GP W³och - Podsumowanie
Nikt chyba nie myślał, że będzie inaczej. Valentino Rossi po raz siódmy z rzędu wygrał swój „domowy" wyścig o Grand Prix Włoch na torze Mugello. Nie było jednak łatwo.
„W połowie wyścigu byłem wyraźnie szybszy niż Casey i Dani, ale w jego końcówce Stoner narzucił bardzo dobre tempo i musiałem jechać ostro do samego końca." - powiedział zadowolony zwycięzca. „Na szczęście mieliśmy dobre ustawienia a motocykl i opony spisywały się bardzo dobrze do samego końca. Mugello to jeden z moich ulubionych torów, więc bardzo chciałem wygrać, a wyprzedzenie na mecie dwóch moich największych rywali daje mi dodatkową satysfakcję."
Opony po raz kolejny zawiodły Daniego Pedrosę, który z powodu spadku przyczepności przedniego Michelina także dwa tygodnie wcześniej w Le Mans stracił w końcówce wyścigu szansę na walkę o lepszą pozycję i musiał zwolnić tempo.
Stoner przyznał, że jest bardzo zawiedziony z początku sezonu i swoich wyników, ale choć w Le Mans nie zdobył ani jednego punktu z powodu awarii, ekipie udało się wówczas znacznie poprawić ustawienia motocykla. Pewność siebie, którą wówczas osiągnął, nie opuściła go także na Mugello, ale mimo tego nie był w stanie nawiązać z Rossim walki o zwycięstwo. „Na samym początku nie mogłem jechać za ostro, ponieważ przednia opona potrzebowała trochę czasu na rozgrzanie." - wyjaśniał. „Później wyprzedził mnie Valentino i choć próbowałem dotrzymać mu kroku, w jednej części toru traciłem do niego za wiele. W pewnym momencie popełniłem błąd, wyprzedził mnie Dani i straciłem jednocześnie kontakt z Rossim. Mój motocykl dobrze spisywał się w końcówce, ale Valentino był już za daleko. Mimo wszystko jesteśmy bardzo zadowoleni z tego wyniku."
Czwarty na mecie zameldował się Alex de Angelis, którego jazda była jedną z głównych atrakcji wyścigu. Debiutujący w MotoGP zawodnik z San Marino nie rozpoczął sezonu najlepiej, ale nagle z końca stawki przebił się na Mugello na wysokie czwarte miejsce i kto wie, może gdyby wyścig był odrobinę dłuższy, stanąłby na podium. „Nigdy nie zapomnę tego dnia." - powiedział. „Nie wiedziałem na ile będzie mnie stać z uwagi na słaby silnik w mojej Hondzie a na dodatek zaliczyłem fatalny start i z pierwszego zakrętu wyszedłem na czternastej pozycji. Później odrobiłem starty i przez chwilę myślałem nawet, że objadę Pedrosę, ale nie udało mi się." Mimo radości, de Angelis nie krył także faktu, że walka o dobre miejsca jest praktycznie niemożliwa przy tak słabym silniku. Czas pokaże czy Honda wysłucha prośby zawodników prywatnych i po prowadzeniu pneumatycznego rozrządu w maszynach fabrycznych pomoże także im.
Szczęśliwy był też inny debiutant, James Toseland, który linię mety minął na szóstej pozycji, tuż za plecami swojego zespołowego kolegi, Colina Edwardsa. Brytyjczyk, który w połowie maja gościł w Warszawie, przed przyjazdem do Włoch miał za sobą dwa bardzo ciężkie wyścig w Chinach i Francji, dlatego bardzo zależało mu na dobrym wyniku. Choć większość torów w kalendarzu to dla niego w tym roku zupełna nowość, Toseland był przecież przez kilka lat zawodnikiem Ducati i kilka razy testował na włoskim torze oraz brał tam udział w prezentacjach nowych modeli motocykli drogowych. „Cieszę się, że tym razem nie musiałem aż tyle czasu poświęcać na naukę toru, ale i tak nie było łatwo, ponieważ wybór odpowiednich ustawień motocykla okazał się loterią z powodu zmiennej pogody i piątkowych opadów deszczu." - przyznał 27'latek mieszkający na wyspie Man.
Swoim wynikiem wyraźnie zawiedziony był Loris Capirossi, który po świetnych treningach i kwalifikacji liczył na nawiązanie walki o czołowe pozycje, a ostatecznie musiał zadowolić się dość odległą, siódmą lokatą. Jeszcze dalsze, dziesiąte miejsce Chrisa Vermeulena sugeruje, że Suzuki wciąż ma spore problemy ze swoim motocyklem (choć akurat w Mugello po części winiono także ogumienie).
Niestety konstrukcja GSV-R 2008 nie jest równie udana co pierwsza 800'tka z roku poprzedniego i wygląda na to, że japońscy inżynierowie przesadzili z ilością wprowadzonych zmian i modyfikacji, w rezultacie marnując potencjał dobrej bazy, jaką była ubiegłoroczna maszyna. Jak odbije się to na przyszłości Włocha? Loris ma z brytyjską ekipą podpisany przecież tylko jednoroczny kontrakt.
Wiadomo, że na jego miejsce liczy po cichu młody Amerykanin Ben Spies, którego zobaczymy na maszynie Rizla Suzuki z dziką kartą podczas amerykańskich rund MotoGP na Laguna Seca i Indianapolis. Menedżer Spiesa, który kilka lat temu reprezentował także Johna Hopkinsa, już rozmawia jednak z szeregiem innych zespołów, w tym Ducati i Tech 3 Yamaha. Słabe wyniki Suzuki mogą więc sprawić, że na GSV-R nie zobaczymy za rok ani Capirossiego, ani Spiesa, choć na razie to tylko nasze przypuszczenia.
Ósmy na mecie Andrea Dovizioso przyznał, że co prawda nie cieszy go ostateczny rezultat, ale jest zadowolony z faktu, że do zwycięzcy stracił jedynie piętnaście sekund. Włoch zakończył wyścig tuż za plecami Capirossiego i na linii mety o włos wyprzedził Japończyka Shinyę Nakano, który również dysponuje niezbyt szybką, prywatną Hondą RC212V.
Z przełomu cieszył się zawodnik prywatnej ekipy Alice prowadzonej przez Luisa d'Antina. Francuz Sylvain Guintoli linię mety minął na jedenastej pozycji, kilkanaście sekund przed zespołowym kolegą, Tonim Eliasem. Co prawda na ich wyniki wpłynęły upadki aż czterech zawodników, ale dystans dzielący Guintoliego od zwycięzcy - 39 sekund - faktycznie dobrze świadczy o postępach hiszpańskiego składu. „To był mój najlepszy wyścig w tym roku." - przyznał Sylvain.
Choć przez chwilę, po świetnej jeździe w Jerez i Estoril, wydawało się, że widać światełko w tunelu, wyścig we Włoszech znów zakończył się niepowodzeniem dla mistrza świata z sezonu 2006, Amerykanina Nicky'ego Haydena, który linię mety minął na trzynastej pozycji, aż pięćdziesiąt sekund za zwycięzcą i czterdzieści pięć za swoim zespołowym kolegą, Danim Pedrosą. „To był dramat." - powiedział zawodnik ekipy Repsol Honda, który weekend pomiędzy wyścigami na Le Mans i Mugello spędził promując MotoGP podczas samochodowego wyścigu Indy 500 na torze Indianapolis, gdzie we wrześniu odbędzie się drugie amerykańskie Grand Prix sezonu.
Na przedostatnim, czternastym miejscu - prawie minutę za plecami zwycięzcy - linię mety minął startujący z dziką kartą Tadayuki Okada. Zadaniem Japończyka było przetestowanie nowego silnika Hondy, a przede wszystkim pneumatycznego rozrządu. Choć dojechał do mety, inżynierowie nie byli zadowoleni ze sposobu dostarczania mocy i mocnego zużywania ogumienia. Czy Pedrosa i Hayden nową jednostkę wykorzystają podczas Grand Prix Katalonii w Barcelonie? Decyzja zapadnie w ostatniej chwili.
Czerwoną (choć na zielonym motocyklu) latarnią znów okazał się Anthony West. Australijczyk cały czas narzeka na brak przyczepności tylnego koła i jest co raz bardziej sfrustrowany brakiem odpowiednich postępów w tym zakresie ze strony Kawasaki. To właśnie rok temu West dzięki świetnemu testowi po GP Katalonii otrzymał angaż w ekipie. Jak w najbliższą niedzielę wypadnie jego roczny jubileusz?
Znów na deskach wylądował Randy de Puniet. Tym razem jednak nie do końca z własnej winy. „Jechałem za Vermeulenem, który zmienił tor jazdy, zetknął się ze mną uderzając w dźwignię hamulca w moim motocyklu i wysyłał mnie na pobocze." - wyjaśniał Francuz, który zabrał ze sobą także Marco Melandriego. „I tak nie był to udany wyścig, ponieważ od samego początku miałem problemy z przyczepnością tylnej opony i wibracjami, ale dodatkowo uszkodziłem palec i mam tylko nadzieję, że wykuruję się przed wyścigiem w Barcelonie." - zakończył zawodnik ekipy LCR, który na Mugello wywrócił się także rok temu, poważnie uszkadzając sobie wówczas kolano.
Z wyścigu wyleciał w niedzielę także Jorge Lorenzo, dla którego Grand Prix Włoch było setnym startem w mistrzostwach świata. Młody Hiszpan liczył, że uda mi się stanąć na podium, ale wszelkiej nadziei pozbawił go uślizg przedniej opony po wyprzedzeniu Dovizioso w szykanie Scarperia.
Po raz drugi z rzędu do mety nie dojechał John Hopkins. We Francji z powodu urwanego łańcucha, tym razem przez awarię quickshiftera, która uniemożliwiła mu zredukowanie biegu i hamowanie silnikiem przed pierwszym zakrętem. Wściekły Anglo-Amerykanin był co prawda szczęśliwy, że z tak potężnego wypadku udało mu się wyjść bez żadnych obrażeń, ale szef zespołu, Michael Bartholemy usłyszał od 24'latka wiele bardzo ostrych słów po jego powrocie do garażu. Kawasaki jest teraz pod sporą presją aby nie popełnić kolejnego błędu a jednocześnie znacznie poprawić też sam motocykl, z którego osiągów „Hopper" jest ostatni wyraźnie niezadowolony. A miało być tak pięknie...
Po pięciu wyścigach, dzięki trzem z rzędu zwycięstwom, Valentino Rossi zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji generalnej jednak kolejna runda, Grand Prix Katalonii, odbędzie się na torze, na którym faworytami będą Pedrosa, Lorenzo i ubiegłoroczny zwycięzca, Casey Stoner. Rossi też świetnie radził tu sobie przeszłości, więc z pewnością czeka nas kolejny ekscytujący weekend. Na zapowiedź zmagań w Barcelonie zapraszamy już jutro, w czwartek, na strony portalu Ścigacz.pl.
|
Komentarze
Poka¿ wszystkie komentarze