Ta witryna używa plików cookie. Więcej informacji o używanych przez nas plikach cookie, ich zastosowaniu
i sposobie modyfikacji akceptacji plików cookie, można znaleźć
tutaj
oraz w stopce na naszej stronie internetowej (Polityka plików cookie).
Nie pokazuj więcej tego komunikatu.
Komentarze 9
Pokaż wszystkie komentarzeOwszem miała trochę uchybień ale w okresie w którym była na szcycie w Polsce mało kto z nią konkurował, Sentyment Pozostał https://youtu.be/wRv8tfItP-w
OdpowiedzJawa TS model 634 i 638 to były ukochane modele kolegi. Zamienialiśmy się, jeżdżąc na takie 100 km przejażdżki. Moja ETZ 250e lepiej się zbierała gdzieś do 80 km/h. Później obie Jawy dochodziły, a 638 przeganiała. Dla mnie największą frajdą było przyśpieszanie ponad 100 km/h. 638 szła równo i silnik dobrze ciągnął do 125 km/h, a później już wolniej do 130-135. ETZ 250 nie była w stanie wyprzedzić Jawy 638 na pełnym gazie. Z wad wymieniłbym większą "kruchość" konstrukcji. Zwłaszcza zmiana biegów wymagała delikatnego traktowania. I tak nie za dużo gazu na niższych biegach. Czuć było, że wymaga subtelniejszego traktowania- moc była IMHO za duża jak na wytrzymałość przeniesienia napędu. Przy przesiadaniu się z ETZ trzeba mi było głowę przestawić na inne siły w przednim hamulcu. ETZ była taka bardziej fertyczna. Czy bym się zamienił na model 638? Chyba nie. ETZ 250 oceniam jako maszynę z mniejszą ilością słabych punktów. Mającą podzespoły o bardziej zbliżonej trwałosci. A ze mniejsza Vmax? W PRL była to różnica. Dziś- kto na takie detale patrzy. Wszystko to już zabytki. Ps. Przeprowadziłem sam posiadane: MZ TS 150 i ETZ 250e przez wpisanie do rejestru zabytków. Obie mam od nowości, dziś- obie są jeżdżone na rajdy i zloty. Teraz frajdę mam nie z prędkości. A z prestiżu dobrze utrzymanych zabytków. Na oryginalnych gaźnikach, zapłonie, instalacjach. Nigdzie już się spieszyć nie muszę, a wyprzedzający mnie - widząc żółte blachy-machają mi przez uchylone okno i wyprzedzają z właściwym odstępem- a nie na "milimetry" jak to poprzedniej bywało. I nie poganiają światłami- pełna kultura.
OdpowiedzByłem posiadaczem Jawy z 1989r nowiutkiej kupionej w Polmozbycie za 819 tys zł miałem wtedy 19 lat zrobiłem 20 tys kil .przez cztery lata i przez ten czas nie miałem ani jednej awarii oczywiście trzeba było kontrolować przerwe na przerywaczu co jakiś czas ale to wkażdych motocyklach natomiast miałem i mam zamiłowanie do motocykli posiadałem jeszcze Pannonie T1 250 Junaka m10 ,wfm Mz mnie nie kręciła ale nie raz ścigałem się z MZ ETZ 250 znajomego mogę powiedżieć że pierwsze 5 metrów należało do MZ ale później nie miała szans z mojej perspektywy artykuł niewiele ma wspólnego z prawdą w tamtych czasach rzadko który motocykl wytrzymywał 20 tyś a najbardziej zawodny był Junak kierowcę Junaka można było rozpoznać po brudnych spodniach-w oleju
OdpowiedzNiestety, komentarze kasujecie z konstruktywną krytyką. Widać nie potraficie brać na klatę tego, co opisujecie i konsekwencji publikacji. Autor albo miał zmęczoną jawę albo nie miał motocykla. Lecimy kolejno po "wadach" 1. Stopka centralna - jak nikt nie siada na motocyklu na stopce centralnej to nic się nie dzieje. 2. Sprzęgło - próby montażu bez narzędzi i wiedzy powoduje późniejsze jego deformacje i pękanie materiału. Natomiast tarcze za 19 zł wytrzymują ponad 30 k i dalej mają zapas 0.o 3. Zapłon - podstawa to idealny wał. Składanie silnika na pałę, wylatane kartery, czoło wału oraz krzywe czopy - nie ma bata aby to wyregulować. Jak potem dodamy doginanie przerywaczy to mamy efekty. 4. Spalanie - przez gaźnik więcej jak 6 litrów nie przejdzie, bo fizycznie nie może tyle przez dysze przelecieć. Za to przez zaworek pływakowy, nieszczelny bak oraz nieszczelny tłoczek ssania - jak najbardziej. 5. Kanapa - hmmm.... Nie wiem, co oznacza dla autora twarda kanapa, ale zrobienie w korkach jak i w trasie całego dnia to nic nadzwyczajnego dla kierowcy jak i pasażerki. Testowane. Wielokrotnie(należę raczej do wygodnickich...) 6. Boczna podstawka - opisywane "za krótkie" podstawki to albo podgięcie podstawki lub elementu mocującego do ramy albo podstawka nie z tego modelu. Wówczas się zgodzę z takimi objawami. 7. Skrzynia - pancerna o ile sprzęgło regulowane raz na jakiś czas. 8. Główka ramy - tutaj potwierdzam, ale sporo zależy od jakości łożyska oraz momentu dokręcenia nakrętki(PS klej do gwintów działa cuda:)) 9 Elektryka - pancerna z wyjątkiem prostownika(który zamieniamy na nowy za 30 bez ingerencji w przewody i mamy spokój na 10 lat) 10. Napęd - u mnie fabryczny, 30 letni łańcuch w stanie idealnym, a licznik zatrzymał się przebiegiem na 23 000 km:)) Natomiast osłony to żadne utrudnienie przy wywianie, wystarczy chociaż trochę pomyśleć i pod blokiem da radę zmienić łańcuch. Za to ścinanie pokrywy łańcucha to przypadłość. 11. Szprychy - jak w każdym motocyklu jeśli mamy źle zaplecione lub nie potrafimy określić ile należy jeszcze naciągać szprychy to niestety nawet japoniec się zbuntuje. U mnie po 4 latach żadna się nie luzuje, a łatwo koła nie mają. Z okładzinami to prawda, przebiegu 15 k to już obowiązkowo przegląd bębnów, ewentualnie szlif bębna. 12. Zawieszenie - przód zbyt miękki do wyczynów po drodze i jazdy na równi z motocrossami po lesie. Do spokojnej jazdy jest idealny, można naprawdę po kiepskiej drodze utwardzanej jechać komfortowo kilka godzin. Tył zależny od amortyzatorów, nowe zamienniki są sztywniejsze, mają też regulację twardości sprężyn. U mnie sporo problemów robił gaźnik, niezależnie jaki włożyłem zawsze na Jikovie coś się działo Inni użytkownicy twierdzą, że jest spoko i nigdy nie grymasi, może mój egzemplarz jest felerny:)) Po montażu DellOrto mam spokój od 3 lat od kwestii zasilania silnika paliwem. Generalnie remont z głową i wiedzą dają sporo przebiegu jak na zwykłe, symetryczne 2T. Niestety, dla amatorów mechaniki to ciężki kawałek chleba na początek, zajęło mi z 2 lata zanim po moim remoncie ogarnąłem mechanikę tego silnika. DO jazdy na co dzień spisywała się świetnie o ile wygrzał się chociaż w krótkiej trasie silnik. Po mieście spora elastyczność oraz 4 biegi to mega zaleta, nie trzeba jej odkręcać aby utrzymać się na przyspieszeniu samochodów. Na krótkich trasach przez jakiś czas też dawała radę, ale szlam z wydechów potrafił się wylewać na wzniesieniach... Wystarczył wówczas przelot 50 km i szlam wypalony:) Jak na motocykl z epoki daje spokojnie radę w nowoczesnym świecie. Nie trzeba ingerować za mocno oryginał, aby jeździć. Alternator pociągnie w trasę GPS a nawet ładowanie telefonu(o ile nie stoimy za często), światłą po wymianie wkładki reflektora dają konkretnie w nocy. Spore przebiegi warte są zapłonu CDI lub IDI. Poleciłbym Jawę dla zmotoryzowanych i ogarniętych. Dla początkujących raczej singel Jawy, dużo czasu stracimy zanim nauczymy się rozróżniać co w którym garze piszczy.
OdpowiedzZapewne jawowy maniak z forum tych motocykli. No cóż. Rozumiem nostalgie, ale prawda jest taka, że czeskie dwucylindrowe 350, to straszna konstrukcja. Kiedyś tez objezdzalem te dwusuwy, ale nawet chinska 250 okazała się lepsza.
Odpowiedzojarzę Cię po nicku:) Nigdzie nie napisałem,że jest to lepsiejsze od obecnych wyrobów, nawet chińskich. Wręcz przeciwnie 250 chińskie w singlu może nieźle radochy w dobrej ramie dostarczyć:) Gdybym teraz miał wybierać w tych pieniądzach(zakup+malowanie i renowacja) to albo poszedłbym w supermoto albo motocross, ewentualnie 4 cylindrową rzędówkę na cafe racera. Jak już ktoś koniecznie musi mieć zabytka z PRLu to raczej nie czeskie R2 na początek. Nie mniej z użytkowych motocykli mi znanych obok MZty jest to chyba jedyna rozsądna obecnie alternatywa. Może jeszcze Mińśk albo 175tki czeskie(po tym jak wprowadzą limity na jazdę motocyklami na kat. B nie od pojemności a od mocy). Ewentualnie jak mamy kasę, cierpliwość to jeszcze 250tka Jawy zacna... Natomiast sam tekst wydaje się kopią kopii zerżniętego tekstu. Sporo się nie zgadza, kilka się zgadza. Nie spodziewałem się takich "artykułuf" po ścigaczu. Rozumiem boom obecny na zbytki i chęć podbicia statystyk i pozycjonowania w google, ale jak już coś pisać mając pewną popularność naprawdę wypadałoby albo wypytać posiadacza Jawy ogarniętego w temacie albo chociaż posiadać kilka lat taki motocykl. Wiem,że u nas moda "nie znam się - to się wypowiem" w internecie i w życiu, ale bez przesadyzmu...
OdpowiedzJawami jeżdżę od 1989 do teraz. Przejechałem ponad 100000km. Pojechałem na Mazury, Bałyk, Węgry (Balaton, Eger, Hajduszoboszlo), Brześć na Białorusi. Bez żadnych awarii. Przeprasza, raz kapcia złapałem. Sam remontowałem silniki. Silnik po moim remoncie nakręcał 50000km bez ingerencji w układ tłokowo-korbowy. Konieczna tylko była wymiana co 10000km łańcuszka sprzęgłowego. Skrzynia nie psuła się bo właściwie ją wyregulowałem. Złożenie z nowymi wodzikami, automatem zmiany biegów i kołami zębatymi bez regulacji często kończyła się awarią. Bardzo dobrze wspominam przygodę z Jawą. Wciąż podróżuję po Świecie, na XJ900 Diversion lecz choć raz w roku pojadę na zlot, koło komina na Jawie TS 350 :-)
OdpowiedzDzięki za artykuł. Wspomnienia wróciły :) Ja moją Teeskę wspominam dobrze i z sentymentem. Bywała chimeryczna ale nigdy nie musiałem jej pchać z powrotem do garażu. Uważam, że na ówczesne czasy był to świetny motocykl. Pozdrawiam!
OdpowiedzJeśli chodzi o ścisłość to lata produkcji TS 350 były 1987- 1991
OdpowiedzCzeska Wiki podaje inaczej... https://cs.wikipedia.org/wiki/Jawa_350/638
OdpowiedzMam 43 lata. Posiadałem dwie Jawy TS 350. Pierwszą w latach 90. Drugą kilka lat temu, kupioną tak bardziej z sentymentu, ponieważ już objezdzalem japońce. No niestety, trzeba otwarcie powiedzieć, że taka Jawa to teraz tylko sentyment, bo patrząc chłodnym okiem, to jest straszny gruz i czeski film. Bezsens rozwiązań konstrukcyjnych w tym motorze poraża. Wiotki wał korbowy na zacierających się łożyskach, rozciągający się łańcuszek w silniku, szarpiące sprzęgło, beznadziejna skrzynia biegów z delikatnymi wodzikami, które z kołami zębatymi stykają się tylko waskimi końcówkami. Do tego dzwoniące tłoki w cylindrach z uwagi na specyficzną konstrukcję tłoków i okien w cylindrach. Uklad ładowania niby 12V, ale oparty na 6 diodach z przekaznikiem lampki ładowania często zawodził. Silnik podczas pracy wibruje i wydaje dzwięki, jak dwa kilo śrub i nakrętek wrzucone do metalowego wiadra. Rama tylko sprawia wrażenie sztywnej, bo tak naprawdę nawet po prostej drodze Jawa potrafi wężykować, a w zakrętach zachowuje się, jak galareta. Hamulce bębnowe, to jakiś żart, a te pierwsze tarczowe w modelu 639 też zawodziły. Łańcuch rozmaru 428 często potrafił się zrywać i faktycznie blokować tylne koło. Łożyskowanie główki ramy oparte na kulkach i tylny rurowy wahacz łozyskowany w śmiesznych panewkach, powodowały niestabilność podczas jazdy. Jednym słowem ten motocykl to koszmar! Wiem, że jeszcze je produkują, a raczej składają z części chinsko-hindusko-polsko-czeskich, itp. jako model 640. Ale ich jakość jest jeszcze gorsza. Jedyną cechą na plus można uznać dźwięk wydobywajacy się z tłumików. Jako doświadczony motocyklista, który posiadał około 30 motocykli, nie polecam Jawy TS 350. No chyba, że ktoś jest maniakiem prac garażowych, ulepszeń, walki z wiatrakami oraz syzyfowej pracy.
OdpowiedzJawa zrobiona była do jazdy. Jeżeli tak była używana, nic z nią się nie działo. Urwanie łańcucha, uszkodzenie skrzyni biegów spowodowane jest katowaniem. Sprzęgło jest wadliwe, szarpie. Wymiana na starszy typ rozwiązuje problem. Łańcuch sprzęgłowy szybciej się wyciąga bo silnik ma większą moc od silnika z żeliwnymi cylindrami. Ładowanie z 6 diodami w prostowniku to jeden z wielu stosowanych układów, dostosowany do realiów tamtego systemu.. Od 30 lat naprawiam Japończyki i pozostałe motocykle.
OdpowiedzRównież tak myślę chociaż jawe 350 mam 5 lat. I będę miał jeszcze długo jednak trzeba patrzeć na takie motocykle jako realista. Twierdzenie że Jawa ma sztywna ramę to żart tak samo inne wychwalanie "zalet". Co nie oznacza,że zaraz będę się jej pozbywał😉
OdpowiedzSzkoda ze tak patrzysz na historie młodości gdzie na nic innego nie było prawie można nawet popatrzeć. Był inny czas inne oczekiwania inna dostępność do części . Mało kto leciał na przelot rzędu 3tys km a dziś to normalne. Była MZ 250 ale to inne pieniądze inny gang z wydechu lub wydechów. Był to powiew zachodu. Powiem tak syrenka to tez syf z gilem w porównaniu do aut dzisiejszych ale kiedyś była dla wielu marzeniem. Do przeszłości podchodzi się z szacunkiem a nie współczesna arogancją. Pewnie innych komentarzy nie przeczytam ale pozdrawiam tych którzy mieli swoje miłe 5-min z Jawa TS 350 i nie tylko. Użytkownik japońskiego turystyka
OdpowiedzMasz w 100% rację. Ja swoją Teeskę wspominam z rozrzewnieniem. To był mój pierwszy własny motocykl, po pożyczonym od rodziny WSK 175 Kobuz. Czy była chimeryczna? Czasami tak ale dawała mi niesamowitą frajdę. Przejechałem nią wiele kilometrów, chociaż jak słusznie piszesz nie były to czasy, kiedy na raz jechało się do Dubrownika :) Jeździłem nią z dziewczyną, a obecną żoną nad jezioro, do lasu na grzyby i na kilkunasto- lub maksymalnie kilkudziesięcio-kilometrowe przejażdżki. Nigdy mnie nie zawiodła. Zawsze, kiedy wyprowadzałem ją z garażu miałem kupę radochy. Do dzisiaj wspominamy z żoną naszą Jawkę i łezka kręci nam się w oku i to nie dlatego,że wtedy mieliśmy dwadzieścia kilka lat. Uważam,że biorąc pod uwagę ówczesne czasy był to świetny motocykl. Pozdrawiam!
OdpowiedzNie wiem gdzie autor zbierał informację . Oto cena kompletnie nowego za znacznie mniej. http://www.jawaczesci.pl/1491,jawa-350.html Zapłon Vape04 był już stosowany w końcówce lat 80 . Natomiast pełne Vape wyeliminowało alternator definitywnie . Podobnie jak przedni hamulec Tarczowy
OdpowiedzCzyżby podobnie jak z nowym Simsonem - rama używana po renowacji od zarejestrowanego pojazdu, a reszta to nowe części? W sumie to nie jest zły pomysł. Tam jest widzę też drugi model - 4-suw Jawa 400 na wtrysku, ale to ewidentnie ta sama baza co Romet Classic 400 - gdzieś nawet była mowa, że niektóre nowe modele Jawy były tworzone na bazie chińskiego Shineraya. Te zupełnie najnowsze są na bazie technologii hinduskiej Mahindry, ale nie wiadomo, czy pojawią się w UE w wersji Euro 4/Euro 5?
Odpowiedz