Mandat za jazdę na... lawecie
Dobrze, teraz bez ironii. Dobrze wiemy, że Straż Miejska to filar bezpieczeństwa i potrzebna instytucja, która dba o dobro obywateli, którzy dzięki niej mogą czuć się bezpieczni w swoim mieście. Mimo to, czasami zdarza się jakiś drobny incydent, który na nieskazitelną opinię tej wspaniałej i godnej instytucji rzuca mały cień. Np. pewnemu mieszkańcowi woj. pomorskiego w zeszłym roku w Danii zepsuł się samochód. Procedura jest prosta, dzwonisz na Assistance, przyjeżdża laweta i transportuje twój wóz do domu lub serwisu.
Kiedy laweta była już w Polsce, cyknął ją fotoradar. Dodajmy, że był to przenośny przyrząd do robienia pieniędzy pod obsługą Straży Miejskiej. Lawet jednak nie była zarejestrowana w Polsce, więc Straż Miejska wysłała mandat... właścicielowi zepsutego samochodu! Najwyraźniej przekroczył on prędkość o 23 km/h jadąc na pokładzie lawety. Właściciel nie wskazał kierowcy samochodu z bardzo prostego powodu - w samochodzie nikogo nie było. Postępowanie jest w toku, a właściciel nie odpuszcza.
Wyobraźmy sobie tą sytuację przez motocyklowy pryzmat. Jesteś na moto-wakacjach we Włoszach, psuje ci się motocykl, wzywasz lawetę. Motocykl jedzie do Polski. Gdzieś w okolicach Piaseczna stoi fotoradar, a Ty rok później dostajesz mandat za przekroczenie prędkości na swojej R1, której nie prowadziłeś...
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeJeśli tylko da się wyrwać trochę kasy, to zrobią zdjęcie nawet słoniowi na wrotkach.
OdpowiedzSM wysłała żądanie wskazania w ciągu 7 dni, komu właściciel powierzył pojazd do kierowania lub użytkowania, pod groźbą skierowania sprawy do Sądu Rejonowego . W tym przypadku SM może sobie to ...
OdpowiedzOby tej "egzekucji odpowiedzialności" wystarczyło na dojazd do adwokata, bo że starczy na samego adwokata to się nie ma co łudzić ;)
OdpowiedzW UK nie ma takiej opcji... Każdy laweciarz ma obowiązek zakleić rejestrację pojazdu, który transportuje. Jeśli ciągnie go za sobą jak przyczepę to musi zakleić rejestrację i na holowanym pojeździe...
OdpowiedzTa i inne podobne formacje mają to generalnie w d... W razie odmowy zapłaty - wysyłają wniosek do sądu. To ty, szary człecze, masz przekichane, bo musisz potem się tułać (dajmy na to na drugi koniec kraju) aby udowodnić, że nie jesteś wielbłądem. Ilu w takiej sytuacji odpuści i zacisnąwszy zęby zapłaci te 2 stówki? A krasnalom za to nikt nic nie zrobi. A może jeszcze nagrodę da. Gdyby po takim numerze wypieprzali warchlaków na bruk albo przynajmniej jechali im po pensji to może w końcu coś by się zmieniło. A tak...
OdpowiedzPosiadając bilet oraz dowód zakupu można złożyć wniosek o zwrot kosztów transportu do sądu. Rozprawa zazwyczaj trwa kilkanascie/kilkadziesiąt minut, więc nie trzeba korzystać z noclegów itp. Prawda, że jest to CHORE, jednak zazwyczaj odwołanie pisemne wystarczy w takiej sytuacji i podejrzewam (choć nie jestem w stanie przewidzieć każdego przypadku). Ja nie odpuściłbym, gdyż wezwanie na rozprawę jest dokumentem, który pracodawca musi przyjąć, jako usprawiedliwienie z nieobecności w pracy. Oczywiście czasu nikt nam nie zwróci, jednak poddając się niezasłużonej karze wspiera się chory i idiotyczny system administracyjny! Nie można się poddawać, trzeba walczyć o swoje. Co zrobić, skoro kraj taki a nie inny?
OdpowiedzJechałbym pewnie nie autobusem czy pociągiem, tylko autem/samochodem. Też zwrócą? Pracuję nie na etacie (swoją drogą, pracodawca może i MUSI ale...) tylko prowadzę własną działalność. Za utracony zarobek też zwrócą? O odwołanych spotkaniach i wpływie na wizerunek/kontrakty nie wspomnę. Za takie rażące błędy funkcjonariusze powinni odpowiadać własnym majątkiem W PEŁNI pokrywając szkody pokrzywdzonego. Jak nie starczy owego majątku - dopłaca instytucja, którą ów krasnal reprezentował. Zresztą powinno dotyczyć to też KAŻDEGO urzędasa, również tych zasiadających w parlamencie. Tak, wiem ;) Na szczęście piątek jest a łańcuch już dosycha po smarowaniu :)
Odpowiedzautem/motocyklem miało być ;)
OdpowiedzZwrócą wartość biletu kolejowego 2 klasy. Już to ćwiczyłem.
Odpowiedz