KurowskiRacing i wojaże motocrossowe
W sezonie 2007 Łukasz Kurowski wrócił po latach nieobecności do Motocrossu - na dodatek z własnym teamem. Czas bliżej przyjrzeć się ich osiągnięciom. A jest się czemu przyglądać, ponieważ forma jaką zaprezentował nam słynny Qurak zadziwiła wielu sceptyków, którzy uważali, że po tak długiej przerwie zawodnik nie ma czego szukać w Motocrossowych Mistrzostwach Polski. Już podczas pierwszej rundy, która odbyła się w Głogowie, Łukasz świetnie się zaprezentował zdobywając drugą lokatę - zaraz za Maćkiem Zdunkiem.
Nie gorzej pojechał jego teamowy kolega - Dawid Sierociński wywalczył sobie trzecią pozycję w klasie 85. Później przyszły kolejne sukcesy - wygrana Łukasza w Chełmnie, drugie miejsce w Człuchowie i trzecia pozycja w Nowogardzie. Okazało się, że Kurowski nie tylko wrócił do motocrossowego światku, ale mocno w nim zamieszał!
Zapraszamy do wywiadu:
Łukasz, po latach wróciłeś do motocrossu i bez krzty przesady można zaliczyć to jaki wielki „come back". Jesteś aktualnym liderem MP mimo, iż stawka jest bardzo mocna. Jaki jest przepis na sukces i jak dotychczas mijał Ci sezon?
Łukasz Kurowski: Powiem tak - nasza klasa MX2 jest bardzo mocna i jest obsadzona bardzo dobrymi zawodnikami. Pierwsza dziesiątka reprezentuje wysoki poziom. Ja mam o tyle gorzej, iż mimo, że jadę motocyklem teoretycznie lżejszym (Łukasz dosiada dwusuwowego KTMa SX 125, w odróżnieniu od większości reszty stawki, którzy jeżdżą czterosuwowymi 250 - przyp. Red.), jest on słabszy od reszty stawki. Myślałem, że będzie się dużo lepiej zachowywał niż czterosuwy, ale myliłem się. Czterosuw dużo szybciej wychodzi z zakrętów i jest oczywiście mocniejszy. Na chwilę obecną nie jechaliśmy żadnej rundy w błocie, gdzie mój motocykl teoretycznie powinien mieć przewagę nad resztą, i wszystkie dotychczasowe rundy jechaliśmy generalnie na torach piaszczystych - oprócz twardych torów w Chełmnie i Głogowie. Mimo wszystko radziłem sobie z rywalami. Niestety krzywa mocy poszła w dół i podczas ostatnich rund różnica punktowa między drugim zawodnikiem zmniejszyła. Jest bardzo ciasno i wszyscy chcą walczyć o pierwsze miejsce.
Teraz zostały przed nami jeszcze dwie rundy. Gdańsk - gdzie mam nadzieję, że trochę popada i spadnie błoto, ponieważ na tym torze jeszcze nigdy nie jeździłem. Liczę na to, że mój motocykl będzie tam lepiej się spisywał. Ale i tak wszystko rozstrzygnie się w Więcborku. Ja staram się cały czas pracować z motocyklem i mam nadzieję, że będzie dobrze. Zobaczymy jak to wyjdzie.
Chodzą słuchy, że będziesz siadał na nowego SX-a 144, czy to prawda?
Ł.K.: Taki był plan. Aktualnie jesteśmy podczas dni testowych, ale niestety na chwilę obecną takim motocyklem nie jeździłem - za to jeździłem nowym SX-Fem 250. Czterosuwowej „ćwiartki" dosiadałem w sezonie 2005, 2006, lecz muszę przyznać, że model 2008 jest zupełnie inny. Myślę, że w przyszłym roku chciałbym jechać właśnie takim sprzętem, oraz mieć motocykl treningowy - 450, bądź 505 SX-Fa.
Wiele osób wydawało się zdziwionych, że założyłeś własny team sygnowany zresztą Twoim nazwiskiem, co Cię do tego pchnęło?
Ł.K.: Co mnie pchnęło? Jak to określiłeś, zrobiłem „come back" do Motocrossu. Wiele osób było bardzo sceptycznie do mnie nastawionych, bo po trzech latach przerwy nie wiadomo było czy podołam itd. Uważano, że po takim czasie ktoś powracający do tego sportu się nie odnajdzie. Mi się udało odnaleźć. Tworząc ten team, tworzę grupę młodych zawodników, by w jakiś sposób im pomóc nie tylko pod względem treningów, ale w poszukiwaniu sponsorów. Chciałem stworzyć profesjonalny zespół. Mamy swoją stronę internetową, która jest regularnie aktualizowana, są dodawane zdjęcia, mamy swój namiot, banery sponsorów, oklejone auta i motocykle, jednolite stroje. Może to jeszcze nie wygląda w 100% tak jakbym chciał, ale staramy się to robić jak najlepiej i myślę, że nam wychodzi.
Kim są Twoi teamowi podopieczni?
Ł.K.: Pierwszym zawodnikiem jest debiutant, który startuje pierwszy raz w tym roku - jest to Bartek Zabłocki. Niestety nie jedzie on tak jakbym chciał, bo celem była pierwsza 15, a póki co jest na szarym końcu. Mam nadzieję, że będzie coraz lepiej. Fakt, jak sam powiedział stawia wraz z rodzicami naukę na pierwszym miejscu i się temu nie dziwię. Motocross to przygoda i sposób na życie, ale nauka przede wszystkim. Jest on jeszcze bardzo młody, gdyż ma 13 lat. Zaniedbał trochę treningi podczas sezonu, gdyż całą zimę bardzo mocno pracował i kondycyjnie jest przygotowany, ale widać braki w technice i przede wszystkim brakuje mu obycia.
Drugim zawodnikiem jest Dawid Sierociński, który już trochę doświadczenia ma. W 65-tkach zdobył tytuł V-ce Mistrza Polski. W zeszłym roku także startował, ale złapał kontuzję - złamał obojczyk. Celem była pierwsza trójka, ale niestety Dawid jeździ nierówno. Aktualnie jest na 7 pozycji i traci do trzeciego miejsca 16 punktów. Jest to sporo, ale w 80-tkach są straszne roszady. Wszystko się może zdarzyć i liczę jeszcze na pierwszą trójkę - zwłaszcza, że to jego ostatni rok w 80-tkach. Liczę przede wszystkim, że będzie on jeździł równo i będzie widać postęp w jego technice.
Wiemy, że planujesz odłożyć Enduro i skupić się od przyszłego sezonu całkowicie na Motocrossie. Czy myślisz o karierze za granicą? Chociażby w ME?
Ł.K.: Na pewno pojadę tylko Motocross, jak wspomniałeś. Chcę także rozszerzyć swój team o jeszcze dwóch zawodników. W tym sezonie jestem trochę przemęczony: jadę Mistrzostwa Polski Enduro, Mistrzostwa Europy, do tego Motocross plus prace związane z teamem to trochę za dużo. Dlatego całkowicie zarzucam Mistrzostwa Polski Enduro. Chciałem w przyszłym roku pojechać Motocrossowe MP w tej samej klasie co teraz, oraz może jeszcze wybrane rundy w większej klasie. Do tego planuję zrobić pełne uprawnienia instruktorskie i zająć się jeszcze intensywniej zgrupowaniami. Na tym będę się koncentrował w 2008.
A co z Twoimi teamowymi kolegami? Domyślam się, że nadal będą nabierać doświadczeń w MP i walczyć o coraz lepsze miejsca.
Ł.K.: Dawid będzie startował w klasie 125 Junior. Bartek na pewno zostanie w 80-tkach. Jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli chciałbym powiększyć team o jeszcze dwóch zawodników.
Łatwo zaobserwować, że jesteś mocno krytykowany przez ludzi mniej lub bardziej związanych z motocrossem - to specyfikacja naszej mentalności, czy może kryje się za tym coś innego?
Ł.K.: No tak. Jestem osobą impulsywną, mówię to, co myślę i nie wstydzę się tego. Jak mi coś nie pasuje to od razu mówię co i jak. Nasz naród lubi bardziej słyszeć to, co im się podoba, a ja taki nie jestem. Wiem, że jestem osobą kontrowersyjną. Czasem jestem nerwowy, ale powiem Ci szczerze, że ten sport ma to do siebie, że jest tutaj duża adrenalina, presja i często pojawiają się nerwy. W Motocrossie trzeba być twardym. Jest takie powiedzenie, że niektórzy jak pluje im się w twarz to mówią, że deszcz pada - ja taki nie jestem.
Jak widzisz przyszłość KurowskiRacing?
Ł.K.: Jak wszystko będzie szło po dobrej myśli i będą z tego jakieś pieniądze - może nie już, ale w najbliższej przyszłości - to chciałbym, żeby chłopaki mogli skorzystać także z pomocy importera. Chciałbym pomagać młodym zawodnikom, ale tylko takim, którzy się starają i widać, że im na tym zależy. Szukam utalentowanych zawodników, którzy chcą się jeszcze bardziej rozwijać, ale czegoś im brakuje od strony finansowej.
Dzięki!
Jak widać Łukasz - lubiany czy nie - zaskakująco dobrze radzi sobie w Motocrossowych Mistrzostwach Polski, będąc aktualnym liderem klasyfikacji generalnej. Ma on swoje cele do których dąży - czy się to komuś podoba, czy nie...
Foto, oraz strona teamu: www.kurowskiracing.com
Komentarze 2
Pokaż wszystkie komentarzesiema.chciałem tylko dodać że nikt nie robi takich wyłamek w polsce jak łukasz. to co pokazałeś w ostródzie było niesamowite
Odpowiedz"lubiany lub nie" nie ma nic do oceny Kurowskiego. Nikt normalny nie podważy umiejętnosci sportowych Łukasza i za poziom sportowy należą się ukłony.Natomiast Teamy pod ręką tatusia przekręta to ...
Odpowiedz