Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzeCiekawe spostrzeżenie, chociaż odrobinę mi się nie klei początek artykułu z resztą. Konkretnie o to czy autorowi chodzi o umiejętność określania prędkości w wartościach liczbowych jak na jego początku(szczerze to nie mam pojęcia czy to potrafię, ale sprawdzę to przy kolejnej jeździe - czyli najpierw się rozpędzam, mówię ile jadę i dopiero zerkam na licznik) czy raczej(i ta wersja wydaje mi się prawdopodobniejsza) o odpowiednie dobieranie prędkości do zakrętu, czy sytuacji na drodze(niekoniecznie wiedząc ile to jest konkretnie w danym momencie w km/h) - które oceniam zupełnie "odruchowo" bez zastanawiania się nad konkretnymi wartościami(w taki sposób zazwyczaj jeżdżę, na licznik zerkam dopiero w momencie gdy widzę radiowóz, ew. fotoradar). Pytanie tylko jakim wskaźnikiem się kierować w ocenie tego czy umiem, czy też nie umiem?! Czy może to być dobra powtarzalność czasów okrążeń?! A może brak sytuacji "przestrzeleń" zakrętów, ew. konieczności korygowania prędkości już w trakcie jego przejeżdżania?! Co jeszcze?
Odpowiedzwbrew pozorom jedno z drugim się wiąże. Dawno temu, na treningach kolarskich w których brałem udział, trenerzy nie mieli do dyspozycji przeróżnych gadżetów i zaplecza medycznego do badania wydolności i "obciążenia" organizmu. Była taka metoda, że po kolejnej jednostce treningowej kładliśmy się na parkiecie sali gimnastycznej (mówimy o treningu ogólnorozwojowym), trener mówił start, a naszym zadaniem było po prostu wstać po minucie i kolejna jednostka treningowa, i tak w kółko. Trener notował po ilu sekundach myśmy wstawali, jakie są odchyły od tej minuty... w górę, w dół, o ile sekund. Analiza tych danych na wykresach była narzędziem pomocnym w określeniu aktualnego stanu formy fizycznej zawodnika do maksymalnych możliwości jego organizmu (ile można z nas jeszcze wycisnąć). Stąd uważam, że nie patrząc na prędkościomierz, kierowca powinien czuć całą kinetykę pojazdu który prowadzi - tak jak napisałeś - ale powinien też być w stanie powiedzieć z jaką prędkością się porusza wyrażoną w liczbach. Jeśli tego nie potrafi, to znaczy że coś jest nie tak z jego poczuciem czasoprzestrzeni i powinien się nad sobą zastanowić dlaczego - być może jego organizm zbliża się do swoich maksymalnych możliwości i co powinien zrobić... może przerwa na odpoczynek, może trening, może nieodpowiednia maszyna, a może sygnał, że wcale się do tego nie nadaje.
OdpowiedzSwego czasu (jakieś 20 lat temu) sporo czasu spędzałem na jednośladach rodem z rometu (kto z nas nie jeździł komarem, motorynką ogarem?) ćwicząc naprawdę głupie i zwariowane czasem ewolucje, ślizgi , jazdę po grząskim, sypkim, lodzie czy co tam było jeszcze na drodze, szybkie wolne slalomy etc. No sami znacie szczeniackie wariactwo przy szybkościach w okolicy 45km/h... Potem była dłuuuga przerwa -prawo jazdy kat B i 20 lat odstawki od jednośladów z silnikiem by wrócić w końcu do motocykli i zdobywając kat A. Już pierwszego dnia po nabyciu moto, kobieta w 4oo zajeżdza mi drogę skręcając w lewo. Szybki ruch balansowania ciałem, przeciwskręt i ominąłem ją na centymetry. Nawet nie myślałem, to siedziało we mnie, na kursie tego mnie nie uczyli, kręciłem te ósemki, szlifowałem trasy egzaminacyjne..... Po czasie doszedłem do wniosku że to ten trening za gówniarza uratował mnie wtedy od dzwona. Manewry ćwiczone po kilkaset razy na mniejszych prędkościach, od tak, wtedy dla popisu,zaowocowały tym że daję sobie radę. Ciało, umysł reaguje automatycznie (to się nazywa fachowo pamięcią ruchową) jeśli wcześniej się to przetrenuje, bez analizy bo ona już się odbyła gdzieś wcześniej a bazuje się na wynikach, szacunkach z szkolenia z przeszłości. Czyli wniosek jeden, trening czyni mistza.
Odpowiedztrue story, bro
OdpowiedzW sumie dość ciekawy artykuł. Dzięki niemu zwróciłem uwagę na to, że prędkość dobieram automatycznie, nie myślę nad prędkością wejścia w zakręt, a raczej emeryckiego tempa jazdy nie mam. Może powoduje to mój staż za kierownicą motocykla (11 lat), a może fakt, że zawsze mam pecha do prędkościomierzy w motocyklach - albo nie działają w ogóle, albo znacząco przekłamują - miałem tak już w 3 motocyklach. Warto jednak zwrócić uwagę na prędkość, szczególnie zaczynając dopiero przygodę z jednośladami. Wielu jeźdźców musiało się pożegnać ze światem przez mały błąd z doborem prędkości.
Odpowiedz