Supermoto było dyscypliną, z której Radom zawsze mógłbyć dumny. Oto, co się stało podczas ostatniej eliminacji tej dyscypliny.

Kiedy w ostatni weekend maja, tuż po godzinie 9 rano wjeżdżałem do parku maszyn radomskiego kartodromu, ogarnęło mnie dziwne uczucie. Jeszcze nigdy nie było tu tak pusto, jak tym razem. Pomyślałem jednak, że zawiniła pogoda i fakt, że w ten weekend rozegrana została podwójna runda supermoto, zatem zawodnicy zmierzyli się już w sobotę na torze w Lublinie oraz mieli walczyć w niedzielę na torze w Radomiu. Zatem istniało spore prawdopodobieństwo, że niektórzy zaspali lub jeszcze nie dotarli na miejsce. Niestety czas zweryfikował te domysły negatywnie i w rezultacie w klasie quad, obsadę policzyć można było na palcach jednej ręki.

Mimo obecności jedynie czterech zawodników na torze, to właśnie w klasie quad open mieliśmy możliwość obserwowania najciekawszej walki tego dnia. Marcin Grochowski oraz Adam Zińczuk rywalizują ze sobą bardzo mocno od samej inauguracji sezonu. Dopóki Marcin zwycięża na starcie, to wynik jest z góry przesądzony i wiadomo, że prowadzenia nie odda aż do ostatniego kółka wyścigu. Gorzej, gdy na czoło wysunie się Adam Zińczuk, wtedy walka jest nadzwyczaj ostra i kończy się albo błędem atakującego Marcina, co miało już w tym roku miejsce, albo takim dociśnięciem Adama, że po kilku okrążeniach jest zmuszony poddać się w walce i oddać prowadzenie Grochowskiemu. Według Adama spowodowane jest to przede wszystkim długością wyścigu i jego nie do końca przygotowaną kondycją. Taką sytuację mieliśmy w Radomiu dwa razy. Dwa razy na prowadzenie po starcie wychodził quad z numerem 69 i dwa razy musiał je oddać niebieskiej Yamasze z numerem 2. Za ich plecami toczyła się dość wyrównana już walka pomiędzy Krzysztofem Gubańskim a Mirosławem Grytem, jednak tu zawsze bez większych problemów jako pierwszy kończył Gubański.

Wyniki

Wynik biegu I

Wynik biegu II

III Runda Mistrzostw Polski Supermoto przeszła już do historii. Ale czy historią nie stanie się cała dyscyplina, bowiem od dawna nie było na zawodach tak niskiej frakwencji zawodników...