Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 18
Pokaż wszystkie komentarzeObjechałem wiele testówek w Warszawie i zgadzam się w 100% z autorem tekstu! Mam wrażenie, że salony mają w d*** klientów i patrzą na takiego jak wygląda, jak się zachowuje i odpalają w głowach jakiś tam wyrobiony przez lata algorytm, który wydala z ich mózgów wynik, zazwyczaj olewczy. BMW F800R - coś całkowicie rozklekotanego, 4000 przebiegu i moto pływało jak zepsute. Pusty bak i kapcie a nie opony:( U drugiego dilera F800ST i wszystko OK, oprócz opon - głupi komputer świecił mi w oczy wykrzyknikiem. Trzeci diler R1200RT - wszystko idealnie, zapytanie czy zdjąć kufry do miasta, szybki pokaz gdzie guziki do szyby, jak zmienić ustawienia zawieszenia ESA itd... - HD - zawsze OK, zawsze instrukcje co i jak kliknąć, gdzie jest wlew paliwa:) Suzuki pod Warszawą oprócz płatnych jazd testowych też bardzo OK- jak kupisz to odejmą koszt od ceny:) Honda uznała, że ma najlepsze motocykle i nie trzeba testować, gama duża a testówki dwie na krzyż. Ten syf z testówkami wychodzi chyba z jakiejś dziwnej polityki podatkowej. Diler musi kupić a potem sprzedaje, żeby znowu kupić na nowy sezon i stąd nie ma jazd próbnych u niektórych dilerów. Po drugie wiele demówek ma szlify, padaki parkingowe i diler ma w d*** jakość, klient i tak zarżnie mu sprzęta, którego diler i tak musi na koniec sezonu sprzedać. Chcieć to móc! A w Polsce jak wiadomo nikomu się nie chce.
OdpowiedzZgadzam się, u nas (dolnośląskie) Suzuki i H-D zawsze OK i to właśnie się ceni !
OdpowiedzJak kupowałam moto, było jeszcze za wcześnie na jazdy testowe więc kupowałam "w ciemno", kiedy oddałam moją maszynę na przegląd, żeby nie siedzieć 2 h w serwisie, wzięłam dokładnie taki sam motocykl na jazdę testową i... ups - gdybym przejechała się tym złomem (testówką) przed zakupem, nigdy nie kupiłabym tego motocykla - skrzynia szarpała, jazda była nieprzyjemna, moto pływało po drodze... no po prostu jakby to był zupełnie inny motocykl - przy czym mój miał większy przebieg niż testówka :/
Odpowiedzi tam serwisujesz moto? - powodzenia życzę przy takiej obsłudze
OdpowiedzNo wiesz, po tym jak ostatnio oddali mi moto w stanie nienadającym się do jazdy, z rozpiętym światłem z przodu, napędem który miał przejeździć jeszcze sezon spokojnie, a wymieniłam go po 2 tygodniach, bo łańcuch był zatarty i wyciągnięty na maxa, z niedokręconym tylnym kołem... nie - już więcej tam nie pojadę :/
OdpowiedzTeoretycznie nie trzeba ani pasji, a tym bardziej miłości do wykonywanego zawodu – niby wystarczy fachowość. Jednak życie pokazuje, że takie przymioty są mile widziane i wyraźnie odczuwalne przez klienta (zmartwieniem dealera by takich ludzi pozyskać i utrzymać). W temacie motocykli testowych mam niewielkie doświadczenie, natomiast osobiście oraz na przykładzie kolegów miałem okazję obserwować podejście dealera i serwisu odnośnie sprzedaży i przeglądu. Teraz kilka historii z życia wziętych: Kilka lat temu (jako nowicjusz) odbierałem nowy motocykl (cudem żyję). Regulacja linki gazu – luz około 1 cm. Linka sprzęgła niewiele lepiej. Po przejechaniu w deszczu 10 km odkręciło się lewe lusterko (w domu dokręciłem i działa do teraz). Można powiedzieć nic takiego, gdyby nie to, że kolega, który odbierał motocykl parę miesięcy wcześniej, miał podobny problem z lusterkiem (na szczęście odkręciło się po przejechaniu 100 m i wrócił do salonu). Regulacja linek w jego motocyklu już po pierwszym przeglądzie wyglądała tak samo jak u mnie (widocznie nie było tego w programie przeglądu). Inne kwiatki z tego salonu to olej nalany na maxa, lśniący i luźny łańcuch w wypożyczonym motocyklu. Po pierwszym przeglądzie znalazłem inny serwis i korzystam z niego do dzisiaj (serwis kiedyś autoryzowany, dzisiaj bez autoryzacji marki, ale ludzie ci sami). Gdy odstawiam motocykl do przeglądu (lub montażu gniazdka) to wiem, że mechanik (tak niechcący) sprawdzi wszystkie drobiazgi, które laikowi mogą umknąć (luzy, wyciągnięcie łańcucha, ciśnienie w kołach). Pasja, miłość lub jak kto woli zwyczajna fachowość połączona z tymi pierwszymi.
OdpowiedzMoże z czasem coś co się wydaje nie wiadomo jakim odlotem - "kurczę, mam na serwisie Dukata wersja Matrix" - powszednieje i po prostu się tą robotę odwala. Ale to nie jest dobra metoda - robię tylko to za co klient zapłacił - bo jak klient odbiera maszynkę i po tygodniu od wizyty w serwisie coś się dzieje to uznaje że to wina serwisu który niedopatrzył. Poza tym - tak myślę - fachowiec też co prawda jeść musi i pić, ale nie koniecznie robić tylko to za co mu zapłacili, szczególnie jak to coś zajmuje mu 3 minuty i 2 machnięcia kluczem.
OdpowiedzA kto zapłaci człowiekowi za wyregulowanie dźwigni pod testera, sprawdzenie ciśnienia, luzów i co tam jeszcze było? Godzina pracy serwisanta w ASO to 100-200pln. Tester niejako wypożycza maszynę na 2-3h za friko i ma życzenia. Jest prostsza alternatywa wystarczy pójść do wypożyczalni, tam za odpowiednią opłatą za wynajem pojazdu, podstawią wyregulowany i sprawny pojazd.
OdpowiedzNie wiem gdzie jest 2-3 godziny, ale mnie u dealera zaoferowano tylko godzinę. Wyglądam na takiego co "i tak nie kupi" czy co?
OdpowiedzCena 1 h to nie jej koszt. Często wystarczy 15 min i to nie przed każdą jazdą testową. A jeśli jedna z 15 jazd skutkuje sprzedażą pojazdu...
OdpowiedzKpisz, czy poważnie piszesz? A co mnie to obchodzi kto za to płaci? Ja chcę przetestować moto i potem ewentualnie kupić. Nie chcesz płacić - znajdzie się taki co zapłaci, wyreguluje, opowie i pokaże, że zależy mu żebym kupił u niego, a ja będę zadowolony, że obsłużono mnie jak należy. Ale nie ma przymusu - konkurencja jest bardzo duża.
OdpowiedzPojazd testowy to pokazówka zarejestrowana, opłacona, itd. Służy do przejażdżek klientów, dziennikarzy, czasem jako środek komunikacji dla pracowników salonu i jest jednym ze środków będących na utrzymaniu salonu (czyli jego kosztem). Pojazd który klient kupuje w salonie, jest pojazdem nowym (nie dotyczy komisów), czyli jest brany z parkingu (magazynu) myty, wyposażany w blachy klienta i ogólnie przygotowywany do sprzedaży. Pojazd pokazowy/testowy po roku lub dwóch wystawia się jako używany z małym przebiegiem za niższą cenę. Czyli pojazd, który "ewentualnie" kupujesz to nie jest testówka, tylko nówka niechodzona z magazynu.
OdpowiedzA po sezonie serwisanta zwolnią bo sprzedaż motocykli nie idzie. Jak ma iść jak serwisant olewa ustawienie klientowi motocykla i jeszcze ma pretensje?
OdpowiedzSerwisant zrobi to co mu zleci kierownictwo, jak nie dostanie zlecenia, to nawet klucza nie podniesie.
OdpowiedzA ja ostatnio zainteresowałem sie skuterem 110cc.Podzwoniłem do dilerów z zapytaniem ,czy na takie maleństwo trza mieć prawko .No i wyszło że trza mieć.jestem dorosłym facetem ,jak to mówią w sile wielu.Mam prawko kat.B.nie boję się jeżdzic samochodem,ale własnego nie mam.I tak se pomyślałem ,ze taki pojazd mógłby mi się przydać .Ale jeżeli musze zrobić "normalne"prawko na moto ,to ochota mi odeszła.Szkoda że dilerzy nie rozumieją ,ze tracą na tym .Bo kto kupi teraz po tych zmianach w egzaminach.,skuter ,motocykl pojemności 110 ,czy 125cc?Gdyby lobby dilerskie motocykli naciskali na ministerstwo ,żeby na takie pojemności motocykli ,skuterów można jeżdzic było na uprawnieniach "lżejszych"niż A2,,A.,czy nawet na kat.B [w Hiszpanii tak jest],to segment tych motorków mógłby się lepiej sprzedawać .A tak ,to przespali ,i za chwilę pewnie nie będzie im się tego opłacało trzymać w salonach ,bo chętnych nie ma ,a zajmuja tyko niepotrzebnie miejsce w salonie.
Odpowiedznawet jak byś miał jeszcze C i D i też nie bał się jeździć (j.w. napisałeś), to jednak jest pewna różnica między monośladem, bo on się po prostu przewraca jak dosiada go jeździec któremu się wydaje, że to tak samo jak w czterokołowcu.....
Odpowiedzja zauważyłem jedną dziwną rzecz. Jeśli pojawiam się u dilera sam, w nienajnowszych szatach, lekko zarośnięty, zaraz pojawia się obsługa i chcą ze mną rozmawiać, pytają co mnie interesuje itd. Jeśli z kolei do tego samego salonu przyjdę np. z córką, ogolony, elegancki - kompletnie mnie oleją. Od tej reguły są dwa wyjątki. Salon YAMAHA w Katowicach (myślę, że to ze względu na szeroką ofertę np. skąd mają wiedzieć, czy aby nie przyszedłem po ponton albo silnik do żaglówki). Drugi wyjątek, to salony HD (wszystkie, które znam) - myślę, że tam przywykli do tego, że klient oddziela swoją pasję od życia prywatnego i zawodowego.
OdpowiedzParadoksalnie taki klient (niepozorny) zostawia więcej kasy niż odpicowany oglądacz, który salon traktuje jak darmowe muzeum. Czasami podbicie do klienta oznacza że chcą się ciebie szybko pozbyć żebyś się nie szwendał po salonie bo np. coś trzeba zrobić przy czym obecność klienta nie jest wskazana (robię w innej branży, ale działanie to samo).
OdpowiedzMoge sie jedynie podpisac pod slowami autora. Bylem kiedys na dniach otwartych u jednego z warszawskich salonow i bylo dokladnie jak jest napisane. Interesowalo ich tylko podpisanie umowy w ktorej wine za wszystko bierzesz na siebie a to czy mi się bedzie dobrze jezdziło to juz nikogo nie interesowalo.
OdpowiedzA Ty czy oddałbyś swój motocykl obcemu człowiekowi, którego nie znasz lekką rączką?
OdpowiedzMam motocykl w Polsce i w Niemczech. Więc mam porównanie. Ja testuje dużo (nie zawodową), jak coś się pojawi fajnego to zawszę chętnie używam aby mięć swój osobisty pogląd. Ewentualnie na przeglądach zastępczy. Zanim kupiłem ostatni moto to chyba z testowałem wszystkie dostępne marki. Są dwie grupy testerów. Pierwsza to zajeżdża-czę którzy robią wszystko co można na jazdach testowych. Do tego grona można zaliczyć właśnie dziennikarzy. No bez kozery w jednej z gazet, zawszę jest zdjęcie motocykla na kole. Nie ważne czy to sport, czy classic musi być na kole. Widziałem tego czerwonego Speed który został przetestowany przez wszystkie redakcje - miał ciężką. Druga grupa to bardziej normalni użytkownicy. Tu już motocykle mają lżej. Co do samych motocykli bywa różnie czasami i w Niemczech, czy w Polsce. Bywają dealerzy dla których testówki to ważna sprawa - a bywają jak w jednej z największych firm, gdzie już kilka razy od wypożyczenia musiałem robić powrót - bo coś się odkręciło.
OdpowiedzBo ta redakcja jako jedyna testuje motocykle na serio i nie daje im taryfy ulgowej.
Odpowiedzczepiasz sie, za****** - caly tekst to jedno wielkie czepianie, moze i takie przypadki sie zdarzaja ale nie czesto, pewnie koledze koledze cos tam nie spasowalo i dalej juz poszlo....zona papieza urodzila trojaczki......no a na koniec dobrze jest dodac tekst typu nie czepiam sie, fajnie jest pomarudzic co,
OdpowiedzA ja kupiłem testówkę Husaberga FS 570 po 10 000 km testów, choć cały świat mi odradzał tykać się testowego wyczyna. Moto poszło na serwis do dealera bo zostało jeszcze kilka groszy na dopieszczenie sprzęta. Po pierwsze zdjęli głowice i sprawdzili stan tłoka i cylindra i wyszło wszystko cacy.Jak już wizja kosztownej naprawy się oddaliła poprosiłem by wymienili oleje i płyny przed sezonem i dostałem odpowiedź że po odstawieniu przez dziennikarzy moto zostało zalane nowymi płynami i olejem syntetycznym więc będzie to zbędny wydatek dla mnie. Po tym co usłyszałem trochę optymizmu się wdarło. Jednak nie wszędzie u nas jest tak źle i wciąż są godne zaufania firmy :)
OdpowiedzNo to po pierwsze: - goście, którzy przyjezdżają na jazdy testowe raczej wolą badać granice fizycznej odporności motocykla na zniszczenie i robią z nimi takie rzeczy, jakich nigdy nie zrobili by z własnymi motocyklami. - goście, którzy przyjeżdzają na jazdy testowe, kupuja potem motocykle przeważnie tam gdzie jest o 5 zł taniej taniej, a nie gdzie testowali maszyny. - goście którzy przyjeżdżają na jazdy testowe, w 90% przyjeżdżają sobie pojeździć i transakcja końcowa niemal nigdy nie dochodzi do skutku po takich jazdach Po scundo: - warstaty motocyklowe robią teraz po 24 h na dobę, żeby nadrobić zaległości z poprzednich miesięcy i szarpią się przede wszystkim z motocyklami klientów, którzy stoja nad mechanikami i przegryzają im tetnicę. I tak przegryzają od 7 rano do 21 codziennie, aż do wakacji. A potem gdzieś znowu w maju przyszłego roku racza sobie przypomnieć, ze motocykl wymaga przeglądu czy naprawy. - mechanik w serwisie musi z punktu widzenia własciciela zakładu przede wszystkim przynosić pieniądze (na czynsze, pensje, podatki i zimowy okres stagnacji) czyli obrabiac motocykle, z których jest realny pieniądz, a dopiero potem ma się babrać w pojazdach demo. Konkluzja: Nie pisz Marisz, że Ci goście nie kochaja motocykli, bo to nie jest prawda. Gdyby nie kochali, to już dawno przeszliby do samochodówki, bankowości, abo handlowali "oryginalną chemią z Niemiec". W Polsce jeszcze nikt na motocyklach nie dorobił się kokosów i złotych willi, sam o tym dobrze wiesz. W tej branży jest jak jest i pewnie długo lepiej nie będzie, ale teza, że robione to jest bez pasji jest z grunu fałszywa :)
Odpowiedz- goście, którzy przyjeżdzają na jazdy testowe, kupuja potem motocykle przeważnie tam gdzie jest o 5 zł taniej taniej, a nie gdzie testowali maszyny. Taaaa to kup sobie tak Kawasaki Z1000SX w Warszawie - najbliższa testówka w Białymstoku!
Odpowiedz"... mechanik w serwisie musi z punktu widzenia własciciela zakładu przede wszystkim przynosić pieniądze ..." sprzedaż nowego motocykl jest właśnie przynoszeniem pieniędzy co w dużym stopniu przełoży się na stan w jakim utrzymany jest motocykl testowy, na którym to potencjalny klient będzie jeździł. Pewnie część z właścicieli salonów to rozumie... a część pewnie dopiero zrozumie.
OdpowiedzNie myl pojęć, mechanik/serwisant nie jest sprzedawcą, ani kierownikiem salonu. Jest pracownikiem warsztatu i naprawia to co na ten warsztat trafi, guzik go obchodzi to co stoi poza granicą strefy warsztatu. Mechanik ma wykonać zlecenie naprawcze w możliwie najkrótszym czasie, za co serwis będzie mógł wystawić klientowi rachunek
OdpowiedzMoże zacznijmy od tego, że dostępność sprzętów testowych nie jest taka oczywista. Wiadomo, że potencjalny kupujący może być "różny" ale nie zmienia to faktu, że wypadałoby się przejechać zanim się podejmie decyzję. W końcu to zakup o znacznej wartości. Sprzęt powinien być dostępny i zadbany w miarę możliwości. Realia rynku i niska sprzedaż nowych motocykli to inna sprawa i w jakimś sensie tłumaczy sprawę. Komuś może się nie opłacać dawać i dbać o demo. Z drugiej strony nikt nikogo nie zmusza do sprzedawania motocykli i podejmować ryzyka z tym związanego więc o czym tu gadać. Lovtza ma racje.
OdpowiedzJa kupilem motocykl firmy XXX u dealera oddalonego ode mnie o 150km bo bedac na jazdach testowych w moim miescie dealer tej marki kompletnie olewa swoich klientow. Na jezdzie probnej lancuch byl tak mocno naciagniety ze po zejsciu z maszyny sprawdzam a tam max 1.5cm. Wibracje od napedu towarzyszyly mi przez cala jazde... Po zwroceniu uwagi sprzedawcy otrzymalem - ten typ tak ma. Stwierdzilem ze nie dam im zarobic.
OdpowiedzJeździłem 2 tyg temu motorami testowymi BMW w Słupsku. Dealer był z Gdańska. Całe, szczęście, było inaczej niż w artykule. Motory były dobrze przygotowane. Zawsze ktoś pomógł ustawić motor pod człowieka. Jeździłem nowym GSem. Za parę dni jestem umówiony do KTM na nowego ADV. Będę miał porównanie. Napiszę jak było.
OdpowiedzMotocykl testowy jest "niczyj" to jak z samochodem zastępczym, nikt specjalnie na niego nie będzie dmuchać i chuchać, bo wiadomo że testujący będą go żyłować ile się da. W tym miejscu należałoby zadać pytanie koledze redaktorowi: Czy po zakończeniu testów danego motocykla odstawiacie go na przegląd i do myjni, żeby oddać w stanie możliwie najlepszym??? Jeśli tego nie robicie, to skąd zdziwienie, że testowy motocykl wygląda gorzej niż źle.
OdpowiedzCiekawe podejście... rozumiem, że jak wejdziesz w deszczowy dzień do sklepu to wychodząc wyjmujesz swój przenośny mop, glancujesz podłogę i zwracasz pieniądze sprzedawcom, jeśli nic nie kupiłeś?
Odpowiedzpolska to trzeci swiat rzadzony przez kler i zoldzieji z wiejskiej tu nigdy nie bedzie dobrze
OdpowiedzDobrze kumasz- na Wiejskiej sam bolszewicki "kler".
OdpowiedzNawet są tak pewni siebie, że jedną z firm meblarskich nazwali KLER.
Odpowiedzwidzę palikociarnia zryła ci dekiel mhahah, jaki żal
OdpowiedzKurna, rzeczywiście! Ciągle widzę kler w salonach motocyklowych jak robi pranie mózgu personelowi! To wszystko przez nich, te głupie salony i zła obsługa!
OdpowiedzNiestety to prawda. Odbierając swojego nowego BMW K1200R Sport'a wyprowadził go mechanik. Motocykl był cały zakurzony. Sprzedawca zwrócił uwagę mechanikowi (wszystko działo się w mojej i mojej żony obecności), że motocykl jest brudny, na co ten odpowiedział, że nie brudny tylko zakurzony. Ostatecznie obrażony zabrał go do myjni. O takim detalu, jak ustawienie zegara nikt nawet nie pomyślał. Wkurza mnie też, że odbierając motocykl za prawie 60 tys. zł w baku praktycznie nie ma paliwa i pierwsze co słyszę od sprzedawcy, to "proszę od razu jechać na stację benzynową". Obłęd! Niestety poziom obsługi w PL stoi na niskim poziome. Musiałem kiedyś skorzystać z serwisu BMW w Monachium. Po tych odwiedzinach dowiedziałem się, co znaczy obsługa na najwyższym poziomie, a jestem przekonany, że zapłaciłem niewiele więcej niż w PL. Przykre :(
OdpowiedzW Polsce jest jakiś głupi zapis, że nie wolno sprzedać nowego pojazdu zatankowanego do pełna. Pojazd ma mieć tyle paliwa, żeby o własnych siłach dotoczył się do najbliższej stacji benzynowej
OdpowiedzMiędzy E a F na skali jest kilkanaście litrów. Nie prosi o pełny bak, ale żeby mógł przejechać te 50-100 km.
OdpowiedzSalon nie tankuje pojazdów, ponieważ nie jest stacją benzynową i sprzedaje pojazdy, a nie paliwa. Pojazdy są tankowane przez producenta, tak aby miały dość paliwa na transport, czasem kierowcy lor transportowych spuszczają sobie troszkę tego paliwa.
OdpowiedzNiestety to prawda. Odbierając swojego nowego BMW K1200R Sport'a wyprowadził go mechanik. Motocykl był cały zakurzony. Sprzedawca zwrócił uwagę mechanikowi (wszystko działo się w mojej i mojej żony obecności), że motocykl jest brudny, na co ten odpowiedział, że nie brudny tylko zakurzony. Ostatecznie obrażony zabrał go do myjni. O takim detalu, jak ustawienie zegara nikt nawet nie pomyślał. Wkurza mnie też, że odbierając motocykl za prawie 60 tys. zł w baku praktycznie nie ma paliwa i pierwsze co słyszę od sprzedawcy, to "proszę od razu jechać na stację benzynową". Obłęd! Niestety poziom obsługi w PL stoi na niskim poziome. Musiałem kiedyś skorzystać z serwisu BMW w Monachium. Po tych odwiedzinach dowiedziałem się, co znaczy obsługa na najwyższym poziomie, a jestem przekonany, że zapłaciłem niewiele więcej niż w PL. Przykre :(
OdpowiedzW Polsce paliwo wlane do baku, trzeba jakoś wrzucić w fakturę, w taki sposób aby nie nazywało się paliwem, bo się przychrzanią urzędniki, że sklep prowadzi sprzedaż towaru, na który nie ma uprawnień. Inteligentną metodą byłoby wliczyć w cenę, ale wtedy klient będzie się burzyć, że musi zapłacić 100 ekstra. Stan czystość/sprawność motocykla to efekt zlecenia, które Pan sprzedawca wystawił na przygotowanie motocykla. Tak naprawdę to od handlowca zależy, czy jest na tyle zorientowany na klienta, że dopilnuje aby pojazd został przygotowany perfekt czy nie.
Odpowiedz