Mistrzostwa Polski Supermoto 2009 w Lublinie
Lubelski tor należy do najładniejszych i najciekawszych obiektów w Polsce, a frekwencja zawodników była pierwszorzędna!
W weekend zawitaliśmy w Lublinie, aby przyglądać się zmaganiom zawodników podczas inauguracyjnej eliminacji Mistrzostw Polski Supermoto. Dla zawodników Pucharu Polski była to natomiast już druga szansa na powiększenie dorobku punktowego.
Lubelski tor należy do najładniejszych i najciekawszych obiektów w Polsce. Zawodnicy bardzo lubią ten długi, szybki i techniczny tor. Pomimo całego swojego uroku, krew w żyłach startujących wzburzyła organizacja imprezy, której poziom można porównać tylko z podwórkowym wypadem na boisko, aby pograć w „gałę". Godzina przybycia na tor była nieistotna, kolejka do biura zawodów, którym był rdzewiejący Peugeot, robiła się dłuższa z minuty na minutę. Ostatecznie, na wszystkie poranne treningi wyjechała tylko garstka szczęśliwców, a zawody rozpoczęły się z dwugodzinnym poślizgiem.
Pomimo, iż w tym roku PZM zadbał o kostki pomiarowe dla zawodników, panowie z Klubu Motorowego „Pionier" najwidoczniej pół dnia rozgryzali jak ich użyć, co skutkowało pomieszaniem miejsc w wyścigu Pucharu klasy Otwartej.
Na temat organizatora można by przelać jeszcze wiele kilobajtów krytyki, jednak oszczędzimy Wam zdenerwowania i przejdziemy do samych zawodów.
Frekwencja była pierwszorzędna, tendencja zwyżkowa utrzymuje się z roku na rok. Zarówno Puchar jak i Mistrzostwa były mocno obsadzone. Skutkowało to wieloma momentami zapierającymi dech w piersiach, gdy zawodnicy, wyłączywszy instynkt samozachowawczy, walczyli ze sobą efektownymi block-passami, ekstremalnymi złożeniami lub po prostu czystą brawurą.
Prawdziwą przyjemnością było obserwowanie czołówki Mistrzostw Polski, która bezwzględnie nie zamierzała skapitulować przed litewskimi najeźdźcami. Slajdy Piotra Kaczorowskiego, Karola Mochockiego oraz perfekcyjne opanowanie motocykla przez Grześka Chochoła pozwoliło obronić polskie podium w obydwu klasach. Pomimo to ogromny szacunek należy się Aurelisusowi Tamonis, który słabo znając lubelski tor potrafił napędzić stracha naszym najlepszym.
Także Puchar Polski, zasilony liczną nową gwardią, prezentował się wyśmienicie. Klasa 250 to triumf Bartka Cempla, który na wiosnę nie próżnował i trenował u naszych południowych sąsiadów. Bardzo równą i efektywną jazdą popisał się Marcin Kołoczek, w roku 2008 uczestnik tylko kilku eliminacji, teraz wydaje się być jednym z faworytów w rozgrywkach pucharowych. Trzecie miejsce wywalczył Piotr Ocipiński, ucinając dobre 5 sekund względem swojego pierwszego czasu z kwalifikacji.
Prawdziwie dantejskie sceny rozgrywały się w klasie Open Pucharu Polski. Brak limitu pojemności w maszynach szedł na równi z nastawieniem jeźdźców, którzy wyglądali jakby co najmniej mieli stoczyć regularną bitwę na torze. Sędziowie woleli nie sprzeciwiać się krewkiej braci i upomnieni, pospiesznie uprzątnęli piach pozostały na torze po przejeździe czterokołowców. Marcin Kołoczek i Jacek Dembiński stwierdzili widocznie, że najbezpieczniej będzie z przodu. Zarówno w pierwszym jak i drugim biegu przewodzili pewnie stawce i pomimo kilku przygód w terenie zakończyli biegi na dwóch najwyższych pozycjach. Ostateczni Jacek, pomimo swojej całej zaciętości i ciągłych ataków, musiał ustąpić Marcinowi, który wrócił z Lublina z kompletem punktów tej klasy. Kawałek za nimi, ramię w ramię, walczyli Remigiusz Rutka oraz Patryk Cudnowski. Pomimo równej ilości punktów, najniższe podium, ze względu na większą wagę drugiego biegu zajął Patryk.
Nie piszemy tu za wiele o pogodzie, bo po raz pierwszy lubelska aura okazała się łagodna i przewidywalna. Ciepła, lekko wietrzna niedziela okazała się dobrym dniem na rozegranie zawodów.
Polskie Supermoto rozkręca się z imprezy na imprezę, a już w najbliższy weekend czeka nas największa impreza Supermoto w polskiej historii tego sportu. Warszawa, Bemowo, Extreme Moto. Więcej słów chyba nie potrzeba!
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze