tr?id=505297656647165&ev=PageView&noscript=1 MotoGP w Turcji - to był wyścig!
NAS Analytics TAG
NAS Analytics TAG
motul belka 950
NAS Analytics TAG
motul belka 420
NAS Analytics TAG

MotoGP w Turcji - to był wyścig!

Autor: Thrillco 2006.05.08, 13:25 Drukuj

Mieliśmy już dwa wyścigi tego sezonu za sobą. O ile w najwyższej klasie czterosuwów jeszcze coś się działo i uatrakcyjniało rozgrywkę, to w niższych klasach już zaczęło wiać przeraźliwą nudą. W Turcji, na nadal pachnącym świeżością torze, mogło się to zmienić.

Powody były dwa. Pierwszy to pogoda, zapowiadany deszcz, który rzeczywiście spadł izdążyłnieco uatrakcyjnić kwalifikacje. Drugi powód to oczywiście debiut wielu zawodników na obiekcie w Istambule. I to nie tylko tych młodych! Dla Lorisa Capirossiego to również był debiut.

Jesienią ubiegłego roku w Grand Prix Turcji sporo się działo,a teraz wyglądało, jakby tor pisał zupełnie nowy, równie zaskakujący scenariusz.

Klasa 125

Alvaro Bautista czuł się doskonale na tureckim asfalcie niezależnie od warunków. Był najszybszy, kiedy było sucho i najszybszy, gdy padało, po prostu nie było na niego mocnych.

Odpowiedź była więc dosyć prosta i zapowiadała kolejny nudny wyścig w klasie, zdominowany przez jednego zawodnika.

Ci, którzy liczyli na deszcz, w dzień wyścigu niestety się przeliczyli, co niwelowało jeszcze jeden znak zapytania-czy Bautista na mokrym też da rade do końca, bo na suchym to wiadomo. Jakież miłe było zaskoczenie, gdy okazało się, że nowy obiekt wymyślony przez biura Rilkego, sprawdza się znakomicie, czyli dostarcza maksimum wrażeń podczas wyścigu. Proste i szybkie łuki poprzecinane przez serie szykan wymagają stałej koncentracji i dobrych umiejętności, zaś szerokość toru pozwala na dobieranie różnych torów jazdy, co w efekcie nie pozwala łatwo uciec od grupki pościgowej.

I tak właśnie to wyglądało podczas wyścigu „secinek”.

Do połowy wyścigu na czele jechali dwaj zawodnicy zespołu Master-MVA Aspar Team, czyli Alvaro Bautista i Hector Faubel. Za nimi jak cień podążał Mika Kallio (Red Bull KTM GP125). W końcu fiński kierowca uporał się z H.Faubelem i co raz szykował ataki na A.Bautiste. Na okrążeniu 13tym w końcu się to udało i…zaczęło się. Cały czas zawodnicy tasowali się miedzy sobą i kiedy już jeden wychodził na prowadzenie, natychmiast następowała riposta i kolejność się zmieniała. Aż wreszcie Mika Kallio…kończy wyścig! Jego KTM odmawia dalszej współpracy i po raz kolejny Turcja okazuje się dla Fina pechowa. Dzieje się teraz rzecz niebywała. Pierwsze trzy miejsca to zawodnicy tego samego zespołu i wszyscy to Hiszpanie. Gdyby taka sytuacja miała miejsce w Jerez, aż strach pomyśleć, co by się działo. Alvaro Bautista, który w tym momencie prowadzi wyścig, ma szanse zapisać się na kartach historii jako zwycięzca trzech pierwszych z rzędu wyścigów klasy 125 od czasów Masao Azumy, który z koleidokonał tego w 1999 roku. Byłby też pierwszym Hiszpanem, który wygrał trzy wyścigi z rzędu od czasudokonańJorge Martinesa Aspar`a z 1988 roku, (notabene szef zespołu, w którym Bautista obecnie się ściga).

Dobry występ na początku notował obrońca tytułu Thomas Luthi. Po kontuzji, której nabawił się jeszcze przed rozpoczęciem sezonu, Szwajcar ma poważne problemy z utrzymaniem tempa czołówki. Tym razem szło dobrze, ale w połowie wyścigu T.Luthi (Ellit-Caffe Latte) wyraźnie osłabł i tracił pozycje, ostatecznie skończył jako 12ty. W odwrotnej sytuacji znalazł się Lukas Pesek. Czech, który zaskakiwał dobrą dyspozycją w pierwszych wyścigach, tu w Istambule radził sobie raczej słabo, jadąc na poziomie, jaki prezentował przed rokiem. Z końcem wyścigu, kiedy to większość zawodników słabnie, L.Pesek zachował wysoką dyspozycję i zaczął torować sobie drogę do czołówki. Dobra postawa i szybka jazda pod koniec dała mu w Turcji dobre 7me miejsce.

A w „czubie” kwestia zwycięstwa pozostała do rozegrania pomiędzy dwoma zespołowymi partnerami. Nie było „teamorders”, czyli odgórnego ustalania kolejności na mecie. Walka między Bautista a Faubelem trwała do samiutkiego końca i wygrał ją…Hector Faubel, ogrywając Alvaro Bautiste na ostatnich metrach. Trzeci na metę wjechał kolejny zawodnik tego samego teamu (Master-MVA Aspar Team) Sergio Gadea.

1. 55 H.FAUBEL APRILIA 0'00"000
2. 19 A.BAUTISTA APRILIA 0'00"243
3. 33 S.GADEA APRILIA 0'07"240
4. 24 S.CORSI GILERA 0'08"340
5. 6 J.OLIVE APRILIA 0'09"127
6. 14 G.TALMACSI HONDA 0'10"749
7. 52 L.PESEK DERBI 0'18"258
8. 8 L.ZANETTI APRILIA 0'22"800
9. 71 T.KOYAMA MALAGUTI 0'23"224
10. 10 A.RODRIGUEZ APRILIA 0'23"240
11. 60 J.SIMON KTM 0'23"521
12. 1 T.LUTHI HONDA 0'23"639
13. 32 F.LAI HONDA 0'23"656
14. 22 P.NIETO APRILIA 0'23"716
15. 29 A.IANNONE APRILIA 0'36"240
16. 11 S.CORTESE HONDA 0'36"311
17. 75 M.PASINI APRILIA 0'42"922
18. 43 M.HERNANDEZ APRILIA 0'43"248
19. 17 S.BRADL KTM 0'55"975
20. 7 A.MASBOU MALAGUTI 0'56"027
21. 41 A.ESPARGARO HONDA 0'56"352
22. 44 K.ABRAHAM APRILIA 0'56"753
23. 16 M.CONTI HONDA 0'57"435
24. 35 R.DE ROSA APRILIA 0'59"703
25. 21 M.TUNEZ APRILIA 0'59"842
26. 9 M.RANSEDER KTM 1'00"567
27. 18 N.TEROL DERBI 1'00"793
28. 23 L.BARONI HONDA 1'09"219
29. 45 I.TOTH APRILIA 1'20"747
30. 53 S.GROTZKYJ APRILIA 1'22"635
31. 20 R.TAMBURINI APRILIA 1'28"342
32. 26 V.BRAILLARD HONDA 1'29"066
33. 13 D.LOMBARDI APRILIA 1'33"910
34. 37 J.LITJENS HONDA 1'34"580
35. 12 F.SANDI APRILIA 1'42"683

Klasa 250

W kwalifikacjach niepodzielnie rządził Jorge Lorenzo, który wyraźnie dominuje w tegorocznej klasie 250. Warte odnotowania jest też coraz mocniejsze zaznaczanie swej obecności przez zespół KTM, który w tej klasie debiutował pod koniec ubiegłorocznego sezonu na torze Donnington Park.

J.Lorenzo (Fortuna Aprilia) nie miał żadnych obaw co do wyścigu i tryskał świeżością oraz doskonałym humorem przed startem do wyścigu.

Start mu jednak nie wyszedł. Hiszpan został nieco z tyłu i kiedy zabrał się do wejścia w pierwszy zakręt, z pełna prędkością uderzył w niego Shuhei Aoyama, brat Hiroshiego. Obaj wypadają z toru. Dla J.Lorenzo to już koniec, spadł łańcuch i nie ma mowy o dalszej jeździe. Shuhei zdołał dojechać jeszcze do boksu. Zaraz za tą dwójką upada jeszcze trzech innych zawodników. Alessio Palumbo jest winowajcą drugiego zbiorowego upadku, w którym zabrał ze sobą Andree Balleriniego i Michele Danese.

A więc mocny początek ze wściekłym jak rozjuszony byk Jorge Lorenzo w roli głównego poszkodowanego.

A na czele największy rywal Hiszpana, czyli Andrea Dovizioso. Honoru zespołu Fortuny broni Hector Barbera.

W czołówce jadą też Alex DeAngelis, Yuki Takahashi i Hiroshi Aoyama. Obaj Japończycy woleli się trzymać nieco z tyłu, za zawodnikami, którzy rozgrywali między sobą klasyczny dreszczowiec. Ten wyścig rozgrywał się niemal wg recepty Hitchcocka, czyli na początku było trzęsienie ziemi, a potem napięcie rosło. Hector Barbera znowu zadziwiał swoim niecodziennym sposobem rozgrywania wyścigu. To obejmował prowadzenie i uciekał, aby zaraz potem odpuścić i przepychać się pomiędzy drugą a trzecią pozycją. I podobnie, jak wielokrotnie to miało miejsce w wyścigach klasy 125, mógł stać się ofiarą własnego postępowania. W czołówce było bardzo ciasno, koła poszczególnych maszyn niemal stykały się ze sobą, doszło nawet do paru delikatnych obtarć. Pod koniec wyścigu przebudza się Hiroshi Aoyama (Red Bull KTM GP250) i zaczyna atakować wyższe pozycje. Widząc to Alex DeAngelis też coraz mocniej naciska na rywali. Lider zmienia się po kilka razy na okrążenie. Do tej grupki dołącza Roberto Locatelli.

Alex DeAngelis zaliczał swój setny występ w serii MotoGP, więc miał ochotę na najlepszy z prezentów, czyli wygraną.

Ostatnie okrążenie i walka idzie na noże. To Dovizioso to znów Barbera lub DeAngelis prowadzą wyścig, lecz nadal nie widać zdecydowanego faworyta. Wygrać może każdy.

Ostatnia, najdłuższa prosta przełamana najszybszym łukiem staje się miejscem kulminacji tego dreszczowca. Rozpędzony do niemal 280km/h Alex DeAngelis nie mieści się na torze i kiedy chce nań powrócić, zużyta opona doprowadza do „przeciągnięcia” łuku i…DeAngelis przy pełnej prędkości uderza w Hectora Barbere. Emocje sięgają zenitu, ale…obaj utrzymują się na motocyklach…cudem, ale jednak. H.Barbera prze dalej do mety w czołówce tracąc prowadzenie. Alex wychodzi na tym nieco gorzej. Ledwo udaje mu się wrócić na rozpędzoną maszynę, która już pędzi poboczem w stronę bandy. Doświadczony zawodnik z San Marino opanowuje sytuację i wraca na tor, ale już daleko za czołówką.

Niespodziewanym zwycięzcą zostaje Hiroshi Aoyama. Jest to jego drugie zwycięstwo w MotoGP i pierwsze dla młodego zespołu KTM GP250. Andrea Dovizioso kończy jako trzeci, mimo wielkiego apetytu na zwycięstwo. Jak sam później mówi, był już zbyt mocno wystraszony zamieszaniem w czołówce, by podjąć większe ryzyko.

1. 4 H.AOYAMA KTM 0'00"000
2. 80 H.BARBERA APRILIA 0'00"401
3. 34 A.DOVIZIOSO HONDA 0'00"467
4. 15 R.LOCATELLI APRILIA 0'00"641
5. 55 Y.TAKAHASHI HONDA 0'02"555
6. 50 S.GUINTOLI APRILIA 0'10"554
7. 96 J.SMRZ APRILIA 0'12"534
8. 25 A.BALDOLINI APRILIA 0'16"887
9. 14 A.WEST APRILIA 0'17"348
10. 19 S.PROTO HONDA 0'20"910
11. 58 M.SIMONCELLI GILERA 0'28"425
12. 7 A.DE ANGELIS APRILIA 0'35"956
13. 36 M.CARDENAS HONDA 0'48"291
14. 28 D.HEIDOLF APRILIA 1'00"604
15. 54 M.POGGIALI KTM 1'03"888
16. 16 J.CLUZEL APRILIA 1'09"340
17. 24 J.CARCHANO HONDA 1'38"360
18. 22 L.MORELLI APRILIA 1'59"179

Klasa motoGP

Po tym, co zafundowali nam zawodnicy klasy 250 w „królewskiej” mogło być już tylko lepiej.

Już same kwalifikacje na mokrym torze nie obyły się bez sensacji. Kiepskie Suzuki GSVR i debiutujący Chris Vermeulen byli w sobotę nie do pobicia. Kiedy młody Australijczyk wyjeżdżał na tor, rywale mogli tylko patrzeć jak zaklęci na monitory i czasy, które „kangur” poprawiał czasem o ponad 1,5 sekundy na okrążeniu. Chris pokazał, że ma potencjał i w przyszłości, może niedalekiej, będzie naprawdę groźny.

Poważne kłopoty ma za to cała ekipa Yamahy. Nawet najlepszy w drużynie Valentino Rossi uzyskiwał dalekie od zadowalających, rezultaty. M1 nie chciał jeździć ani po suchym ani po mokrym. Zapytany o taki stan rzeczy V.Rossi odpowiedział krótko – „siedzimy po uszy w g…” I musiała to być szczera prawda, skoro na starcie pięciokrotny mistrz musiał zadowolić się trzecim rzędem. W jeszcze gorszej sytuacji był Dani Pedrosa, który ustawił się na 16tej pozycji.

Tym razem nie było atomowego startu Ducatystów, najszybciej do przodu wystrzelił Chris Vermeulen, potem oba Ducati. Szybko pomiędzy nie wmieszał się John Hopkins jadący drugą Suzuki. Dwie Suzuki w czołówce wyścigu…niecodzienny to był widok. Prowadzenie szybko obejmuje Sete Gibernau i wygląda na to, że w Turcji rządzi guma Bridgestone, gdyż zarówno Ducati jak i Suzuki używają opon właśnie tego producenta.

Setny wyścig w „królewskiej klasie” nie idzie najlepiej Rossiemu. Popełnia błąd i szybko traci odrobione pozycje. Wysiłek trzeba podejmować od nowa. Niesamowitą pracę wykonuje w międzyczasie D.Pedrosa (Repsol Honda Team). Z szesnastej pozycji szybko przebija się do przodu, bez najmniejszego respektu wyprzedza Colina Edwardsa, potem jeszcze Lorisa Capirossiego, który zalicza debiut na Tureckim torze. W niezwykle krótkim czasie Pedrosa dopada czołówki i rozpoczyna walkę o najwyższą pozycje. A jedzie zupełnie inaczej, niż dotychczas. To nie ten sam zawodnik. Walczy, atakuje, wyprzedza czasem ryzykując upadek. Gdzie podziała się słynna zimna kalkulacja? Najwidoczniej nawet Dani doszedł do wniosku, że tu kalkulator na nic się nie zda i trzeba podnieść rękawice.

Doskonale radzi sobie też kolejny „młody wilk” Casey Stoner, który dobija szybko do czołówki i „ścina” się m.in. z Pedrosą. Bridgestony tymczasem okazują się gumami na bardzo krótki dystans. Szybko z walki o czołowe pozycje odpadają jeźdźcy Suzuki, a J.Hopkins (Rizla Suzuki MotoGP) zjeżdża nawet do boksu na wymianę opony. Niedługo po tym Sete Gibernau zaczyna błyskawicznie tracić pozycję. Walka zaczyna się już tylko pomiędzy zawodnikami Hondy, którzy korzystają z Michelin’ów.

Do walki włącza się ubiegłoroczny zwycięzca Tureckiego Grand Prix, Marco Melandri. I to właśnie on i dwóch debiutantów, Pedrosa i Stoner szaleją w walce o najwyższe laury. Tymczasem Rossi powoli, acz skutecznie goni czoło wyścigu, aż zatrzymuje się na dłużej w okolicy 5 miejsca. Dobrze jadący Nicky Hayden nie wytrzymuje tempa młodzieży i skutecznie traci dystans. A na czele wyścigu zawodnicy niemal okładają się na boksy. Widać, że Pedrosa jedzie już na „głodzie” zwycięstwa i tym razem jest to bliskie jak nigdy wcześniej. Ale ma mocnych konkurentów. Casey Stoner też nie chce pozostawać w cieniu Hiszpana i nie daje za wygraną, jedzie szybko, równo i niezwykle dojrzale. Marco Melandri, co jest zrozumiałe, ma ochotę na najwyższe podium z dwóch powodów. Miło jest powtórzyć ubiegłoroczny sukces, a przy okazji zakończyć nienajlepszy początek sezonu.

Jednak wygląda na to, że nieco niespodziewanie, ale to Casey Stoner (Honda LCR) jest z tej trójki najlepszy. Obejmuje prowadzenie i mocno pilnuje każdej luki, w jaką mogliby wcisnąć się rywale. Jeszcze jedno okrążenie i jeszcze jedna próba Pedrosy i…Dani leży!!! Na pierwszym zakręcie po prostej start/meta Hiszpan zalicza szlifa. Jakże dramatycznie wygląda, gdy biegnie w stronę maszyny z uniesionymi rękoma, zdając się krzyczeć niemal przez łzy, „dlaczego mi to zrobiłeś, dlaczego teraz, kiedy byłem tak blisko!” Podnosi Hondę z pomocą wirażowych i wraca do wyścigu, niestety daleko za pozycją, którą mógłby zająć. A Marco Melandri (Fortuna Honda) i Casey Stoner odjeżdżają w szybkim tempie goniąc do mety. Melandri raz po raz atakuje „żółtodzioba” Stonera, ale ten ani myśli dać za wygraną.

Ostatnia szykana przed metą i…Stoner jednak dał się ograć. Hamuje troszeczkę za późno, co tworzy lukę dla Marco, który natychmiast wykorzystuje okazję i Stoner nie da rady już odrobić straty. Mimo to jest drugi i to właśnie on zostaje pretendentem do tytułu „Rookie of the year”. Rossi, który zyskał jedną pozycję dzięki upadkowi Pedrosy, kończy jako czwarty, ale tuż za plecami Nicky Haydena. Kto wie, co by było gdyby wyścig miał jedno okrążenie więcej? Pochwalić należy też Toniego Eliasa, który po wyprzedzeniu przez Rossiego podczepił się do niego i gnał równo z mistrzem do samej mety. Pechowy Dani Pedrosa zalicza dwa punkty kończąc na 14tej pozycji.

Czekamy na więcej takich właśnie wyścigów, a wygląda, że właśnie ten sezon będzie jednym z ciekawszych. Układ sił zaczyna coraz bardziej zaskakiwać.

1. 33 M.MELANDRI HONDA 0'00"000
2. 27 C.STONER HONDA 0'00"200
3. 69 N.HAYDEN HONDA 0'05"458
4. 46 V.ROSSI YAMAHA 0'06"209
5. 24 T.ELIAS HONDA 0'06"587
6. 65 L.CAPIROSSI DUCATI 0'16"682
7. 71 C.VERMEULEN SUZUKI 0'16"777
8. 56 S.NAKANO KAWASAKI 0'21"537
9. 5 C.EDWARDS YAMAHA 0'22"847
10. 6 M.TAMADA HONDA 0'30"483
11. 15 S.GIBERNAU DUCATI 0'30"543
12. 17 R.DE PUNIET KAWASAKI 0'34"284
13. 10 K.ROBERTS Jr KR 0'45"112
14. 26 D.PEDROSA HONDA 0'53"525
15. 7 C.CHECA YAMAHA 0'59"855
16. 66 A.HOFMANN DUCATI 1'01"241
17. 21 J.HOPKINS SUZUKI 1'38"628
NAS Analytics TAG

NAS Analytics TAG
Zdjęcia
NAS Analytics TAG
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze
Dodaj komentarz

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Ścigacz.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Jeżeli którykolwiek z komentarzy łamie regulamin , zawiadom nas o tym przy pomocy formularza kontaktu zwrotnego . Niezgodny z regulaminem komentarz zostanie usunięty. Uwagi przesyłane przez ten formularz są moderowane. Komentarze po dodaniu są widoczne w serwisie i na forum w temacie odpowiadającym tematowi komentowanego artykułu. W przypadku jakiegokolwiek naruszenia Regulaminu portalu Ścigacz.pl lub Regulaminu Forum Ścigacz.pl komentarz zostanie usunięty.

motul belka 420
NAS Analytics TAG

Polecamy

NAS Analytics TAG
.

Aktualności

NAS Analytics TAG
reklama
NAS Analytics TAG

sklep Ścigacz

    motul belka 950
    NAS Analytics TAG
    na górę