Kortowiada 2011 - stunt na olsztyñskich juwenaliach
Gdyby szukać początków stuntu na olsztyńskich juwenaliach, należałoby cofnąć się o dobre pięć lat. Skupmy się jednak na ostatniej edycji!
Gdyby szukać początków przygody ze stunt pokazami podczas olsztyńskich juwenaliów, należałoby cofnąć się o dobre pięć lat. Wtedy też grupa Wheelieholix po raz pierwszy oficjalnie zaszczyciła Kortowiadę swoją obecnością.
Jednak skupmy się na teraźniejszości. Tradycyjnie już pokazy zaplanowano na sobotę, trzeci dzień Kortowiady. Gdy wyjeżdżałem z trójmiasta około godziny 9:00, telefony urywały się, jakby każdy na ostatnią chwilę pozostawił upewnienie się co do aktualności wydarzeń. Pogoda na trasie nie była dobrą wróżbą - wycieraczki nie nadążały ze ściąganiem wody, a powszechnie wiadomo, że stunt wody nie lubi. Ulżyło mi dopiero gdy w połowie drogi oślepiło mnie słońce.
Pokazy, kontynuując coroczną tradycję, rozpoczęły się paradą motocykli. Zawsze startuje ona spod uniwersyteckiego rektoratu i kieruje się na plac. Od kilku lat ze względu na coraz większą popularność jaką cieszą się pokazy, plac ten znajduje się pod budynkiem centrum konferencyjnego w studenckiej dzielnicy Kortowo.
Odkąd sięgam pamięcią, całą imprezę ogarnia Daniel „Kwiat” Kwiatkowski, członek olsztyńskiej grupy Wheelieholix, zawodowo związany z Red Bullem (po raz kolejny jest to dowód na to, że Red Bull i motoryzacja świetnie się uzupełniają). Jakoś nie wyobrażam sobie tych pokazów bez niego. To on w 2007 r. był pomysłodawcą obecnej formy imprezy, bez jego zaangażowania prawdopodobnie by się ona nie odbyła. Należy mu się za to szacun!
W tym roku lista zawodników nie była najgorsza. Jeżeli chodzi o motocyklowy stunt, swoje zmagania z grawitacją prezentowali: Tomek Mokosiński „Mok”, Wojciech Kozioł „Beku”, Tomasz Panuś „Tomek CBR”, Kawałek, Krystian „Ostry” i Daniel Kwiatkowski „Kwiat”. Dodatkowo quada katował Bartek. Jeżeli zaś chodzi o drifty, to swoje umiejętności zaprezentowali Nisiek aka Jurek aka Michał (BMW e30 3.5i) i Wojtek (Ford Sierra 2.9). Jak co roku towarzyszył im Piotruś.
Żeby tradycji stało się zadość, guma musiała zostać spalona. Jak zwykle towarzyszyła temu zjawisku niesamowita podnietka ze strony publiczności, potem mogło być już tylko zacniej - drifty Moka (na nowej suce!), perfekcyjne cyrkle Beka i stopale Ostrego doprowadzały tłumy niemal do orgazmu. Tomek CBR i Kawałek postanowili nie być gorszymi, więc uraczyli publikę driftami, wolną gumą i jazdą na zbiorniku. Pomiędzy nimi popisy dawał katujący quada Bartek. Wyjątkowo, wyczynom tym towarzyszyła inna niż zwykle muzyka. Zabrakło zespołów tak bardzo kojarzonych z motocyklowymi ekscesami, jak chociażby MCC Squad czy PTP.
W przerwie pomiędzy lataniem chłopaków mogliśmy nakarmić adrenalino-głoda driftami. BMW i Ford Sierra ślizgały się po polbruku jak Saleta po lodzie. O ile mnie pamięć nie myli, drifty są częścią pokazów od raptem trzech lat, ale dosyć nieźle wpisały się w ich kanwę.
Na samym końcu Kwiat przedstawił zawodników i dał publiczności okazję do wyrażenia wdzięczności za dostarczone atrakcje. Nie do końca wiadomo, czy to był moment w którym Beku zadecydował o mocnym uderzeniu: wjechał na ustawioną przy placu scenę i dał popis cyklu cyrkli. Efektownie.
Pokazy z roku na rok są lepsze, lepiej zorganizowane. Dla mnie osobiście w tym roku ich niezaprzeczalną gwiazdą był Beku. Miałem okazję nie raz widzieć go w akcji i zdecydowanie widać progres.
|
Komentarze 1
Poka¿ wszystkie komentarzeWojtek !!! ¦wietna robota!! ;)
Odpowiedz