W ubiegły weekend, czyli 19 i 20 lipca, w Romanówce położonej nieopodal Siemiatycz rozegrane zostały Mistrzostwa Polski i Puchar PZM w Cross Country. Po ostatniej relacji z rozgrywanych wówczas w Siemiatyczach zawodów z serii Cross Country, z wielkim zainteresowaniem wyruszyliśmy do Romanówki, aby przekonać się o tamtejszej organizacji i klimacie na własnej skórze. Oczyma kibica...
Już na wstępie zauważyć można było to, czego tak bardzo nam brakowało podczas rozgrywanych niedawno Mistrzostw Polski i Pucharu PZM w rajdach Enduro w Piekoszowie, a mianowicie tabliczek informujących i doprowadzających do miejsca rozpoczęcia zawodów. Pozytywnym aspektem było bardzo dobre przygotowanie trasy. Specjalnie na tę okoliczność zrekonstruowany został tor motocrossowy, zlokalizowany tuż obok padoku. Z racji bardzo suchej nawierzchni, pomiędzy wyścigami niektóre odcinki na torze polewane były wodą przez pobliską ochotniczą straż pożarną, aby zapewnić maksimum bezpieczeństwa w najbardziej niebezpiecznych miejscach. Nie było również mowy o skracaniu sobie trasy przez zawodników, gdyż na całej jej długości poprowadzone były taśmy wytyczające kierunek jazdy, a także osoby pilnujące przed jakąkolwiek próbą oszustwa. Frekwencja zawodników z Pucharu PZM zaskoczyła nieco organizatorów, którzy przez chwile borykali się z problemem startu. Na szczęście problem zbyt małej ilości miejsc startowych został rozwiązany już drugiego dnia poprzez poszerzenie obszaru startowego o kilka cennych metrów. Ogromnym plusem całych zawodów było nagłośnienie. Wszystkie informacje z oczekiwanym skutkiem trafiały zarówno do zawodników jak i kibiców, dzięki czemu obyło się bez niepotrzebnych niedomówień. Duży nacisk kładziono na bezpieczeństwo czynnych i biernych uczestników zawodów. W niektórych przypadkach zawodnicy straszeni byli wykluczeniem z wyścigów, co w efekcie okazywało się bardzo skutecznym rozwiązaniem, nakłaniającym jeźdźców do rozwagi zarówno na trasie jak i na padoku. Dla osób chcących rozgrzać siebie i swój motocykl przed startem przewidziano małą pętlę, gdzie zawodnicy mogli jeździć dowoli. Niezapomniano również o kibicach, dla których za opłatą 2zł przygotowano plac parkingowy. Jedynym minusem tego miejsca były ostro swojskie zapachy, wydobywające się z sąsiedniego gospodarstwa, które nasuwały na myśl wiele niecenzuralnych słów. Wracając jeszcze na chwilę do ogólnych udogodnień zapewnionych kibicom, były wyniki na żywo, przedstawiane na ekranie monitora, dzięki czemu każdy miał okazje zerknąć na aktualną ilość okrążeń i czasy pomiędzy poszczególnymi zawodnikami. Kapryśna pogoda Biorąc pod uwagę komentarze dotyczące Piekoszowa, tym razem postaram się nie pisać eseju w związku z pogodą, jednak, być może niektóre elementy warto uwzględnić. Pierwszy dzień upłynął praktycznie w całości pod kątem palącego słońca, które w nieunikniony sposób wysuszało na pył całą trasę, powodując, że za każdym zawodnikiem tworzyła się chmura kurzu. Pod koniec dnia pogoda zaczęła widocznie zmieniać postać, a nad nadbużańskimi terenami kotłowała się coraz większa liczba chmur. Następny dzień przywitał nas intensywnym deszczem, który skutecznie wyeliminował problem dotyczący niezbyt mile widzianego kurzu. Na szczęście jeszcze przed południem rozpogodziło się i ponownie piękna pogoda towarzyszyła nam do końca dnia. Bezpieczeństwo czy widowiskowość? Z tym pytaniem przyszło się zmierzyć organizatorom i sędziom, kiedy podczas drugiego dnia trwania zawodów w Pucharze PZM doszło do dwóch groźnych wypadków po których, ze wstępnych ustaleń wynikało, że jeden z zawodników doznał złamania nogi, a drugi obojczyka. Niestety tuż po tym incydencie odwołano bieg klas Pucharowych, w których startowały motocykle. Wszystko zanosiło się jednak na to iż zgodnie z początkowymi planami, punktualnie o godzinie 14.00 miał nastąpić start zawodników z Mistrzostw Polski. Tak się jednak nie stało. Na około kwadrans przed godzina czternastą orzeczono iż zawody zostają definitywnie odwołane ze względu na bezpieczeństwo pozostałych zawodników. Przyczyna miała być tylko jedna karetka pogotowia, która w przypadku większej ilości wypadków nie byłaby w stanie zapewnić należytej pomocy medycznej. Decyzja ta zapadła za sprawą sędziego zawodów - Bogdana Rudnickiego. Trudno powiedzieć czy była to dobra decyzja. Na pewno zawiedzeni byli kibice, a także organizatorzy, którzy liczyli na ciekawe widowisko związane z zażartą walką pomiędzy zawodnikami mistrzostw polski. Z drugiej strony należy wziąć pod uwagę iż bezpieczeństwo zawodników jest sprawą bezprecedensową i najważniejszą. W związku z tym decyzja wydaje się być odpowiedzialną i usprawiedliwioną, mimo iż w pierwszej chwili wydawała się absurdalną. Gorąca rywalizacja Niestety nie sposób wspomnieć o każdym zawodniku, podczas gdy każdemu należą się słowa uznania. Sprawą bezsensowna jest również opisywanie miejsca każdego z nich, gdyż to samo można odczytać z tabeli wyników. W związku z tym skupmy się jedynie na osobach, które w szczególności przykuły nasz wzrok. Jedną z takich osób był na pewno Sebastian Banaś, który podczas wyścigu zachwycał kibiców efektownymi i długimi skokami połączonymi z takimi trikami jak chociażby whip czy heelclicker. Trzeba przyznać, że póki co w Pucharze PZM klasy Junior trudno o lepszego zawodnika. Po piętach deptają mu jednak kolejni świetni zawodnicy, Konrad Pyrz i Jan Folga, którzy z wyścigu na wyścig coraz bardziej starają się dorównać zawodnikowi SM Castrol Team. Niestety Jankowi podczas drugiego dnia zawodów zerwał się łańcuch przez co w jego dorobku za ósmą rundę znalazł się wyłącznie jeden punkt. Wśród weteranów zawody zdominował Grzegorz Amilianowicz, który podczas obydwu dni wyścigów dublował każdego ze swoich rywali. Nie sposób również nie wspomnieć na temat oblegania klasy Junior 50 przez zawodników z kieleckiego klubu KTM „Novi" Kielce, w której na dziewięć miejsc, osiem pierwszych należy do chłopaków z Kielc. Ogromne emocje wzbudziły w nas również zmagania podczas wyścigów w Mistrzostwach Polski. Wspaniała walka rozegrała się w klasie E2E3 pomiędzy Karolem Knapem i Jakubem Przygońskim. Po dwugodzinnym rajdzie różnica pomiędzy tymi dwoma zawodnikami wyniosła niecałe 4 sekundy! Była to chyba najbardziej zacięta walka podczas obydwu rund rozgrywanych w Romanówce. Niestety, jak już wyżej wspominaliśmy, na skutek odwołania niedzielnych wyścigów nie było możliwości do rewanżu Knapa nad Przygońskim. Klasę pokazał również miejscowy bohater, nieustannie wychwalany przez speakera - Rafał Kiczko. Podczas sobotniego i zarazem jedynego wyścigu, dotarł do mety z dosyć dużą przewagą nad drugim Kamilem Walczakiem. W klasie E1 Mistrzostw Polski złudzeń nie pozostawił zawodnik Mistrzostw Świata Enduro, Wacław Skolarus, który w ogólnej klasyfikacji, podczas zakończenia sobotnich zawodów znalazł się na pierwszym miejscu, z największą ilością okrążeń i najlepszym czasem, tuż przed Kubą Przygońskim i Karolem Knapem. Również w sobotę na ostatnim, kończącym bieg okrążeniu groźnie wyglądającą glebę zaliczył na whoopsach Paweł Samuła, po czym został zabrany do szpitala. Na szczęście oprócz ogólnych potłuczeń nic poważniejszego się nie stało. | |
Komentarze 1
Pokaż wszystkie komentarzeWitam, Czy bedzie dostepna relacja z zawodow enduro/cc w Obornikach?? pozdrawiam
Odpowiedz