Magam Trophy 2008
Data: 29-30 maj 2008
Trasa: Warszawa - Miastko - Warszawa 1200 km
Onroad 60% / Offroad 40%
Cel: Magam Trophy 2008
Sławka poznałem przypadkiem, jak robił zakupy w sklepie. Zamieniliśmy kilka słów i już wiedziałem, że drzemie w nim ta sama tęsknota przygody co we mnie. Nie wiem jak to jest, ale mamy jakąś wspólną cechę, my wszyscy Advenczerowcy... "Normalni" ludzie nie kupują tych jak niektórzy mówią "nadmotocykli", ichnatura jest dzika i nieposkromiona podobnie jak natura KTMa Adventure. Czasem wystarczy kilka minut rozmowy i już wiadomo, że ma się do czynienia z bratnią duszą, tak bylo w tym przypadku.
We wtorek opowiedziałem Sławkowi, że w Miastku koło Koszalina rozgrywana jest jedna z najbardziej prestiżowych imprez OffRoadowych na świecie na ktorej trzeba być - Magam Trophy 2008, a w czwartek koło południa staneliśmy gotowi do drogi.
Plan był taki, żeby jechać z dala od głównych dróg i pędzących po nich śmierdzących TIRów, byćjak najbliżej natury. Już wiele razy pisałem, że jest to bardzo proste jak dysponujemy Garminem odznaczamy "unikaj dróg gruntowych" i "najkrótsza droga" i wuala... Polska szutrów, lasów, łąk pachnacych mleczem i skoszoną trawą stoi przed nami otworem. Co prawda musimy się spodziewać wtedy róznych niespodzianek, no ale czy nie po to wyrusza się na wycieczkę Advenczerem?
Przygoda spotkała nas już kilkadziesiąt kilometrow za Warszawą, najpierw asfalt stawał się coraz bardziej dziurawy, potem zamienił się w szuter . Super w to nam graj, szuter z kolei przeistoczył się w lesny dukt, ktory wkrótce stal się ściezką dla lisów...ups
GPS Twardo pokazuje kierunek, my też pełni sił i werwy uparcie trzymamy się planu, mimo tego, że trakcja jest coraz gorsza a motocykle z bagażem raczej nie są idealnym srodkiem transportu na podmokłej, sliskiej bagnistej sciezce... Całe szczęście przed wyprawą zmienilismy opony na TKC Continetal, dzięki Bogu i "Fabryce" jak pieszczotliwie nazywamy nasz poczciwy Free&Fun i jeszcze jakoś daje się jechać.
Po kilkudziesięciu minutach jazdy przez dziewicze lasy i niejednej chwili zwątpienia dotarliśmy do ... konca drogi! A wlaściwie do małego drewnianego mostku, który cudem jeszce się trzymał w kupie. Najpierw badanie organoleptyczne - dotykamy, chodzimy, stukamy, chwieje się ale nie pęka... My też nie:) Sławek mowi, że motocykl i jeździec to obciazenie takie jakby koń przechodził przez kładkę, Ok, tylko nasz koń jak wpadnie do wody to bedzie koniec wyprawy...
Idę na pierwszy ogień, powoli wprowadzam motocykl na drewniane szczebelki, jakoś daję radę, trochę pomagam sobie silnikiem na półsprzęgle i powoli przeskakuję z jednej trzeszczącej deski na drugą... Wtem! Jedna z desek ustąpiła i moja zdrowa noga poleciała w dół nie znajdując podparcia, zachwialem się na drugiej, słabszej niedawno co poskładanej na tytanowy pręt złamanej nodze z dwustupięćdziesięciokilowym mastodontem który koniecznie zapragnął mnie nauczyć pływać w cieku pod mostkiem... Mimo upału i kurtki motocyklowej poczułem na plecach lodowatą strużkę potu. Na szczęście odzyskałem równowagę i dotarlem suchą nogą na drugi brzeg. Sławek widząc że kładka wytrzyma po prostu wsiadł i przejechał po niej bez ceregieli.
Zostało nam do przejechania tego dnia jeszcze ponad 380 km, zgodnie stwierdziliśmy że jak mamy dojechać o rozsądnej godzinie musimy porzucić ścieżki lisie na rzecz przynajmniej porzadnych szutrów.
Kierunek północny zachód, po drodze pierwsze tankowanie gdzieś w okolicach Gąbina, poźniej szutrami krainą Gostynińsko- Włocławskich Jezior i zasłużony obiad w Nowych Rumunkach w pięknie położonej nad jeziorem Ciechomickim Rusałce.
Moja dusza krzyczy - jest cudownie, spełniam moje marzenia o niczym nie skrepowanej włóczędze po leśnych duktach, szutrach malowniczo biegnących między jeziorami. Mam wspaniałego kompana, pełen bak w wymarzonym motocyklu i drogę ginącą krancem gdzieś na choryzoncie, czy może być coś piękniejszego?
Mijamy malownicze tunele, wiadukty, złociste szutry czasami przechodzą w szare asfalty by za chwilę zamienić się znów w ubite trakty. Ludzie na wsiach są biedni i prości, przez to szczęśliwi i uśmiechnieci, nie raz pozdrawiają nas z butelkami w rękach spod GieEsów ozdobionych napisami "zakaz picia alkocholu pod sklepem".
Chwila wytchnienia i zadumy na Tamie we Włocławku, chłodna bryza pełzająca po plecachprzyjemnie studzi rozgrzane włóczęgą ciała. Mrozi też wspomnienie SBeckiej zbrodni na księdzu Popiełuszce dokonanej wlaśnie tutaj. Pierwotnie mieliśmy w planach przeprawę przez Królową Rzek Polskich, Wisłę malowniczym promem w Nieszawie, niestety dowiedzieliśmy się że prom nie kursuje...
Przed Nami Bory Tucholskie - niezmierzona dziewicza puszcza ciągnąca sie dziesiątkami kilometrow, a w niej piękne szutrowe autostrady niemalze - kwintesencja offroadu. Raduje się serce, raduje sie dusza gdy widzi się tak malownicze tereny - ładujemy nasze wewnetrzne akumulatory. Slońce powoli konczy swoj bieg zblizając się do krawedzi horyzontu, dla nas oznacza to konieczność porzucenia offroadu na rzecz bocznych dróg. Telefonicznie dowiadujemy się że mamy gdzie spać i że koledzy czekają na nas w bazie Rajdu. Spinamy nasze rumaki i w cuglach, choć po ciemku gnamy do Miastka.
W bazie meldujemy się grubo po 22, jednak tu zycie toczy się pełną parą, to już czwarty dzień zmagań i w sumie siódmy etap rajdu. Z ponad 70 załóg połowa już nie jedzie, imponuje już sam wygląd miasteczka rajdowego - olbrzymie naczepy, całe TIRy, a w nich warsztaty i mnóstwo części zapasowych. Wyścig zbrojeń pelną gębą, ale tu od ośmiu lat zjeżdżają się najlepsi zawodnicy z całej Europy. Chcąc choć chwilę porozmawiać z każdym ze znajomych kończę dzień po drugiej w nocy, trochę boli, zwlaszcza, że pobudka o 6.00 by wraz z zawodnikami wyjechać na trasę rajdu.
Rankiem budzi mnie pilot Mariusza Kulaka wraz z bólem głowy. Próbuję otworzyć oczy, czuje się jakby ktoś nasypał mi piasku pod powieki, może być problem... Motywacja obejrzenia w akcji najlepszych jest jednak skuteczna, zbieramy się szybciutko. Dostajemy od naszych przyjaciół organizatorów Mapy i wyruszamy na trasę rajdu.
Skonczyły się żarty - tu jest 100% offroad, glebokie wąwozy, zdradliwe drogi pełne grząskiego piachu i czające się z boków grube gałęzie. Już wiem jaki popełniłem bład - do lasu nie jedzie się z kuframi bocznymi... Motocykl z kuframi ma szerokość quada i ciężko nim manewrować w lesie. Nauka jest ciężka i wymaga ofiar - leżę dwa razy na boku, na szczęście bez konsekwencji...
Jadąc po trasie rajdu raz po raz czujemy na plecach oddech olbrzymich terenowych samochodów, które co chwila nas wymijają jadąc na odcinki specjalne. Imponuje nam sprawność terenowa samochodów zjeżdżających z pionowych wzniesień i wygrzebujących się z błota sięgającego do szyb bocznych. Spotykamy się z zawodnikami na mecie ostatniego odcinka specjalnego, nieoficjalne wyniki wskazują na zwycięstwo faworyta - Jacka Ambrozika, drugi jest Dunczyk Pedersen, trzeci ku zaskoczeniu wszystkich Mariusz Kulak na Polarisie RZR- małym quadopodobnym samochodziku.
Chciałoby się pobyć tu jak oni przez tydzień, by wczuć sie w rajdową atmosferę, niestety zegarek brutalnie pokazuje coraz późniejszą godzinę i nieubłaganie zmusza do powrotu do domu.
Po emocjach rajdowych pora na emocje offroadowe, znów czujemy radość podróżowania po bezdrożach, mamy nawinięte na koła blisko 700 km, zmęczenie daje wyraźnie dać o sobie. W drodze do Miastka praktycznie buzie nam się nie zamykały, korzystając z interkomów plotkowaliśmy i wymienialiśmy spostrzeżenia praktycznie caly czas, w drodze powrotnej w słuchawkach zapanowała cisza.
Chwila rozluźnienia i piaszczysta koleina pokonała Sławka zmuszając go do przewrotki, na szczęście nic się nie stało i jedziemy dalej. Wybieramy drogę powrotną przez Wąbrzeźno i Golub Dobrzyń gdzie fotografujemy się pod wspaniale zachowanym zamkiem. Zmierzch zmusza nas do "prostowania" i już całkowicie po czarnym docieramy do domów około godziny 22.
Dziękuję Sławkowi za wspaniale spędzony czas i za wspólną ponad 1000 kilometrową wyprawę. Wyprawa była inauguracją działań KTM Adventure Club i rozpoczęciem nowego rozdziału w życiu Free&Fun - wspaniałej podróżniczej przygody do której zapraszamy wszystkich chętnych.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze