Maverick Vinales - odchodzi i wraca
Maverick Vinales stał się po ostatniej rundzie na Sepang obiektem zainteresowania prasy motocyklowej całego świata. Niecodziennie bowiem zdarza się, że zawodnik jadący w czołówce Mistrzostw Świata sam rezygnuje z walki, obarczając winą za swoje niepowodzenia zespół w którym startuje i motocykl na którym jeździ. Tak właśnie stało się przed malezyjską rundą Grand Prix. Vinales nie był w stanie opanować frustracji i oznajmił swojemu teamowi Blusens Avintia, że zrywa kontrakt (niedawno przedłużony na dwa kolejne lata). Przy okazji wielu publicznych wypowiedzi, oraz na portalach społecznościowych Maverick bardzo krytycznie wypowiadał się o kompetencjach swojego zespołu, narzekał na swoją prototypową Hondę, która jego zdaniem nie dorównuje KTMom (a Honda nie zapomina takich rzeczy…), twierdził że nie ufa ludziom z którymi pracuje i że to dlatego nie zdobył w tym roku Mistrzostwa Świata. Nie pomogła nawet osobista mediacja Carmelo Ezpelety, szefa Dorny. Niedawno ogłoszona zapowiedź utraty jednego z głównych sponsorów, jakim jest dla ekipy Blusens Avintia hiszpański Repsol, z pewnością nie zadziałała na nerwy Vinalesa kojąco.
Jako, że w grę wchodzą duże pieniądze i poważne zobowiązania, do akcji szybko wkroczyli prawnicy zawodnika i zespołu. W piątek przed zawodami Vinales, młody gniewny rzucał na wszystkie strony oskarżeniami. We wtorek po zawodach na kolanach całował sygnet i przepraszał wszystkich, począwszy od swojego zespołu, przez sponsorów, na fanach wyścigów kończąc. W oficjalnym oświadczeniu wystosowanym na stronie MotoGP czytamy:
„Przede wszystkim chciałbym publicznie przeprosić tych, których mogłem urazić lub dotknąć moim niewłaściwym zachowaniem na Sepang. Proszę o wybaczenie i biorę na siebie odpowiedzialność za moje błędy. Wróciłem, aby kontynuować walkę z moim zespołem Blusens Avintia o drugie miejsce w Mistrzostwach. Jest wielu ludzi, którzy na to zasługuje. Sponsorzy, mechanicy, fani.
Moje pochopne opuszczenie GP Malezji z pewnością nie było dobrą decyzją. Z powodu napięcia wytworzonego przez moją pozycję w zespole, czułem się jednak w takim stanie złości i frustracji, że z pewnością nie było to idealny stan umysłu do jazdy motocyklem, szczególnie jazdy na granicy jego możliwości.
Popełniłem błąd, ponieważ pomimo tego, że nie czułem się na siłach do jazdy motocyklem, nie powinienem był opuszczać toru Sepang i wydawać takich oświadczeń jakie ogłosiłem. Przepraszam zatem za szkody jakie przypadkowo mogłem wyrządzić członkom mojego zespołu Blusens Avintia, a także FTR, Hondę, promotora mistrzostw oraz szczególnie sponsorów zespołu (Blusens, Avintia, Repsol, Pacha oraz inne firmy partnerskie) i moich personalnych sponsorów (Alpinestars, Airoh, Wild Wolf, J. Costa) którzy zawsze nas wspierali i bez których nie osiągnęlibyśmy dotychczasowych sukcesów.
Wracam z zamiarem ukończenia sezonu i odzyskania drugiego miejsca w klasyfikacji generalnej. Aby to osiągnąć skupię się wyłącznie na kwestiach sportowych i pracy z moimi mechanikami w celu znalezienia optymalnego ustawienia motocykla. Na koniec chciałbym wyrazić moje silne pragnienie przyjaznego rozwiązania problemów z zespołem oraz koncentracji na jeździ, czyli tym co lubię najbardziej”.
Oczywiście trudno w tym sporze ocenić kto ma rację, a kto jej nie ma. Prawda zapewne leży gdzieś pomiędzy stanowiskami obu stron. Nam jako fanom wyścigów pozostaje mieć nadzieję, że kwestie sporne to już przeszłość i że na najbliższej rundzie na Philip Island ponownie będziemy mogli delektować się pasjonującą walką w klasie Moto3.
Komentarze
Pokaż wszystkie komentarze