Majówka w Pradze na Kawasaki ER-5
W planie miał być wypad na północny wschód. Wyszło jak wyszło - majówka w Czeskiej Pradze. Ten wyjazd był pierwszym dłuższym wyjazdem w naszej karierze motocyklowej
Poniższa relacja nie będzie szczegółowym spisem i opisem odwiedzonych miast, czy widzianych zabytków. Takie informacje z powodzeniem, w znacznie lepszej wersji możecie znaleźć w każdym przewodniku. Chcielibyśmy przedstawić krótki opis naszego wyjazdu majówkowego z podaniem kilku, według nas, przydatnych w takiej podróży porad.
W planie miał być wypad na północny wschód. Wyszło jak wyszło - majówka w Czeskiej Pradze. Ten wyjazd był pierwszym dłuższym wyjazdem w naszej karierze motocyklowej, taka „rozgrzewką" przed planowaną przez nas na sierpień 2010 wyprawą do Rumunii i na Ukrainę.
Wszystko zaczęło się w piątek 30. kwietnia. Korzystając z dnia wolnego, w pośpiechu zacząłem kompletować „turystyczne wyposażenie" naszego Szatana - Kawki ER-5. Te skromne 50 KM miało nas ponieść ok. 700 km do stolicy Czech i z powrotem. Wspomniane wyposażenie obejmowało szybę Puig, tank bag i kufer centralny Givi oraz sakwy boczne Oxforda - miejsca w sam raz na bagaż dla dwójki pasażerów. Całość na małej Kawce prezentowała się okazale, ale pod ciężarem załogi i ładunków, motocykl solidnie przysiadł i dość ciężko się go prowadziło. Szybkie utwardzenie tylnego zawieszenia zapobiegło dobijaniu.
W piątek punkt 16:00 stawiłem się pod biurem mojej pasażerki, „brand new wife". Szybkie przebranie, dopakowanie i w drogę. Korki na krajowej ósemce na wyjeździe z Warszawy wyglądały przepięknie. Dopiero za Nadarzynem zaczęło się robić luźniej i można było wrzucić trójkę. Po pierwszych kilkudziesięciu kilometrach podrętwiały nam tyłki i nogi, ale krótki odpoczynek załatwił sprawę. Na szczęście szybko przyzwyczailiśmy się do pozycji i wibracji, do końca wyjazdu jechało się już tylko lepiej.
Zgodnie z planem pierwszą noc mieliśmy spędzić w Opolu. Niestety czarne chmury i spore błyskawice szybko przekonały nas do natychmiastowego szukania noclegu - wyszło na to, że w Kluczborku. Dość szybko okazało się, że ze względu na dość dużą imprezę kolarską wszystkie miejsca noclegowe są zajęte. Pomógł nam przypadkiem spotkany na przejeździe kolejowym lokalny motocyklista. Po 40 minutach i kilku telefonach udało mu się znaleźć dla nas pokój. Zostaliśmy eskortowani pod same drzwi internatu, w którym tanio i w normalnych warunkach spędziliśmy noc. Kolego z Kluczborka - ogromne dzięki za pomoc!
1. maja
Rumak objuczony, więc czas w drogę. Trasa do Pragi jest dobrze oznakowana - w zasadzie dojazd nie wymaga żadnej mapy, trzeba jedynie przyjąć odpowiedni azymut. Po drodze nie odnotowaliśmy nic specjalnie ciekawego, oprócz mijającej nas szajki około czterdziestu dobrze zorganizowanych campingowców. Asfalt przyjemnie równy, a autostrada szeroka. Nasz rumak pędził z zawrotną prędkością 120-140 km/h, a wiatr telepał załogą na prawo i lewo. Tuż przed Pragą zjechaliśmy z autostrady i trochę pogubiliśmy drogę do naszego hostelu, ale dość szybko udało nam się znaleźć właściwą lokalizację. Zatrzymaliśmy się w „A Plus Hostel". Główną jego zaletą jest lokalizacja - na starówkę mieliśmy 10 minut spokojnym spacerem, przed hostelem wejście do metra, akurat na stację, na której krzyżują się 2 linie, czerwona i żółta. Co prawda bliskość ruchliwego wiaduktu powodowała ciągłe wibracje podłogi, ale w nocy było cicho.
Niezbyt ładny widok z okna przedstawia jedno ze zdjęć. W dzień i tak nie było nas w pokoju, więc taka wada nie była dla nas uciążliwa. Cena za pokój dwuosobowy - 1280 koron za noc, czyli jakieś 190 zł. W cenie śniadanie, łazienka na korytarzu, internet na recepcji.
Poza tym obok znajdują się dwa strzeżone parkingi, w cenie około 700 koron za dobę. Na szczęście udało się nie wydać nawet jednej korony. Pozwolono nam zaparkować w bramie wjazdowej tuż przed recepcją. W sezonie nie byłoby to możliwe, ponieważ w podwórzu kamienicy znajduje się restauracja, która w ten weekend była jeszcze nieczynna. Po zakwaterowaniu, rozpakowaniu się i zmyciu kurzu z twarzy, ruszyliśmy w miasto. Zahaczyliśmy o bardzo przyjemną knajpę „U Ceskeho Lva". Po przepysznym obiedzie oraz piwie sztuk jedno, poszliśmy na krótki spacer w kierunku starówki.
2. maja
Cały dzień łażenia po starówce. Został zakupiony prawdziwy czeski krecik i obejrzane prawdziwe hiszpańskie obrazy Salvadora Dali. Wieczorem nie mogliśmy powstrzymać się od ponownej wizyty w restauracji u Lva. Jedzenie pyszne, jedynie ostrzegamy, że za chleb z masłem podany wszystkim klientom jako aperitif, dopłaca się 50 koron. Myśleliśmy, że skoro nie zamawialiśmy dodatkowego jedzenia, taki chlebek jest „na koszt firmy". W innych knajpach kelnerzy bez ogródek zwracali uwagę na to, że w rachunku nie jest uwzględniony napiwek. Poza tym, napiwku zwyczajnie nie wypada nie dać.
3. maja
Po dwunastogodzinnym śnie postanowiliśmy pojeździć po mieście motocyklem. Na ulicach całej dzielnicy wyznaczone są płatne miejsca parkingowe, jest bardzo ciasno i trudno cokolwiek znaleźć. My korzystaliśmy z przewagi jednośladu, parkowaliśmy pod knajpami i barami, oszczędzając parę groszy.
Kawką dojechaliśmy do wieży widokowej na praskich Hradczanach - bardzo fajne widoki, całe miasto jak na dłoni. Bilet kosztował 100 koron za osobę, ale jeśli chce się wjechać windą trzeba dodatkowo dopłacić! Niezły biznes. Jeżdżąc po Pradze trzeba uważać na bruk i szyny tramwajowe. Po deszczu było bardzo ślisko. Na Nowym Mieście pogubiliśmy się na jednokierunkowych uliczkach, trafiając kilkakrotnie na to samo skrzyżowanie. Po całym dniu zwiedzania doszliśmy do wniosku, że nasze nowe ubrania motocyklowe sprawdziły się nie tylko w podróży, ale też podczas chodzenia i zwiedzania. Jednak ważne jest żeby motociuchy były nie tylko bezpieczne, ale i wygodne.
Wieczorem wybraliśmy się metrem zobaczyć Krzyżakową fontannę. Całkiem ciekawie wyglądały podświetlane wodotryski, „tańczące" w rytm wycia Pavarottiego. Cena - 200 koron za osobę. Metro w Pradze jest dość przyjazne turystom i bardzo dobrze oznaczone. Trzy linie po dwadzieścia kilka stacji to zdecydowanie lepsza komunikacja, niż warszawskie metro. Bilet 20-minutowy to wydatek osiemnastu koron.
4. maja
Ostatnie chwile w Pradze, jeszcze tylko tankowanie. Nie wiem jak na innych stacjach, ale na OMV jest inne oznakowanie benzyny, zalewałem 95 natural - no i w drogę! Wracając planowaliśmy spędzić jeden dzień w parku narodowym gór stołowych, jeszcze po czeskiej stronie. Jednak pogoda wymusiła na nas zmianę planów. Było naprawdę zimno, przejeżdżając przez góry temperatura wahała się w okolicach 7 st. C. Przy 100 km/h dość szybko przemarzliśmy. W Czechach kierowcy samochodów chyba częściej patrzą w lusterka i są przyjaźniej nastawieni do motocyklistów. Bywało, że rozjeżdżali się jakby jechała karetka na sygnale.
Około 15:00 wylądowaliśmy w naleśnikarni na Wrocławskiej starówce. Wykorzystaliśmy ostatnie koło ratunkowe - sms do przyjaciela, który znalazł dla nas bardzo przyjemny hostel „Kolor". Za cenę 130 zł dostaliśmy pokój 2-osobowy z prysznicem i telewizją, praktycznie na samym starym mieście. Wieczorem wyruszyliśmy na spacer po starówce w poszukiwaniu wrocławskich krasnali.
5. maja
Po drodze do Warszawy niestety było strasznie zimno. Kilka razy musieliśmy zatrzymywać się na stacjach benzynowych na gorące herbatki z cytryną. Tym razem jechaliśmy spokojnie 100-110 km/h i dzięki temu spalanie zeszło do niewiarygodnie niskiego poziomu. Po drodze zjedliśmy smakowity obiad w przydrożnym „Zajeździe", gdzie za równowartość 30 zł można otrzymać dwie solidne porcje schabowego z frytkami i surówką. W Warszawie oczywiście utknęliśmy w korkach. Trochę zziębnięty i zmęczony trasą, zaczynałem mieć kłopoty z utrzymaniem motocykla podczas manewrowania między autami. Do domu na Tarchominie zajechaliśmy koło 19:00.
Podsumowanie:
Na szczęście ubezpieczenie zdrowotne wykupione przed wyjazdem nie przydało się. Motocykl też dał radę. Bałem się, że będzie kiepsko, ale okazało się, że tej klasy sprzętem można podróżować w dwie osoby z solidnym bagażem. Oczywiście prędkości na trasie nie powalały - średnio 110-120km/h. Miejscami 140km/h. Żadnych kłopotów technicznych nie mieliśmy.
Spalanie:
Tankowanie nr: | Przejechane km | Spalone litry | l/100 km |
1 (przed dzień wyjazdu) | 216 | 11,3 | 5,2 |
2 (gdzieś w Polsce) | 250 | 12,5 | 5,0 |
3 (gdzieś w Polsce) | 222 | 11,6 | 5,2 |
4 (wyjazd z Pragi) | 235 | 11,2 | 4,8 |
5 (tuż przed Wrocławiem) | 293 | 12,5 | 4,3 |
6 (gdzieś na trasie nr 8) | ~112 | ~5,5 | - |
Średnia spalania -> | 4,9 |
Po tankowaniu nr 5 jechaliśmy spokojnie 100-110 km/h - jak widać spalanie mocno dociążonego kawasaki ER5 na tym odcinku jest niewiarygodnie niskie. Jest to jedna z największych zalet tego motocykla.
Wspominając wyjazd, w zasadzie możemy polecić hotel „A plus" i „Kolor Hostel". Jednak zdajemy sobie sprawę, że być może nasza opinia jest pozytywna ze względu na to, że byliśmy tam poza sezonem i byliśmy jednymi z nielicznych gości. W podróży warto pamiętać o stoperach do uszu. Zdecydowanie poprawiają komfort jazdy. W Pradze trzeba uważać gdzie się parkuje - policja czepia się zatrzymywania na chodnikach, a na ulicach jest bardzo ciasno.
Chcieliśmy bardzo gorąco podziękować firmie Modeka za zainteresowanie naszymi motocyklowymi planami oraz przekazanie nam świetnych ciuchów. Firmie Motobagaz.pl oraz Jotte.pl dziękujemy za udostępnienie szyby i torby na bak, które pozwoliły nam na wygodniejsze podróżowanie.
|
Komentarze 17
Poka¿ wszystkie komentarzeWitam! Nie wiem czy autor jeszcze czasem tu zagl±da,ale mam pytanie co do bocznych sakw(toreb). Jak sprawowa³y siê, co mo¿na w nie realnie zapakowaæ i jaki to model?(jak dobrze zauwa¿y³em to firma...
OdpowiedzGratuluje wycieczk, super fotki, przydatne informacje , nie przejmujcie sie wypocinami miernot którzy najdalej byli w zabce na rogu, a potrafia krytykowac inicjatywe innych. POZDRAWIAM!
OdpowiedzBardzo fajny artyku³! Mi osobi¶cie siê bardzo podoba³, du¿o informacji i zdjêæ. A tym którzy psiocz± ¿e sponsora dostali na taki wyjazd powiem tylko ¿e pie*** bo sami nie dostali¶cie ;) Jak ...
OdpowiedzWitam Mam pytanko do autora tekstu: jak siê spisywa³a szybka w czasie jazdy, ja mam jak±¶ Givi i jest trochê za niska i za bardzo pochylona, dlatego mocno wieje mi w kask (du¿y ha³as). Zastanawiam...
OdpowiedzCze¶æ, to mój pierwszy motocykl w zwi±zku z tym pierwsza szyba :-) nie mam wiêc porównania do innych. Prawda jest taka ¿e spodziewa³em siê ciszy, ale nie do koñca tak jest. owszem, jak siê pochylê to wiatru wcale nie czuæ, ale na takim motocyklu jak mój nie jest to zbyt "naturalna" pozycja. Na pewno taka szyba daje co¶ wiêcej ni¿ ¿adna, ale je¶li liczysz ¿e na kasku nie bêdziesz czu³ wiatru a na wizjerze nie bêdziesz mia³ robali to siê mylisz.
OdpowiedzWitam Mam pytanko do autora tekstu: jak siê spisywa³a szybka w czasie jazdy, ja mam jak±¶ Givi i jest trochê za niska i za bardzo pochylona, dlatego mocno wieje mi w kask (du¿y ha³as). Zastanawiam...
OdpowiedzNie wiem o co Wam chodzi! Bardzo fajny pomys³ na spêdzenie weekendu. Lepiej siedzieæ na ty³kach i narzekaæ? ¯e co, mo¿e w weekend majowy mieli pojechaæ do Mongolii? By³em w Pradze kilkana¶cie razy ...
Odpowiedz