Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 5
Pokaż wszystkie komentarzeKAŻDEGO kierowcę puszki należy traktować na drodze jak skrajnego debila, chama i zazdrośnika względem motocyklistów (niestety w Polsce sporo z nich takimi jest..), tylko wtedy możemy jechać bezpiecznie. Należy zawsze założyć, że każdy puszkarz zawsze wymusi pierwszeństwo, zmieni pas bez kierunkowskazu, lub będzie blokował motocykl. Niestety dużym "nowym" problemem (poza kompleksami) u kierowców puszek jest pisanie wiadomości lub ich czytanie w czasie jazdy, mając w d... obserwację drogi. W dużych miastach plagą są olewający przepisy rowerzyści, tych należy traktować jakby byli skrajnymi debilami i dla naszego i dla ich dobra. LWG!
OdpowiedzWreszcie fajny i mądry artykuł, stawiający sprawy jak trzeba. Zawsze siadając na moto mam świadomość ryzyka i wiem, że muszę liczyć na siebie, swoje umiejętności, doświadczenie i i przede wszystkim rozum a nie na rozwagę i jazdę zgodnie z przepisami kierowców samochodów. To po prostu moja odpowiedzialność. I wcale nie trzeba wiele, żeby jeździć bezpiecznie ale często łatwiej jest zapierdalać (tam, gdzie się nie powinno) a potem płakac, że puszka wymusiła na lewoskręcie.
OdpowiedzBrawo! Doskonały felieton. Powinien go przeczytać każdy motocyklista, niezależnie od tego, ile już tys. km nawinął w życiu. Przestrzegajmy przepisów, bądźmy dla siebie mili i zwyczajnie uważajmy na siebie i innych. To nie daje nam 100% gwarancji szczęśliwego powrotu do domu ale wielokrotnie zwiększa tego prawdopodobieństwo.
OdpowiedzSmartfon Zombie to nie tylko piesi, ale niestety również spora liczba kierowców. Często są to kierowcy samochodów klasy luksusowej i to jest porażka, że w np. BMW, Audi, czy Mercedesie za 300tys. nie można mieć zestawu głośnomówiącego!
OdpowiedzHaha sam się zastanawiałem nieraz o co chodzi widząc gogusia w aucie za pół bani z komorką przy uchu. Auto z wypozyczalni i cymbał nie potrafi połączyć telefonu? Czy chce pokazać przez okno że ma najnowszego srajfona? Nie wiem.
OdpowiedzCałkowicie zgadzam się z autorem tekstu, taką właśnie " drogową paranoję" wpaja mi od początku mojej motocyklowej przygody mój mentor, popierając ją moim zdaniem bardzo mocnym argumentem, że prawdopodobnie właśnie dzięki niej jeszcze żyje, po 30 latach aktywnej jazdy. Ilu motocyklistom można by wyryć na nagrobku "Ale przecież miałem pierwszeństwo". I co z tego że mieli, w starciu z samochodem pierwszeństwo raczej nikogo nie uratuje. Taka "paranoja" na pewno kradnie trochę przyjemności z jazdy, ale może nam uratować życie, a polacy są naprawdę kreatywni jeśli chodzi o manewry "z czapy". Często powtarza mi też zdanie - " zawsze wychodź z założenia że wszyscy na drodze chcą Cię zabić, i spróbują to zrobić w najmniej oczekiwanym momencie" - i faktycznie takie zakładanie czarnego scenariusza już parę razy mi uratowało skórę, kiedy np jednak nie zacząłem wyprzedzać, bo jakiś pan Wiesio w czerwonym Tico podejrzanie zwolnił, żeby zaraz nagle nie sygnalizując manewru skręcić w lewo. Bo jak już wcześniej wspominałem jako motocykliści zawsze stoimy na z góry przegranej pozycji, nie wolno o tym zapominać. Koniec końców nie jeździ najlepiej ten, kto spektakularnie bierze zakręty, tylko ten kto przeżyje.
Odpowiedz