Husqvarna Motocross MY2019 - pierwsze wra¿enia
Należąca do koncernu z Mattighofen Husqvarna nie zwalnia tempa rozwoju swojej gamy motocykli. Po zeszłorocznej, wtryskowej rewolucji w dwusuwowych endurówkach, tym razem pod lupę inżynierów trafiły crossówki, które na modelowy sezon 2019 przeszły sporo zmian, zarówno w przypadku dwu- jak i czterosuwów.
Robiąca wrażenie lista nowości jest tak długa, że prace nad nowymi modelami musiały trwać już kilka lat. Każdy model i niemal każdy obszar motocykla zostały objęte zmianami, z nadrzędnym celem- uczynienie motocykli bardziej przyjaznych użytkownikowi w myśl hasła "Inteligent Moto".
Zaprojektowane pod dyktando nowej filozofii motocykle mają ułatwiać jazdę (użytkownikowi na każdym poziomie) w starciu z najtrudniejszymi warunkami jakie można spotkać na torze motocrossowym. Zapewne też dlatego prezentacja odbyła się z jednym z najlepszych, ale zarazem najtrudniejszych miejsc do uprawiania motocrossu - kompleksie treningowym Bakers Factory na Florydzie, który jest kuźnią większości mistrzów amerykańskiego moto- i supercrossu ostatniej dekady. Na pięciu różnych torach, można pracować nad rozwojem zawodników, ale z drugiej strony, gorąc w połączeniu z 90-procentową wilgotnością powietrza stwarza prawdziwe wyzwanie dla ludzi i sprzętu. Aby uniknąć kontuzjowania połowy dziennikarskiego światka, do dyspozycji był jeden tor motocrossowy o gliniasto-piaszczystym podłożu, w którym formowały się długie i głębokie koleiny.
Maszyny z Mattighofen już dawno wygrały wojnę na konie mechaniczne, które teraz zostają oswajane, by bardziej słuchały się jeźdźca. Jeszcze do niedawna uważałem, że motocykl offroadowy powinien być dziki w swojej naturze a zadaniem ridera jest posiadanie umiejętności pozwalających na kontrolę sytuacji. Nie jest to zadanie łatwe jeżeli jesteś amatorem/hobbystą/zapaleńcem i mimo najszczerszych chęci nie posiadasz wystarczającej ilości czasu na zgłębianie sztuki motocrossu. Nowe Husqvarny wychodzą głównie naprzeciwko zwykłym użytkownikom, którzy nie mogą pozwolić sobie na motocykl skrojony na miarę jak ma to miejsce w przypadku zawodników, a ograniczony czas w siodle wpływa na możliwości i czerpanie przyjemności z jazdy. Realizując swoje założenia- nowe Huski lepiej się prowadzą i tłumią nierówności, płynniej oddają moc i pozwalają Ci jeździć dłużej.
Husqvarna bardzo trafnie określiła potrzeby swoich użytkowników i przekuła to w kawał świetnej, inżynierskiej roboty. Zmiany najbardziej są odczuwalne w najmocniejszych i najbardziej dzikich modelach, odpowiednio - FC 450 oraz TC 250. Każdy z tych modeli został poprawiony na swój sposób ale efekt jest podobny- jazda tymi motocyklami, które do niedawna uchodziły za sprzęt zarezerwowany tylko dla wprawnych szoferów lub tych "niespełna rozumu", stała się bardziej… dostępna. Roboczo nazwałem to "magią mapy numer 1", która sprawia, że obydwoma motocyklami w sprawny sposób mogą jeździć nawet amatorzy i nie mam tu na myśli uchylenia o 5 stopni przepustnicy na prostej, a następnie walkę o przeżycie. Z drugiej strony nie myślcie, że w Mattighofen miał miejsce proces kastracji, prędzej nazwałbym to czarną magią, jaka ma miejsce w ECU silnika, która przeniesie Was w świat motocrossowej ekstazy na miarę waszych możliwości. Ja jestem totalnie odurzony. Jeśli jednak zabraknie wam emocji, za pomocą jednego przełącznika na kierownicy możecie uwolnić pełen potencjał pieców, który np. w przypadku największego z czterosuwów udowadnia, że bez większych przeróbek jest w stanie dojechać w topowej dziesiątce jednej z najmocniejszych motocrossowych serii na świecie.
Zaczynam się rozpisywać nad sposobem oddawania mocy, tymczasem zanim odkręcimy gaz w zakręcie, trzeba w niego wejść i w tym obszarze także poczyniono spore postępy… Są też trzy inne modele, o których nie zdołałem jeszcze wspomnieć! Obszerny test (wszystkich) crossowych motocykli Husqvarna na sezon 2019 już za kilka dni na Ścigacz.pl.
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze