Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeWspaniała reklama BMW, wspaniała !!!
OdpowiedzPieprzyc Ścigacz!!!!! Mam już dosc tego gniota, żywej reklamy bmw. Ostatni raz go przeglądam!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzDlaczego jak widzę motocykl BMW przy takich przejażdżkach to zbiera mi się na pawia? Całe szczęście żyłem w czasach w których nie trzeba było mieć kufrów za 5 koła żeby jechać do Magadanu ;)
OdpowiedzEee, kredensem zwanym dieslem po Maroku? Po co? Chyba za kare.. Mozna zupelnie wygodnie i szybko zrobic to na normalnym motocyklu o np: http://tinyurl.com/mvecrft ;)
OdpowiedzŚwietna relacja, aż chce się tam być!!:)) Do krytykantów(nie krytyków): są różne formy spędzania czasu, jeden lubi wyprawę rowerową z noclegiem pod namiotem drugi wyprawę motocyklową i spanie w hotelu… Ucieszyło mnie, że na portal wchodzą też językoznawcy(Yas)!!!:))
OdpowiedzUff.. masz rację. Przeglądając "turystykę motocyklową" na tym portalu, stwierdzam, że większość lubi WYPRAWY motocyklowe i spanie w hotelu. Szkoda czasu.
OdpowiedzCzekam z niecierpliwością na Twoją relację!!:))
Odpowiedzcudne zdjęcia!
OdpowiedzPiękne, bo to reklama BMW. Wysyłają prezesów, użyczając im motocykle, dając wóz serwisowy i fotografa. Później takie coś trafia na ścigacz i ludzie już wiedzą, że do "Maroko" można tylko na BMW pojechać...
OdpowiedzNo serwis musi być pod ręką bo to BMW ;) hehe
OdpowiedzWszystko pięknie, ale Berberowie to nie Arabowie, a Maroko się odmienia. Maroko - Maroka. Ciekawy tekst, ale warto by jeszcze stylistycznie nad nim popracować, bo błędy psują efekt.
OdpowiedzB.fajna wyprawa, ale... Przyzam, że może trochę się w głowie przewróciło, ale jakoś nie fascynują mnie te opisy wypraw do dalekich krajów. Może gdybym osobiście pojechał ? :) Pełna organizacja, wszystko full wypas, samochód serwisowy, nic spontanu. Z przyjemnością przeczytałem opis podobnej wyprawy do Giblartaru (2009r.) młodego człowieka na Romecie 125. Namiot, olej na wymianę w plecaku, nocleg tam dokąd się dojedzie. Na ten sezon planowałem Bałkany. Coś się zmieniło (nie tylko finansowo :)), i chcę jeszcze raz przeżyć to od czego zaczynałem. Bandzior 1250 zostaje w garażu, zamierzam dokupić 125-250, załadować namiot, zupki chińskie, żadnych kart kredytowych i wielka włóczęga dookoła Polski bocznymi drogami. Bez planów, tam gdzie świeci słoneczko. I u nas można spotkać bardzo ciekawych ludzi. Prosze o wyrozumiałość, bo trochę mnie poniosło (dopiero luty :( ).
OdpowiedzHehe bo to wyprawy dla 'prezesów'. Mnie też takie coś by nie rajcowało, zawsze musi być spontan. Może oprócz lekkiego zarysu trasy, dużo więcej nie planuję.
Odpowiedz