Wieści z Milwaukee są jednoznaczne. Już bardzo niebawem na rynek wjedzie Harley-Davidson  klasy 500cc. Tradycjonaliści pewnie nie będą zadowoleni, ale fakt jest taki, że motocykl "learner-friendly" oraz taki, który będzie odpowiadał obecnym standardom legislacyjnym (prawo jazdy) jest nieodzowny. Motocykl jest w finałowej fazie rozwoju. Nie wiemy jak się nazywa, nie wiemy jaki ma silnik, wiemy natomiast co powiedział o nim Matt Levatich, jeden z szefów Harleya:

"Jeździłem nim. Wygląda wspaniale, brzmi wspaniale i będzie miał dobrą cenę. Chcemy go wypuścić tak szybko jak to możliwe. Nowe silniki są skomplikowane i musimy dobrze przetestować zwłaszcza ich wytrzymałość. Z drugiej strony, zawieszenie jest już w zasadzie gotowe. Amerykańska jakość jest dla nas najważniejsza. Skąd pochodzi amortyzator nie jest tak istotne jak to, czy jest tutaj dusza Harleya.  Stajemy się bardziej otwarci, kreatywni, ale rozumiemy pojęcie Made in America".

Zatem proszę. Oto mamy kilka istotnych informacji. Made in USA, ale spodziewajmy się, że przynajmniej część elementów (a prawdopodobnie cały motocykl także) będzie zbudowana w Brazylii i Indiach (gdzie HD ma sporo rynku). "Nowe silniki są bardzo skomplikowane" oznacza, że zobaczymy zupełnie nowy piec. Co to będzie? Niekoniecznie V2. Pamiętacie Buella Blast z silnglem o pojemności 500cc?

Levatich dodał także coś, co jest bardzo interesujące:

"Czasami pytają mnie, czy kiedyś będzie elektryczny Harley. I zazwyczaj dużo ludzi mówi Hell No! Ale dlaczego nie? Nasi inżynierowie są otwarci na nowe wyzwania i ideę pojazdów elektrycznych oraz tego jak miały by wyglądać i brzmieć elektryczne Harleye".

Spodziewajmy się zmian w obozie Harleya-Davidsona. Jesienne targi motocyklowe niebawem i kto wie, może zobaczymy na nich coś totalnie nowatorskiego. Po 110  latach byłoby to bardziej niż wskazane.