Jak± skuteczno¶æ maj± drogowe, stacjonarne fotoradary? Najwydajniejsze to maszynki do zarabiania pieniêdzy
O ile w swojej okolicy kojarzymy mniej więcej położenie fotoradarów, to w nieznanych sobie rejonach można się nieprzyjemnie naciąć. Uważać trzeba nie tylko na stacjonarne punkty fotograficzne, ale też odcinkowe pomiary prędkości, czy systemy wykrywania przejazdu na czerwonym świetle.
Z punku widzenia GITD, najskuteczniejsze w naszym kraju są systemy do odcinkowego pomiaru prędkości. Rekordziści, czyli dwa systemy na A1, potrafiły wygenerować zaledwie w ciągu dwóch miesięcy ponad 117 tysięcy mandatów!
Ale "zwyczajne" maszty, których w Polsce mamy niemal 450 sztuk, też wywiązują się ze swych obowiązków. Rekordziści mają tysiące zdjęć na koncie. Gdzie czyhają na kierowców najwydajniejsze z tych urządzeń?
Na pierwszym miejscu znajduje się niepozorny maszt przy ul. Spacerowej w Warszawie. Zasadniczo szybka trasa z dwoma pasami ruchu w obydwie strony zachęca do przyspieszenia, ale drogowcy umieścili w tym miejscu znak ograniczenia prędkości do 40 km/h. W obecnym roku tego faktu nie zauważyło lub z premedytacją zignorowało 13,7 tys. kierowców. Tyle osób dostało zdjęcie wraz z mandatem.
Drugie miejsce z wynikiem 11,5 odnotowanych wykroczeń należy do urządzenia na ul. Pileckiego, również w stolicy. To szeroka i prosta arteria z ograniczeniem prędkości do 50 km/h. Kierowcy alarmują, że szeroka trasa z trzema pasami ruchu w obie strony powinna umożliwiać rozpędzenie się do 70 km/h, ale prawo mówi inaczej.
Na najniższym stopniu podium uplasowała się droga krajowa nr 10 na odcinku z Torunia do Bydgoszczy. Chodzi o skrzyżowanie z drogą 249. W tym miejscu łatwo o pomyłkę, bo początkowo ograniczenie prędkości obowiązuje do 70 km/h, a dość niespodziewanie pojawia się kolejne, do 50 km/h. Kierowcy nie zauważają tego znaku, na co czeka gotowy do pracy fotoradar. Tylko w bieżącym roku złapał 8 tys. kierowców.
Fotoradary służą oczywiście do dyscyplinowania niepokornych kierowców, ale równocześnie każdy z powyższych masztów znajduje się w miejscu, w którym jazda z prędkością o 10 lub 20 km/h wyższą od obowiązującej, nie wydaje się stanowić większego zagrożenia dla uczestników ruchu drogowego i pieszych.
Czy nie jest zatem tak, że te urządzenia to po prostu maszynki do zarabiania pieniędzy? Tak tylko pytam.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze