Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 14
Pokaż wszystkie komentarzeCałe szczęście, że moja żona dzieli ze mną motocyklową pasję od prawie pięćdziesięciu lat, bo musiał bym z tych rad skorzystać.
OdpowiedzBardzo dobry teks! Uśmiałem się z zamego rana....
OdpowiedzZaczalem czytac z ciekawosci, bo tak sie sklada, ze planuje zrobic latem prawko na motor i sobie owy kupic. Co za tym idzie, juz od miesiaca slucham od zony i matki jaki to glupi pomysl i, ze mielismy z zona zakladac rodzine,a ja sie planuje zabic itd itp. Jednakze myslalem, ze beda to jakies racjonalne argumenty w stylu, ze statystycznie gina ci, ktorzy przeginaja znacznie z predkoscia, wyprzedzaja na trzeciego itd,a nie jakis pseudo idiotyczny humor i argumenty o sciane rozbic. Naprawde kiepski tekst na poziomie Pudelek.pl
OdpowiedzPodoba mi się ten teks, jest lekki, dowcipny i dotyka tak naprawdę co pewnie drugiego motocyklisty. Moja żona przed kupnem mojego moto stosowała takie strategie, że ja nigdy ją nie podejrzewałem, że jest taka kreatywna. Głównym argumentem oczywiście była moja śmierć oraz rozwód jeśli go sobie sprawię. Oczywiście starałem się jej wszystko spokojnie wytłumaczyć. Po kupnie, mimo tygodnia milczenia i braku mojej śmierci lub rozwodu po prostu zluzowała. LWG
OdpowiedzAlbo motocykl, albo kochanka, wybór jest prosty dla żony.
OdpowiedzChyba zupełnie przestanę tu zaglądać. Jakiś czas temu Ścigacz był obowiązkową lekturą - niestety teraz poziom jest słaby ( oczywiście mógłbym napisać gorzej ale nienawidzę internetowego hejtu wiec staram się być grzeczny i taktowny). Chyba musicie się zastanowić jak podnieść jakość tego co piszecie. Oczywiście już mam motocykl, moja żona jeździ skuterem dwóch synów w motocrossie. Zapytacie to po co odpaliłem ten link. Szukałem czegoś mądrego co sprawi ze się zastanowię - to były powody częstego w przeszłości odwiedzania Ścigacz.pl - niestety nie znalazłem :-( a szkoda nadmienie ze przeczytałem pokornie całość. A teraz pozdrowienia dla wszystkich którzy zechcą mnie obrażać w imię obrony autora.
OdpowiedzDarek wyluzuj po prostu i nie bierz życia tak okropnie na serio. Jeśli cała Twoja rodzina jeździ na motorach to znaczy, że ten artykuł nie był skierowany do Ciebie.
OdpowiedzFajnie napisane. Super się czytało. Humor w typie "Top Gear". Gratuluję!
OdpowiedzA może taki argument - pomyśl kobieto w jakim nastroju twój facet wróci po godzinnym staniu w korkach a w jakim kiedy przez te korki przeciśnie się na motocyklu. W 20 minut. I co z tymi zyskanymi 40ma minutami można zrobić.
Odpowiedzsam nie potrzebowalem przyzwolenia, a wrecz przeciwnie - zonka garnie sie na mojego street fightera i radosnie tuli sie podczas jazdy. A propos tekstu - brawo dla Pana Konrada - tekst napisany lekka reka i musze powiedziec, ze wielokrotnie mimowolnie mialem zaciesz. "Mów do woli", to chyba najlepszy akapit. Fajna odskocznia od typowego artykulu.
Odpowiedzczym się autor tego artykułu napalił , czy to nowy jakiś narkoty, że takie wypociny wyszły mu z pod palców na klawiaturę
OdpowiedzKminek!
OdpowiedzA ja mam męża motocyklistę, i sama dzięki niemu zaczęłam jeździć. Poznałam najwspanialszych ludzi na świecie, pojechałam w cudowne miejsca, przełamałam wiele barier (wiecie, jak to jest, jak się baba po 30-tce uczy jeździć, prawda?) Więc i mąż ma teraz ogromne, nieprzebrane pokłady cierpliwości, po tym, co musiał wysłuchać. I powiem też Paniom- sentymentalnie będzie, Panowie mogą nie czytać: W czasie pierwszej naszej wycieczki na moto do Rumunii, na jakiejś serpentynie, mąż jechał pierwszy. Wyprostował się już po zakręcie, ja jeszcze jechałam zakręt. W jego lusterku wyglądało to tak, jakbym się przewracała. Powiedziała potem, że (nie jest to dosłowny cytat) przeraził się okropnie, że coś mi się mogło stać. I wiecie, co? Kwiatki, czekoladki i inne misie-srysie to naprawdę nic. TO JEST COŚ, kiedy się takie coś usłyszy. To jest wyznanie, choć nie wiem, czy faceci tak też to pojmują. Ale nie stanie się to, jeśli przesiedzicie całe życie przez bezpiecznym (czy na pewno...?) telewizorem, a w weekend zatargacie go do centrum handlowego. "Kochanie, kiedy nie było twojego rozmiaru sukienki, to się przeraziłem na śmierć." "Jak wychodziłaś ze sklepu z butami, to sobie uświadomiłem, że wolę być z tobą tu i teraz niż gdziekolwiek indziej. Będzie co wspominać..." Wasi mężczyźni nie są z Wami za karę, nie po to, żeby robić, co im każecie. Fajnie jest mieć w domu Mężczyznę, nie osiołka na sznurku. Co szkodzi spróbować? Może moto, ale może cokolwiek innego. PS> Tak, można zginąć na moto. Można też w aucie. I na zawał. I zostać zamordowanym. Mało tego- każdy kiedyś umrze. Ale przedtem trzeba jeszcze pożyć.
OdpowiedzMój mąż miał dwa wypadki na motorze. Pierwszy tylko ręka złamana. Po roku drugi wypadek. Cudem przeżył. Złamana noga w udzie, obydwie ręce. Długa operacja żeby poskładać to wszystko. Panowie nie dziwcie się swoim kobietom, że się o Was martwią. Nigdy nie zapomnę telefonu z informacją o wypadku. Nigdy nie zapomnę drogi do szpitala(ponad 200km od domu). Jedna myśl jak to wszystko wytłumaczę dzieciom 2 i 4 latka. Minęło prawie pół roku od, a ja dalej o tym myślę, że jedna chwila może zmienić całe życie. Ostrożności na drodze, bo kierowcy samochodów nie patrzą w lusterka. Pozdrawiam
OdpowiedzRacja, ale jadąc samochodem też wypadki były, są i będą. Ile ludzi ginie rocznie w autach lub otrzymuje ciężkie obrażenia? A mimo to, nikt aut nie demonizuje. Motocykl jest niebezpieczny, to fakt, ale "nie myli się ten, kto nic nie robi". Można iść po ulicy i nas potrącą. Albo w tych głośnych przypadkach gdzie pijany kierowca wjechał w ludzi stojących na przystanku. Coś może się stać wszędzie, wystarczy wyjść z domu. Motocykl do nieszczęścia wcale nie jest potrzebny.
OdpowiedzMam ściga i nakeda i oba kupiłem bez niczyjej zgody (żonaty lat 47) pozdro
OdpowiedzJa mam nakeda i cafe rcera. Oba kupione bez zgody żony. O tym drugim jeszcze nie wie, bo stoi u sąsiada, powiem jutro lub ewentualnie w sobotę. Też Pozdrawiam
OdpowiedzHehe pamiętam focha swojej baby. Też stwierdziłem, że pierdolę, kupuję :) Teraz ona ma pretensje, że jej nie wożę. Co ja poradzę, że wolę sam jeździć?
OdpowiedzTeż wolę samemu, ewentualnie z kolegami.
OdpowiedzI tak trzymać, facet ma być facetem a nie pierdołą i pantoflarzem! Kobieta włącza serial i nie pyta się o zdanie faceta "czy może oglądać" itp., dlaczego więc facet ma się pytać czy może się przejechać na swoim moto... Porażka.
OdpowiedzJest najprostszy argument, albo motocykl, albo kochanka. Motocykl droga zabawka, ale znacznie tańsza i mniej kapryśna od kochanki. ;))
OdpowiedzWłaśnie
OdpowiedzAmen
Odpowiedz