Motocyklem z Singapuru do Polski
Po kilku latach spędzonych w Singapurze wyruszamy na Hondzie Afryce Twin w kierunku Polski. Postanawiamy wrócić do domu...
Dlaczego na motorze? Adrenalina, mocne wrażenia, dojechać można wszędzie. Dlaczego startujemy z Singapuru? Oboje mieszkaliśmy i pracowaliśmy w tej azjatyckiej metropolii. 20. kwietnia b.r. wyruszyliśmy pełni euforii z Singapuru. Zanim dotarliśmy do Jemenu, przejechaliśmy przez 15 państw: Malezję, Tajlandię, Laos, Kambodżę, Japonię, Rosję, Mongolię, Kazachstan, Kirigistan, Tadżykistan, Uzbekistan, Chiny, Pakistan, Emiraty i Oman.
W planie jest przejazd przez ponad 50 państw na kontynentach Azji, Afryki i Europy. Początkowo planowaliśmy najbardziej bezpośrednią i najprostszą drogę z Azji do Europy przez Indie, Pakistan i Turcje. Jednak z biegiem czasu na wiszącej na ścianie mapie została narysowana linia przejazdu poszerzona o Japonię, Mongolię i wreszcie o dziką Afrykę. Już po siedmiu miesiącach w drodze zaczynamy kombinować, czy czasem nie dorzucić sobie czegoś jeszcze na tzw. "deser". Nie mamy żadnych ograniczeń czasowych. Jeden z dłuższych postojów planowany jest w Ghanie, gdzie Iza będzie pracować jako wolontariuszka „ku czci Kingi", którą malaria mózgowa zabrała z tego świata i fundacji "Freespirit".
Przygotowanie motocykla, nas i wszelkiego ekwipunku zajęło ponad sześć miesięcy. To i tak jest mega krótko i na wariackich papierach, bo znamy historie motocyklistów, którzy przygotowują się, co najmniej 2 -3 lata. Motocykl został w całości przygotowany w warsztacie u znajomego mechanika "Asenga" w Singapurze, gdzie zresztą Afri jest zarejestrowana. Z ważniejszych spraw papierkowych, które załatwialiśmy przed wyjazdem był międzynarodowy dokument celny tzw. "Carnet De Passage", który pozwala przekroczyć granice bez obowiązku opłaty dodatkowego cła. Taka opłata w niektórych krajach czasem przewyższa dwukrotną wartość motocykla. Aby otrzymać „CDP" i nadal mieć maszynę zarejestrowaną w Singapurze Kamil musiał się nieźle nakombinować by dostać status „pobytu stałego ", który daje takie same prawa obcokrajowcowi, jak każdemu Singapurczykowi. W naszym przypadku było to mega ważne, bo po odejściu z pracy, mieliśmy tylko zwykłe wizy turystyczne, które nie pozwalają na rejestrację motocykla. Ostatecznie „pobyt stały" przyznano mu na tydzień przed planowanym wyjazdem.
Jednym z częściej zadawanych pytań przez napotkanych ludzi jest sprawa budżetowania. Średni budżet dzienny dla dwóch osób i motocykla, jaki przeznaczamy na ta wyprawę to 30 USD. Na drodze spotkaliśmy wielu pomocnych ludzi. Dzięki uprzejmości Hondy w Dubaju mieliśmy profesjonalnie serwisowaną Afryke Twin. Mamy drobnych sponsorów, aczkolwiek cały koszt wyprawy idzie z naszej własnej kieszeni. Nie mamy fur i innych kosztownych gadżetow. Naszym dobytkiem jest Afryka Twin i ciągła przygoda. Na pewno trzeba mieć odwagę, niesamowitą determinację i motywację. Pieniądze, w tym wypadku, są rzeczą drugorzędną. Życie w drodze może być śmiesznie tanie. Nasz dzienny rekord to wydatek tylko 1 USD! Śpimy głównie gdzie popadnie, w namiocie, gościnnie w domach, a czasem w tanich hotelach.
Motocykl łącznie z całym bagażem i nami waży ponad 400 kg. Mamy ze sobą dosłownie po jednym T-shirtcie, jednej parze spodni, spodenek i bieliznę osobistą. Wszystko żeby, jak najbardziej zminimalizować bagaż. Plus dodatkowo do tego wszelkie narzędzia i części zapasowe do Afri, namiot, śpiwory, maty do spania, kuchenka, mapy, przewodniki, zaopatrzenie medyczne i sprzęt foto. Nie zabraliśmy ze sobą GPS'u, mamy za to kompasy i mapy. A poza tym, najlepszym GPS'em jest kontakt z tubylcami.
Po siedmiu miesiącach w drodze pokonaliśmy ponad 34 tyś. kilometrów, w tym ponad 15 tyś. km w terenie - piasek, błotko i szutry. Off-road jest tym, na co najbardziej czekamy, czyli tarzanie się w błotku, opuszczone miejsca i przeprawy przez rzeki.
Największym bólem głowy, z którym się borykamy są formalności wizowe do poszczególnych krajów. Szczególnie Azja Centralna okazała się być dosyć feralna. Do większości państw trzeba mieć tzw. "letter of invitation", czyli zaproszenie wydane przez firmę bądź osobę bazującą w danym kraju.
Największym sukcesem podróży, do tej pory, jest wjazd do Chin. Do ostatniej chwili nie wiedzieliśmy czy to będzie możliwe. Nie dostaliśmy przecież pozwoleń potrzebnych na wjazd do Państwa Środka. Zagraniczne pojazdy nie mają prawa wjazdu do Chin. Aby legalnie wjechać trzeba mieć chińskie blachy, prawo jazdy i inne potrzebne dokumenty. Przez sierpniowe zamieszki w Kaszgarze rząd zaprzestał wydawania pozwoleń na wjazd i tymczasowo zamknął granice. Kombinujemy, bo przecież musimy się jakoś przedostać do Pakistanu, a raczej przejazd przez Afganistan nie jest możliwy. Ostatecznie w planie mieliśmy wrzucić motocykl na ciężarówkę przed granicą, ale dzięki skuteczności chińskiego agenta jechaliśmy już od granicy sami na Afryce, oczywiście wraz z eskortą.
Najbardziej niesamowitym miejscem, do tej pory, jest na pewno Karakoram Highway łącząca chiński Kaszgar z pakistańskim Islamabadem. Autostrada Karakoram jest autostradą tylko z nazwy i była dla nas niezłym wyzwaniem. Czadowe widoki siedmio i osimiotysięczników, dosłownie są w zasięgu ręki. Niestety obecna sytuacja w Pakistanie nie jest do końca bezpieczna. W Islamabadzie słyszeliśmy wybuchy bomb, co zresztą jest tam bardzo nagminne. Zmusiło nas to do zmiany planu przejazdu przez tzw. "ziemie bandytów" Balochistan i zdecydowaliśmy się zjechać na południe do Karachi.
W Afryce nie było żadnych poważnych awarii, oprócz problemów z zasilaniem i elektryką. Do tej pory zostały wymienione klocki hamulcowe, łożysko, regulator, świece i ze trzy akumulatory. Jest to motocykl stworzony na długie i dalekie wyprawy. Doskonale spisuje się w terenie, nawet kiedy są dwie osoby na siodełku. Pierwsze opony, przód Conti TKC80, tył Conti Escape, zostały wymienione po pierwszych 17 tyś. km na crossowe kostki - przód i tył Michelin T63. W Dubaju po następnych 13 tys. km zostały założone Conti TKC80.
Szczególne podziękowanie dla firmy Modeka za rewelacyjnie sprawdzające się, w każdej pogodzie, zestawy kurtek i spodni Melville oraz za atrakcyjne upusty od firmy Olek Motocykle.
Patronat medialny nad wyprawa objął magazyn "Motocykl", gdzie po powrocie ukaże się obszerna relacja.
Więcej bieżących informacji na blogu www.singapore2poland.com
|
Komentarze 6
Poka¿ wszystkie komentarzeJak sie czyta, to usmiech na gebie i dreszczyk na plecach!! W takim skrocie taka wyprawa ?! - szacuneczek :) pozdrowki i trzymajcie sie cieplo
Odpowiedzwielkie dzieki za komentarze. Dalsze relacje z trasy napewno sie ukaza juz niedlugo:-)....pozdro
Odpowiedz¶wietna sprawa! zawsze marzyla mi sie taka podroz. zazdroszcze :)
Odpowiedzztronke zapisuje do ulubionych!rewelacja!!
OdpowiedzPiêkna historia. Czytaj±c takie opowie¶ci a¿ chce siê wyruszyæ w drogê. Czy doczekamy siê publikacji Waszych kolejnych opowie¶ci?
OdpowiedzJedyne co moge powiedziec to WOW!
Odpowiedz