Kenan Sofuoglu - Moto2 było dla mnie degradacją
Turecki zawodnik Kenan Sofuoglu pod wieloma względami jest postacią wyjątkową w świecie wyścigów. Ten urodzony w 1984 roku zawodnik rozpoczynał swoją przygodę z wyścigami dosyć późno jak na dzisiejsze mistrzowskie standardy, ale nie przeszkodziło mu to wspiąć się na szczyt i sięgnąć po trzy tytuły Mistrza Świata (2007, 2010, 2012). Jego karierę charakteryzuje swoista sinusoida osiągnięć, gdzie sezony rewelacyjne regularnie przeplatają się z sezonami słabymi. Sofuoglu ma na swoim koncie starty w niemieckim Pucharze Yamahy R6, w World Supersport, w World Superbike oraz w klasie Moto2 i w każdej z tych klas musiał radzić sobie z zupełnie innymi wyzwaniami. Obecnie w barwach Mahi Racing Team India Kenan przygotowuje się do sezonu 2014. Dzięki uprzejmości Probike S.A., polskiego importera motocykli Kawasaki, mogliśmy podpatrzeć te przygotowania w trakcie prywatnych testów na torze Portimao oraz chwilę porozmawiać o karierze zawodnika ścigającego się z numerem #54.
Ścigacz.pl: Zaczynałeś nieco inaczej, niż większość dzisiejszych Mistrzów Świata. Przede wszystkim później i na większym motocyklu…
Kenan Sofuoglu: Tak. Oczywiście chciałem się ścigać już jako dzieciak, bo od zawsze rodzinnie związany jestem z motocyklami, ale możliwości, w tym te finansowe pojawiły się dopiero gdy byłem nastolatkiem. W Turcji nie ma małych klas wyścigowych typu GP125, dlatego zacząłem od motocykli klasy 600cc, bo to była wówczas najmniejsza pojemność na jakiej można było się ścigać w moim kraju. Zawsze jednak moim marzeniem i miejscem docelowym były Mistrzostwa Świata World Supersport. Po drodze do nich wygrałem tureckie Supersporty, potem puchar Yamahy R6 w Niemczech i z czasem przeniosłem się do Pucharu Europy, aż wylądowałem w wymarzonych Supersportach.
Kenan Sofuoglu w akcji – Moscow Raceway 2012:
Ścigacz.pl: Czyli jesteś ostatnią nadzieją zawodników marzących o tytule Mistrza Świata, którzy z różnych przyczyn zaczynali później niż włosko-hiszpańska koalicja zaczynająca przygodę ze sportem motorowym już w wieku 5-6 lat?
Kenan Sofuoglu: Nie wiem czy ostatnią, ale z pewnością jestem żywym dowodem na to, że jest to możliwe. Ja zacząłem na poważnie ścigać się w wielu 17 lat, a pierwszy tytuł Mistrza Świata zdobyłem w wieku 23 lat, czyli w relatywnie krótkim czasie. Bardzo ważne jest jednak tutaj podkreślenie, że sporty motorowe stają się coraz bardziej skomplikowane, poziom rywalizacji jest generalnie coraz większy z roku na rok, przez to aby być w czołówce, trzeba być coraz lepiej przygotowanym. Nie ma wątpliwości co do tego, że im wcześniej zaczynasz, tym lepiej. Wiem po sobie, że gdybym zaczął wcześniej, z wieloma rzeczami byłoby mi o wiele łatwiej.
Ścigacz.pl: Czym różni się jazda w klasie World Supersport od jazdy w Grand Prix w klasie Moto2?
Kenan Sofuoglu: Pomimo podobnych silników i osiągów, obie te klasy to dwa zupełnie odmienne światy. Jeśli chodzi o mnie to znacznie lepiej jeździ mi się w WSS. Przede wszystkim dlatego, że mam tutaj profesjonalny zespół, który jest skupiony na moich potrzebach i mamy oficjalne wsparcie fabryki. Oznacza to, że dysponuję zespołem profesjonalistów wokół siebie, którzy potrafi uporać się z każdym problemem, który perfekcyjnie przygotowuje dla mnie motocykl. Mamy do dyspozycji najlepsze silniki i najnowsze rozwiązania. W Moto2 sprawa w moim przypadku wyglądała zupełnie inaczej. Co prawda masz do dyspozycji podwozie Sutera, które jest bardzo dobre, ale jesteś jednym z wielu zawodników, którzy oczekują pomocy od jego producenta i dostawców innych części. Przydziały silników to moim zdaniem sprawa od początku do końca polityczna. Wiadomo, które z tych silników są najlepsze, które są najsłabsze i w ich alokacji nie ma żadnego przypadku. Hiszpanie zawsze mają najlepsze, inni zawsze mają te słabsze i nic nie możesz z tym zrobić. Dla mnie starty w Moto2 okazały się degradacją i naprawdę bardzo cieszę się do powrotu do klasy World Supersport.
Ścigacz.pl: Dlaczego bycie najszybszym w Supersportach nie oznacza z automatu bycia najszybszym w Superbikach?
Kenan Sofuoglu: Na końcową pozycję w klasyfikacji w poszczególnych klasach składa się wiele czynników. Oczywiście w ogromnym stopniu to kwestia osobistych preferencji, a w moim przypadku okazało się, że skierowane są one w stronę Supersportów. Ja osobiście czuję się lepiej na 600cc, do tego dochodzi kwestia sprzętu i jego przygotowania. Podczas mojej przygody ze startami w klasie Superbike jeździłem w zespole, nazwijmy to, młodzieżowym i nasze maszyny nie były przygotowane tak, jak motocykle z czuba stawki. A przy tak wysokim poziomie rywalizacji, jaki wtedy był w klasie SBK, okazało się, że oznacza to brak szans na dobre wyniki. Tak czy inaczej nie ma reguły, że skoro zawodnik dobrze radzi sobie w jednej klasie, to automatycznie w innej będzie radził sobie równie dobrze.
Ścigacz.pl: Wróćmy na chwilę do wyścigu z Istambuł Park, gdzie stoczyłeś z Samem Lowesem epicki pojedynek. Czy w takich sytuacjach, szczególnie gdy jedziesz przed własną widownią, kalkulujesz ryzyko na chłodno, czy dajesz ponieść się emocjom? Ile zostawiasz sobie miejsca w swojej psychice na emocje, adrenalinę?
Kenan Sofuoglu kontra Sam Lowes na Istambuł Park 2013:
Kenan Sofuoglu: Tak, w tym wyścigu było mnóstwo emocji. Myślę, że doskonale było to widać, szczególnie, że bardzo zależało mi na tym, aby tam właśnie wygrać. Generalnie jednak, staram się jeździć trzymając emocje i nerwy na wodzy, choć nie zawsze się to udaje (śmiech – przyp. red.). W czasie wyścigu musisz polegać przede wszystkim na umiejętnościach i na właściwej ocenie sytuacji. Do tego dochodzi taktyka obrana na wyścig i chłodna kalkulacja zależna od bieżącej sytuacji na torze. Emocje w tym wszystkim przeszkadzają. To nie jest tak, że w trakcie zawodów pozwalamy się ponieść emocjom i adrenalinie. Oczywiście nikt nie jest maszyną i każdy ma swoje doznania, ale kluczem do sukcesu jest panowanie nad sobą. Doskonałym przykładem zawodnika, który świetnie panuje nad emocjami i przekłada to na perfekcyjną i powtarzalną jazdę jest chociażby Jorge Lorenzo.
Zupełnie inaczej jest z widownią. Fani oczekują jak najwięcej emocji, chcą widzieć walkę. Aby tak się stało, musi być wysoki i wyrównany poziom rywalizacji. Teraz gdy Sam odszedł z WSS liczę na to, że Jules Cluzel zajmie jego miejsce i że będziemy w stanie stworzyć interesujące widowisko w trakcie wyścigów, a jednocześnie będziemy dobrze się bawić.
Ścigacz.pl: Co sądzisz o tendencji do obniżania kosztów w dzisiejszych Mistrzostwach Świata?
Kenan Sofuoglu: To bardzo dobry pomysł. W sumie chodzi przecież o to, aby wyścigi były jak najpopularniejsze. Już teraz wiadomo, że na padoku będą nowe twarze, kilkunastu nowych zawodników pojawi się w samej klasie EVO. Części z nich nie byłoby w wyścigach, gdyby mieli wystartować w klasie Superbike. Przy spadającej sprzedaży motocykli sportowych to ważne, aby nie odrywać sportu motocyklowego od realiów życia poza torem.
Ścigacz.pl: A propos kosztów – co by się stało, gdyby wyłączyć całą tą elektronikę, którą naszpikowane są Wasze motocykle?
Kenan Sofuoglu: Wtedy pewnie nigdzie byśmy nie pojechali. Te motocykle są tak bardzo wysilone i mają tak dużo możliwości regulacji, że tylko komputery potrafią nad tym zapanować. Szczególnie że część ustawień modyfikowana jest na bieżąco w trakcie wyścigu, w zależności od tego jakie panują warunki atmosferyczne, jak wygląda zużycie opon, a także od tego w której części toru znajduje się motocykl. Tego nie da się robić śrubokrętem. Oczywiście gdyby przygotować nasze motocykle bez całej elektroniki, pewnie dałoby się jeździć. Tyle że wyścigi byłyby trudniejsze, o wiele wolniejsze i znacznie bardziej niebezpieczne.
Ścigacz.pl: Dziękujemy za rozmowę i życzymy szybkiego, oraz bezpiecznego sezonu!
Kenan Sofuoglu: Bardzo dziękuję.
Foto: Katarzyna Frendl Motocaina.pl, archiwum redakcji
Komentarze 3
Pokaż wszystkie komentarzemoc mniejsza o prawie 100KM??? ty gosciu dobrze sie czujesz?
Odpowiedza niby jaka jest roznica miedzy sbk a wss? 30 km... ma racje roznica to spokojnie 70-80 km. Przeciez chyba kazdy pamieta jak #54 jezdzil w SBK
OdpowiedzSpokojnie, x nie odróżnia po prostu klas SBK i WSS, dla niego wszystko to "Superbajki" ;)
OdpowiedzProponuję mały kurs logiki ponieważ kusyy12 nie przytacza żadnej klasy dla porównania.
OdpowiedzTaka różnica mocy może pochodzić wyłącznie od porównania klasy SBK (około 240KM) Moto2 (około 150KM).
OdpowiedzTeraz poprawnie.
OdpowiedzPo co jeździć "Bez" skoro można "z"? :D Proste żeby być szybszym i osiągać lepsze rezultaty przy większym bezpieczeństwie :)
OdpowiedzW moto2 jeżdżą bez elektroniki i jakoś dają sobie radę.
OdpowiedzDają radę ,bo moc jest mniejsza o prawie 100 KM.
Odpowiedz