której nie zapomną do końca życia (przecież każdy z Was pamięta ten pierwszy raz na motocyklu, prawda??).
Uśpiony miesiącami chłodu, lecz gotujący się pod skórą temperament motocyklisty dał znać o sobie paleniem gumy (z siostrą zakonną jako plecak, sic!).Miejmy nadzieje, że gospodarze wybaczą nam ten wybryk i docenią jego wartość... widowiskową...
Co odważniejsi prosili o przejażdżkę na enduro po pobliskim terenie leśnym, czyżby rosło nam nowe pokolenie, które zasili polski MX?
Zainteresowanie motocyklami i jazdą niech zobrazuje komentarz Michała, jednego z uczestników: "Ja to w końcu robiłem za dźwig, jednego zdejmowałem, drugiego usadzałem i tak w kółko".
Dzieciaki nie chciały nas odstąpić nawet na krok, a my nie mieliśmy serca odmówić żadnemu z nich chociażby n-tej przejażdżki. W końcu interweniowały siostry i zaprosiły wszystkich do środka na część quasi-oficjalną.
Pierwszą rzeczą, którą wnieśliśmy były prezenty...A mieliśmy ich mnóstwo. O ilości może przemawiać fakt, że cała jedna ława była przeznaczona tylko na nie. Bojąc się rozdawać je samemu ze względu na nieznajomość potrzeb wychowanków, powierzyliśmy to zadanie siostrom zakonnym. Pomiędzy sobą żartowaliśmy, że dobrze że to nie my rozdajemy prezenty bo byśmy sami się o nie pokłócili.
W tym miejscu chciałbym szczerze podziękować wszystkim darczyńcom, a w szczególności firmom:
-
Mitsui Motor Polska
-
BMW Polska
-
GG Quad
oraz osobom prywatnym:
-Tomkowi Jarosławskiemu
-Michałowi Jasińskiemu
-Karolowi Krystkowiakowi
-Robertowi Rymarz
Na spotkaniu dzieci obległy obecnego tam V-ce Mistrza Polski w Supermoto Quadów Marcina Grochowskiego, z którym chętnie robiły sobie zdjęcia. Po herbatce, poczęstunku i jeszcze kilku przejażdżkach odjechaliśmy do domów z uśmiechami na twarzy i własnoręcznie zrobionymi prezentami od dzieciaków. Myślę, że każdy z nas wywiózł z domu dziecka moc pozytywnej energii i poczucie wniesienia do życia tych samotnych istot cząstki czegoś niespotykanego i radosnego.
Dziękuje redakcji Ścigacz.pl za obecność i mimo małej ilości czasu, szeroko zakrojoną pomoc w organizacji przedsięwzięcia.
Z zimowymi acz bardzo ciepłymi motocyklowymi pozdrowieniami.
|
Komentarze 11
Poka¿ wszystkie komentarzeja jestem z domu dziecka i nigdy niejezdzilem motorem ale dlamnie motor to samobujstwo!! muj wujek stracil noge przez motor!! ale popieram takie akcje bo wiem ze to daje duzo radosci dla nas bo ...
Odpowiedz¦wietny pomys³, nic lepszego dla tych dzieciaków chyba zrobic nie mogliscie. Popieram takie akcje bo naprawde sprawiliscie im wielka radosc
OdpowiedzWitajcie. Piêkne i .... dobre. Na pewno Wasza akcja zaszczepi³a co¶ wiêcej od zainteresowania motorkami, da³a nadziejê Dzieciakom, ¿e ¶wiat jest piêkniejszy z takimi jak Wy. AVE !
OdpowiedzSzacunek. Nie ma to jak usmiech dzieci!!!
OdpowiedzSzkoda, ze tym razem nie moglam wziac udzialu :) Bylam z Wami serduszkiem. Oby takich akcji bylo coraz wiecej.
OdpowiedzJa tylko dodam, ¿e wielkie podziêkowania nale¿± sie firmom motocyklowym i prywatnym darczyñcom. Dziêki temu mieli¶my ca³y samochód na prawdê super prezentów, jakie sam z chêci± bym dosta³ pod ...
Odpowiedz