Monika Jaworska - nie mówię ostatecznie nie!
„Zdałam sobie sprawę, że mam takie same możliwości i szansę rywalizowania w zawodach, jak inni."
O Monice Jaworskiej można by pisać wiele. Niepodważalnym wydaje się fakt, że jest to obecnie najzdolniejsza polska zawodniczka startująca w wyścigach motocyklowych nie tylko w Polsce, ale również poza granicami naszego kraju. Wielu z Was zastanawiało się zapewne, jak wyglądały początki pasji motocyklowej Moniki i jakim to właściwie sposobem „Katanka" zawitała po raz pierwszy na tor wyścigowy, gdzie odniosła wiele sukcesów. Dzisiaj mamy okazję opowiedzieć jej historię i przybliżyć Wam historię jej pasji.
Ścigacz.pl: Właściwie skąd się wzięły motocykle w Twoim życiu?
Monika Jaworska: Może nie skąd, ale dzięki komu, lepiej zabrzmi. Kiedy byłam bardzo mała, tata odwoził mnie do przedszkola na swoim Simsonie. Czasem pozwalał mi kierować i dodawać gazu. Oczywiście wszystko odbywało się pod jego pełną kontrolą. Już wtedy bardzo mi się to podobało. Pierwszy raz prowadziłam motorower w wieku 8 lat i oczywiście był to Simson taty. Pojazd został zdominowany przeze mnie na jakieś trzy lata. Wtedy nadszedł moment zakupu własnego poskramiacza szos, czyli Simsona Sr50. Jeździłam na nim do szkoły i świetnie wspominam kolejne dwa lata wspólnych wojaży. Z czasem trzeba było jednak wprowadzić pewne zmiany i tak też w moje ręce trafił model Suzuki AP 50. Nie zagościł jednak u mnie na długo, gdyż po pół roku zmieniłam go na sportowy model Suzuki AY 50 Katana. Później, w tajemnicy przed mamą, dostałam od taty Cagive Mito 125 i tak zaczęłam wkraczać w co raz to większe pojemności.
Ścigacz.pl: Co sprawiło, że po raz pierwszy zawitałaś na torze i zaczęłaś się ścigać?
Monika Jaworska: Miałam wtedy 16 lat. W czasopiśmie ,,Motocykl" pojawiło się ogłoszenie o otwarciu pucharu Hondy NSR 125. Strasznie chciałam w nim wystartować, ale niestety moja mama wyraziła ostry sprzeciw. Cztery lata później, szef salonu Moto Fun w Krakowie zaproponował mi uczestnictwo w Honda CBR125R Cup i... udało się!
Ścigacz.pl: Pierwsze wrażenia z jazdy? Co było dla Ciebie wtedy największym wyzwaniem, a co jest obecnie?
Monika Jaworska: Pamiętam, że przed startem bardzo się denerwowałam. Nie wiedziałam, czy dam sobie radę, w końcu byłam jedyną dziewczyną w stawce. Wszystko się zmieniło, kiedy podczas pierwszego wyścigu minęłam linie mety jako trzecia i z takim samym rezultatem zakończyłam sezon. Zdałam sobie sprawę, że mam takie same możliwości i szansę rywalizowania w zawodach, jak inni. Wyzwanie? Nauka jazdy oczywiście. Wszystkiego musiałam się uczyć od podstaw. Jak jeździć efektywnie, unikać błędów.
Obecnie? Patrząc na zeszły sezon, który spędziłam na włoskich torach, była to walka z własną psychiką i sprawnością fizyczną. Wiadomo, że Włochy to gorący kraj, więc temperatura podczas wyścigów stała na poziomie 40° C. Większości torów niestety nie znałam, dlatego miałam dwa dni (piątek - sesja treningowa, sobota - kwalifikacje), aby zapamiętać konfiguracje obiektu i wypracować sobie optymalny tor jazdy. Musiałam być skupiona i wyciszona, żeby emocje nie wzięły nade mną góry. Nie było łatwo. Mimo wszystko myślę, że poszło mi całkiem dobrze, czego wynikiem jest Wicemistrzostwo w pucharze kobiet Włoch.
Ścigacz.pl: Największe sukcesy i największe porażki? Czy był taki moment, kiedy miałaś ochotę rzucić kask w kąt i powiedzieć „mam dosyć"?
Monika Jaworska: Zdecydowanie największym sukcesem jest pierwsze miejsce podczas deszczowej rundy Superstocków 600 we wrześniu 2007 roku. Wspaniałe uczucie! Największa porażka przyszła rok później, czyli mogę w to zaliczyć cały sezon 2008. To była totalna pomyłka. Było, minęło i nauczyło mnie bardzo dużo. Trzeba iść dalej przed siebie.
Czy miałam ochotę zrezygnować? Po końcówce każdego sezonu. Naprawdę. Poczucie zmęczenia prowokowało takie myśli: „A może dać sobie już tym spokój"? Kto jednak raz spróbuje, ten wie, że nie jest tak łatwo odejść i z nadejściem nowego roku od razu w głowie świtają plany na nowy sezon wyścigowy.
Ścigacz.pl: Co na to rodzice? Swojego ojca chyba nie musiałaś za bardzo przekonywać do swoich dosyć niecodziennych zainteresowań? Co jednak z mamą?
Monika Jaworska: Faktycznie, tata zawsze był po mojej stronie i nie musiałam go nigdy przekonywać do mojej pasji, zresztą przecież - to on ją we mnie zapoczątkował. Mama do dziś się o mnie martwi i wolałaby, żebym zakończyła swoją przygodę z jednośladami. Ale ja wiem, że w głębi serca mnie popiera i zawsze cieszy się razem ze mną z moich sukcesów. Pozwala mi realizować moje marzenia, bo wie, że wtedy jestem szczęśliwa. I za to jestem jej właśnie tak ogromnie wdzięczna.
Ścigacz.pl: Wielu zawodników, którzy ścigają się po torze, nie jeździ po ulicy. Co Ty myślisz na ten temat?
Monika Jaworska: Na początku trzeba oddzielić ulice od toru, bo na ulicy nie można być zawodnikiem. Rozumiem ich podejście ze względu na stan naszych dróg, czy też zachowania niektórych kierowców. Dla mnie motocykl to nie tylko tor i ściganie się. Uwielbiam podróżować, a przede wszystkim spędzać czas z moimi znajomymi. Atmosfera jest niepowtarzalna, ludzie wyjątkowi, no i oczywiście wypady - niezapomniane. Aż przykro by było rezygnować z tego całego klimatu związanego z normalnym użytkowaniem motocykla. Dla kogoś może być to tylko sport ograniczony do spędzania czasu na torze. Dla mnie jednak, jest to nieodłączna część mojego życia.
Ścigacz.pl: Stunt... Z tego, co pamiętam coś Cię ciągnęło w tym kierunku?
Monika Jaworska: Już od kiedy miałam swój pierwszy skuter, uczyłam się jeździć nim na gumie. Oczywiście w późniejszym czasie, na sportowych motocyklach japońskich mogłam co raz więcej eksperymentować, co też czyniłam.
Ścigacz.pl: W tym roku ścigałaś się w Mistrzostwach Europy Kobiet, gdzie wywalczyłaś sobie finalnie miejsce na podium. Czym był dla Ciebie udział w Mistrzostwach i jak oceniasz ten sezon?
Monika Jaworska: Na te Mistrzostwa składały się trzy rundy. Podczas pierwszej, która odbyła się w Vallelundze, zajęłam drugie miejsce. Niestety dwie kolejne zaplanowane na torze w Holandii i Chorwacji zostały odwołane. W rezultacie sezon ten nie miał żadnego większego znaczenia.
Ścigacz.pl: Co dalej?
Monika Jaworska: Plany na sezon 2010 były bardzo duże. Chciałam kontynuować zagraniczną przygodę i powalczyć o mistrzostwo Pucharu Kobiet Włoch, jednak tamtejsza federacja postanowiła w tym roku zawiesić puchar. Pozostała mi jedynie możliwość ścigania się w klasie CIV Superstock 600. Kategoria ta jest niezwykle kosztowna, a ponieważ nie udało mi się znaleźć sponsorów, jestem zmuszona zrobić sobie przerwę w startach. Nie oznacza to oczywiście mojej rezygnacji ze sportu motocyklowego w ogóle. Postanowiłam powrócić do moich początków związanych ze stuntem i temu poświęcić cały nadchodzący sezon. Jak się wszystko ułoży i czy wrócę do wyścigów, to się jeszcze okaże. Nie mówię ostatecznie nie.
Ścigacz.pl: Co z WMMP?
Monika Jaworska: Motocyklowych Mistrzostw Polski również nie biorę pod uwagę, ponieważ musiałabym startować prywatnie, bez żadnego teamu, pokrywając wszystkie koszty związane z wyścigami, na co mnie nie stać.
Sądząc po sile motocyklowej pasji Moniki, możemy być pewni, że Katanka nie pozwoli o sobie zapomnieć. Niemniej jednak przykro słyszeć, że nie zobaczymy jej już w rywalizacji na torze, przynajmniej nie zanosi się na to w sezonie 2010. Samej zaś Monice życzymy dużo szczęścia w realizacji motocyklowych marzeń, którym w dalszym ciągu będziemy się bacznie przyglądać.
Komentarze 4
Pokaż wszystkie komentarzezmija, monisia.... sfiksowałyście, boście chłopa dawno nie miały! chłopa wam trzeba! do wyścigów marsz, a jak nie to do garów!!!!
OdpowiedzZa dużo Seksmisji sie naoglądałeś ;-) "Co się dzieje? No o co chodzi? Przecież miało być tak pięknie. Wywiady miały być..." :D
OdpowiedzNie wytrzymam! Permanentna inwigilacja! No nie wytrzymam!
OdpowiedzMonika jesteś autorytetem dla wielu dziewczyn jeżdżących na moto. Nie poddawaj się! Mam nadzieję, że jeszcze usłyszymy o Twoich wynikach na torze.
OdpowiedzSzkoda tylko, że laska ma większe ego niż pojemność swojego motocykla. Moniko trochę pokory, to, że w wyścigach jesteś super nie znaczy, że trzeba się lansować w dokonaniach stuntowych i uważać się za #1 i mówić, że jakikolwiek trick ogarniesz w parę minut.
OdpowiedzTroche niefajna sytuacja :/. Jak przetrwac rok ? Skad wziasc kase na przezycie ? Trzeba isc do pracy ?
OdpowiedzJasne, znajdź mi prace gdzie w ciągu roku zarobisz 150tys zł żeby przeznaczyć to na wyścigi ;) Albo masz sponsorów, którzy Ci pomagają,albo masz bardzo dobrą sytuacje rodzinną i możesz liczyć np na rodziców, którzy Cię będą sponsorwać,ewentulanie sam masz firmę z dużymi dochodami i stać Cię na taki sport. W innym przypadku, koszta całego przedsięwzięcia Cię zjedzą, a musisz wliczyć jakąś glebe w sezonie,bo to się przydarza najlepszym zawodnikom. Niestety.
OdpowiedzA co było w tym 2008 roku, ze taki fatalny? Trampet?
Odpowiedzjak to co ? była w zespole tego, co uważa, że najwięcej zrobił dla WMMP.
OdpowiedzMichalczewski?
Odpowiedznie, Lubaszenko :P hehehe
Odpowiedz